Quatre oeufs, deux pots de sucre, vanille… czyli Kimberly i Natalie pieką ciasto według francuskiego przepisu pod okiem Florence.
Flo, jak nazywamy Florence, daje lekcje francuskiego.
Dzisiaj piecze z moimi córkami w swoim domu.
Dziewczynki uwielbiają Flo i jej biały dom, gdzie podłogi, schody i ściany są białe jak mąka.
Dzięki temu kolorowe obrazy Roberta, jej męża, który jest ilustratorem książek, rzucają się w oczy.
Kimberly i Natalie kręcą sie przy piecu. Flo bierze każdy produkt do ręki i nazywa go po francusku.
– Une cuillere de sel – szczypta soli – tłumaczy.
Córki powtarzają każde słowo.
Ani się nie obejrzały, a już ciasto gotowe do pieca.
Gdy Le Gateau de Flo siedzi w piekarniku, Kimberly i Natalie bawią się z 7-letnią córką Francuzki.
Lekcję kończymy, gdy ciasto jest gotowe i zabieramy je do domu.
– Tata, zobacz co upiekłyśmy! – szczęśliwe wołają w drzwiach.
Talerzyki na stół i smakujemy francuskiego wypieku.
– Pyszne! – oblizuje się tata, który szybko połyka ciasto.
Jak przypomnę sobie moje lekcje francuskiego w liceum, to aż przechodzą mnie dreszcze po plecach. Przed oczami staje mi niecierpliwa nauczycielka, coś mówiąca pod nosem, że ledwo słyszalna w klasie. Każe nam czytać w podręczniku o locie na księżyc…
Na szczęście czasy się zmieniły!
Au revoir.
Danusia Swiątek