11725207_10207330498247869_1450693331_o

 

Wiele jest do zobaczenia w Pensylwanii, ale najbardziej warto odwiedzić Dutch Country. Miejsce nie ma nic wspólnego z Danią; „Dutch” pochodzi od słowa „Deutsch”. Tym językiem tradycyjnie posługują się zamieszkujący ów region Amisze, tzn. rodzajem niemieckiego mówią w domu, podczas nabożeństw używają wysokiej formy tego języka, a ze światem zewnętrznym komunikują się zmodyfikowaną formą angielskiego, z niemiecką strukturą zdań.

 

11725182_10207330497607853_173712455_o

 

Pensylwania Dutch Country, zaledwie trzy godziny od Nowego Jorku, to ich kraina – odłamu chrześcijan, którzy przywędrowali do Ameryki z Europy w poszukiwaniu religijnej wolności i żyją dziś niczym w XVIII wieku – bez elektryczności, samochodów, komputerów, telefonów komórkowych i social security number. Bez kościołów, bo modlą się w domach. Co tydzień zbierają się na nabożeństwo w innym gospodarstwie, które ma specjalnie do tego przystosowane duże pomieszczenie. „Przenośny”, złożony ze śpiewników i przewożonych ławek kościół odzwierciedla spojrzenie na życie jako podróż.

11725004_10207330496847834_1627253065_o

 

Żyją na uboczu społeczeństwa, z własnymi jednoklasowymi szkołami i własnym systemem edukacyjnym, o którym więcej w kolejnym artykule. Z własną medycyną, prawem, bez urzędów, bo decyzje podejmuje wspólnota. W funkcjonalnie i prosto urządzonych domach. W szytych i farbowanych przez siebie strojach, które mają być skromne, pozbawione ozdób i wygodne. Na farmach przekazywanych w rodzinach z pokolenia na pokolenie. Z mocnym systemem wartości i więzi rodzinnych (całkowity brak rozwodów i wielopokoleniowe rodziny, bo Amisze wierzą, że miejsce starców, podobnie jak osób niepełnosprawnych, które są uważane za specjalny dar dla rodziny, jest w ich rodzinnych domach). Z mocnym poczuciem więzi sąsiedzkich, z silnym poczuciem wspólnoty religijnej. Z poczuciem przynależności, szacunku i miłości do ziemi, uprawianej naturalnymi metodami (bez eksploatacji), która w zamian obdarowuje ich obficie plonami.

11720145_10207330504728031_1790145611_o

 

Old Order Amish to ci, którzy (po ożenku) noszą brody, kapelusze i nie noszą guzików. Ale oprócz Amiszów starego porządku są w Pensylwanii i inne niemieckie sekty: Mennonici, Morawianie, Luteranie. Wszyscy zaczęli osiedlać się w tym regionie na początku XVIII w. W czasach reformacji Menno Simmons, katolicki ksiądz z Szwajcarii, odciął się od swojego kościoła i rozpoczął nową religię, opartą na całkowitym braku przemocy, oddzieleniu państwa od kościoła i chrzcie z własnej woli, w dorosłym wieku. Jeden z jego następców przywiózł do hrabstwa Lancaster swoich ludzi, skuszony obietnicą religijnej wolności w Ameryce. W 1693 r. w Szwecji z kolei od Mennonitów odciął się inny wyznawca, Jakub Amman, ponieważ wierzył, że prawdziwi chrześcijanie, by zachować czystość życia, powinni jeszcze bardziej odseparować się od świata. Tak rozpoczął się ruch Amiszów starego porządku (Old Order Amish).

 

11720358_10207330504928036_1773966567_o

 

Dziś w USA i w Kanadzie mieszka łącznie około 150 tys. Amiszów. Najwięcej jest ich w stanie Ohio, a hrabstwo Lancaster w Pesylwanii to kolejna co do wielkości populacja. I nawet jeśli ma się na wyprawę do bukolicznej krainy Amiszów tylko jeden dzień, to warto właśnie tu go spędzić, bo może być wystarczająco piękny i intensywny, by długo jeszcze rozświetlać wspomnieniami deszczowe letnie popołudnia i surowe zimy w Nowym Jorku albo w Nowej Anglii.

11725548_10207330500407923_90009565_o

 

11725446_10207330496767832_916102914_o-2

 

11715152_10207330497287845_807330703_o

 

11733881_10207330504048014_499146323_o

 

11715360_10207330504368022_2007247153_o

 

Najlepiej zacząć od miasteczka o sugestywnej nazwie Intercourse, gdzie znaleźć można np. piękne, ręcznie robione przez kobiety Amiszów kołdry, zaskakujące kolorami i wzorami, oraz pyszne, zdrowe jedzenie, wytwarzane w pełni naturalnymi metodami, w tym weki, które Amisze produkują równie chętnie, jak nasze babcie w Polsce. Są tu także na sprzedaż drewniane meble wykonane przez lokalnych stolarzy, elegancką prostotą przypominające wyroby Shakersów, ręcznie szyte skórzane buty, dywany, kilkimy, narzuty, ceramika i wiele innych atrakcji rynku Kitchen Kettle Village, który chwali się aż 36 stoiskami z mniej lub bardziej lokalną żywnością i rzemiosłem.

 

11713207_10207330504568027_149983413_o

 

11715227_10207330496727831_1607400810_o

 

 

11713213_10207330497007838_776877111_o

 

11720331_10207330497127841_827375606_o

 

Pułapek na turystów, prowadzonych przez nie-Amiszów, również nie brakuje (np. całoroczny Christmas Shop). W okolicy jest też trochę romantycznych hotelików dla tych, którzy pragną zostać dłużej i choć miasteczko przypomina mekkę turystów, jest także naprawdę ważnym ośrodkiem życia Amiszów w hrabstwie Lancaster. Można zobaczyć ich tutaj na ulicach, robiących zakupy, pracujących w sklepikach z wyrobami stolarskimi, sprzedającymi swoje produkty „z duszą” prosto z domów czy podróżujących swoimi konnymi powozami na wszystkich drogach wokół Intercourse.

 

11715345_10207330499287895_1662259731_o

 

11714962_10207330499327896_1921819111_o

 

11724599_10207330499567902_634776296_o

 

11733861_10207330497207843_1879111163_o

 

Pat i Bob Burnley są właścicielami Lapp Valley Farms i lodziarni w Kitchen Kettle Village, która oferuje 18 w pełni naturalnych smaków. To Mennonici – mniej radykalny odłam; używają np. elektryczności, modlą się w kościołach i korzystają z publicznej edukacji. Ich farma znajduje się nieopodal New Holland i trochę trudniej tam dojechać, ale bardzo warto. Bez najmniejszej przesady mogę powiedzieć, że krowy na tej farmie wyglądają na niesamowicie zrelaksowane i szczęśliwe, podobnie jak beneficjenci ich mleka pod różnymi postaciami, a lody są najlepsze, jakie kiedykolwiek jedliśmy.

 

 

 

11720986_10207330499887910_548123035_o

 

11724655_10207330499607903_1174352277_o

 

11733874_10207330500287920_853031165_o

 

11721061_10207330501527951_1235134867_o-2

 

Klonowe pełnotłuste cuda z posmakiem włoskiego orzecha kontempluję na trawie, niedowierzając zmysłom, w towarzystwie równie zadziwionego wszystkimi odcieniami tutejszej rzeczywistości męża i wspomnianych szczęśliwych krów, zapatrzona w złote łany i horyzont z powoli przesuwającą się po linii sylwetką konnego powozu i rozmyślam o tym, jak to możliwe, że my wszyscy, dumni obywatele XXI wieku i zakochanej w technologiach współczesnej cywilizacji Zachodu, tak bardzo skomplikowaliśmy sobie życie?… Mąż wierzy, że czułabym się w społeczności Amiszów naprawdę dobrze, ale powątpiewa, czy przeżyłabym więcej niż tydzień bez aparatu fotograficznego. Hm, prawda.

11715419_10207330503768007_49164982_o

 

11734083_10207330501087940_1788692259_o

 

Okolica przypomina… pocztówkę z raju, arkadię? Pensylwania Dutch Country to mlekiem i miodem płynąca kraina czystych, spokojnych i wesołych wsi, przenikniętych radosnym duchem prostoty, wiary i wysiłku, wszystko w formie prawie już dziś w świecie zapomnianej. Sielankowa baśń o tradycji, która trwa i ma się dobrze, mimo że nikt tego za dobrze nie rozumie, a wielu przyjeżdża ją oglądać niczym do zoo albo robić zakupy, istnieje tu sobie, w sercu nowoczesnej Ameryki, niczym świat obok świata – świat tych, którzy są w tym świecie, ale z niego nie są.

11733741_10207330502407973_613163079_o

 

Jeśli ktoś pamięta film „Świadek”, metafizyczny kryminał Australijczyka Petera Weira, z Harrisonem Fordem (który w filmie ujawnia przez chwilę swoje powołanie – zanim został aktorem, naprawdę był stolarzem), to wiele scen z tego filmu kręcono właśnie w hrabstwie Lancaster, w tym w Intercourse. Amisze nie byli z obrazu zadowoleni, bo Hollywood przysporzyło im kłopotliwej popularności.

11713207_10207330504568027_149983413_o

 

Z jakiegoś powodu Plain People, jak mówi się o Amiszach i Mennonitach, są dla nas bardzo barwni. Przyciągają, ciekawią, magnetyzują. Nie tylko za sprawą tradycyjnych strojów, które wyglądają niczym kostiumy z filmów historycznych. Konserwatywne Mennonitki noszą kolorowe tradycyjne sukienki i białe czepki. Kobiety ze starego porządku Amiszów noszą skromne, jednokolorowe, raczej ciemne sukienki do łydki, fartuchy i czepki upięte spinkami. Guziki są zbyt „fancy”. Niezamężne kobiety noszą czarne modlitewne nakrycia głowy. Mężczyźni ubierają się również w spokojne kolory (błękit, szary, granat, zieleń albo fiolet, czerń), noszą szelki, brody i słomkowe kapelusze, ale nigdy wąsy – to symbol militarny, a Amisze nie walczą. Nastawiają zawsze drugi policzek. Dzieci, co ciekawe, ubierają się zupełnie tak samo, jak dorośli – nie ma tu zinfantylizowanych wersji strojów dla najmłodszych.

 

11725228_10207330499807908_1229863252_o

 

Elektryczności, samochodów i innych ukochanych zdobyczy czy gadżetów współczesności Amisze nie używają, ponieważ wierzą, że odciągną ich one od życia rodzinnego i wiary – ich dwóch najważniejszych priorytetów (np. samochód umożliwia podróże z dala od domu; telefon sprawia, że zmienia się komunikacja wewątrz rodziny). Zwykle na wypadek nagłych zdarzeń trzymają na skraju posiadłości aparat telefoniczny w staromodnej „budce” – jeden na kilka rodzin. Można dojechać do niego szybko na rowerze albo konną bryczką – środkiem transportu, który stał się wizytówką Amiszów.

11713256_10207330503848009_378615578_o

 

W ramach swojej wioski i dalszej rodziny Amisze prowadzą towarzyskie życie – spotykają się w większych grupach podczas żniw, tradycyjnego „stawiania stodół”, aukcji. Kobiety zbierają się, by wspólnie pracować nad kołdrami, szyć poduszki i ozdoby na ściany, przygotowywać przetwory. Młodzi chłopcy uczą się stolarki, grają w koszykówkę i w hokeja, a dziewczynki szyją, malują, skaczą przez gumę. Szkoły urządzają pikniki. Co tydzień po nabożeństwach wszyscy przygotowują razem i celebrują lunch dla całej zgromadzonej wspólnoty. Gdy ktoś z wspólnoty ma poważniejsze kłopoty, na przykład zdrowotne czy finansowe, wspiera go cała wioska. Amisze wspierają się także wzajemnie w wychowaniu i opiece nad dziećmi.

11705614_10207330504888035_1374178731_o

 

Ich komunikację cechuje otwartość, prostota, skromność i brak niepotrzebnych słów czy gestów. Umiar u Amiszów jest zresztą ważny we wszystkim – na przykład w ilości spożywanego jedzenia. Wspominam pogodną, pozbawioną makijażu twarz młodej Mennonitki zza lady w Lapp Valley Farm i jej wyraz twarzy, gdy mówię, że jedna gałka lodów jak najbardziej wystarczy (jedna amerykańska gałka z reguły równa się trzem polskim). Przypominam sobie uśmiech starszej Amiszki, w czepku i szarogranatowej sukience, stojącej za nami w kolejce z kankami na mleko i pytającej nas, czy sprzedają tu też mleczne koktajle. Gdy na co dzień jemy rozważnie, naturalnie i z umiarem, dużo bardziej docenimy specjalny posiłek, deser, smak nieprzetworzonej żywności.

 

11733837_10207330499367897_1154034083_o

 

Czy to nie niezwykłe, że w wieku lat 16, gdy pozostałe nastolatki w Ameryce prześcigają się w doświadczaniu skrajności, kreowaniu się na portalach społecznościowych, poszukiwaniu swojego miejsca w świecie i próbach zwrócenia na siebie uwagi, młodzi Amisze przechodzą rytuał „próby” – zostawiają swoją społeczność i religię, by doświadczyć zewnętrznego świata i w przeważającej większości (w Lancaster w 80 proc.) wracają, by z własnej woli, świadomie przyjąć chrzest i zostać „wśród swoich”?

 

11728253_10207330497167842_1024111583_o

 

Ta fascynująca społeczność czerpie ogromnie dużo energii z wiary, którą w pełni żyje, i z wynikającej z niej jedności. Wysokie standardy moralne, silna etyka pracy, harmonijny styl życia, zdrowe relacje w rodzinach i miłość do ziemi oraz rzemiosła skutkują wysoką jakością we wszystkim.  Obserwatorzy i sympatycy przestrzegają jednak przed idealizacją – choć wydaje się, że kraina Amiszów to raj na ziemi, członkowie tej społeczności, jak wszyscy ludzie, mają swoje słabości, kryzysy, trudności, z którymi się borykają i pokusy, z którymi walczą. Jak wyznaje jeden z Amiszów, „Coraz trudniej jest dziś wieść proste życie”. Ale „droga Amiszów” z założenia ma być trudna i przez to także odpowiednio kształtować charakter. Ideał nie może być jednak źródłem fałszywej dumy, poczucia wyższości i  pożywką dla ego. Ciągłe napięcie pomiędzy dążeniem do perfekcji a pokorą zapewnia żyzną glebę do wzrostu.

11728103_10207330505408048_1366999242_o

 

A na koniec, wracając do słynnej naturalnej kuchni Amiszów – przepis z książki, którą można nabyć m.in. w Lapp Vally Farm, „Delicious Amish Recipes” Phyllis Good, zawierającej kilkusetletnie przepisy na najpopularniejsze domowe słodkości i posiłki, na pyszny letni deser.

Domowe owocowe lody Amiszów

3 jajka, ubite

2 filiżanki cukru

3 filiżanki śmietany

2 łyżeczki wanilii

szczypta soli

1 kwarta owoców, pokrojonych na kawałeczki

  1. Wymieszaj dokładnie wszystkie składniki. Wlej do naczynia, w którym będziesz mrozić lody w zamrażarce.
  2. Trzymaj w zamrażarce, dopóki nie nabiorą stałej konsystencji. Podawaj. Smacznego!

 

Tekst i zdjęcia: Lidia Russell

Poprzedni artykułNiedziela na Fire Island
Następny artykuł#Podziel się dobrym słowem: Cezary Jastrzębski

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj