Choć ponad pół świata używa na co dzień przynajmniej dwóch języków, to jednak w niektórych społeczeństwach wciąż żywe są uprzedzenia i stereotypy związane z dwujęzycznością.
Większość osób, wychowywanych w rodzinie dwu- lub wielojęzycznej uznaje to za ciekawe i wzbogacające doświadczenie. Mimo to, w wielu krajach wciąż jeszcze sceptycznie podchodzi się do uczenia się przez dzieci więcej niż jednego języka. Opinia, że wychowywanie wielojęzyczne to dla dziecka zbyt duży wysiłek, który negatywnie wpływa na rozwój – zarówno ten językowy, jak i emocjonalny, jest dość powszechna. – Od dawna panuje stereotyp, że osoby wychowywane w dwóch językach, w żadnym z nich nie czują się pewnie – wyjaśnia Antonia Loick z Instytutu Goethego. A stereotypów takich – nie tylko w społeczeństwie niemieckim – jest wiele. Biorą się one najczęściej z niewiedzy, ale też często są pokłosiem nierzetelnych badań nad dwujęzycznymi dziećmi, jakie prowadzono w pierwszej połowie XX wieku.
Imigranci z biedniejszych części świata
Zastanawiając się nad źródłem stereotypów na temat osób dwujęzycznych należy przede wszystkim pamiętać, że powstawały one przede wszystkim w zamożnych krajach Europy zachodniej i Ameryki Północnej, gdzie dominowała (albo wciąż jeszcze dominuje) kultura związana z jednym językiem. A stamtąd dopiero stereotypy rozpowszechniły się w innych częściach świata. Dwujęzyczni w tych krajach byli przede wszystkim przedstawiciele mniejszości narodowych, których status społeczny i materialny był niższy niż w przypadku przedstawicieli dominującej kultury, a także imigranci z biedniejszych części świata. I tak dwujęzycznych postrzegano przez pryzmat np. Walijczyków w Wielkiej Brytanii czy francuskojęzycznych mieszkańców Quebeku w Kanadzie, bądź niewykwalifikowanych gastarbeiterów z Europy wschodniej czy robotników sezonowych z Hiszpanii i Portugalii. Ich poziom wykształcenia z reguły ustępował poziomowi wykształcenia przedstawicieli kultury dominującej, więc ci ostatni patrzyli na nich z wyższością. Stąd powoli wytworzyło się przekonanie, że dwujęzyczni imigranci dopiero wtedy staną się pełnowartościowymi obywatelami nowych ojczyzn, gdy odrzucą język i kulturę, którą przywieźli z kraju pochodzenia. Czyli staną się jednojęzyczni.
Błędy wczesnych badań
Swoją rolę w utrwaleniu stereotypów nt. osób dwujęzycznych odegrała też nauka. Pierwszym badaniom nad dwujęzycznością przyświecał często jeden cel – „naukowe” wyjaśnienie, dlaczego dzieci dwujęzyczne radzą sobie w szkole gorzej od swoich jednojęzycznych rówieśników.
Wyrazistym przykładem takiego podejścia są np. prace brytyjskiego naukowca D.J. Saera, który w 1923 roku prowadził badania z udziałem dzieci z obszarów wiejskich w Walii. W ramach tych badań porównywał wyniki testów na inteligencję dzieci, które posługiwały się w domach językiem walijskim z jednojęzycznych dziećmi używającymi wyłącznie języka angielskiego. Na podstawie wyników, jakie zebrał, wysnuł wnioski, że dzieci dwujęzyczne wypadają gorzej w testach na inteligencję od swoich jednojęzycznych rówieśników oraz że przejawiają – jak to określił – „dezorientacją umysłową” (mental confusion).
Wprawdzie użyte w badaniu testy na inteligencję zostały przetłumaczone na walijski, ale w tłumaczeniu nie wzięto pod uwagę kontekstu kulturowego, który może ważyć na poprawności udzielanych odpowiedzi. Saerowi umknął także fakt, że dzieci dwujęzyczne pochodziły z reguły z biedniejszych rodzin, a ich rodzice zazwyczaj nie mieli żadnego wyksztalcenia. Do podobnych wniosków, co Saer, dochodziło w pierwszej połowie XX wieku wielu badaczy.
Przyglądając wyniki ówczesnych badań, można ulec przekonaniu, że dwujęzyczni niemal zawsze wypadają gorzej, niż jednojęzyczni w testach poznawczych. Dochodziło wręcz do tego, że dwujęzyczność traktowano jako rodzaj „upośledzenia”.
Na szczęście na początku lat 60. ubiegłego wieku sytuacja badań nad dwujęzycznością stopniowo zaczęła się zmieniać, a stało się to za sprawą dwójki kanadyjskich badaczy – Elizabeth Peal i Wallace’a E. Lamberta z Uniwersytetu McGill w Montrealu. Przeprowadzili oni badanie z udziałem dwujęzycznych (francuski i angielski) i jednojęzycznych (francuski) dziesięciolatków uczęszczających do szkół francuskojęzycznych w Montrealu. W badaniu tym, dzieci dwujęzyczne nie odstawały od swoich jednojęzycznych rówieśników pod względem społeczno-ekonomicznym, ani pod względem znajomości języka, w którym przeprowadzono testy. Okazało się, że górowały one wręcz nad jednojęzycznymi w testach inteligencji i to zarówno werbalnej, jak i niewerbalnej.
Od tego czasu przy planowaniu badań porównujących poziom rozwoju poznawczego osób jedno- i dwujęzycznych, badacze starają się dopasować obie badane grupy (dwujęzyczną i kontrolną – jednojęzyczną) pod względem jak największej liczby cech, które mogą wpływać na rozwój poznawczy (takich jak status społeczno-ekonomiczny czy długość kontaktu z drugim językiem). Dzięki takiemu dopasowaniu ograniczamy wpływ owych cech na wyniki i możemy mieć większą pewność, że ewentualną różnicę między badanymi przypisać można dwujęzyczności.
Złodziej zasobów
Pomimo iż od przełomowych badań Peal i Lamberta upłynęło już pół wieku, poglądy o niższości osób dwujęzycznych nie znikają. Głęboko zakorzenione jest przekonanie, że nauka drugiego języka zabierze zasoby potrzebne dziecku do prawidłowego rozwoju, a to odbije się m.in. na wynikach szkolnych. Polacy, mieszkający w Wielkiej Brytanii, często żalą się, że nauczyciele sugerują, że dla dobra dzieci powinni zaprzestać mówić w domu w języku ojczystym, a skupić się na tym, żeby dziecko nauczyło się poprawnie mówić po angielsku.
Postrzeganie dzieci dwujęzycznych jako tych, które gorzej sobie radzą w szkole ma też miejsce np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie szkoły obawiają się, że uczniowie z rodzin imigranckich, którzy dopiero co rozpoczęli naukę w Stanach Zjednoczonych, zaniżą średnią wyników. W związku z tym częste są przypadki, że np. wyklucza się ich z udziału w testach końcowych, których wyniki mają wpływ na opinię o szkole.
Niesłusznie, bo jak się okazuje, stosunkowo szybko dwujęzyczne dzieci okazują się oni lepsze od swoich jednojęzycznych rówieśników. Mówi o tym w wywiadzie udzielonym serwisowi „Wszystko o dwujęzyczności” dr Megan Hopkins z Pennsylvania State University (link). Uczniowie, pochodzący z mniejszości etnicznych trafiają również częściej niż inni to szkół specjalnych. Problem ten opisały badaczki z Uniwersytetu w Miami Beth Harry i Janette Klinger w książce „Dlaczego tak wielu uczniów z mniejszości narodowych trafia do szkół specjalnych” („Why are so many minority students in special education?”.
Dwujęzyczności przypisuje się także wpływ na różnego rodzaju zaburzenia rozwojowe zarówno te poważne, jak i zupełnie drobne. – Podczas dyżurów, zatroskani rodzice często pytają mnie, czy ewentualne problemy lub „przypadłości” ich dzieci – np. jąkanie – mogą być związane z dorastaniem w dwujęzycznym środowisku – tłumaczy Jürgen Meisel z Centrum ds. wielojęzyczności w Hamburgu, który od kilkudziesięciu lat zajmuje się naukowo kwestią przyswajania przez dzieci kilku języków naraz.
Schizofrenia językowa?
Dwujęzyczność zdaje się być również być dla wielu problemem społecznym. Jak przypomina Barbara Zurer Pearson w swojej książce pt. Jak wychować dziecko dwujęzyczne, nie tak dawno temu jeden z ministrów spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii mówił : „Używanie raczej angielskiego niż języka ojczystego pomogłoby pokonać schizofrenię językową, która komplikuje relacje międzypokoleniowe w rodzinach imigrantów”.
Postrzeganie dwujęzyczności jako czegoś nienormalnego, jest charakterystyczne dla osób, które nadal tkwią w jednojęzycznej kulturze i nie miały szansy poznać innych języków i przekonać się jak wzbogacające jest to doświadczenie. Biorąc pod uwagę, że takich osób jest coraz mniej na świecie, opinie o niższości dwujęzycznych i szkodliwości nauki dwóch języków w dzieciństwie prędzej czy później znikną. Zanim jednak tak się stanie, wiele dwujęzycznych dzieci może zostać skrzywdzonych przez rzeczników jednojęzycznej „normalności”.
Joanna Kołak
Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.“ realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.