Wyspy PrzeznaczeniaElżbieta Kulec w tomie „Wyspy przeznaczenia” pokazuje nam, że nawet w jeansach i z telefonem komórkowym przy uchu nie różnimy się tak bardzo od bohatera „Odysei” Homera. Każdy z nas szuka swojej Itaki. Tyle tylko że nasza Itaka to nie jest miejsce na mapie.

Elżbieta Kulec w „Wyspach przeznaczenia” zabiera nas – na wzór wędrówki mitycznego Odysa – w podróż w poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. I nie chodzi tu wcale o miejsce w sensie geograficznym (nawet jeśli mowa jest o doświadczeniu emigracji), ale o odnalezienie własnej, wewnętrznej Itaki. O tym, że droga do niej nie jest łatwa, przekonuje się podmiot liryczny wierszy Elżbiety Kuelec, którego życiu patronuje heraklitowska zasada „pantha rei”. Bo jak się okazuje, jedyną i niezmienną zasadą wszechświata jest… zmiana. Dlatego też szukanie stałych punktów oparcia należy zacząć od sięgnięcia w głąb siebie.
Bo – w obliczu zmienności świata – to, co stałe i niezmienne można znaleźć jedynie we własnym wnętrzu.

Jak jednak szukać silnych punktów oparcia, kiedy nieoczekiwanie dochodzi do destrukcji świata ustabilizowanych wartości? Tomik rozpoczyna się właśnie od takiej katastrofy, bo od cyklu wierszy
„11 września 2001” dedykowanego ofiarom zamachu na World Trade Center. To „tylko epizod w opasłych dziejach świata” – tak o wydarzeniu, które wstrząsnęło światem, pisze poetka, która przyznaje, że „określeń odpowiednich na świecie za mało,/ by ból i pustkę po nich zamknąć w ludzkie słowa”. Zdając sobie jednak sprawę z tego, że – jak pisał Wiesław Myśliwski – „śmierci w słowach nie zmieścisz” jest bardzo oszczędna w słowach. Czy to w stylizowanym na litanię wierszu „Tam gdzie Twin Towers”, czy też w utworze zatytułowanym po prostu „11 września 2001”.

Choć bolesne doznania związane z 11 września zaczynają kojarzyć się z tajemniczą metafizyczną siłą zła ukrytą w historii ludzkości, ostatecznie udaje się poetce uniknąć tonu katastroficznego. Zamiast lamentu mamy tu do czynienia ze spokojną refleksją nad pierwiastkiem zła w świecie, przemijaniem i niezbadanymi wyrokami losu. To rozterki związane z ludzką bezsilnością wobec kaprysów Fortuny, ale i wobec niezrozumienia boskiego planu. Bo poetka szuka odpowiedzi na dręczące ją pytania, sięgając do wielkowiekowej tradycji kultury europejskiej; do dwóch jej źródeł: Biblii i mitologii. Szuka w niej ratunku dla idei humanizmu, która – zdaje się – uległa przewartościowaniu. I tu zaczyna się jej właściwa odyseja metafizyczna.

Do tradycji, zarówno tej biblijnej, jak i mitologicznej, Elżbieta Kulec ma stosunek twórczy. Oba źródła europejskiej kultury współistnieją w jej poezji na zasadzie kreatywnej symbiozy. Szukając odpowiedzi na życiowe pytania, wątpiąc i znajdując właściwy trop, poetka sięga ztak do Biblii, jak i do mitologii.
I tak w wierszu „Demeter” przywołuje postać zarówno mitologicznej matki Persefony, jak i chrześcijańskiego Boga: „My ludzie też bardzo opłakujemy utratę swych dzieci. Dzięki Bogu, my żyjemy i płaczemy krócej”. Aktualizuje też w nowym kształcie artystycznym tradycję romantyczną: „Wadzę się i kłócę z mym Bogiem bez końca” – pisze w wierszu „Mój strach” ze zbioru „Po kładce i bez – do Pana Boga”, kończąc jednak ten dający wyraz romantycznej postawie wadzenia się z Bogiem wywód prośbą: „Niech Twa postać wciąż będzie Twoją tajemnicą,/ lecz pozwól niech się ludzie jej silniej uchwycą („Mój strach”). Postawie buntu towarzyszy też zachwianie wiary w to, że wszystko ma swoją przyczynę, jak ma to miejsce w wierszu „Dlaczego?”: „Ktoś lub coś, jakże często, wbrew Twej woli,/doświadcza nas zbyt mocno (…) W naiwności swojej, głębokiej, o Panie,/wierzyłam, że cokolwiek i jakkolwiek się stanie/Ma przyczynę, ale także Twoje przyzwolenie/(…) Lecz niestety… (…)”. Także w rozterkach emigrantki wyraźnych w wierszu „Do siostry Benigdy” słychać gorycz niewysłuchanej modlitwy: „…widocznie to zbyt wiele o co ciągle proszę” – skarży się cicho podmiot liryczny.

Z czasem jednak z wierszy Elżbiety Kulec zaczyna przebijać dojrzałość doświadczonego wzlotami
i upadkami człowieka, który już wie, że „bilet tylko w jedną stronę/zafunduje ci dopiero twoja własna >>ostatnia droga<<”, jak słyszymy w wierszu „Nasze wybory”. Wszystko płynie, wszystko się zmienia, jedynie śmierć jest bezdyskusyjna i nieodwracalna. Nasze życie to odyseja, podczas której natykamy się na „przystanki życia”, które albo wyznaczamy sobie sami, albo decyduje o nich za nas los: „Żeglując przez życie,/szukamy swego portu,/… a znajdujemy tylko… wyspy przeznaczenia” („Przystanki życia”). Okazuje się, że tak naprawdę całe nasze życie to jedno wielkie poszukiwanie drogi do samego siebie. Nie jest to łatwe, zwłaszcza kiedy nie wiadomo, na czym właściwie polega owe odnalezienie własnego „ja”, nie mówiąc już o tym, czym jest tak często powtarzane w życzeniach, że aż strywializowane szczęście. „Jeśli ludzie nie potrafią,/może wy – rzeczy – wskażecie mi którędy do szczęścia?” – pyta podmiot liryczny w wierszu „W poszukiwaniu szczęścia”. O tym, jak bardzo jest ono niedefiniowalne pokazuje wiersz „Zagubieni w priorytetach”: „Szybciej, więcej, ale czy lepiej? (…) Czy nie zamieniłeś niechcący w pośpiechu/„lepiej” na „byle jak”?”. Oprócz pogłębionej refleksji egzystencjalnej w wierszach Elżbiety Kulec widać także dystans i ironię, z jakimi poetka podchodzi do rozważań natury egzystencjalnej: „Fizycy brnąc bowiem w labiryncie zagadek Wszechświata, niechcący bardzo nadwątlili twoje dumne Ego./ Stanowisz de facto dla Wszechświata/układ składający się w 99,9999 …procent z niczego” („Głoś teorię jedności świata”). Jak widać, humanistyczna postawa podmiotu lirycznego zostaje jednak ocalona. I to na przekór zwątpieniu. Okazuje się bowiem, że zwątpienie ma siłę twórczą, bo zmierza do ciągłego poszukiwania, weryfikowania dotychczasowych sądów, a co za tym idzie do przeżywania życia w całej jego różnorodności. „Wątpię, wiec jestem” – można by było sparafrazować Kartezjusza. Wobec powyższego nasza odyseja zdaje się być niczym innym, jak tylko poszukiwaniem własnego systemu wartości, który staje się bezpiecznym i stałym miejscem w naszym wnętrzu – naszą Itaką. Poetka podkreśla wciąż paradoksalny wymiar ludzkiego życia, ale i chęć ocalenia w nim tego, co najistotniejsze. Skala poetyckiej wrażliwości spełnia się w postawach zwątpienia, jak i pogodzenia się z tym, czego zmienić się nie da. Jej przesycone subtelnym liryzmem wiersze poruszają problematykę kulturowych uniwersaliów i poszukiwania w nich stałych wartości i znaczeń zarówno egzystencjalnych, jak i metafizycznych. Elżbieta Kulec buduje własną wizję świata przy użyciu środków uznawanych za tradycyjne, choć – mimo że poetka nie boi się rymów – nie ucieka od wiersza białego, łącząc prostotę wyrazu z głębią przemyśleń. Elżbiecie Kulec sięganie do tradycji kultury śródziemnomorskiej służy do kreślenia historii na wskroś współczesnych. Z antycznych wyciąga sensy o wartości ponadczasowej (w końcu o Tezeuszu z wiersza o tym samym tytule powie „Jakiś ty współczesny!”) i ponadgeograficzej. Odwołania do tradycji kultury śródziemnomorskiej pozwalają zobaczyć kryzys współczesności, a nadawanie nowych sensów znanym dobrze motywom mitologicznym i biblijnym aktualizuje ich charakter. „Wyspy przeznaczenia” Elżbiety Kulec to także wyraz potwierdzenia własnej tożsamości poprzez odwołanie się do tradycji kultury śródziemnomorskiej. Biblijny Bóg dzieli tu swoje miejsce z mitologicznymi Mojrami. Wartości wywodzące się z religii chrześcijańskiej znajdują tu swoje miejsce obok idei antycznego humanizmu. Elżbieta Kulec zachowuje jednak złoty środek – choć docenienie wartości życiem przeplata się z rozterkami nad jego zmiennością i kaprysami losu, szala nie przechyla się na żadną ze stron. Bo wątpić jest rzeczą ludzką. Tak samo jak błądzić. Gdzieś na końcu naszej burzliwej odysei czeka na nas Itaka. Warto jedynie pamiętać, że to nie miejsce na mapie, ale w nas samych.
Karina Bonowicz

Poprzedni artykułFotografie Moniki Eisenbart w Westchester Wedding Planner
Następny artykułAplikacje wspomagające rozwój dzieci dwujęzycznych i nie tylko

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj