.

.

To, czego szukasz, szuka Ciebie też.

Hm, nie bardzo wiem, czego szukam, kiedy błądzę wieczorem w Internecie, za przewodnika mając ślepe algorytmy, ale kiedy napotykam notkę o labiryncie, czuję się zaproszona. 

„Lawendowy labirynt” brzmi jak obietnica – dobrego czasu, relaksu, medytacji. Weź głęboki wdech z przepony. Wypuść całe powietrze. Odklej umysł od jego własnych projekcji, którymi zajmuje się bez końca i poczuj ciało. Zrób parę kroków, pamiętając o swoich stopach, sile grawitacji i planecie pod stopami. Dostrzeż trawę, drzewa, chmury. 

Niedługo potem dowiaduję się, że na tej samej farmie odbędzie się lawendowy festiwal. Dokładnie w tę niedzielę. Tak więc wyruszamy.   

.

.

***

Lato i jesień to na farmach w Nowej Anglii pora familijnych festiwali. Zaczyna się od festiwalu truskawek, potem będą czereśnie, maliny, borówki, wreszcie jabłka, dynie, kukurydza… Feeria smaków i kolorów, owoce wszystkich sezonów. Lawenda jest mniej popularna, ale jest też trochę lawendowych festiwali w Nowej Anglii czy w okolicach Nowego Jorku. Przeważnie odbywają się w czerwcu i lipcu. Są bardzo… kobiece. Lawenda uznawana jest bowiem za symbol kobiecości i kojarzy się ją z dojrzałym kobiecym pięknem, elegancją, szlachetnością. A także z czystością i duchowością – za sprawą symboliki fioletu. 

.

.

.

***

Słysząc słowo „lawenda”, niejedna z nas widzi dziewczynę w słomkowym kapeluszu i zwiewnej kwiecistej albo lnianobiałej sukience na polach lawendy w Prowansji. Podczas narodzin lawendowego „biznesu” we Francji, w początkach ubiegłego wieku, kobiety były rzeczywiście częstym widokiem na lawendowych polach, gdzie zbierały i wiązały w snopki lawendę podczas żniw. Często obozowały w tym czasie pod gołym niebem i spały na polach lawendy, wyczerpane po ciężkiej fizycznej pracy. Wcześniej lawenda rosła tu niekomercyjnie, a przemysł perfumeryjny nie był nią zainteresowany.

.

.

.

Z „kobiecością” lawendy łączą się jeszcze inne opowieści – w starożytnych krajach roślinę tę uznawano niekiedy za afrodyzjak i dodawano do kąpieli z intencją wzmożenia seksualnych pragnień i potencji. Była podobno sekretną bronią królowej Kleopatry, która uwodziła za pomocą olejku lawendowego roztartego na nadgarstku. 

W Biblii lawenda pojawia się jako jedno ze świętych ziół w „Pieśni nad Pieśniami” oraz składnik drogich perfum, którymi w dowód uznania i gościnności skrapia stopy Jezusa jedna z kobiet. 

.

.

.

.

A w średniowieczu bransoletek z lawendy używano do odpędzania plag (zapach skutecznie odstrasza owady), w tym do ochrony przed „czarną śmiercią”. Lawenda pojawia się w popularnej opowieści o czterech złodziejach rabujących groby w Marsylii – rozmaryn, goździki i destylowany ocet były pozostałymi sekretnymi składnikami, które razem z lawendą broniły złodziei przed zaraźliwą chorobą, na którą narażeni byli za sprawą swojego procederu. 

Pisał o lawendzie Szekspir:

Here’s flowers for you;
 Hot lavender, mints, savory, marjoram
 The marigold, that goes to bed with the sun
 And with him rises weeping.

“Zimowa opowieść”, 4.3

Lawenda była również jednym z magicznych akcesoriów. Dziewczęta z okolic Alp trzymały ją ponoć pod poduszką ukochanego – pomagała utrzymać kochające myśli na wybrance. Zmieszana z rumiankiem, przyciągać miała wróżki i elfy. Zawieszona u progu, chroniła przed złymi duchami. 

.

.

.

.

Zapach i smak lawendy zapewniały przyjemność, ukojenie, uzdrowienie. Królowa Elżbieta I uwielbiała rzekomo powidła z lawendy, a lawendową herbatką koiła migreny. Do Stanów Zjednoczonych i tutejszej medycyny ziołowej lawendę sprowadzili Shakersi – jedna z bardziej oryginalnych religijnych grup, nomen-omen również głównie złożona z kobiet. Spopularyzowali ją tu, podobnie jak wiele innych ziół. Oczywiście wszyscy domyślamy się, jak pyszny, zdrowy i aromatyczny byłby lawendowy miód. 

.

.

.

***

Dolina jest szara i mokra, chmury skłębione nad głowami. Deszcz roznosi i intensyfikuje świeży aromat lawendy. Drzewa pachną deszczem, trawa mokrą ziemią. Samochód kierują na trawiasty parking mężczyźni w koszulkach z nadrukiem kilku gałązek lawendy i napisem „INHALE”. Nie trzeba nam tego dwa razy powtarzać, wdychamy górskie powietrze wioski w Berkshires, zmieszane z namokłą deszczem lawendą pełną piersią. Deszcz rozbudza uśpione uczucia. Myśli miękną. Pod namiotami lawendowe festiwalowe folkowe skarby – ręcznie malowane ubrania, torby, filcowe zwierzątka, drewniane światy, kryształowa biżuteria, aromaty, miody, kwiaty. A także druciane drzewa przycupnięte na skałach z minerałów. Zielone bawełniane serca wypełnione aromatyczną lawendą. Hamak i latarenka. Para staruszków przycupnięta na ganku pod drzewami, ptaszarnia pełna gołębic (a jedna z nich schowana poza gołębnikiem w trawie – mój mąż zawsze wytropi pokrewną duszę outsidera). Lawendowy volksvagen van. Parasolki stłoczone w dole doliny, gdzie według planu rozciąga się lawendowy labirynt. Najpierw chroniące od deszczu, potem od nadmiernego słońca. Teraz zaczyna się przejaśniać i można zejść w dolinę. Głębiej. Aż do centrum.

.

.

.

***

„Jest w Europie taka katedra, w podziemiach której jest labirynt…” dobiega mnie rozmowa pary idącej labiryntową ścieżką dwa kręgi na zewnątrz tego, w którym właśnie przebywam. „W Chartres!” – wołam ucieszona, ale nikt nie słyszy. „Nie wiem, gdzie jest ta katedra…” smuci się dziewczyna. „W Chartres!” – wołam raz jeszcze, ale widocznie moje słowa nie mają zasięgu. To najsławniejszy labirynt w Europie – duchowa pielgrzymka i tajemnica. 

Labirynty stały się na Starym Kontynencie popularne w XII wieku. Te o duchowym przeznaczeniu nie mają ślepych uliczek, nagłych zwrotów i zakrętów. Są zbudowane na planie rozety i prowadzą jedną drogą do pełni. Droga do wewnątrz jest jednocześnie drogą na zewnątrz, podobnie jak w lawendowym labiryncie na Johnson Hill Farm. 

.

.

.

Jeszcze dwa kroki i oto jestem… w środku drewnianej altanki. Dwie kobiety prowadzą tu przyciszoną rozmowę, może o czymś istotnym. „Czy to jest… środek?” pytam, nieco zbita z tropu. Kiwają głowami radośnie. Tak, właśnie doszłam do środka labiryntu. Niektórym zajmuje to więcej niż godzinę. Mnie nie zajęło nawet dwóch minut. Najwyraźniej nieświadomie znalazłam drogę na skróty. To trochę tak, jakby wjechać wyciągiem na szczyt góry. Widok niby ten sam, ale bez długiej drogi i wysiłku wspinaczki smakuje jakoś inaczej… Czuję, że tak właśnie myślę, bo tak mnie uwarunkowano. Na wszystko trzeba zasłużyć. Prezenty od losu zadziwiają i napawają czymś w rodzaju wstydu. A to wszystko przez lawendę, porozrzucaną wzdłuż i w poprzek ścieżek labiryntu nieporządnie, niepoukładaną, w nierównych fioletowych plamach. Studiuję ją w funkcji makro. Próbuję różnych kątów i kadrów – i patrząc na świat przez oko aparatu, gubię drogę i przez przypadek odnajduję środek. „Tam, na wzgórzu, jest dobre miejsce, najwięcej lawendy!” – instruują mnie kobiety, zerkając na aparat i odgadując moje intencje. Dobrze, dam się poprowadzić. Mijam ukryte w trawie zabawne druciane rzeźby: bocian, konik polny. Droga przez labirynt nie musi być śmiertelnie poważna. Można medytować z uśmiechem. Idę teraz z centrum na zewnątrz. 

.

*** 

Czy wiecie, że na świecie istnieje aż 47 gatunków lawendy? Roślina ta pochodzi z rodziny mięty i z krajów śródziemnomorskich. Uzyskiwany z niej olejek lawendowy ma działanie uspokajające, relaksujące, a nawet uśmierzające łagodne bóle. Nazwa z kolei pochodzi od łacińskiego słowa „lavare”, które oznacza dosłownie „obmycie”, choć niektórzy podają jako źródłosłów łacińskie „livere”, czyli kolor „niebieskawy”. Najstarsze informacje dotyczące lawendy sięgają czasów starożytnego Egiptu, gdzie lawendowy olejek używany był do mumifikacji. W Persji, starożytnej Grecji i Rzymie lawendę dodawano do kąpieli – miała za zadanie oczyścić zarówno ciało, jak i umysł. Od starożytności stosowano ją w takich dolegliwościach i schorzeniach, jak bezsenność, niepokój, depresja, bóle głowy, utrata włosów, mdłości, bóle zębów, problemy skórne, a nawet rak. Skuteczność jej zastosowania w tych przypadkach nie jest poparta przekonującymi naukowymi dowodami – wyniki badań są sprzeczne, ale kariara lawendy w terapiach naturalnych, w tym w aromaterapii, jest bezsporna. W zamierzchłych czasach zapach lawendy często towarzyszył religijnym rytuałom. Dziś lawenda ma szerokie zastosowanie w naturalnej kosmetyce. Popija się także czasem lawendową herbatę, która pomagać ma zarówno na bezsenność, jak i łagodne dolegliwości żoładka. Przykłady dobroczynnych wpływów tej pięknej rośliny można mnożyć. Jeśli ktoś jeszcze nie zaopatrzył się w żaden lawendowy akcent, może pora zaprosić lawendę do domu?

***

Pod koniec tygodnia zmęczona dotransportowuję się po pracy na jogę – rozluźnić twarz, ożywić mięśnie, zbalansować biodra, wziąć głębszy oddech. Wrócić z nieustannej mentalnej podróży w przyszłość albo przeszłość w tu i teraz, rozciągnąć kręgosłup, ramiona. Kiedy przygotowuję swoje miejsce, instruktorka układa każdemu obok maty mały woreczek, jak się okazuje – wypełniony aromatyczną lawendą. Użyjemy go w jednej z końcowych asan. 

Szukaj, bo to, czego szukasz, szuka Ciebie też.  

.

Tekst i zdjęcia: Lidia Russell

.

Poprzedni artykułKorzenie dodają mi skrzydeł – projekt skierowany do polonijnej młodzieży
Następny artykułPolonijne szkoły muszą stale uaktualniać swoje programy i metody nauczania – porady w przygotowaniu ucznia do uzyskania Seal of Biliteracy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj