Religa

Chciał zostać dziennikarzem albo filozofem, jednak za namową rodziców poszedł na medycynę. Nie chciał być chirurgiem. Ale kiedy pewnej nocy zgodził się potowarzyszyć koledze z roku, który odbywał praktyki na ostrym dyżurze w klinice chirurgicznej, zrozumiał, że – jak sam mówił – nie ma niczego wspanialszego i bardziej romantycznego niż chirurgia. Ta noc odmieniła jego życie. A on odmienił życie niezliczonej liczbie ludzi. O obliczu polskiej chirurgii nie wspominając.

To nie jest hagiografia, żeby było jasne. I to nie dlatego, że Zbigniew Religa był niewierzący. Religa po prostu nie nadaje się na świętego w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Bo co to za kardiochirurg, który pali jak smok, zagląda do kieliszka i bez przerwy „rzuca mięsem”; jednym słowem łamie wszystkie zasady, do którym każe zastosowywać się swoim pacjentom. A jednak dla pacjentów był święty. Dariusz Kortko i Judyta Watoła w biografii „Religa. Biografia najsłynniejszego polskiego kardiochirurga” pokazują, że świętość niejedno ma imię.

Zbigniewa Religi nie trzeba nikomu przestawiać. To człowiek, który jako pierwszy w Polsce trzymał bijące serce w dłoni po to, by chwilę później włożyć je do piersi pacjenta, który powinien – według wszystkich znaków na niebie i ziemi – nie żyć. A dzięki Relidze znów zaczął. Jak można pisać o kimś takim, nie popadając egzaltację i patos? Można.

Autorzy pozycji „Religa. Biografia najsłynniejszego polskiego kardiochirurga” wykonali kawał dobrej roboty, oddając do naszych rąk książkę, której daleko do cukierkowatej laurki, za którą Religa przechrzciłby ich z pewnością, nie przebierając w słowach. Religa z ich książki awanturuje się po pijaku, klnie podczas operacji, jeździ jak pirat drogowy, chodzi w niemodnych spodniach dzwonach, tego samego dnia zwalnia i przywraca personel. A w międzyczasie dokonuje rzeczy niemożliwych: ratuje życie ludzi, którzy teoretycznie powinni być już martwi i przeprowadza udane eksperymenty medyczne w warunkach tak ekstremalnych, że dzisiaj trudno uwierzyć, że mogły się powieść. Nawet jeśli wymagało to natychmiastowego lotu do Moskwy czy ubicia świni jako… tymczasowego dawcy serca.

Autorzy oddają głos rodzinie, przyjaciołom i współpracownikom profesora. Nagle okazuje się, że Religa jest tak barwną postacią, że jego życiorysem można by obdzielić kilka osób. Tym bardziej że przedstawiany jest on z różnych perspektyw. Nie tylko jako genialny kardiochirurg. Raz jako „Misiek”, który w szkole średniej popala, boksuje i nie ma najmniejszego zamiaru się uczyć, dopóki nie zrozumie, że jako jedyny może nie zdać matury. Jako głodnego wiedzy studenta na stypendium w USA, który dziwi się, że amerykańskie pielęgniarki wiedzą więcej o kardiochirurgii niż polscy lekarze. Innym razem widzimy go jako zupełnie nieromantycznego młodzieńca, który oświadcza się swojej żonie Annie w trakcie rozmowy o planach na przyszłość, kiedy to omawiając plany mieszkaniowe, proponuje, że może by się w takim razie pobrali. Albo jako ojca, który podczas wakacji, czyli jedynego momentu, kiedy pracujący 24 godziny na dobę chirurg ma czas dla rodziny, namiętnie opowiada dzieciom bajki, które sam wymyślił.

Jako bezkompromisowego szefa zabrzańskiej kliniki, którą budował własnymi rękoma od zera, wynosząc gruz i myjąc brudne podłogi. I tego, który po pierwszym udanym przeszczepie serca zaczął dostawać tyle samo listów pochwalnych i gratulacyjnych co listów z pogróżkami. Widzimy Religę jako polityka-idealistę, który musi się zmagać z kolejnym – po PRL-u – ustrojem, który po raz kolejny nie jest przyjazny jego pacjentom. Jako zapalonego wędkarza, który nie lubił jeść ryb. 
I wspaniałego pana dla swojego psa, którego kochał tak bardzo, że nie pozwalał nikomu go leczyć i operował go sam. Wreszcie jako pacjenta, który po wykryciu guza na płucu, decyduje się na odrzucenie chemioterapii i godne odejście.

Książka aż roi się od licznych anegdot. Zarówno tych dotyczących spraw błahych, jak garderoby profesora, który nie zauważył, że zmieniła się moda i tych poważnych, jak mentalność Polaków, dla których serce to miejsce, gdzie mieszczą się uczucia, a nie tam żaden mięsień pompujący krew. Dzięki nim profesor Religa staje się postacią z krwi i kości, a nie tylko nazwiskiem czy tytułem.

Religa był dla zatwardziałych konserwatywnych kardiochirurgów solą w oku, dla swoich pacjentów – bogiem. Kim będzie dla czytelników tej książki? Najlepiej przekonać się o tym osobiście, sięgając po tę pozycję. To książka, która frapuje, bawi i wzrusza za jednym zamachem. Jednym słowem, chwyta za serce.

Karina Bonowicz
Dzięki uprzejmości Wydawnictwa AGORA SA

Judyta Watoła, Dariusz Kortko, „Religa. Biografia najsłynniejszego polskiego kardiochirurga”, Wydawnictwo AGORA SA


Książka dostępna:
http://www.empik.com/religa-biografia-najslynniejszego-polskiego-kardiochirurga-kortko-dariusz-watola-judyta,p1101800315,ksiazka-p
http://www.matras.pl/religa-biografia-najslynniejszego-polskiego-kardiochirurga.html
http://www.publio.pl/religa-judyta-watola,p102751.html

Poprzedni artykuł„Pokonałam swój lęk” Karolina Wałczyk – wyróżnienie w konkursie “Wakacyjne Migawki”
Następny artykułWspinaczka w nieskończoność i inspirujący Tom Luckey

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj