„Kochana! Jak się pozbieraliście po tym huraganie? Tak mi przykro, że tyle ludzi ucierpiało i wciąż cierpi z powodu zniszczeń, braku światła, straty bliskiej osoby.” – piszę list do przyjaciółki, nie wiedząc czy będzie miała mozliwość odczytania go.

W rejonie, gdzie chwilowo przebywam, żywioł okazał się łaskawy. Ale, niestety, boleśnie dotknął tak wiele miejscowości. W niektórych z nich mieszkają moi znajomi. Myślę o nich serdecznie, współczuję, modlę się.

Huragan Sandy pozostawił po sobie wiele zniszczeń, które w wielu miejscach będą naprawiane tygodniami. Najpilniejsza jest naprawa linii elektrycznych. Nie do wyobrażenia jest życie bez światla, bez lodówki, telewizora, kuchni, internetu. Jak funkcjonować w takich warunkach?

A jednak niektórzy zostali do tego zmuszeni. Wczoraj, gdy dzieci w różnych strojach halloweenowych biegały od domu do domu, myślałam o tych, którzy stracili swój dom albo jest on tak zniszczony, że nie nadaje się do zamieszkania.

Myslałam o tych dzieciach, które siedziały w domach przy świecach. Były smutne, zawiedzione, nieszczęśliwe. Ten frywolny halloweenowy nastrój nie pasował do tragedii. Myślę, że w solidarności z poszkodowanymi, powinien być obchodzony bardziej poważnie. Pieniądze wydane na stroje i cukierki, mogłyby trafić do rąk tych, którzy utracili mienie. Zabrakło empatii. Świat rządzi się innymi prawami. Szkoda.

Wczoraj był dzień 1 Listopada, Święta Wszystkich Świętych. W Polsce bardzo ważny dzień w kalendarzu.
Tutaj, w USA, niekoniecznie. Ale w amerykańskiej parafii odprawione zostały aż trzy nabożeństwa. Kto z wiernych chciał uczcić dzień tych, którzy wyprzedzili nas w drodze do wieczności, mógł to uczynić. Kto zaś uważa, że Ameryce wszystko jest dozwolone, potraktował ten dzień jak każdy inny.

A przecież taki on nie jest. Listopad, który rozpoczyna się tym świętem pamięci i nadziei, jak go niektórzy nazywają, skłania do zadumy, refleksji, zastanowienia się nad życiem, jego trwaniem i kresem. Służy temu odwiedzanie cmentarzy. Pochylanie się nad grobami. Przywoływanie twarzy tych, których już nie ma wśród nas. A tak niedawno jeszcze brzmiał ich śmiech, czuliśmy ich dotyk, odpowiadaliśmy na ich spojrzenie.

Zaszłam na stary cmentarz niedaleko kościoła pw. Św. Rity. Ani jednego żywego kwiatka, ani jednego znicza.

Nastrój listopadowych świąt, Wszystkich Swiętych i następujący po nim Dzień Zaduszny, koresponduje
z odczuciami osób, którym huragan wyrządził tyle krzywd.

Doznali cierpienia, ale żyją i to daje nadzieję.

Bożena Chojnacka

Poprzedni artykuł„Każdy z nas może pomóc”
Następny artykułRockaways dwa dni po huraganie Sandy…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj