179690930

(cz. 1 cyklu tutaj)

Praca nad językiem z dzieckiem starszym – czyli w wieku okołogimnazjalnym i wyżej (od ok. 11-12 roku życia wzwyż) będzie pod wieloma względami przypominała naukę przez nasze dziecko języka obcego.
Nie bójmy się tego określenia i nie uciekajmy przed nim. Nie ma nic złego w fakcie, że język, który dla nas jest ojczysty i do którego my, rodzice, zawsze będziemy mieli specjalny stosunek, dla naszych dzieci urodzonych i wychowywanych za granicą być może będzie po prostu językiem „jednym z wielu”.

Zachęcałabym wręcz, by język polski u dziecka starszego, które posługuje się nim w sposób minimalny,
lub wcale, traktować właśnie jak język dla niego całkowicie obcy. Ułatwimy tym pracę i jemu, i sobie.
Przede wszystkim opędzimy się od pokusy zakładania z góry, że dziecko powinno już to czy tamto umieć,
a przynajmniej rozumieć, skoro słyszało to coś z naszych ust przy różnych okazjach już razy wiele.
Po drugie nie będziemy oczekiwać – co jest częstym błędem u rodziców dwujęzycznych – że powinno przyswajać sobie polski szybciej i mniejszym nakładem wysiłku, niż inne języki (np. obce, których uczy się
w szkole) tylko dlatego, że mieszka pod jednym dachem z native speakerem.

Gwoli wyjaśnienia: jeśli uczciwie podejdziemy do sprawy, to w 99% nasze dziecko faktycznie przyswoi sobie polski o wiele szybciej, niż jakikolwiek inny. Dowodzą tego najnowsze badania z połączonych dziedzin lingwistyki i neuropsychologii. Rodzice od zarania świata wiedzieli, że dzieci rozumieją, co się do nich mówi na długo zanim same zdolne są odpowiedzieć w koherentny sposób. Niedawno, ledwie trzy temu, zyskaliśmy również dowód na to, że zostają mistrzami gramatyki także już w fazie przed- i wczesnowerbalnej. Wszystko dzięki badaniom profesor Jill Lany z uniwersytetu Notre Dame w USA, która wykazała, że kodowanie reguł gramatycznych rządzących danym językiem odbywa się najintensywniej do około 2-iego roku życia. Dotąd lingwiści preferowali tezę, że dziecko „rozszyfrowuje” gramatykę, gdy zaczyna mówić. Dowodem miała być m.in. obecna wśród dzieci we wszystkich językach świata tendencja aplikowania powszechnych reguł gramatycznych do wyjątków, które im nie podlegają, np. w języku polskim: „poszedłam do sklepu”, „oni umią to zrobić”, w języku angielskim: „I goed to school”, „I broked it”.

Dlaczego jest to wspaniałe, przełomowe odkrycie?

Bo mówi nam, że nie tylko baza leksykalna (słownictwo) i fonologiczna (umiejętność produkowania odpowiednich dźwięków występujących w języku), ale i syntaktyczna (reguły gramatyczne) tworzy się
w mózgu dziecka zanim rozpocznie ono aktywną komunikację werbalną z otoczeniem. Postuluje, że jeżeli niemowlę słyszy więcej niż jeden język, jego mózg automatycznie „porządkuje” i przyswaja sobie zasady gramatyczne rządzące wszystkimi otaczającymi je językami. Specyfiką zdrowego ludzkiego mózgu jest to,
że raz powstała baza, system połączeń między neuronami zaprogramowany na pełnienie konkretnej roli w naszym życiu nie znika (choć może, w razie konieczności, np. urazu innego obszaru przejąć część jego obowiązków). Jest jak zegarek – ze wszystkimi zębatkami i sprężynkami na swoim miejscu, gotowa „chodzić”, jeśli tylko ją uruchomimy. Podsumowując – jest dziś naukowo potwierdzonym faktem, że dziecko z rodziny poliglotów, nawet jeśli zachowuje się monolingwialnie, startuje do nauki języka mniejszościowego z pozycji uprzywilejowanej!

Z nauką języka najlepiej po prostu wystartować, im szybciej tym lepiej, nigdy jednak nie zaszkodzi trochę się do tego przygotować.

Co warto zrobić/czego warto się dowiedzieć?

1. Warto mieć dobre rozeznanie w motywach dziecka do nauki języka.

Czy wydarzyło się coś, co zachęciło dziecko do nauki – może w planach są odwiedziny kogoś z krewnych lub znajomych z Polski i dziecku zależy na możliwości kontaktu? Może poznało nowych, ciekawych rówieśników, którzy są poliglotami? Może powzięło postanowienie, by nauczyć się języka, by w końcu móc się swobodnie porozumiewać z babcią i dziadkiem w Polsce?

Wiedza ta pomoże nam tak pokierować nauką, by dziecko czuło, że uczy się dokładnie tego, co uważa za potrzebne. W przeciwieństwie do dziecka młodszego, dla którego motywatorem do nauki, zainteresowania się jakąś sprawą, czy wykonaniem polecenia jest chęć przypodobania się rodzicowi/spełnienia jego oczekiwań, u dziecka starszego i nastolatków kluczem do sukcesu jest wykreowanie w nim „poczucia przydatności” zdobywanej wiedzy/umiejętności w rzeczywistym świecie.

2. Warto zrobić mały risercz i spędzić z dzieckiem trochę czasu rozmawiając na temat korzyści płynących z dwujęzyczności i dodatkowo – z nauki języka rodzica/-ów.

Mnóstwo takich informacji znajduje się na stronach DPS!

3. Warto przygotować wraz z dzieckiem listę celów, jakie chcemy osiągnąć w wyznaczonym czasie.

Cele powinny być realistyczne, ale takie, by dziecko miało poczucie, że robi postępy. Niezawodna jest metoda „małych kroczków”, np. sporządzenie planu na najbliższy tydzień, miesiąc (przykład: opanowujemy sztukę zadawania prostych, podstawowych pytań typu: „Co teraz robisz?”, „Co to jest?” „Jak to się nazywa?” itp. i udzielania na nie równie prostych odpowiedzi, poznajemy nazwy kolorów, kilka podstawowych czasowników w najczęściej używanych formach itp.). W naszym dwujęzycznym domu jesteśmy zwolennikami nagród za językowe osiągnięcia, choćby tylko w postaci wypadu do ulubionej cukierni czy bloczka kolorowych naklejek. Jakie nagrody, za co i kiedy – to też jest zwykle omawiane z góry, zanim przystąpimy do realizacji zadania. Młodzi ludzie lubią wiedzieć na co czekają, cierpliwość nie jest ich mocną stroną, niecierpliwość może niepotrzebnie temperować zapał do nauki.

4. Warto umówić się z dzieckiem na konkretny termin domowej „lekcji” w tygodniu i zawrzeć umowę, że będziemy go przestrzegali, tak samo jak innych zajęć dodatkowych, np. treningów sportowych czy lekcji muzyki.

Podstawą procesu nauczania będą nasze codzienne rozmowy z dzieckiem po polsku, ale dziecko prawie na pewno będzie potrzebowało także wyjaśnień niektórych językowych zjawisk, notowania słówek, wyrażeń czy reguł gramatycznych. Powinno mieć do polskiego oddzielny zeszyt, przyda się także słownik (polecam każdego rodzaju ilustrowane, nawet dla starszych nastolatków) oraz jakieś specjalne, oddzielne miejsce, gdzie będzie trzymało materiały i podręczniki. W naszym domu najczęściej używane materiały leżą w wiklinowych koszach z uchwytami – każda córka ma swój, plus dodatkowo jeden jest dla mnie na moje notatki i pomoce. Wrzucam do niego także książki lub pisma, gdzie znajduję coś, co chcę dzieciom przeczytać lub pokazać. Kosze mają tę wielką zaletę, że są przenośne, można je ze sobą zabrać do łóżka, ogrodu, a nawet samochodu!
Wykrojenie z kalendarza okienka na lekcję polskiego (dla jasności: nie musi ona polegać na siedzeniu przy stole i notowaniu w kajecie, może się odbywać poza domem, na dywanie, w bibliotece itp.) wysyła do naszego dziecka ważny sygnał. Traktujemy te lekcje poważnie i tego samego oczekujemy od dziecka. Tak jak we wszystkich innych dziedzinach: sporcie, sztuce, muzyce wyniki będą zależały od systematycznej pracy.

5. Warto zastanowić się jak wykorzystać w naszych lekcjach indywidualne preferencje metod uczenia się i nawyki szkolne, które dziecko starsze już posiada.

Czy nasze dziecko jest wzrokowcem, słuchowcem, a może kinestetykiem? (tutaj przydatny link: http://xn--jzyk-polski-rrb.pl/jak-sie-uczyc/1821-style-uczenia-sie). Czy przyda mu się subskrypcja internetowego kursu nauki polskiego? Może nawet warto zainwestować w profesjonalny pakiet edukacyjny (kursy Rosetta Stone, Pimsleur itp.)? Zapytajmy dziecko, czy chciałoby, byśmy aktywnie włączyli do nauki pomoce via komputer? Czy sprawi to, że będzie się chętniej uczyło, przestrzegało ustalonych terminów domowych lekcji?

6. Jeśli jesteśmy rodziną OPOL-ową (jeden rodzic, jeden język) konieczne jest ustalenie „domowych reguł gry”.

W każdym przedsięwzięciu edukacyjnym (i wychowawczym!) najważniejsze jest prezentowanie przez rodziców tzw. wspólnego frontu, czyli mamy wobec dziecka te same oczekiwania i tak samo rozumiemy cele, które chcemy osiągnąć. Dziecko w każdym wieku skłonne jest doprowadzić podjęte zadanie do końca, jeśli zachęcają je do tego i wspierają w wysiłkach oboje rodzice jednocześnie.

Uwagi typu: „Skończcie już tę lekcję, bo nie rozumiem o czym mówicie, nie lubię tak się czuć we własnym domu” lub: „Jeśli macie zamiar rozmawiać w innym języku w mojej obecności, to powinniście mi tłumaczyć o czym mówicie” – nie powinny mieć miejsca. Jeśli drugi rodzic czuje się niekomfortowo z dwujęzycznością w swoim domu należy tę sprawę rozwiązać zanim włączymy w nią dzieci.

7. Ostatnie (ale kto wie, czy nie najważniejsze!)– warto zrewidować własny grafik zajęć, by upewnić się, że jest w nim czas na lekcje z dzieckiem, a jeśli go brak, należy ten czas „zrobić”.

Dwujęzyczność, zwłaszcza u dziecka starszego nie wydarzy się „ot tak po prostu”, tylko dlatego, że któregoś dnia zaczniemy do niego mówić po polsku. Nasze dziecko będzie uczyło się polskiego pod wieloma względami tak, jak przyswajałoby w tym wieku każdy inny obcy język, a my mamy tutaj do odegrania rolę mentora i nauczyciela, bądźmy świadomi tej odpowiedzialności i zobowiązania. Pomyślmy: czy byli w naszym życiu nauczyciele, których szczególnie ceniliśmy? W jaki sposób motywowali nas do nauki, jak i o czym z nami rozmawiali? Może warto wykorzystać tamte doświadczenia w pracy z naszym własnym dzieckiem? Nasz osobisty entuzjazm, pomysłowość i pozytywna energia mają do odegrania kluczową rolę. Pisałam swego czasu, że cel uświęca środki i czasem po prostu trzeba sięgnąć po to kolejne ekspresso czy doedukować się w życiorysach zawodników NBL (lub Katy Perry lub Justina Biebera, a może nawet Jacquesa Cousteau…?).

W kolejnej, ostatniej części cyklu o dwujęzyczności dziecka starszego znajdą państwo garść praktycznych rad i porad, jak mogą wyglądać domowe lekcje polskiego i po jakie pomoce warto sięgać.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Poprzedni artykułJohn Rzeznik: Polski Woodstock? Dlaczego nie!
Następny artykuł„Polacy, przyjeżdżajcie do West Point!”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj