Kancamangus – nazwa przyciągała nas do White Mountains National Forest w New Hampshire od dawna. W życiu nie zawsze jest jednak łatwo dotrzeć we właściwe miejsce o właściwym czasie. Czasem trzeba spełnić wiele warunków i wykonać mnóstwo pozornie zupełnie niezwiązanej z efektem pracy, by wszystko było nagle dokładnie takie, jak trzeba. Nie mam tu na myśli dni, kiedy nie spóźniliśmy się do pracy. Mówię o tych chwilach, przez niektórych nazywanych „byciem w przepływie”, kiedy czujemy się jak dobrze nastrojony instrument w orkiestrze życia. Nasza partia brzmi czysto, melodia ma właściwy wyraz i jeśli przygotowujemy akurat 20 porcji ciasta na otwarcie wystawy, to na otwarciu pojawia się dokładnie 20 gości, a jeden z nich, wcale o to nie pytany, opowiada nam historię, która okazuje się zawierać ważne wskazówki odnośnie do naszego planu czy marzenia, a w dodatku jest wdzięczny, że go słuchamy, zaprzyjaźniamy się i okazuje się, że… i tak dalej, krótko mówiąc – czujemy się, przynajmniej w jakimś aspekcie, dobrze zsynchronizowani z biegiem naszego życia.

 

 

 

W tym roku udało nam się mieć dzień na podróż legendarną autostradą dokładnie wtedy, gdy kolory w tych partiach Białych Gór były w najbardziej reprezentacyjnej jesiennej palecie, a sam dzień do takiej podróży idealny: nie za ciepły, nie za chłodny, słoneczny, światło miękkie. Zaopatrzeni w mapę pt. „Leaf Peeper’s Guide”, ogłaszającą jesień w Białych Górach „the brightest show on Earth”, wyruszyliśmy wcześnie rano. Kancamagus Highway albo Kanc, jak pieszczotliwie nazywają ją miejscowi, leży w przybliżeniu dwie godziny drogi na północ od Bostonu, a w sezonie peak foliage trasa ta jest ruchliwa i zdarzają się korki.

 

 

 

Kancamagus to imię wodza jednego z tutejszych plemion Native Americans, które tłumaczy się jako „Nieustraszony”. Jego dziadek, Passaconaway, zjednoczył 17 indiańskich plemion w Nowej Anglii. Kancamagus próbował utrzymać na ich terenach pokój, ale zdradzony przez Białych, spowodował tylko rozlew krwi. Rozczarowany, poprowadził swoich ludzi na północ New Hampshire albo, jak podają inne źródła, do Kanady.

 

 

Autostrada Kancamagus to klasyka New England i jedna z głównych atrakcji turystycznych New Hampshire. Przy jej licznych wodospadach i punktach widokowych w jesienne weekendy napotkać można tłumy, ale na górskich szlakach wgłąb lasu wciąż jest zupełnie dziko. „No gas for the next 32 miles” – czytamy na znaku drogowym w Lincoln. Korytarz autostrady biegnie przez White Mountains National Forest – rocznie przejeżdża tędy 750 tys. aut, ale przez całą długość magicznej autostrady wokół nie ma nic prócz gór i lasów – żadnych domów, sklepów, stacji benzynowych, zupełnie nic. Jak mówią miejscowi Jankesi, okolice te to prawdziwy fragment Nieba, który tylko ciężkie skały przytrzymują przed oderwaniem się od Ziemi i odpłynięciem z powrotem tam, skąd spadły.

 

 

 

I tylko dwa miejsca na Ziemi mają tak bajecznie kolorową jesień: Nowa Anglia i Japonia. Przy okazji wreszcie dowiaduję się, skąd biorą się intensywne kolory jesiennych liści. Wiosną i latem większość pożywienia, którego potrzeba drzewom do wzrostu, produkowana jest w zawierających chlorofil komórkach liści. Za zieleń odpowiedzialny jest właśnie chlorofil. Jesienią, po części ze względu na krótszy dzień (mniej światła) i niższe temperatury, liście przestają produkować pożywienie. Spada poziom chlorofilu i zieleń znika, a pojawiają się przykryte nią wcześniej żółć i pomarańcz. Za jaskrawe czerwienie, fiolety i brązy odpowiadają inne procesy chemiczne. Intensywna czerwień klonów jest słodka: w ciepłe jesienne dni liście klonowe produkują cukier, który później zostaje w nich uwięziony przez nocny chłód. Im więcej cukru zbiera się w liściach, tym mocniejsza czerwień. Nasycenie i odcień koloru zależą też od nasłonecznienia drzewa, warunków pogodowych (ciepłe, deszczowe jesienie nie malują drzew na czerwono), wysokości nad poziomem morza.

 

 

 

Wodospady, kryte drewniane mosty, jaskinie, łosie, niedźwiedzie i Góra Waszyngtona (1917 m.n.p.m.) z jej pierwszą na świecie linią kolejową biegnącą aż na sam szczyt to obok Kancamagus największe skarby Białych Gór. Kancamagus przecina White Mountains National Forest z zachodu na wschód i najpierw wspiana się, a potem, po minięciu przełęczy, opada tak, że przez kilka mil można nią jechać praktycznie nie zużywając gazu. Rocky Gorge i Lower Falls to popularne destynacje piknikowe i fotograficzne. Potwierdzam, jesienią widoki są tu bajeczne. Budowa jednej z najpiękniejszych autostrad w USA zajęła 22 lata. Jeśli planujemy lunch na stokach i przystanki po drodze, przejazd nią zajmie od godziny do trzech godzin. W obu przypadkach mówimy o czasie dobrze spędzonym.

 

Tekst i zdjęcia: Lidia Russell

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Poprzedni artykułDzień Dwujęzyczności w Polskiej Szkole im. Ignacego Jana Paderewskiego w Niles – fotoreportaż
Następny artykułSłodko-gorzki norwegian dream

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj