Kochany Mikołaju! Cieszę się i dziękuję ci, że w tak intensywnym, przedświątecznym czasie znalazłeś chwilę, żeby się ze mną spotkać!

Ta kawiarnia ma bardzo miły klimat. A ja, jak chyba wszyscy wiedzą, uwielbiam kawę, zaś przed świętami wypijam jej wielkie ilości. Na smaczne cappuccino nie dam się długo namawiać!  

Mikołaju, od razu przejdę do rzeczy. Czy dwujęzyczne dzieci były w tym roku grzeczne?

Były! Były fantastycznie grzeczne! Przyglądam się im od bardzo dawna, ale od kilku lat w szczególności i muszę powiedzieć, że widzę wiele bardzo pozytywnych zmian. Dwujęzyczne dzieci pilniej się się uczą, dzięki akcji „Mówimy w domu po polsku” coraz więcej z nich rzeczywiście coraz płynniej mówi po polsku, a i z chodzeniem do polskiej szkoły też jest coraz lepiej.

Co masz ny myśli, Mikołaju, mówiąc „coraz lepiej”?

No cóż,uczęszczanie po polskiej szkoły jest dla polonijnych dzieciaków dodatkowym obowiązkiem. Nie oszukujmy się, wiadomo, że nie każdy z ochotą zrywa się w weekend z łóżka tylko po to, żeby znów pędzić do szkoły. Różnie więc bywa z zapałem i chęciami. Te chęci pojawiają się wtedy, gdy dzieciaki wiedzą, że w szkole czeka ich coś fajnego. Na przykład, że zamiast lekcji będą jakieś konkursy, spotkania z ciekawymi ludźmi, przedstawienia, filmy. Lubią też, by zamiast regularnych zajęć wolno im było od czasu do czasu po prostu pochwalić się tym, co już umieją i co wiedzą! I takich okazji, jak widzę, jest coraz więcej.

Masz jakąś szczególną na myśli, Mikołaju? 

Mam. Polonijny Dzień Dwujęzyczności. Świetny pomysł i dobra realizacja. Jestem pod dużym wrażeniem, jak szybko jego idea rozprzestrzeniła się na cały świat. Gdy mój kancelista, Elf Alojzy, powiedział mi o tym projekcie trzy i pół roku temu podrapałem się w brodę i pomyślałem: hm, niezły pomysł i jest w tym duży potencjał, ale czy te dziewczyny i ten Andrzej dadzą radę? Mieli malutkie fundusze, starczyło tylko na organizację w kilku wybranych miejscach. I choć przyświecały im najlepsze z możliwych celów, by polonijne dzieciaki były dumne ze swoich korzeni i by widziały sens i wartość w swojej dwujęzyczności, to przecież w lokalnych kalendarzach jest już wiele innych wydarzeń i świąt, w których Polacy za granicą celebrują swoją polskość i narodowe dziedzictwo. A jednak, i to było widać już na symym początku, Polonijny Dzień Dwujęzyczności był inny, miał w sobie to coś, tę iskrę i energię. W przeciwieństwie więc do Alojzego, który, tak między nami, jest strasznym malkontentem i chyba w końcu mu to powiem, ja od razu trzymałem za tę inicjatywę kciuki. Już w 2015 r., po pierwszej edycji Polonijnego Dnia Dwujęzyczności, zebrałem wszystkich moich współpracowników i powiedziałem im: Druhowie, coś mi się zdaje, że musimy naszykować więcej zabawek pomagających w dwujęzycznym wychowaniu! Ono się robi po prostu modne.

A co ci się, Mikołaju, w projekcie Polonijnego Dnia Dwujęzyczności tak bardzo spodobało?

Już mówiłem, że dwujęzyczne dzieci, a wraz z nimi i ich rodzice oraz nauczyciele, naprawdę ciężko pracują. Tymczasem utarło się myśleć, tak to, w każdym razie, ja przez długi czas odbierałem, gdy zbytnio się nad dwujęzycznością nie zastanawiałem, że nauka języka rodziców, gdy mieszka się z nimi za granicą, to przecież nic takiego wielkiego. Wystarczy, że się do dziecka mówi po polsku, że się je wyśle raz w tygodniu do polskiej szkoły i język sam do niego przyjdzie, jak nauka chodzenia czy samodzielnego jedzenia. Będzie mówił, czytał, pisał, śpiewał i kto wie co jeszcze robił, wszystko piękną, poprawną polszczyzną!

A tu widzę, że to nieprawda i wszystkie strony zaangażowane w wychowywanie dwujęzycznego dziecka muszą wkładać w ten proces świadomą pracę. Muszą go planować, obserwować, co dziecko motywuje do nauki, a co wręcz przeciwnie. A z jakimi czasem reakcjami dzieci rodzice i nauczyciele muszą sobie radzić, ho-ho! Przezwyciężyć językowy bunt, który u wielu dwujęzycznych dzieciaków w pewnym momencie się pojawia, to nie lada gratka.

Po drugie zaś byłem dość zaskoczony, gdy odkryłem, że dwujęzyczność to nie jest tylko takie narzędzie, które się przydaje do komunikacji z rodzicami i krewnymi w innym kraju, ale pożytek dla rozwoju dziecka na niemal wszystkich frontach! Na dwujęzyczności korzysta i pamięć, i wyobraźnia, i koncentracja, a na starsze lata ogólna kondycja umysłu. O tych sprawach rozmawiali między sobą rodzice i nauczyciele w zaciszach swoich szkół i domów, a nie istniała platforma, żeby wszystkie te osiągnięcia celebrować i pochwalić się nimi przed światem. Istnieją święta i parady podkreślające dumę z polskich korzeni, a teraz jest specjalne święto podkreślające dumę dwujęzycznych polonijnych rodzin z dwujęzyczności! Ta inicjatywa trafiła do ludzkich serc!

Ale konkretnie, Mikołaju, bo widzę, że się zapędzasz i idziesz w patos. 

Wybacz, ale po prostu jestem pod wrażeniem. Konkretnie podobało mi się to, z jakim entuzjazmem i oddaniem sprawie wszyscy zaangażowani w Polonijny Dzień Dwujęzyczności podchodzili do tego święta. Na nos Rudolfa, ile tam było pomysłów i inwencji! Myślałem, że my tutaj w Fabryce Zabawek jesteśmy kreatywni, ale czapki z głów przed szanownym państwem. A przecież już w pierwszych dwóch latach było tyle pomysłów, że zdawało się, iż limit był bliski wyczerpania, bo i polskie tańce ludowe, i przedstawienia teatralne, i konkurs talentów, i rozmaite przygody kulinarne z lepieniem pierogów i pieczenia chleba na czele. A tu proszę, w tym roku wciąż dochodziły nowe pomysły: konkurs fotograficzny „Polska w obiektywie polonijnego dziecka”, konkurs literacki im. Wandy Chotomskiej, spotkania z wirtuozami i malarzami, występy hip-hopowe, czytanie wierszy z animacjami w wykonaniu kadry nauczycielskiej, nawet wizyta członków polonijnego klubu motocyklistów! Gdy popatrzyłem jak dzieci sobie świetnie radziły z tłumaczeniem polskich i amerykańskich hymnów narodowych z jednego języka na drugi, aż mi się łezka w oku zakręciła. Z dumy i podziwu jednocześnie.   

Mikołaju, a skąd ty tak dokładnie wiesz, co się działo podczas tegorocznego Dnia Dwujęzyczności?

No jak to skąd? Mam komputer, mam internet, to zajrzałem sobie na strony polishbilingualday.com! Przed świętem podpatrywałem jak organizatorzy wydarzeń na całym świecie wymieniali się radami i pomysłami, a potem obejrzałem fotorelacje! Aha – żebym nie zapomniał, bardzo mi się spodobała wersja tegorocznego logo. W moim guście i kolorki też takie jak lubię. Myślisz, że szefowie DPS nie będą mieli nic przeciwko temu, jeśli sobie tego z tego cudnego kogutka zrobię nadruk na koszulkę? 

Myślę, że byliby zadowoleni. Polonijny Dzień Dwujęzyczności dotarł już w wiele miejsc na świecie, ale jeszcze nie do wszystkich polonijnych środowisk. Gdybyś ty sam zaangażował się w jego rozpowszechnianie, to pewnie w przyszłym roku w gronie liczba jego organizatorów jeszcze by się podniosła.

Ależ i tak już jest imponująca. Od sześciu ośrodków przed dwoma laty do stu w kolejnych edycjach? I to na czterech kontynentach! Jest się czym chwalić! No i ta nagroda sceniczna.

Sceniczna? 

No ta, którą Marta Kustek, szefowa DPS, dostała od władz Nowego Jorku Nowego Jorku!  Pełna gala, gości sala, i ta piękna scena! Nagroda sceniczna jak się patrzy!

Oj Mikołaju, Mikołaju. Jeżeli już to nagroda prezydencka. Od prezydenta dzielnicy Queens dla polonijnych działaczy pracujących szczególnie efektywnie na rzecz polonijnego środowiska. Tak, to było wspaniałe wyróżnienie i dowód na to, że nasze inicjatywy są dostrzegane nie tylko wśród Polonii. 

Ale medal od prezydenta Polski też już dostaliście? Bo nic mi się nie obiło o uszy, pewnie coś przeoczyłem.

Jeszcze nie. Ale cierpliwie czekamy. Będzie nam bardzo miło, jeśli strona polska zauważy nasze działania i je wesprze. 

Zaraz, zaraz. A Dzień Dwujęzyczności to nie jest inicjatywa, nad którą rząd polski sprawuje patronat? 

Ministerstwo, a potem Senat sprawowały skromny patronat w pierwszych dwóch latach organizacji PDD. W tym roku mieli inne priorytety i wszystko zrobiliśmy od początku do końca własnym sumptem. Pewnie dlatego jesteśmy z siebie tym bardziej dumni. Inicjatywa PDD jest całkowicie „oddolna”, obywatelska. Organizujemy obchody PDD, bo są dla nas ważne. 

Doprawdy, tyle lat żyję na tym świecie, ale pewnych spraw wciąż nie rozumiem. 

Jesteśmy pewni, że wszystko w swoim czasie, Mikołaju. Najważniejsze to robić swoje.

Tak, tak. Ja też zawsze to powtarzam moim elfom i skrzatom. Zwłaszcza po nowym roku, gdy przychodzą na skargę, że zabawki, nad którymi tak się biedziły i w które włożyły tyle serca już wylądowały na śmietniku, albo niewdzięczne dzieci wybrały do zabawy jakieś straszne przyrządy, które rodzice kupili im w sklepie, zamiast tego, co dostały ode mnie. Nigdzie nie jest prosto i nigdzie nie jest lekko, prawda? A jednak od tylu lat produkujemy zabawki i rozwozimy je dzieciom, bo liczą się te, które na nas czekają z bijącym serduszkiem, a ich wyraz szczęścia w oczkach jest najwspanialszą nagrodą jaką można sobie wyobrazić. Wy też sprawiacie, że na twarzach dzieci i ich rodzin wykwita uśmiech dumy i szczęścia. Gratulacje!

Dziękuję, Mikołaju, przekażę gratulacje całej redakcji DPS! To jeszcze cię zapytam: słyszałeś takie powiedzonko: “Dwujęzyczność drzwi otwiera – szczęście, praca i kariera!”?

Nie. A skąd to? 

To jeden z aforyzmów, który wygrał w specjalnym konkursie na hasła o dwujęzyczności zorganizowanym na moment przed samym Dniem Dwujęzyczności. Jakie zgrabne i jakie prawdziwe! 

Wspaniałe!

A było tych haseł dużo więcej, jedno lepsze od drugiego, np.: “Dwa języki od młodości  – podwojone możliwości” albo „Dwujęzyczni- podwójnie fantastyczni!” Ojej, ale co ty robisz, Mikołaju? Dlaczego tak się wykręcasz i tak podskakujesz? Może jednak przesadziłeś z tą kawą? Odkąd tu siedzimy to już twoje siedemnaste cappuccino… 

Ja tańczę! Tańczę z radości! Bo właśnie zdałem sobie z czegoś sprawę!

Z czego? 

Skoro władanie wieloma językami przedłuża życie w zdrowiu, to ja będę zdrowy wiecznie! Przecież ja władam wszystkimi językami świata! Hej Rudolfie, czy ty to wszystko zarejestrowałeś? No tak, to ja cię zaparkowałem tuż pod oknem, żebyś posłuchał i się czegoś nauczył, a ty jak zwykle tylko opychałeś się suchą trawą. Trudno, teraz lecimy do pracy, ale po świętach zabieramy się do lekcji języków! Za bardzo się z tobą zżyłem i nie spieszy mi się wymieniać cię na kogokolwiek innego, gdybyś mi ze starości w pewnym momencie zdemenciał. Nie krzyw się, jestem pewien, że sobie poradzisz.  Będziemy systematyczni, a jak przydarzą nam się jakieś pytania, wątpliwości czy niepewności, zawsze przecież będziemy mogli zajrzeć na strony DPS. Mają tam kopanię wiedzy i dobrych rad! A teraz ukłoń się pani grzecznie, pokaż, że jesteś dobrze wychowany i wio! Super, tylko przed ukłonem chyba wypadałoby wypluć z pyska ten wiecheć słomy, co? Może oprócz języków powinien się wziąć także za twoje ogólne wychowanie? 

Pani Elizo, czy pani zna jakieś dobre poradniki o wychowywaniu renifera? Jak coś pani wpadnie w oko, to proszę mi koniecznie dać znać Do zobaczenia! Do świąt! 

 

Z Mikołajem rozmawiała: Eliza Sarnacka – Mahoney 

Fot. Archiwum DPS

Poprzedni artykułPodróż w czasie nowojorską Nostalgią w obiektywie Zosi Żeleskiej – Bobrowski
Następny artykułJasełka w Happy Times
Eliza Sarnacka-Mahoney
Dziennikarka i pisarka, przeważnie mieszka w Kolorado, chyba że podróżuje. Współpracuje z mediami w Polsce oraz z Nowym Dziennikiem, autorka powieści, zbiorów ciekawostek i książek publicystycznych o Ameryce. Mama Natalii i Wiktorii, które każdego dnia utwierdzają ją w przekonaniu, że to, co niemożliwe jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko szczerze chcieć. Na portalu autorka rubryki “Przystanek Babel”.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj