Mateusz Gmura, wicekonsul w referacie ds. współpracy z Polonią i dyplomacją publiczną w Konsulacie RP w Nowym Jorku, gościł w Szkole im. K. Pułaskiego w South Hackensack, NJ, by przybliżyć uczniom życie polskiego dyplomaty. To pierwsza jego wizyta w polonijnej szkole w USA od czasu przyjazdu na placówkę niespełna pół roku temu. Konsul odpowiadał na liczne pytania, które miały na celu zaspokoić ciekawość młodych umysłów i rozwiać różne mity.
„Czy to prawda, że dyplomata jest milionerem?” – pytała uczennica. „Nie znam dyplomaty milionera” – odparł z uśmiechem konsul. „Czy dyplomaci mogą parkować auta gdzie chcą na ulicach Manhattanu i nie płacą mandatów?” – padło kolejne pytanie. „Muszą płacić mandaty, chyba, że miasto je anuluje po konkretnym uzasadnieniu przyczyny niewłaściwego zaparkowania” – odpowiedział. „A czy dyplomaci nie muszą stać w długich kolejkach do urzędników imigracyjnych na lotniku J.F. Kennedy?” „Tylko raz przyleciałem do Nowego Jorku i to było wtedy, gdy przyjechałem z żoną i dwoma synami. Staliśmy w tej samej kolejce z wszystkimi innymi pasażerami” – odparł konsul. „Ale wiem, że jeśli wystosuje się wcześniej prośbę do urzędu imigracyjnego i zarządu lotniska, to można przyspieszyć przyjęcie delegacji dyplomatów na lotnisku” – dodał.
Konsul Gmura rozumie ciekawość młodych ludzi, bo był również nauczycielem przez wiele lat. Uczył angielskiego w przedszkolach, gimnazjum i liceum w Lesznie. Wspominał jak jeździł na rowerze od przedszkola do przedszkola, by przeprowadzić 20- minutowe zajęcia. „Grałem na gitarze przez 5 minut, a potem uczyliśmy się słówek” – wspominał. -„Czasami dzieci z rozpędu zwracały się do mnie ‘proszę pani’, bo mężczyzn w przedszkolach jest mało” – dodał. Pewnie, by nadal był nauczycielem, gdyby nie przypadek i jego pasja do żużla. Podczas żużlowych rozgrywek w Lesznie spotkał ministra Jana Dziedziczaka, sekretarza stanu d/s parlamentarnych, Polonii oraz dyplomacji publicznej, również wielkiego miłośnika tego sportu. „Dyplomacja mnie wybrała, bo to właśnie minister zaproponował objęcie stanowiska konsula w Nowym Jorku” – powiedział. Zanim trafił do NYC trzeba było przejść 8 miesięcy różnych szkoleń i kursów, zakończonych egzaminami.
„Po części ciągle jestem nauczycielem i jestem rodzicem” – wyznał konsul, gdy stanął przed wyzwaniem nauczycielki Bożeny Białek-Ignatowski, która poprosiła, by dyplomatycznie przekonał uczniów do uważania na lekcjach w szkole. „Wszyscy mamy jakąś rolę do spełnienia. Wiem, że rozpiera was energia i trudno jest się skoncentrować, ale ta wiedza z polskiej szkoły wam się przyda w życiu. Ani się nie obejrzycie, jak pójdziecie na uniwersytety. Uważajcie na lekcjach!” – powiedział. A uczniowie? Słuchali.
Czy konsul w dzieciństwie marzył, żeby przyjechać do Ameryki? „Kultura amerykańska zawsze była mi bliska, bo interesowałem się muzyką rockową, jazzem, filmem i przeczuwałem, że tutaj kiedyś trafię. Nie wiedziałem jeszcze w jakiej roli” – odparł. Ulubionym miejscem w Nowym Jorku dla konsula jest dom, w którym mieszka z rodziną nad East River i konsulat, gdzie czuje się bardzo dobrze. Chętnie chodzi do miejsc, gdzie grają jazzmeni. Zachwycony jest miastem z dwoma rzekami Hudson i East River. Jego zdaniem, nie ma na Manhattanie „brzydactw architektonicznych”.
„Ambasadorem Polski może być każdy z nas w swoim środowisku” – powiedział na pożegnanie konsul Gmura. „Zgłębiajcie wiedzę na temat historii Polski. Bądźcie dumni ze swojej polskości”. Słuszne przypomnienie, zwłaszcza dzieciom i młodzieży. Kto wie, może z obecnych uczniów Szkoły K. Pułaskiego, wyrośnie również polski lub amerykański zawodowy dyplomata?
Danuta Świątek
Zdjęcia: K. Pienkawa