12966247_889441237848833_698201064_nCo by było w Polsce, gdyby nie było PRL? Wszystko. Tak głosi stary dowcip. Iwona Kienzler w książce „Życie w PRL. I strasznie, i śmiesznie” pokazuje jednak, że PRL to nie tylko bezmięsne poniedziałki, alkohol po trzynastej i wszechobecny brak, w tym także jeansów i prawdziwej czekolady. To także życie towarzyskie, które kwitło w kolejkach albo przed jedynym telewizorem w bloku i humor, dzięki której nazywano nas najweselszym barakiem w socjalistycznym obozie.

Pamiętacie PRL? Ta książka jest właśnie dla was. Jesteście za młodzi, żeby pamiętać? Ta książka jest tym bardziej dla was. Iwona Kienzler wprowadza nas krok po kroku w epokę pochodów pierwszomajowych, kartek na żywność i paszportów w jedną stronę, przeplatając (po)ważne informacje dowcipami i anegdotami z tych czasów. Z jednej strony pokazuje nam prześladowania opozycji, walkę z Kościołem, reglamentację towarów i permanentne braki w zaopatrzeniu, z drugiej zaś przedstawia, jak w całodobowych kolejkach po mięso zawiązywały się znajomości, alkohol był najlepszym środkiem płatniczym, a żeby wylecieć z pracy… trzeba się było bardzo postarać.

Autorka w każdym rozdziale przedstawia inny wycinek czasów PRL: sytuację polityczną, ekonomiczną, gospodarczą, kulturalną, ale dużo miejsca poświęca również na opis problemów statystycznego Kowalskiego i Kowalskiej; od „wykupienia” miejsca w kolejce i walki o towar deficytowy w postaci papieru toaletowego, przez palenie kiepskich, za to bardzo tanich „Popularnych”, podróż „maluchem”, w którym – o, dziwo! – mieściła się cała rodzina, staranie się o talony na benzynę, aż po zapisy na mieszkanie, a które czekało się 10 lat. Osobny, bardzo ciekawy rozdział, poświęcony jest kobietom w PRL, przy czym autorka wychodzi daleko poza dobrze nam znane informacje o przepisowym goździku na 8 marca i słynne hasło propagandowe „Kobiety na traktory”. Pokazuje, jak to władza ludowa, która szczyciła się wprowadzeniem równouprawnienia, tak naprawdę nic – poza propagandą, obowiązkowo mało kobiecych, przodowniczek pracy – nie zrobiła, by zrównać pozycję kobiety i mężczyzny, bo kobiety, mimo że wykonywały również ciężką pracę jak mężczyźni, nie zarabiały wcale tyle samo co oni.  Poza tym

Książka zaopatrzona jest w słowniczek z PRL-owskim słownictwem. Dla młodych, niepamiętających tej epoki, będzie to z pewnością dobra zabawa, kiedy zaczną rozszyfrowywać, kim był „cinkciarz” albo „bikiniarz”, a czym była „lorneta i meduza”.

Książka Iwony Kienzler to doskonała pozycja dla każdego pokolenia Polaków. W ciekawy i przystępny sposób łączy fakty historyczne z dowcipnymi anegdotami i PRL-owskim humorem. Pokazuje jasne i ciemne oblicze PRL, czasów, kiedy równocześnie było i śmiesznie i strasznie.

 

Karina Bonowicz

Dzięki uprzejmości wydawnictwa „Bellona”

Poprzedni artykułLepiej radzą sobie z „krzesłychem”
Następny artykułT jak TORUŃ, czyli o tym, jak przez przypadek miasto tak, a nie inaczej się nazywa i komu tak przypadło do gustu, że je między bajki włożył

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj