emil„Dziękuję za wszystko co wujek dla mnie zrobił. Za to, że przez trzy lata byłam pod wujka skrzydłami. Dał mi wujek nadzieję na to, że mogę i potrafię coś z siebie dać innym. Kiedyś o tym nie wiedziałam, nie wierzyłam w siebie i swoje możliwości. To właśnie wujkowi pozwoliłam pomóc sobie. Wujek mnie otworzył
i pokazał tę jaśniejszą drogę”.- To tylko fragment listu od wdzięcznej uczennicy Kasi.

Otrzymał go mój szkolny przyjaciel Emil Zadrożny. Dzisiaj jego podopieczni z Ogniskowej Akademii Umiejętności i Sukcesu w Otwocku k. Warszawy zażywają upragnionego wypoczynku wakacyjnego.

Odpoczywa też Emil, jeśli ten aktywny sześćdziesięciosześciolatek potrafi w ogóle odpoczywać. W Polsce większość nauczycieli korzysta z wcześniejszych emerytur. On uczynił to dopiero w tym roku.

Tak opisał swoje pożegnanie ze szkołą.

„W czwartek ostatni raz stanąłem przed uczniami. Po powrocie do domu postanowiłem rozpocząć nowy etap życia jakąś zmianą. Poszedłem do fryzjera i strzeliłem sobie nową fryzurę. Zauważyli ją wszyscy.
Od razu rzuciłem się w wir pracy fizycznej. W domu zacząłem robić listę pilnych prac do zrobienia
i w pewnym momencie głośno zauważyłem, że nie starczy mi na nie wakacji.

Na to żona: „Przecież ty masz wakacje już do końca życia!”
Ale przytomna!
A więc witajcie najdłuższe wakacje!”

Nie bardzo sobie wyobrażam próżnującego Emila, na pewno znajdzie dla siebie jakąś nową pasję.

Od dawna nosiłam się z zamiarem napisania o zawodowej drodze Emila. Jest on niezwykle skromny i nie chciał pomóc mi w tym postanowieniu. Dlatego bardzo cieszy, że wreszcie uchylił chociaż rąbka tajemnicy.

„Droga Bożenko,

robiłem porządki w swoich dokumentach i znalazłem list od uczennicy.”- Napisał w korespondencji do mnie.- „Nikomu go wcześniej nie pokazywałem. Jesteś drugą osobą, która go przeczyta. Niech to będzie małe spełnienie Twojej prośby, żeby napisać coś o mojej szkole. List ten wysyłam bez żadnego komentarza”.

Do treści listu Kasi jeszcze powrócimy. Zawiera on szereg cennych informacji o wielkim sercu
i zdolnościach pedagogicznych mojego szkolnego kolegi. Jakiż był mój podziw, gdy dowiedziałam się,
że Emil wraz z innym kolegą z VB zaraz po naszej maturze podjął pracę w Zakładzie dla Ociemniałych
w Laskach pod Warszawą. Mało kogo z młodych ludzi stać byłoby na taką decyzję. Kiedy w sercu
19-latka mogła urodzić się myśl rozpoczęcia pracy z dziećmi dotkniętymi kalectwem? Można przypuszczać, że narodziła się podczas jednej z wycieczek klasowych do Lasek. Faktem jest, że w zakładzie tym przepracował Emil kilka lat zanim podjął studia, po których w Otwocku rozpoczął pracę z dziećmi trudnymi wychowawczo.

„- Najpierw była to szkoła podstawowa – klasy V-VIII, a po reformie oświatowej – zwyczajne – niezwyczajne gimnazjum. Nazwaliśmy te szkoły Ogniskową Akademią Umiejętności i Sukcesu.” – Informuje w kolejnej korespondencji.- „Ogniskowa, bo powstała przy Ogniskach Wychowawczych Dziadka Kazimierza Lisieckiego.
Akademia Umiejętności, bo nie tylko uczyliśmy wiedzy, ale wyposażaliśmy w pewne umiejętności bardzo przydatne w życiu.

Zdobycie umiejętności kończyło się egzaminem zawodowym. Przychodziła do nas młodzież przetrącona przez życie, odrzucona przez dotychczasowe środowisko szkolne. Z samymi jedynkami od góry do dołu.
Z przekonaniem, że nic dobrego już ich nie spotka, że ich los zapisany jest tylko porażkami.

A Akademia Sukcesu? Założyliśmy, że najlepiej do pracy motywuje sukces. Każdy uczeń może go osiągnąć, tylko trzeba mu to umożliwić i pokazać.

Pytasz, dlaczego Kasia nazywa mnie wujkiem? To uczniowie uznali, że tak będą się do nas zwracać: ciociu, wujku. Taka tradycja ogniskowa. Najważniejszym był ich założyciel Dziadek – K. Lisiecki.”- Odsłania Emil kulisy pracy otwockiej akademii.

„- Był on jedną z wielkich postaci w dziedzinie pomocy dzieciom zagubionym, zdemoralizowanym.”- Sięgam do informacji w internecie. Kazimierz Lisiecki był założycielem Ognisk Wychowawczych.
Dzięki niezwykłej osobowości, silnej woli, wrażliwej duszy i otwartemu sercu całe swoje życie poświęcił dzieciom skrzywdzonym przez los, nie mającym co zrobić ze swoim czasem wolnym, potrzebującym ciepła oraz miłości. Lata 1919 – 1923 poświęcił na naukę na Wydziale Pedagogicznym Wolnej Wszechnicy Polskiej,
w czasie studiów pracował w Klubie Gazeciarzy, gdzie od wychowanków otrzymał miano „Dziadka”. Chciał stworzyć dom dla dzieci pochodzących z ulicy. Wyjazdy zagraniczne pozwoliły mu na zapoznanie się z działalnością instytucji wychowawczych i po powrocie z nich założył Towarzystwo Przyjaciół Dzieci Ulicy,
a pierwsze ognisko wychowawcze stworzył w Warszawie. Został jego kierownikiem Powstały pierwsze letnie kolonie, obozy dla wychowanków, gazetki, koła zainteresowań, a także Kluby dla Pracujących. Kazimierz Lisiecki pragnął, aby Ognisko nie było zwykłą placówką, dlatego nie było dyrektora, a był „Dziadek”, wujek, ciocia, babcia.

Korzystając z doświadczeń pierwszego założyciela ognisk, środowisko w Otwocku wzięło sobie do serca potrzeby młodzieży i zajęło się opracowywaniem specjalnego programu dla niej. Nie była to bezdomna młodzież koczująca na ulicach, jak za przedwojennych czasów, w których działał Kazimierz Lisiecki, nie znaczy jednak, że fakt posiadania dachu nad głową rozwiązuje wszystkie inne problemy, z jakimi może się zetknąć młody człowiek.

Emil był autorem wielu udanych pomysłów i koncepcji, w oparciu o które w tworzone były programy, według których pracowały ogniska.

„Jak akademia, to też konieczna obrzędowość akademicka. Dlatego organizowaliśmy „juwenalia żakowskie”.- Przybliża Emil akademickie zwyczaje ogniska w Otwocku.- „Na jeden dzień młodzież przejmowała władzę w akademii. Rozpoczynali go buntem, wybierali sposrod siebie młodzieżowego rektora, a nauczycielom wyznaczali najpierw fizyczne zadania, jak czyścić i czesać ogniskowe psy, kąpać i myć kozy, bo cuchnęły strasznie, jak zakopać wszystkie pety i śmieci.

Potem wszyscy pracownicy zasiadali w ławach szkolnych, by wysłuchać uczniowskich wykładów. Młodzież była odpowiedzialna za wizerunek szkoły. Pełnili dyżury przy wejściu do szkoły i pomagali przy utrzymaniu porządku. Każdego gościa serdecznie witali i prowadzili do właściwego człowieka, klasy, biura. Zdarzyło się kilka razy, że petent zanim wyjawił z czym przybywa, dzielił się wrażeniem z powitania. Jak był zaskoczony, miłym dzień dobry, zapytaniem do kogo zaprowadzić itp.

Dla ludzi był to szok. Porównywali, że w innych szkołach musieli przemykać pod ścianami, żeby nie być przewróconymi przez szalejących uczniów.

W akademii o wiele rzeczy pytałem uczniów. Dla wyobrażenia ich postaw i brania odpowiedzialności za atmosferę szkoły znalazłem ankietę samorządu uczniowskiego o wyrażenie opinii o jednym uczniu. Ognisko Wychowawcze już go usunęło i przyduszali mnie do skreślenia go ze szkoły. Opina uczniów pomogła mi pozostawić go w szkole do końca. Zdał najlepiej egzaminy gimnazjalne.

Wychowankowie Akademii Sukcesu
Wychowankowie Akademii Sukcesu

I wracamy do listu Kasi cytowanego na wstępie.

Kochany Wujku!

Pisząc ten list uznałam, że to będzie najlepszy prezent, który mogę wujkowi dać od siebie. Na początek chcę wujkowi podziękować za, że był przy mnie w złych i dobrych momentach mojego pobytu w tej szkole. Był i będzie wujek moim przyjacielem. W pewnym stopniu zastąpił mi wujek rodziców, których nie mam i których bardzo mi brakuje. Dzięki wujka wsparciu i pomocy uda mi się skończyć tą szkołę
z miarę dobrymi wynikami.

Podzielił się wujek ze mną swoją radością, którą w sobie ma. Za to bardzo dziękuję. Wchodząc do tej szkoły miałam ciemny obraz przed oczami. Obraz takiej Kasi, która nic nie potrafi i jest do niczego. Otworzył mnie wujek i pokazał tę dobrą drogę, którą mam iść. Wychodzą z tej szkoły, będę miała
w sobie kawałek radości, którą otrzymałam od wujka, którą otrzymałam tu w tej Akademii Ogniskowej.
W dalszej drodze będę tę radość podawała innym, żeby też mogli się cieszyć ze swoich osiągnięć.

Dziękuję jeszcze raz.

Tyle w liście wdzięcznej uczennicy Kasi. Szkoda, że inna podopieczna Emila nie napisała do niego listu. Byłaby kolejna ciekawa historia dobrych relacji nauczyciel-uczeń. Usłyszałam tę opowieść o kompletnie zagubionej młodej dziewczynie. Przeniesiono ją z renomowanego liceum właśnie do otwockiej akademii. Miała złe oceny, była zamknięta, żaden ze specjalistów szkolnych nie potrafił dotrzeć do źródła jej problemów.

Emil, jak prawdziwy psycholog, chociaż nie taka jest jego główna specjalizacja, odkrył, że dziewczyna jest uzależniona od narkotyków. W jednej z rozmów przyznała się do swojego nałogu. Prowadzili dużo rozmów. Dziewczyna zapewniała, że sama sobie poradzi z nałogiem. Emil przekonał ją, że potrzebuje specjalistycznej pomocy, że sama nie da rady. Zaufała nauczycielowi, po latach ukrywania się z nałogiem, zgodziła się na umieszczenie w specjalistycznej placówce. Emil, dzięki pedagogicznej intuicji, właściwemu podejściu do młodego człowieka, uratował tę dziewczynę. W dowód wdzięczności przysłała mu miniaturkę słonika.

Podobnych historii udzielenia skutecznej pomocy zagubionemu młodemu człowiekowi można byłoby mnożyć. Emil przepracował w Akademii ponad 40 lat. Na emeryturę odszedł po 47 latach pracy pedagogicznej z młodzieżą wymagającą specjalnego traktowania. Zaczął, jak wspomniałam, od Zakładu dla Ociemniałych w Laskach. Trzy lata zajęły studia specjalistyczne, podczas których odbywał liczne praktyki w placówkach wychowawczych. Pozostałe lata aż do przejścia na emeryturę poświęcił Akademii Umiejętności i Sukcesu w Otwocku. Przez osiem lat był dyrektorem palcówki.

„Zawsze starałem się być wesołym i uśmiechniętym człowiekiem. Gdy zbliżałem się do szkoły, wszystkie moje smutki musiały natychmiast mnie opuścić. Jeśli o tym zapomniałem, od razu słyszałem słowa: dlaczego jestem taki smutny, co złego zrobiliśmy wujkowi, dlaczego wujek się na nas gniewa…I jeszcze jedno. Drzwi do mojego pokoju nigdy nie były zamknięte. Nie miałem gabinetów, lokowałem się gdzieś kącikiem i obserwowałem młodzież. Drzwi były zawsze otwarte. Nie było żadnej bariery. W każdej chwili można było wejść i porozmawiać ze mną na każdy temat.” – Powiedział Emil w ostatniej naszej rozmowie telefonicznej.

A mnie wypada jedynie złożyć gratulacje mojemu koledze i podziękować, że zechciał podzielić się swoimi doświadczeniami zawodowymi.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykuł„Pokonać siebie” – relacja z wyprawy Darka Strychalskiego
Następny artykułHudson River Park czyli uciechy dla całej rodziny

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj