Z kuchni dochodziły bardzo apetyczne zapachy. Wanilia, cynamon, miód… Mak mama już trzeci raz kręciła przez maszynkę. Nigdy nie kupowała gotowej masy na świąteczne makowce. Korzenna woń musiała z kolei należeć do pierniczków i kompotu z suszonymi śliwkami i gruszkami. Goździki konkurowały z gorącą czekoladową masą – polewą do piernika. Mmm… same pyszności.

Wysoka choinka w oszklonej werandzie mrugała kolorowymi lampkami. Dzieci długo mogły siedzieć naprzeciw niej i odkrywać na nowo każdy szczegół ukryty między gałązkami: szklanego anioła, dzwonek, lodowe sople, pomalowane własnoręcznie na złoto orzechy z zatkniętym piórkiem, czekoladowe cukierki w kolorowych sreberkach, tancerkę w płatku śniegu, na poduszce z kosmetycznej waty, udającej śnieg, wszystko przysypane „anielskim włosiem” i pozawijane w łańcuchy z papierowych gwiazdek,  pięknie. Świątecznie. Magicznie.

A jednak…

 

– Mam już dość tych świąt! – oświadczyła buntowniczo Asia i pociągnęła za rękę swojego brata-bliźniaka Adasia, który dodał solidarnie: – Ja też! – po czym oboje zamknęli za sobą drzwi do Adasia sypialni.

Były to ich pierwsze święta w nowym domu i wcale nie zanosiło się na to, że zostaną dobrze zapamiętane.

Po pierwsze, mama i tato pokłócili się.

Po drugie, mama przypaliła rybę i nie było wiadomo na pewno, ale istniało podejrzenie, że miało to związek z tym, co po pierwsze.

Po trzecie, babcia Zosia i dziadek Staś się w ostatniej chwili „wymówili” (tutaj również mógł zachodzić pewien związek z tym, co po pierwsze). Podobno chodziło o papugę, która zachorowała.

– Nie możesz z nimi podjechać do weterynarza?… – denerwowała się na tatę mama. – Nie rozumiem, co im pomoże siedzenie z tą papugą w domu. Co to pomoże temu ptakowi?

– To pewnie wykręt, chcą być sami. Zostaw ich w spokoju! I mnie też – jak tata mógł wypowiedzieć te słowa?

– Dobrze. Nie mam zamiaru już więcej nikim się przejmować!

– Nareszcie!

A po czwarte, piąte i dziesiąte – telewizor się zepsuł, śnieg nie spadł, a niebo było okropnie zachmurzone, tak że nie było widać żadnych gwiazd, a zwłaszcza pierwszej, nawet jeśli było na nią jeszcze za wcześnie.

Magiczne słowo „przepraszam” nie pojawiło się.

No i po szóste – pod choinką nie było zbyt wielu prezentów. Na pewno nie było tam niczego, co swoimi rozmiarami mogłoby przypominać obiecany domek dla lalek… albo keyboard.

Asia nie wytrzymała jednak dopiero wtedy, kiedy mama powiedziała, żeby do wigilijnej kolacji przebrała się w tę zieloną sukienkę. Zieloną! Naprawdę jej nie lubiła. Adaś pokazał jej wiszącą na choince figurkę chłopca, który mógłby być kominiarczykiem z pewnej baśni. Sam go tam wczoraj powiesił. Kominiarczyk pokręcił głową z troską i niebezpiecznie zaszedł mgłą.

A więc zamknęli się z Adasiem w sypialni. Wdrapali się na łóżko, a potem na parapet i wyjrzeli przez okno, a tu niespodzianka – zaczął padać śnieg. W dodatku całkiem solidnie. Wkrótce zrobiła się z niego mała śnieżna zawieja. Z nosami przyklejonymi do szyby zastanawiali się, kiedy Święty Mikołaj wreszcie złoży pod choinką te większe rzeczy. Przecież pisali do niego listy w tej sprawie, do Laponii i na Biegun Północny.

– Możliwe, że mieliśmy zły adres – zaniepokoiła się Asia.

– Nie rozdwoję się! – wołała tymczasem do taty mama z kuchni.

– Wiedziałem, że tak będzie! – wołał tato.

A potem Asia usłyszała jeszcze coś jakby trzaśnięcie drzwiami i wszędzie zapanowała złowroga cisza. Z Adasiem też przestali się już do siebie odzywać. Wpatrywali się tylko ze zdumieniem w tańczący z wiatrem śnieg i może myśleli o pójściu w święta wobec tego na ślizgawkę, a może nie – na sanki… Albo też…

– Uprzejmie zapraszam do podróży na Biegun Północny – ukłonił się Kominiarczyk. – Dowiemy się z pierwszej ręki, co to za kłopot z prezentami jest w tym roku?

– Mam lepszy pomysł – zaproponowała mama, otwierając drzwi. – Opowiadanie na pojednanie i dwie makutry do wylizania. Ktoś chce?

– Ja – zgłosił się Adaś. Udał, że nie zauważa pełnego wyrzutu spojrzenia siostry. Nie patrzyła tak na niego z powodu swojego apetytu, ale – jego braku solidarności.

Nie będziemy już się złościć, dobrze, Asiu? – zapytała mama miękkim głosem, a Asia sama musiała przyznać, że już zapomniała o powodzie, dla którego się na mamę pogniewała. Przecież nie mogło chodzić o coś tak mało znaczącego, jak zielona sukienka.

– Bo w Wigilię wszyscy się kłócą… tak nie można.

– Tak, wiem, wiem… – westchnęła mama, obtarła ręce o fartuch i przez chwilę stała nad nimi w milczeniu, a potem wychyliła się do okna: – O rany, co za pogoda!… widzieliście? Anioł!…

– Gdzie, mamuś, gdzie?…

– Na choince, oczywiście – wtrącił się Kominiarczyk, ale Asia miała wrażenie, że zupełnie nikt go nie usłyszał.

Postać w bieli zbliżała się najwyraźniej do ich domu. Szła powoli, majestatycznym krokiem, z pochyloną głową. Miała złożone skrzydła…

Asia przypomniała sobie wszystkie te opowieści o bożonarodzeniowych aniołach, które pojawiły się na niebie razem z Gwiazdą Betlejemską, by ogłosić pasterzom, że oto właśnie w Betlejem, w stajence narodziło się dzieciątko Jezus, które było światłem świata. Bożonarodzeniowe anioły, które miały złote włosy, łagodne i surowe zarazem, jakby smutne twarze, spełniały życzenia. „Chwała Bogu na wysokościach, a na Ziemi pokój ludziom dobrej woli” – zaśpiewały anioły z głębin Asi pamięci. W czasie Bożego Narodzenia nawet państwa w stanie wojny czasem ogłaszają rozejm. W Norwegii mawia się, że w święta żadne drzwi nie powinny być zamknięte i żaden spór nie powinien pozostać nierozstrzygnięty. Anioł stanął przed drzwiami ich nowego domu.

W oddali, na rynku, paliła się setkami lampek wielka podmiejska choinka. Była szczególna. Wisiały na niej obrazki namalowane przez dzieci z dzielnicy – z konkursu pt. „Wyobraź sobie lepszy świat”. Lampki zmieniały kolory. Może stamtąd przyszedł ów anioł? Nie był sam. Za nim szedł kolejny… i jeszcze jeden… ostatni… trzymał w ręku klatkę z ptakiem! – Lećcie do dziadka i babci – powiedziała mama. Ani słowa o tacie, ale kiedy drzwi się otworzyły i trzy mokre, obsypane śniegiem postaci weszły do środka, największy anioł przytulił mocno mamę i magiczne słowo zostało wypowiedziane.

 

 

– Staszek miał na szczęście… – tata wciąż szeptał do mamy coś konspiracyjnie, najwyraźniej o prezentach. – Wiedziałem, że nie przyślą na czas, nie trzeba było tam zamawiać. Powiemy jej, że dostanie domek na Nowy Rok, jak dzieci w Syrii, no, nie od wielbłąda… Tak, wszystko załatwione, zawiozę ich do domu po Pasterce. Zabraliśmy kota i papugę, więc szykuj dodatkowe nakrycia!

A potem oboje z mamą zamknęli się w salonie, szeleszcząc papierami do pakowania prezentów. A babcia stała przy Asi, zapatrzona w drzewko. Papuga też patrzyła na nie w milczeniu. I kot. Szklany anioł kołysał się lekko wśród gałązek, choć na werandzie nie było wiatru. Drzewko wyglądało magicznie. Odkąd tylko pojawiło się w ich domu, Asia czuła, że jest prawie jak żywa istota; specjalny, wyjątkowy gość. Ono też im się przyglądało. Może nawet spełniało życzenia?

– Jakie piękne! Kto je tak ładnie ubrał, wy?

– Oni – przytaknął Kominiarczyk, ale oczywiście nikt go nie usłyszał.

– Taaak – westchnęła babcia. – W Boże Narodzenie wszystkim zwierzętom wolno było zerkać na drzewko: kotu, psu i kanarkowi, nawet myszom.

Tylko pająki nie miały tego przywileju, bo każda gospodyni – wiadomo – nie chciała mieć pajęczych sieci po pokojach, więc pająki wypędzono. W końcu, w pewne Boże Narodzenie pająki poskarżyły się Dzieciątku Jezus, które pozwoliło im wejść do pokoju z bożonarodzeniowym drzewkiem. Od razu rozpięły w nim ogromną sieć – od piwnicy aż po strych. A kiedy zobaczyły z podłogi już wszystko, co mogły, zaczęły wspinać się na drzewko, drapując sieć na gałęziach. Od dotknięcia Dzieciątka Jezus sieć ta zamieniła się w piękną ozdobę – anielskie włosy!

– Ojej, babcia, proszę! – jęknęła Asia, która nie przepadała za pająkami.

– No, w każdym razie w Wigilię przez godzinę będziesz mogła posłuchać historii od naszego kotka i papugi.

Asia uśmiechnęła się. I dopiero teraz uprzytomniła sobie, że Adaś przez cały ten czas, odkąd „trzy anioły” pojawiły się w domu, nie wyszedł wcale z pokoju i nie pokazał się.

Był wciąż w sypialni. Stał przy oknie, z nosem wciąż przyklejonym do szyby, tak go zastała siostra. – Halo, co tam widzisz?

W mokrej od topniejącego szybko śniegu ciemności zamajaczył Asi jakiś jasny kształt.

– Światełko – odparł Adaś. – Tam był chyba… jeszcze jeden anioł… może prawdziwy?

– E tam, opowiadasz – Asia obruszyła się, ale mimo woli również tęsknie popatrzyła w okno. Brat nie kłamał. Zawieja ustała. Śnieg przestał sypać. Pierwsza gwiazda wyszła zza chmur albo wzeszła nad widnokrąg.

– Gwiazda Betlejemska!

To oznaczało, że rozpocząć już można było uroczystą wigilijną kolację.

 

 

Asia ubrała swoją ulubioną błękitną sukienkę. Rodzice jako pierwsi przełamali się opłatkiem. Potem wszyscy złożyli sobie jak najlepsze życzenia.

I kolacja była pyszna. Adaś jak co roku poprosił o dokładkę barszczu z uszkami. A potem śpiewali kolędy, a kot mruczał cicho, może i do wtóru. Wreszcie Asia coś sobie przypomniała, pobiegła do półek z zabawkami po miniharfę i zagrała swoją ulubioną kolędę.

Cicha noc, święta noc,
pokój niesie ludziom wszem
a u żłobka Matka Święta
czuwa sama uśmiechnięta,
nad Dzieciątka snem. 

Cicha noc, święta noc,
pastuszkowie od swych trzód
biegną wielce zadziwieni,
za anielskim głosem pieni,
gdzie się spełnił cud. 

Cicha noc, święta noc,
narodzony Boży Syn,
Pan wielkiego majestatu,
niesie dziś całemu światu
odkupienie win. 

Taka noc byłaby święta nawet bez prezentów! Ale skoro już leżały pod choinką…

– O, zupełnie to, co chciałem! – zawołał Adaś. – Skąd Mikołaj wiedział?

– Bo do niego napisałeś – przypomniała Asia rzeczowo.

– Czyli mieliśmy dobry adres!

Asia taktownie nie wspomniała o domu dla lalek. Babcia jej na ten temat wcześniej coś przekazała. A poza tym, naprawdę, tym razem prezenty nie wydawały się najważniejsze. Brak prezentu, karpia czy telewizora nie może przecież zepsuć świąt!

– W wiekach średnich prezenty dla dzieci na święta były zawsze trzy: coś w nagrodę, coś użytecznego i coś dla dyscypliny – dorzucił swoje „trzy grosze” choinkowy Kominiarczyk, ale nikt, poza Wami i Asią, oczywiście go nie usłyszał.

A gdybyście za rok także chcieli napisać do Świętego Mikołaja, oto dwa adresy. Oba powinny być jeszcze aktualne:

Julenissen’s Postkontor, Torget 4

1440 Drobak, Norwegia,

Santa Claus, Arctic Circle

96930 Rovaniemi, Finlandia.

 

 

Tekst i zdjęcia: Lidia Russell

Oryginalna wersja opowiadania ukazała się w książce “Małe Bożonarodzeniowe Drzewko”, Wydawnictwo Welpol Adventure, SA

Poprzedni artykułJasełka w Happy Times
Następny artykułW naszym domu mówimy po polsku: Odc. 1 „Wychowanie wielojęzyczne”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj