Ostatnie dni tegorocznego karnawału. W środę 17 lutego rozpoczyna się nowy okres liturgiczny. Kolejny w naszym życiu 40 dniowy Wielki Post. Ale zanim to nastąpi warto przypomnieć w jaki sposób w dawnej Polsce żegnano karnawał i rozpoczynano ten czas pokuty i nawrócenia.
Śpiewy, tańce i picie wódki kończyły się o północy z wtorku na środę. Według zwyczaju skrzypek w karczmie zrywał struny swojego instrumentu na znak, że zaczął się wielki post. W niektórych rejonach Polski symbolicznie w skrzyniach zamykano na klucz instrumenty. Zewnętrznym przejawem rozpoczęcia postu było trwające od środowego poranka szorowanie naczyń i usuwanie z nich śladów tłuszczu zwierzęcego, by nie pojawił się w postnym jedzeniu (jedynym tłuszczem, który można było ewentualnie używać była oliwa lub olej). W komorach zamykano mięso, smalec, miód, a nawet nabiał.
Główną potrawą spożywaną w Środę Popielcową był żur uchodzący za potrawę prostą, będącą synonimem ubóstwa. Żur gościł na stołach na królewskich dworach oraz w chłopskiej chacie. Przygotowywano go przed Wielkim Postem z zakwasu z mąki żytniej. Chleb smarowano zwykle powidłami bez masła. W domach chłopów spożywano gęstą zupę z kwaszonej kapusty, gotowanej z suszonymi śliwkami i brukwią o nazwie Pamuła.
Wielkopostna wędrówka
Ktoś kiedyś napisał: „Trudniej jest dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę…”. Nie będzie nam łatwo stać się lepszymi po 40 dniach Wielkiego Postu, czas nas nie rozpieszcza. Przeżywamy lęki i niepokoje. Boimy się o swoje życie i życie najbliższych. A jednak warto w tym okresie postawić sobie pytanie. Czy ja mam jeszcze wiarę? Czy jestem w stanie uwierzyć jeszcze więcej Bogu i mocniej Mu zaufać? Czy kocham Go ze wszystkich sił?
„Gdzieś na dnie serca jest tęsknota za Bogiem, który aż jeden dzień przeznaczył na stworzenie człowieka i przechadzał się z nim po raju. A wszystko co stworzył było dobre. Post jest spojrzeniem za siebie i rozpoczęciem drogi do przodu, ale już nie oglądając się, jak to czynili Izraelici, tęskniąc za garnkami pełnymi cebuli w Egipcie. Bóg jak dobry wychowawca nie wyręczy nas w trudzie, ale będzie nas nieustannie wspierał i zachęcał do powstania z prochu ziemi” – dzielił się wielkopostnymi refleksjami ks. Zbigniew Grodzki, wikariusz z kościoła Zbawiciela Świata w Ostrołęce.
Popiół znak oczyszczenia i odrodzenia
W Kościele pierwszych wieków biskup na początek wielkiego postu posypywał głowy popiołem tych, którzy czynili publiczną pokutę. Z czasem zaczęli do nich dołączać także inni chrześcijanie. Do liturgii adaptowano ten zwyczaj w VII wieku. Pierwsze świadectwa o święceniu popiołu pochodzą z X wieku. W 1091 roku papież Urban II wprowadził ten rytuał jako obowiązujący wiernych w całym Kościele. Od tego czasu popiół do posypywania głów uzyskuje się z palm poświęconych w Niedzielę Palmową poprzedniego roku. Przyjęcie popiołu oznacza gotowość do zerwania z grzechem i nawrócenia się do Boga, pokuty i walki z własnymi słabościami. Podczas posypywania głów popiołem kapłan wypowiada słowa z Pisma Świętego: „Prochem jesteś i w proch się obrócisz” lub (współcześnie częściej) „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!”. Przypominają one, że przez cały okres wielkiego postu Kościół zachęca do przemiany życia, pełnienia dzieł miłosierdzia, jałmużny i wzmożonej modlitwy. A Bóg pomaga nam oczyścić się z tego, co nas rani i jątrzy i pomaga nam przyjąć samych siebie, takich jakimi jesteśmy.
„Obecnie mamy więcej czasu na lepsze przypatrzenia się sobie” – kontynuuje wielkopostną refleksję ks. Zbigniew. – „Trochę nam w tym przeszkadzają media, które tak trudno wyłączyć, bo karmią nas pychą, że z nami nie jest jeszcze tak źle, jak z tym czy z owym, pozwalają unikać odpowiedzi na trudne pytania, czy wytłumaczyć się z braku czasu. Celem jest pogłębienie trzech relacji: z Bogiem, drugim człowiekiem i z samym sobą. Pandemia pozwala odnaleźć wiele okazji do przypatrzenia się temu jakimi jesteśmy, choć ten nasz obraz tworzymy często zbyt wypaczony oskarżając siebie tylko o jakieś przyziemne pobudki postępowania. Pamiętajmy, że błędnie odbieramy Boga jako Oskarżyciela, a przecież w Wielkim Poście zwracamy uwagę na Krzyż, który nam przypomina, że dla nas Bóg uczynił grzechem Tego, który był wolny od grzechu, a poza tym przypomina co zrobiliśmy z pięknem nas samych właśnie przez grzech. A my przecież jesteśmy piękni, i powinniśmy się częściej uśmiechać nie bojąc się żyć, a nie tylko życiu się przypatrywać. Bóg ciągle daje nam szansę.. Okres Wielkiego Postu, który rozpocznie Środa Popielcowa trwać będzie w kościele aż do Wielkiego Czwartku wieczorem (w tym roku Wielki Czwartek wypada 9 kwietnia). Wielkopostną tradycją jest uczestniczenie w nabożeństwach drogi krzyżowej (w piątki) oraz gorzkich żali (w niedziele wielkopostne w porze nieszporów).Wielu wiernych podejmuje w wielkim poście postanowienia, rezygnując z różnych przyjemności lub świadcząc uczynki miłosierdzia bliźnim, np. odwiedzając osoby chore czy samotne. Wielkopostnym postanowieniem w dobie informacyjnego przesytu może być rezygnacja z nadmiaru informacji – telewizji czy w internecie. A post pomaga nam wrócić do naszej świętości, a nie świetności, czyli do tego do czego zostaliśmy stworzeni. Czyli do przyjaźni z Bogiem. Pomaga nam zmierzyć się z nasza grzesznością, bo głód wzmaga naszą czujność, ale tez uwidacznia bardziej nasze wybuchy złości. Pozwala nam lepiej poznać samych siebie. A kiedy myślimy o sobie to czasami uciekamy w perfekcjonizm, albo próbujemy podporządkować sobie otaczająca nas rzeczywistość, aby tylko nie spotkać się ze sobą. Uciekamy od bólu rzeczywistości i oskarżeń ze strony innych, zbyt często myślimy o sobie, że jesteśmy najgorsi i do niczego i już nic nam nie wyjdzie. A my przecież jesteśmy kimś dla Boga i to kimś ważnym i post uczy nas odkrywać świat i mówić: to dla mnie to wszystko. Pomaga nam w tym wszystkim cisza izdebki, poczucie, że jestem prochem i niczem, a Bóg z niego uczynił mnie na swoje podobieństwo, że na tym świecie jestem przez chwilę. Post zdziera ze mnie obłudę, a ona tak często mocno przywiera do mnie, że ten proces boli, ale jest konieczny jak elektrowstrząsy mające przywrócić mnie do żywych. Dobrze jest jeśli reaguję na zmiany i mnie coś naprawdę zaboli. Ból nie jest po to, aby go uśmierzać lekami, ale trzeba znaleźć przyczynę i ją wyleczyć.” – Tak kończy swoja refleksję ostrołęcki kapłan.
Spróbujmy zatem zawołać za Julianem Tuwimem:
Jeszcze się kiedyś rozsmucę,
Jeszcze do Ciebie powrócę,
Chrystusie…
Jeszcze tak strasznie zapłaczę,
Że przez łzy Ciebie zobaczę,
Chrystusie…
I z taką wielką żałobą,
Będę się żalił przed Tobą,
Chrystusie…
Że duch mój przed Tobą klęknie,
I wtedy serce mi pęknie,
Chrystusie…
.
Bożena Chojnacka