Zaczął się rok 4709 albo 4710, według chińskiej tradycji. Naukowcy mają różne teorie na ten temat.
Nowy Rok Chiński ma dla mnie personalne skojarzenia. Gdy myślę o nim, widzę twarz amerykańskiej koleżanki, z niebieskimi oczami i blond włosami, która przywiozła swoją córkę z Chin.
– Podczas adopcji napisałam oświadczenie, że dziecko wychowam w poszanowaniu jej chińskich korzeni – wspomina koleżanka.
Dotrzymuje słowa. Co roku urządza celebracje w klasie córki, do której chodzi Kimberly.
Przynosi chińskie pierogi, czekoladki zapakowane w czerwony papier, pomarańcze. Opowiada o podróży do Chin, by odebrać córkę z domu dziecka. Łączy dwa ważne elementy; wiedzę o adopcji i chińskiej kulturze.
Chiński Nowy Rok wcale nie musi ograniczać się do chińskiej potrawy na stole. W klasie naszej córki,
czyli trzeciej, odbywają się liczne lekcje o Chinach. W programie nauczania jest obszerny materiał na temat tego kraju. Zapraszani są rodzice, którzy byli w Chinach, by opowiedzieli o swoich doświadczeniach.
Nauczyciel czyta na głos chińskie bajki. Dzieci przygotowują przedstawienie na bazie chińskiej książki.
Nie, wcale nie ma wielu uczniów, którzy pochodzą z rodzin chińskich. W klasie jest tylko ta jedna dziewczynka, córka koleżanki.
Czy będzie mowa o Europie w programie nauczania? Szykują sie lekcje o Rosji. Na razie o Polsce i innych krajach cisza. Ale może namówię nauczyciela na polskie dygresje. W końcu jesteśmy ważnym sąsiadem Rosji.
A póki co, Happy Chinese New Year!
Danusia Świątek