„Przetwory traktuję bardzo sentymentalnie…”

1054

W niektórych polskich domach półki w spiżarniach uginają się od przetworów. Słoiki wypełnione owocami albo warzywami przypominają dzieciństwo w Polsce. Smaki i zapachy zamknięte w szkłach.

Piękna i praktyczna tradycja.

Ewa Wiśniewska, znany i ceniony pedagog polonijny ze Staten Island, robi przetwory z radością i traktuje je sentymentalnie. Może zainspiruje nasze czytelniczki? Oddajemy głos Ewie Wiśniewskiej.

Zawsze imponował mi wygląd przetworów mojej babci. Każdy słoik czy butelka po napełnieniu była dokładnie myta, a następnie wycierana. Potem na jednakowej wielkości, równo obciętych kartkach, babcia pięknie kaligrafowała nazwę przetworu i datę produkcji. Kiedyś mnie to śmieszyło, bo uważałam, że skoro widać zawartość to po co pisać? Jedynie przy dżemach warto podać z czego są zrobione, bo często patrząc jedynie na kolor, można się pomylić.  Wszystko jednak zmieniło się kiedy sama zaczęłam zapełniać swoją piwnicę. Brak naklejek spowodował, że nie zawsze pamietałam, które słoiki są świeże, a które z poprzedniego roku. Poza tym naklejki wprowadzały porządek i estetyczny wygląd. Tak więc i ja zaczęłam je robić, chociaż wcześniej miałam odmienne zdanie na ich temat. Teraz wykonanie naklejek jest znacznie szybsze. W komputerze mam już gotowe napisy, zmieniam jedynie datę produkcji i można naklejać.                                        

Podobnie wygląda sezon przetwórczy, jest zdecydowanie łatwiejszy! W USA przerabiam tylko swoje owoce, porzeczki i agrest, z których robię soki, dżemy i kompoty, albo owoce, które dostaję od znajomych i nie jesteśmy w stanie ich zjeść na świeżo. To są jabłka i gruszki, z tych pierwszych robię przecier  idealny do szarlotki, te drugie zaś wędrują do octu i są pyszną atrakcją na świątecznym stole. Moja koleżanka Janeczka zawsze obdarowuje mnie winogronami, zielonymi i czerwonymi, z których robię nalewki. Na ten cel przeznaczam również wiśnie, po które jeżdzę specjalnie na farmę. Powstają też nalewki cytrynowe, pomarańczowe i miodowe. Te ostatnie traktuję leczniczo.

Jeżeli chodzi o warzywa to najbardziej lubię swoje ogórki małosolne, które mają wyjątkowy smak i zapach dzięki koprowi, który też rośnie w moim ogrodzie i liściom porzeczki. Pomidory zjadamy na bieżąco, a najbardziej smaczne są ze świeżą bazylią i mozzarellą. Przerabiam jedynie zielone. W ubiegłym roku, pierwszy raz miałam, oprócz czerwonych pomidorów, również żółte i fioletowe. Dowiedziałam się jak je rozmnożyć i w tym roku też czekam na kolorowe zbiory.

Ostatnim warzywem, które w słoiku i butelce wędruje do mojej piwnicy są buraki. Ze względów zdrowotnych robię sobie zakwas buraczany, a ponieważ ilość pozostających buraków o wyjątkowym aromacie jest zbyt duża, to przerabiam je na przecier buraczany, z którego powstaje wyjątkowy barszcz, albo sałatki do drugiego dania.  

W sezonie w moim małym ogrodzie mam wiele świeżych warzyw. Zimą zaś cieszę się swoim mrożonym koprem i pietruszką, suszonym tymiankiem, rozmarynem i miętą oraz kwaszonymi ogórkami. Z bazylii dzięki swojej sąsiadce, która jest Włoszką z pochodzenia, nauczyłam się robić pesto. Największą popularnością w domu cieszy się sałatka z zielonych pomidorów. To są ostatnie październikowe, a czasem nawet listopadowe zbiory, które nie mają szansy, by dojrzeć na słońcu. 

Te przetwory traktuję bardzo sentymentalnie. Przypominają mi dzieciństwo i młode lata, kiedy sklepy świeciły pustkami, a z mojej piwnicy zawsze można było wydobyć jakieś smakołyki.

Każdego roku miałam około 500 sztuk różnych przetworów. Zawsze truskawki były początkiem sezonu, a buraki i grzyby kończyły ten pracowity okres. Do dzisiaj, kiedy na stole pojawiają się moje przetwory, podnoszą rangę posiłku. Moje dzieci zawsze czekają na wypicie kompotu, żeby łatwiej było wydobyć z dzbanka owoce, którymi dzielą się sprawiedliwie. Jak były młodsze, jeździliśmy na farmę w celach poznawczych i przywoziliśmy różne produkty, które przerabiałam. W następnym roku planuję taką wycieczkę, połączoną z przetwórstwem odbyć ze swoimi wnuczkami, bo do tej pory były jeszcze zbyt młode. Teraz mają 4 i 5 lat.

Nie mam przetworów aż tak dużo, żeby mówić o obdarowywaniu wielu znajomych, ale moim głównym odbiorcą są moje najukochańsze wnusie, którym najbardziej smakują dżemy porzeczkowe i babcine kompoty agrestowe. 

Przetwory to smak rodziny!

.

Zanotowała: Danuta Świątek

Zdjęcia: archiwum rodzinne

Poprzedni artykuł„Ciągle ma przed oczami podróż na Batorym”
Następny artykuł„Palili ognisko, jeździli na odpusty…”
Redaktor naczelna portalu. Dziennikarka prasowa. Adiunkt w Hunter College w NYC. Lauretka Nagrody im. Janusza Korczaka (2022) i Nagrody Marszałka Senatu w konkursie „Polki poza Polską” (2023). Wyróżniona Medalem KEN za pracę w polonijnych szkołach. Absolwentka Columbia University w NYC. Była korespondentka „Życia Warszawy” i „PANI” w Nowym Jorku. Współpracowała z amerykańską edycją „BusinessWeek” i „Working Mother”. Autorka książek m. in. “Kimberly”, „Kimberly jedzie do Polski” i współautorka „Przewodnika po Nowym Jorku”. Koordynatorka akcji „Cała Polonia czyta dzieciom” w USA. Terapia reminiscencyjna jest jej wielką pasją. Kontakt: DanutaSP@outlook.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj