swieta1

„Z przyjemnością przygotowuję świąteczną korespondencję. Razem z córkami wybieramy wiersze, z mężem decydujemy w sprawie zdjęć. Świąteczne karteczki wędrują ze mną w torbie przez cały listopad. Gdy czekam
w kolejce, albo na kogoś, wyjmuję kartkę i długopis. Piszę życzenia. Przez miesiąc jesteście z nami, bo tyle czasu zajmuje przygotowanie świątecznych listów.”

To cytat z listu bliskiej mi osoby. Tytuł przedświątecznych przemyśleń nieco przewrotny.

„Jak to możliwe, by dzisiaj, wśród tylu reklam, udekorowanych witryn sklepowych i świątecznych zakupów, przegapić Boże Narodzenie? To jest możliwe. Powiem więcej – bardzo powszechne”
przeczytałam na poczytnej katolickiej stronie internetowej.

W popularnej kolędzie śpiewamy „Nie było dla niego miejsca w gospodzie”. Nikt nie chciał przyjąć Maryi
i Józefa. Wszystkie drzwi były przed nimi zamknięte. To jest wiedza zaczerpnięta nie tylko z kart Ewangelii, opowiadają o tym filmy tworzone w naszych czasach, choćby film „Narodzenie”.

Popatrzmy na siebie. Czy otwieramy serca dla ludzi? Czy nie zachowujemy się podobnie jak Izraelici przed dwoma tysiącami lat?
Obserwuję często reakcję pobożnych katolików zmierzających na niedzielne nabożeństwa. Ilu z nich wspiera żebrzących przed kościołem ludzi? Są wśród nich emigranci z Rumunii, Cyganie. Klęczą na mrozie, błagają
o datek. Często są bardzo natrętni. Wielu, niestety, omija ich obojętnie.

Niektóre Rumunki żebrzą z dziećmi na ręku, żeby wzbudzić większe współczucie.

Nie musimy ich brać pod dach, ale czy zbiedniejemy, dając im kilka groszy? Niektórzy tłumaczą odmowę pomocy tym, że pieniądze pójdą na alkohol.

Zajmujemy się dzisiaj głównie sobą i najbliższą rodziną. Zarabiamy i wydajemy. Martwimy się, żeby na wszystko starczyło. Nie mamy głowy, aby myśleć o innych.

Izraelici sprzed dwóch tysięcy lat byli ludźmi religijnymi. Uczestniczyli w religijnych obrzędach, przestrzegali świętych nakazów. A jednak, proszącej o pomoc parze młodych ludzi, odmówili wsparcia. Czy dzisiejsi katolicy nie są do nich podobni?

„Żyjemy tak, żeby nie narazić się Bogu, nie zgrzeszyć, nie zapomnieć o pacierzu. Tak jesteśmy zajęci odmawianiem modlitw, że nie widzimy drugiego człowieka, a przecież w tym właśnie potrzebującym przychodzi do nas sam Chrystus. O tej prawdzie mówią liczne czytania Pisma Świętego.”

Za autorem wspomnanego artykułu cytuję trafnie oddające rzeczywistość fragmenty: „Dzisiaj, mając poukładane życie, nie chcemy, żeby nas ktoś niepokoił, szczególnie w Święta Bożego Narodzenia. Pragniemy jedynie spokojnych, radosnych świąt, czego zresztą życzymy sobie nawzajem w wysyłanych kartkach z malunkiem choinki przyozdobionej bombkami”.

Czy dostrzegamy czekającego na przystanku autobusowym głodnego i spragnionego? A może Twoja córka, siostra, hałaśliwy sąsiad albo krewny czeka na twoją wspaniałomyślność, na wybaczenie, na dobre, ciepłe, życzliwe słowo?

Moja wieloletnia przyjaciółka z USA, w liście z życzeniami świątecznymi z okazji Bożego Narodzenia napisała, że w tym roku połączyła się listownie z 120 rodzinami.

Kogo dzisiaj, w dobie internetu, stać na tak piękny gest pamięci?

Trzeba mieć serce mojej przyjaciółki D., jej otwartość i zainteresowanie drugim człowiekiem.

Bożena Chojnacka



Poprzedni artykułW świątecznym nastroju: „Żebyśmy umieli się pięknie różnić”
Następny artykułW świątecznym nastroju: „Co wyprosi człowiek od losu, to dostanie”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj