Bardzo lubię czytać o zwierzętach. Wszystkie publikacje, co tylko mi wpadnie w ręce. Oczywiście w trakcie czytania następuje naturalna selekcja. Jeśli ktoś tylko teoretycznie czuje sympatię do zwierząt, natychmiast jest to wyczuwalne w jego tekście. Gdy trafiam na taką książkę czy artykuł, odkładam bez żalu.

Seria „To lubię” wydawnictwa LITERATURA ma w swojej kolekcji nowy tytuł: „Pamiętnik Grzecznego Psa”, napisany przez pana Wojciecha Cesarza i panią Katarzynę Terechowicz, ciepło i dowcipnie zilustrowany przez panią Joannę Rusinek. Książka została nagrodzona w II Konkursie Literackim im. Astrid Lindgren, zorganizowanym przez Fundację „ABCXXI – CAŁA POLSKA CZYTA DZIECIOM”.

Tyle oficjalnych informacji, a teraz zajrzyjmy do środka. Bohaterem jest pies rasy husky, który ma bardzo dobrze dobrane imię – zwłaszcza jeśli chodzi o upodobania temperaturowe – nazywa się Winter. Jak Państwo zapewne się domyślacie, historię Wintera zaliczam do bardzo udanie napisanych książek, nie tylko dlatego, że wygrała konkurs, ale dlatego, że trafiła do mojego serca. Czytając, wspólnie z bohaterem przeżywałam jego gafy, wynikające z młodego wieku, z niedouczenia, z braku psiej wiedzy. Książka „Pamiętnik Grzecznego Psa” napisana jest dowcipnie, z wielkim zrozumieniem psiej psychiki. Kończąc ją, z łezką w oku spojrzałam na zdjęcie mojego ukochanego Bacy – owczarka podhalańskiego, którego niezwykłe historie zaczęłam opisywać, ale ciągle brakuje mi czasu żeby dokończyć…i teraz zrobiło mi się trochę wstyd.

No tak, pewnie, gdyby moje krasnoludki pomogły, to wszystko wyglądałoby inaczej. Zajrzałam do kuchni, tutaj krasnoludki mieszkają w kilku miejscach. Spojrzałam na nie z wyrzutem. Ich obojętne oblicze wyraźnie dało mi odczuć, że krasnoludki są poza tematem. Może, gdybym użyła tak czarownego języka, jak pani Joanna Papuzińska – moje krasnoludki ożyłyby i wzięły się do pracy? Jak „Krasnoludki Pucybutki”! Uroczy tekst pani Joanny przyciąga spojrzenie, a ilustracje, które opowiadają i wręcz zachęcają do przyjaźni z krasnoludkiem, zrobiła pani Elżbieta Krygowska – Butlewska. Książka wydana jest przez wydawnictwo MILA. „Krasnoludki Pucybutki” znajdują się w serii PEREŁEK MILI. Całość przemawia do czytelnika tak sugestywnie, że sama uległam pucybutkowemu czarowi i wchodząc do garderoby, zaśpiewałam
„Hej, ho, hej, ho!
Czy buty czyste są?
Bo jeśli nie, bo jeśli nie ,
Wyczyści się…”
I nagle, nie wiadomo skąd i jak, pojawia się pudełko z pastą, szczotka i dobra energia.

Ech, może tylko czepiam się moich kuchennych krasnoludków. Tak, na pewno jestem niesprawiedliwa, przecież wiele razy, szarym rankiem, znajduję kuchnię czyściutką. Humor tak mi się poprawił, że nadwyżką dobrego humoru chętnie się podzielę. O proszę, już widzę chętnego. Tytuł książeczki jest zaproszeniem „Kto z was chciałby rozweselić pechowego nosorożca?”. Napisał ją pan Leszek Kołakowski, a ślicznie zilustrowała Dorota Łoskot-Cichocka. Gdy przeczytałam informację na okładce, pokiwałam tylko głową. Jeszcze jedna książka, która długo czekała, żeby ujrzeć światło dzienne. Autor napisał ją w 1966 i kiedy złożył do wydawnictwa, tu otrzymał cios – okazało się, że napisał utwór, który był zagrożeniem dla całej ludzkości.

Najbezpieczniej było ukryć go w archiwum, gdzie faktycznie przeleżał do 2005 roku. To małe, mądre dzieło odkryło wydawnictwo MUCHOMOR. Myślałam, że to był powód smutku nosorożca, że nikt przez tyle lat go nie poznał, ale powód był ponadczasowy. Nosorożec nie umiał fruwać…i chciał się nauczyć. Próbują mu pomóc różne zwierzęta, ale niestety, efekt jest marny. Jednak autentycznie obita jest pupa nosorożca na którą trzeba położyć kompres. Tu uśmiech, bo nie to jest w tej książce najważniejsze. Przesłanie książki jest głębokie i mądre, i zachęcam do przeczytania także dorosłych. Po takiej lekturze możemy pozbyć się męczących wyrzutów sumienia, że coś nie do końca nam się udało, chociaż mierzyliśmy się z problemem z każdej strony.

Tę książkę zapisałabym do grona książek wszechczasów, jako bajkę terapeutyczną, tak jak „Kubusia Puchatka” czy „Małego Księcia”. Czytając ją kolejny raz, znajdujemy coś nowego, coś mądrego. Oczywiście, do tego potrzebna jest umiejętność czytania między wierszami, ale z tym na pewno Państwo sobie poradzą, byleby starczyło czasu i dobrych chęci. A wtedy, po takiej lekturze uśmiechamy się przez łzy, myśląc, jak fajnie, że znalazłem(am) czas żeby sobie poczytać…

I wycierając łzę wzruszenia, kończę dzisiejszy przegląd.

Małgosia J.Berwid

Poprzedni artykuł„Kopać z uczucia?”
Następny artykułTED: „Clay Shirky: Dlaczego SOPA to zły pomysł.”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj