Opuszczam Amerykę, ale w sercu zabieram to wszystko, co przeżyłam i czego doznałam. Za każdym pobytem otrzymuję lekcję życia. Rozstania są trudne. Stresujące. Z żalem opuszczam najbliższą rodzinę, przyjaciół i znajomych, bliższych i dalszych. Będzie mi ich brakować.

Tęsknić będę za rozmowami z bliską sercu przyjaciółką D, która od lat daje mi dowody na to, jak powinna wyglądać prawdziwa przyjażń. Czasami jestem kiepską uczennicą i zawodzę. Nie wiem, czy nie zawiodłam podczas ostatnich wydarzeń, czy dałam dostatecznie znać, że jestem z nią w tych trudnych dniach oczekiwania na huragan, a potem w „leczeniu ran” po jego odejściu.

Inna, bliska mi osoba na mój zatroskany email wysłała krzepiącą wiadomość, że jej dom na Staten Island ocalał, chociaż sąsiednie domy mocno ucierpiały. Podzielam radość A. i życzę jej, aby omijały ją wszystkie życiowe zawieruchy.

Nie mam jeszcze żadnych wiadomości od B. mieszkającej na Rockaway, miejscu, które najboleśniej przeżyło huraganową nawałnicę.

Upłynie trochę czasu zanim wschodnie wybrzeże USA zapomni o huraganie Sandy. Ale już teraz Ameryka żyje innymi sprawami.

Myślałam, że w samolocie do Polski będę mogła odtworzyć minione przeżycia, będę mogła zamyśleć się nad nimi. Niestety, siedzący obok mnie pasażer miał potrzebę mówienia i dowartościowania siebie. Nie mogłam go nie słuchać.

Opowiedział mi swoje kanadyjskie losy, wprowadził w szczegóły techniczne swojego zawodu. Był mechanikiem. Zgodził się, że pasuje do niego nazwa „złota rączka”. Krytykował rodaków obiboków i cenił fachowość kanadyjczyków, którzy specjalizują się w wąskich dziedzinach i są w nich naprawdę dobrzy.

Warszawa powitała nas deszczem. Nie oczekiwałam innej pogody. Przecież to listopad.

Niemal pierwsze kroki skierowałam na cmentarz, żeby wspomnieć swoich najbliższych, których nie ma już wśród żywych. Na miejskim cmentarzu z pomocą pracownika odnalazłam groby dwóch koleżanek. Z pierwszą z nich wspólnie przeżywałam dzieciństwo, z drugą pierwsze kroki w macierzyństwie. Obie są mi drogie.

Cmentarz z ponad dwutysiącami mogił, jeden z młodszych w mieście, tonął w kwiatach i zniczach. Żywe chryzantemy, kwiaty suszone, różnego rodzaju lampiony pokrywały mogiły. W kościołach trwały wypominkowe nabożeństwa. Odmawiano różaniec lub inne modlitwy w intencji zmarłych polecanych przez parafian.

Czym żyją rodacy?

Nie słabną konflikty ugrupowań politycznych. Obecnie wokół nowych informacji dotyczących tragedii smoleńskiej. Nie staram się optować za którąś ze stron. Pragnę wcielić w życie postanowienia podjęte przed wyjazdem.

Dziękuję Opatrzności, że mogę ćwiczyć się w pokorze, tolerancji dla inności, cierpliwości i w innych pożytecznych cechach charakteru. Dziekuję, że bardziej niż kiedyś rozumiem znaczenie przyjaźni. Zawdzięczam to moim przyjaciółkom. Tym za oceanem i tej w Polsce. Mając tak silne filary, nie czuję się słaba.

Właśnie, w Ameryce otrzymuję lekcję charakteru.

Z zadaniami do odrobienia przekraczam ocean, aby na swoich śmieciach, w kraju nad Wisłą być lepszą dla otoczenia, częściej się uśmiechać, być wyrozumiałą, radosną i szczęśliwą.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykuł„Już jasełkowo w domu”
Następny artykuł„Napastnik w okolicy”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj