Mariusz Gajewicz
Mariusz Gajewicz
Święta Bożego Narodzenia wywołują w nas, Polakach mieszkających w Ameryce, różne emocje i wspomnienia. Cieszymy się, wpadamy w nostalgię, czasami przychodzi depresja. Oddajemy głos naszym czytelnikom portalu www.DobraPolskaSzkola.com, by podzielili się swoimi myślami, które rodzą święta.

Dzisiaj naszym gościem jest pan MARIUSZ GAJEWICZ, nauczyciel w Szkole im. Mikołaja Kopernika w Mahwah, NJ.

Święta Bożego Narodzenia to dla mnie czas szczególny, ofiarowany rodzinie, czas wyciszenia i refleksji, jest to czas nie tylko dzielenia się opłatkiem, swoimi radościami i smutkami, ale przede wszystkim jest to czas wielkiego przeżycia i ogromna radość z narodzin Jezusa Chrystusa, który leżący w żłóbku przypomina mi narodziny moich dzieci, co sprawia, że święta te są najradośniejsze w całym roku.

Cieszą, ale i wywołują również smutne wspomnienia, związane z czasów kiedy byłem małym chłopcem. Pewnego zimowego dnia, a dokładniej dzień przed Wigilią Bożego Narodzenia, zmarł mój tata – były to najgorsze święta w moim życiu, dlatego dzieląc się opłatkiem mam przed oczami też i inną Wigilię… tę sprzed lat. W dzień ten myślę o moim Tacie i wierzę, że spogląda na mnie i na moją rodzinę z miłością i, że opiekuje się nami.

Życie układa nam różne scenariusze i większości z nich nie możemy, niestety, zmienić. Są więc chwile smutku
i radości.

Święta choć powinny nas przede wszystkim cieszyć, bardzo często stresują, dlatego część ludzi czeka
z utęsknieniem na ich koniec. Myślę, że spowodowane jest to tym, że niektórzy zapominają, że święta to nie żaden konkurs, kto lepiej udekoruje dom, kto kupi droższy prezent.

Nie chodzi tu przecież o to, żebyśmy wyglądali jak z okładki jakiegoś magazynu. Oczywiście, nieunikniony jest maraton po sklepach (w którym sam uczestniczę) i nerwowe krzątanie się w kuchni, żeby wszystko wypadło jak należy (szczególnie wtedy to my organizujemy rodzinną Wigilię). Na pewno jest to stresujące, ale pamiętać należy, że podczas tych świąt chodzi głównie o radość z Bożego Narodzenia – tak po prostu.

Moja rodzina w Ameryce nie jest duża, więc może dlatego i ten stres związany z przygotowaniami do świąt jest mniejszy. Zawsze spędzamy Boże Narodzenie razem w domu, starając się stworzyć nastrój i atmosferę polskich świąt, otoczonych różnorodnymi tradycjami, które chcemy z żoną przekazać swoim dzieciom. Dlatego też nie wyobrażam sobie Wigili bez symbolicznych znaków, tj. pustego miejsca przy stole, opłatka, sianka pod obrusem, określonej liczby potraw, śpiewania (czy słuchania) kolęd, Pasterki o północy, czekania na pierwszą gwiazdkę, by zasiąść do wieczerzy, a po niej prezenty, które wszyscy rozpakowują pod choinką. Nie wyobrażam sobie innego sposobu spędzenia Bożego Narodzenia, bez względu na to, czy jesteśmy w Polsce, czy w Ameryce.

Nie da się również uniknąć w tych dniach tęsknoty za domem rodzinnym, więc korzystając z dobrodziejstw współczesnej techniki, łączymy się z naszymi najbliższymi z Polski, żeby złożyć sobie życzenia, powspominać
i obiecać, że w przyszłym roku wszyscy spotkamy się przy wspólnym wigilijnym stole. A potem, żeby jeszcze bardziej przybliżyć się do magii polskich świąt, właczamy polską TV i śpiewamy kolędy.

Wysłuchała: Danuta Świątek



Poprzedni artykułBabcia Bożenka: „Mikołaju, bardzo Ciebie kochamy”
Następny artykuł„Fundacja Rodzice Przyszłości zaprasza do korzystania z Vademecum Rodzica!”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj