Nasz portal zaczyna nowy cykl, w którym przedstawiamy rodziców zaangażowanych i oddanych sprawom szkoły polonijnej. Krzysztof Wróblewski, rodzic ze Szkoły im. Stanisława Moniuszki w Nowym Jorku, jest jednym z laureatów IV Konkursu Polonijny Rodzic na 6.

Konkurs jest organizowany przez Komisję Kulturalno – Oświatową “Szkoła Polska” z Portland w Oregonie, Kongres Oświaty Polonijnej oraz Forum Nauczycieli Polonijnych Zachodniego Wybrzeża USA. Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą objął konkurs patronatem honorowym. Organizatorzy zaznaczyli: „Celem konkursu jest docenienie roli rodzica w rozwoju szkoły polonijnej oraz podkreślenie jak istotnym i ważnym jest jego zaangażowanie w pracę szkoły, promocja postawy rodzica – nauczyciela swoich dzieci, który przekazuje i pielęgnuje język ojczysty w swoim domu”. 

.

Krzysztof Wróblewski z żoną Moniką i dziećmi

Rozmowa z Krzysztofem Wróblewskim, ojcem trojga dzieci,  mężem Moniki Wróblewskiej, dyrektorki szkoły. Pan Krzysztof pochodzi z Radomska, niedaleko Częstochowy. Pracuje w niezależnej firmie przeprowadzającej testowanie leków na pacjentach przed wprowadzeniem ich na rynek dla dużych firm farmaceutycznych.

.

Pełnia lata. Jak Pana rodzina spędza wakacje?

Każdego roku staramy się zabierać dzieci do Polski, żeby miały jak największy kontakt z krajem, kulturą, językiem polskim i rodziną. Nie ukrywam, że ja i żona też chętnie tam przebywamy. Żona i dzieci spędzają tam prawie całe wakacje, ja niestety bywam krócej, bo obowiązki zawodowe wzywają do USA.

Jak Pan przyjął wiadomość o zostaniu laureatem Konkursu Polonijny Rodzic na 6.?

Byłem dosyć zaskoczony, bo jak pamiętam ze szkoły, „6” to ocena za coś wybitnego, wyjątkowego, a ja nic takiego nie robię. Jestem po prostu rodzicem, który poważnie traktuje swoje powołanie do ojcostwa.

W aplikacji konkursowej ks. Sobiech napisał o Panu: „kucharz, dekorator sal, opiekun…” Jak znajduje Pan czas, by tak bardzo angażować się w życie szkoły?

To dosyć proste. Polska szkoła jest ważna dla  rozwoju dzieci i z żoną angażujemy się w życie szkoły na 100%. Tutaj wypada też wspomnieć, że moja żona jest nauczycielką w tej szkole, a od niedawna, także jej dyrektorem, więc „po znajomości” załatwia mi wszystkie możliwe obowiązki. Zawsze pierwsi przychodzimy do szkoły i ostatni wychodzimy.

Co jest dla Pana motywacją w pracy społecznej? Czy miał/ma Pan rodziców społeczników?

Rzeczywiście moja mama była dosyć zaangażowana swego czasu w prace społeczne, więc jako dziecko, byłem do tego typu życia przyzwyczajany. Kiedy z powody wieku coraz mniej się angażowała to najwidoczniej 'ktoś na górze’ stwierdził, że można to kontynuować i zesłał mi żonę, która mogłaby być profesorem w dziedzinie prac społecznych, jeżeli coś takiego istniałoby. I tak wpadłem z deszczu pod rynnę.

Jaką szkołę, Pana zdaniem, można uznać za szkołę, która odnosi sukces w polonijnej edukacji?

To jest bardzo ciężkie zadanie, polonijna edukacja dzieci. Muszą być spełnione co najmniej dwa podstawowe warunki. Po pierwsze, rodzice muszą współpracować. Bez ich zaangażowania, nie ma szans na jakikolwiek sukces. Dzieci, które uczą się języka polskiego, historii i geografii tylko w sobotę przez kilka godzin, nie mają szans na sukces. Edukacja musi być codziennie w domu. Po drugie, właściwi nauczyciele. Tacy z prawdziwego zdarzenia. I to niekoniecznie z wielkim wykształceniem pedagogicznym, ale raczej z zamiłowaniem do pracy jako nauczyciel, a o to nie jest łatwo.

Co mówią Pana dzieci, gdy tak często widzą tatę w szkole?

Przyzwyczaiły się, nie miały wyjścia. A tak poważnie mówiąc to chyba to lubią. Nasza szkoła jest bardzo mała, można powiedzieć kameralna, jest jakby przedłużeniem domu dla nich, bo mama i tata tam prawie tam ciągle są. 

Najweselsze wspomnienie ze szkoły?

Jest ich sporo. Ale takie najfajniejsze to są z zabaw szkolnych, typu bal przebierańców, zabawa mikołajkowa, ponieważ moja żona ma niesamowite pomysły, więc zawsze stwarza niepowtarzalną, pełną śmiechu atmosferę dla dzieci i rodziców. Niestety pandemia odebrała nam te najfajniesze momenty, ale jestem dobrej myśli, że to wróci, bo od września uczymy się w budynku szkoły.

Wracając do Pana talentu kucharskiego, proszę o Pana przepis na pyszną kolację rodzinną?

Z tym talentem kucharskim to bym nie przesadzał, ale prawdą jest, że dzieci lubią jak tata gotuje. Są zawsze podekscytowane i próbują zgadnąć, z której restauracji tata zamówił jedzenie.

Co jest dla Pana najważniejsze w życiu?

Rodzina.

A jakie są Pana plany pracy społecznej  w nowym roku szkolnym?

Jestem w tej dobrej sytaucji, że o to nie muszę się martwić. Jestem przekonany, że żona ma już cały rok zaplanowany, zwłaszcza, że teraz jest dyrektorem i na pewno też jestem uwzględniony w tych planach. A tak poważnie to robię wszystko co będzie trzeba, czyli sprzątanie szkoły po zajęciach, pomoc w organizacji zabaw, przywożenie rzeczy od sponsorów, pomoc przy wycieczkach, prowadzenie biblioteki szkolnej, itd. Niestety, niezbyt dużo rodziców mocno angażuje się, a wszystko musi być zrobione.

Gratuluję wyróżnienia i dziękuję za rozmowę!

.

Rozmawiała: Danuta Świątek

Zdjęcia: archiwum rodzinne

.

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2021

.

Poprzedni artykułTa szkoła powinna przetrwać!
Następny artykułRozczytana szkoła

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj