W muzeum Pippi Longstocking można posiedzieć na jej białym koniu w kropki.

Czuję, że mam osobisty związek z Junibackem, żywym muzeum w Sztokholmie, chociaż tutaj jestem po raz pierwszy. Ale jak może być inaczej? Przecież wychowałam się na książkach Astrid Lindgren. Muzeum zaś jest miejscem ze świata bajek tej wybitnej pisarki i innych skandynawskich pisarzy. Naturalne wydaje się, że najpierw kierujemy się z dziećmi do Junibacken, Czerwcowego Wzgórza w centrum miasta. Znają Pippi Longstocking, czyli Pippi Pończoszankę po angielsku i polsku z książek i filmów. Pippi, postać wymyśloną przez córkę pisarki, Karin. Książki Lindgren zamiast morałów są pełne humoru i fantazji. Może spotkamy Pippi?

A ja chciałabym spotkać samą pisarkę. Niestety, nie żyje. Ale miała wpływ na to jak wygląda Junibacken, które początkowo planowano poświęcić tylko bajowym postaciom z jej książek. Skromna pisarka uznała, że najlepiej będzie jeśli stworzy się muzeum skandynawskiej literatury dla dzieci. I tak się stało.

Ale dla nas Villa Villakulla czyli Willa Śmiesznotka jest największą atrakcją. Kimberly i Natalie podskakują na Pippi białym koniu w czarne kropki. Przyglądam się różnym dzieciom, które z ogromną energią oglądają kolorowe muzeum, gdzie można wszystkiego dotknąć. Nie ma eksponatów za szybą, a jest przenoszenie się w świat bajki.

Villa Villakulla w Sztokholmie.

Jestem ciekawa, czy któraś z obecnych szwedzkich matek spotkała Lindgren.
Pewnie!

– Jeździłam z nią autobusem tej samej linii. Spotkałam ją wiele razy – opowiada szczupła blondynka, która przyszła z 3-letnią córką. – Ale nigdy nie odważyłam się do niej odezwać.

– Pewnie powiedziałaś tylko: dzień dobry?

– Nie. Nigdy nie odważyłam się tego zrobić – odpowiada.

Zdziwiłam się na głos.

– Nie chciałam zakłócić jej prywatności. Zachowałam się jak typowa Szwedka – tłumaczy.

Ciekawe jak kobieta potrafi przystosować się do ludzi. Ze mną jest otwarta i ciekawa również mojego świata w Nowym Jorku.

Mam jednak swoje spotkanie z pisarką. Przy jej pomniku przed muzeum, gdzie pięknie pachną lipy i róże, gdzie Kimberly i Natalie biegają i śmieją się. Pewnie pisarka, patrząc z daleka na nas, jest zadowolona, że odwiedzają ją liczni goście z całego świata. A jej muzeum tętni życiem. Tutaj obie córki bawiąc się, gotują zupę w garnkach Pippi. Natalie schowała się do szafy kuchennej.

Dziewczynki weszły w książkowy świat i stały się jego częścią. Ile mamy uciechy podczas wspólnej jazdy wagonikiem pociągu po bajkowym świecie! Powoli unosimy się nawet nad miasteczkami i wsiami, patrząc na scenki z różnych bajek. 11 minutowa podróż jest warta powtórki. Koniecznie też trzeba zajrzeć do sklepu z książkami i zabawkami, dwa, a nawet trzy razy droższymi niż w Nowym Jorku.

Wycieczkę do Junibacken kończymy w kafejce. Polecam naleśniki z kremem i dżemem przy stoliku na świeżym powietrzu, z widokiem na miasto. Szwedzki raj dla rodziny, w którym tylko nie udało się spotkać Pippi. Ale czuło się jej obecność.

Danusia Świątek

Poprzedni artykułTaniec pod gwiazdami czyli Hudson River Park Moondance
Następny artykułMoje podróże po Rosji: Bajkał i Sajany cz.1

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj