„Poezja, nawet pozornie najbardziej fantastyczna, zawsze jest buntem przeciwko sztuczności, buntem, w pewnym sensie, wobec rzeczywistości”.
James Joyce
Od stuleci różnie definiują poezję literaturoznawcy i teoretycy literatury, a ona wciąż uparcie wymyka się definicjom. Jednym z pierwszych w naszej kulturze – przypomnijmy – był Arystoteles, autor „Poetyki”, obszernego traktatu o sztuce poetyckiej z ok. 335 r. p.n.e., od którego nazwę wzięła dziedzina badań literackich zwana „poetyką”. I choć już Arystoteles wzbraniał się w swym traktacie przed przypisywaniem sztuce poetyckiej funkcji dydaktycznych czy zaprzęgania jej w służbę polityki, literatura piękna często wędrowała w te rejony i do dziś nierzadko w nich stacjonuje.
„[Poezja] powinna być nieufnością. Krytycyzmem. Demaskatorstwem. Powinna być tym wszystkim aż do chwili, gdy z tej Ziemi zniknie ostatnie kłamstwo, ostatnia demagogia i ostatni akt przemocy”.
Stanisław Barańczak
Funkcją sztuki poetyckiej było też od zawsze wzruszanie, czyli poruszanie uczuć słuchacza albo czytelnika, oraz „zabawianie” go, czyli zajmowanie jego uwagi intrygującą, odświeżającą, pobudzającą do wewnętrznej aktywności myślą, formą, treścią, opowieścią.
„Poezja jest wtedy, gdy emocje znajdują swoje myśli, a myśli znajdują swoje słowa”.
Robert Frost
Taki właśnie wiersz – „który uczy, bawi i wzrusza” – zaprezentować mieli za zadanie publiczności, zgodnie z tematem, uczestnicy tegorocznego konkursu recytatorskiego w Szkole Języka Polskiego im. Jana Pawła II w Bostonie. Do pouczającej zabawy zaprosił uczniów jak co roku dyrektor Jan Kozak, tym razem samodzielnie recytując całkiem długi i zabawny wiersz. Drobne potknięcia pana dyrektora publiczność, zwłaszcza ta najmniejsza, przyjęła gromkimi brawami, uznając, że liczą się przede wszystkim chęci i odwaga.
„Każdy zdrowy człowiek może przeżyć bez jedzenia dwa dni, ale nie bez poezji”.
Ch. Baudelaire
Oryginalnie greckie słowo poiētikē oznaczało produktywność i pomysłowość, a wywodziło się od czasownika oznaczającego „wytwarzać”. Poeci i epicy, tacy jak Homer, nazywani byli zatem „wytwórcami” i dopiero z czasem ich rzemiosło dostąpiło nazwy „sztuka poetycka”. Recytację wierszy również nazwać można rzemiosłem, pokrewnym rzemiosłu storytellera czy aktora.
„Mam wrażenie, że poezja jest tyrańską dyscypliną. Musisz gnać tak szybko i tak daleko na tak małej przestrzeni, i musisz puścić z ogniem wszystko, co ma drugorzędne znaczenie”.
Sylvia Plath
O tym, jak się przygotowuje do występu i jak się zwycięża w konkursie recytowania polskich wierszy w swoim drugim języku, opowiada Małgorzata Kosinska, mama ośmioklasistki Olivii ze szkoły w Bostonie, laureatki pierwszego miejsca, która, podobnie jak jej koleżanka Oliwia Janasik z klasy siódmej, laureatka drugiego miejsca, wystąpiła na scenie z wierszem Ludwika Jerzego Kerna „O rodzicach”:
– Jak mówią, „sukces ma wielu ojców” i tak jest i w tym przypadku, a należą do nich: sama Olivia, jej nauczycielka z polskiej szkoły, my – rodzice i kółka teatralne, do których Olivia chodzi na zajęcia już od pięciu lat. Przygotowania do występu rozpoczynamy zawsze od doboru wiersza. Musi on być zgodny z tematem konkursu i musi dawać możliwość ciekawej interpretacji. Czasami my go znajdujemy, a czasami wychowawczyni. No i oczywiście musi podobać się Olivii. Nastepnie upewniamy się, że córka rozumie wiersz i wszystkie zawarte w nim słowa; że potrafi rozszyfrować ukryte przesłania. To ułatwia opanowanie pamięciowe tekstu. Gdy przepytujemy ją, upewniamy się też, że wymawia poprawnie wszystkie słowa i uwzględnia znaki przystankowe. Dopiero wtedy przechodzimy do recytacji. Tu najwiekszą zasługę od dwóch lat ma nauczycielka Olivii, Pani Ala Kozak, która dawała jej i nam wskazówki, jak powinno się dany wiersz powiedzieć tak, żeby był dla słuchaczy ciekawy i zrozumiały. W dwuminutową recytację wiersza na scenie włożyć więc trzeba sporo pracy, ale warto to robić, i to nie tylko dlatego, że bardzo miło jest po zwyciestwie cieszyć się razem z Olivią jej sukcesem.
O rodzicach
Ludwik Jerzy Kern
Dzieci!
Nie czas dziś na kawały i na żarty płoche.
Dziś sobie o rodzicach pogadamy trochę.
Zwykle bywa ich para, jeśli się nie mylę,
A jak się porozwodzą, jest dwa razy tyle.
Przeważnie są małżeństwem. Żeby nie – rzecz rzadka.
Żeńska część rodziców nazywa się – matka.
Ona wiąże swe życie z konkretnym mołojcem.
Męską część rodziców nazywamy – ojcem.
Matka, gdy was rodziła, pragnęła być tatą.
A tato (z tego bólu!) był pod dobrą datą.
Potem wspólnie stwierdzili, wpatrując się w dziecię,
Że dotąd piękniejszego nie było na świecie.
Spokój, dzieci! Nie skaczcie! Nie czujcie się w niebie!
W gruncie rzeczy, was chwaląc – wychwalają siebie.
Jeśli ojciec ci schlebił, to skąd się to wzięło?
Stąd, że jesteś cudowny – boś ty jego dzieło.
Bardzo dziwni w tych sprawach są ludzie dorośli.
Matka także ma słabość do swej latorośli.
I oto fantastyczny punkt wyjściowy macie:
Trzeba umieć wygrywać mamę przeciw tacie.
Głupie dziecko przegapia ten moment. Aliści
Mądre ma z niego radość i liczne korzyści.
Połowa twych rodziców jest bowiem gotowa
Mieć zawsze inne zdanie niż druga połowa.
Nie bierzcie strony ojca. Ani strony matki.
Najlepiej być bezstronnym, moje drogie dziatki.
A w ogóle rodziców trzeba trzymać ostro.
Jak masz brata – to z bratem. Jak siostrę – to z siostrą.
Bo inaczej rozpuszczą się do takich granic,
Że gotowi są dzieciom nie pozwolić na nic.
„Z poezją jest jak z mówieniem dowcipów. Jeśli zmienisz jedno słowo na końcu dowcipu, stracisz cały sens”.
W. S. Merwin
Zapytana o swoją karierę recytatorki, Olivia Kosińska odpowiada monosylabami.
Jak długo przygotowywałaś się do konkursu w tym roku?
Olivia: Trzy tygodnie?
Aha, a jak zwykle przygotowujesz się do występu?
Olivia: Czytam, bardzo dużo razy. A później zapamiętuję. Próbuję recytować wiersz bez patrzenia się w kartkę. A później pracuję z rodzicami, oni mi pomagają. Pokazują, jak mam coś powiedzieć, pokazać, zinterpretować.
Czy od razu po ogłoszeniu tematu wiesz, jaki wybrać wiersz? Masz swoich ulubionych autorów?
Olivia: Mama pokazuje mi różne wiersze, czytam je i wybieram, który mi się najbardziej podoba. Nie mam ulubionych autorów.
A czy jest może jakiś wiersz spośród tych, które mówiłaś dotąd na konkursach, który jest Ci najbliższy?
Olivia: Mój pierwszy wiersz tutaj na scenie. To była „Zosia Samosia”. Dostałam drugie miejsce.
Czy warto brać udział w konkursie recytatorskim w polskiej szkole?
Olivia: Tak, bo każdy musi się nauczyć wiersza. I często poznaje dużo nowych słów.
Z tego co wiem, masz już doświadczenie aktorskie nie tylko na scenie w polskiej szkole. Opowiesz trochę o tym?
Olivia: Zaczęłam robić te wszystkie rzeczy, kiedy miałam siedem czy osiem lat. Występuję w szkole w teatrze. Z przedstawień, w których grałam, bardzo mi się podobał „Hair Spray”. W tym roku robimy „Lion King” i też mi się podoba.
Czy czeka Cię niebawem jakiś występ w amerykańskiej szkole?
Olivia: Tak, dzisiaj i jutro.
Ojej, masz tremę?
Olivia: Nieee…
A zostaniesz w przyszłości aktorką?
Jeszcze nie wiem, czy zostanę. Ale lubię to robić.
A jak często bywasz w teatrze?
Olivia: Często. Zawsze jak coś nowego jest w Bostonie, to ja chcę to zobaczyć. Mama chodzi ze mną do teatru. I siostra czasami.
Czy mówicie w domu po polsku?
Olivia: Czasami. Z siostrą też czasem przechodzimy na polski. Najczęściej, kiedy się wygłupiamy.
Powiedz jeszcze, czy trudniej jest występować na scenie w polskiej szkole, czy w amerykańskiej?
Olivia: Tak samo. Tekstu uczyć się też tak samo.
A czy uważasz się za osobę dwujęzyczną i będziesz kontynuować naukę polskiego?
Olivia (po krótkim wahaniu): Tak. Spróbuję.
W taki razie życzę Ci powodzenia i jeszcze raz gratulacje!
„Poezja nie służy wyładowaniu emocji, lecz ucieczce od emocji; nie służy wyrażeniu osobowości, lecz ucieczce od osobowości. Ale oczywiście tylko ci, którzy mają osobowość i emocje, wiedzą, co to znaczy chcieć od tego uciec”.
T.S. Eliot
O przygotowania dzieci do występu na scenie pytam też wychowawczynie najmłodszych uczniów bostońskiej polskiej szkoły (3 i 4 lata) – Małgosię Klincewicz i Donatę O’Donnel.
Jak przygotowuje się do udziału w konkursie taką grupę – dzieci, które dopiero uczą się mówić po polsku? W grę wchodzą tu przecież i przełamanie lęku przed występem przed dużą publicznością i nauka poprawnej wymowy, i zrozumienie tekstu wiersza…
Małgosia Klincewicz: Największa jest zasługa rodziców, bo to oni przygotowują wiersz i ćwiczą z dziećmi w domu. My tylko co tydzień przepytywałyśmy dzieci w klasie. Dawałyśmy też oczywiście wskazówki, co do ekspresji: wolniej, szybciej…
Donata O’Donnel: Uczyłyśmy także w klasie dzieci mówić do mikrofonu – by przyzwyczaić je do tego urządzenia.
A jak radzicie sobie z tremą maluchów?
Donata O’Donnel:
Kiedy próbujemy w klasie, staramy się, żeby dzieci nie były zestresowane, ale żeby były zrelaksowane. Staramy się zachęcić do występowania przed innymi dziećmi, które często interesują się tym, jak ich koledzy i koleżanki mówią wiersz.
Małgosia Klincewicz:
Myślę, że nasza grupa miała dziś tak naprawdę najtrudniejsze zadanie. Dzieci były na scenie po raz pierwszy i występowaliśmy też jako pierwsi!
Tym większe gratulacje dla wszystkichh: dzieci, rodziców i wychowawczyń!
O przygotowaniach do występu na scenie w polonijnej szkole w Bostonie opowiada też Marzena Niejadlik, mama wyróżnionych bliźniaków Gabrysia i Victorii z grupy maluszków:
– Chciałam, żeby dzieci nauczyły się dwóch różnych wierszy, ale przy bliźniakach jest to trudne. Trudno było zdecydować się na konkretny wiersz, bo ważne było, żeby podobał się dzieciom. Kilka dobrych dni spędziliśmy na czytaniu wierszy. Dzieci wybierały jednego dnia jeden, drugiego inny i tak mnóstwo razy, zanim podjęły ostateczną decyzję. O tym, że na scenie powiedziały wiersz razem, zadecydowała trema sceniczna. W domu za każdym razem mówiły osobno. Przygotowaliśmy im też w domu w ostatnim tygodniu scenę i mówiły do zabawkowego mikrofonu.
A co zrobić, żeby nauka wiersza po polsku była dla dzieci przyjemnym doświadczeniem, zabawą?
Marzena Niejadlik:
– U nas było tak, że dzieci wymyśliły razem z babcia gestykulację do wiersza. Dzięki temu w zabawny sposób mogły przekazać i pokazać treść, a nauka stała się prawdziwą frajdą.
„Tylko co to takiego poezja? Niejedna chwiejna odpowiedź na to pytanie już padła. A ja nie wiem i nie wiem i trzymam się tego jak zbawiennej poręczy”.
Wisława Szymborska
Opracowanie i zdjęcia: Lidia Russell