Rozmowa z Beatą Jaczewską, która pisze wiersze i rymowane bajki dla dzieci. Czyta je również dzieciom w Szpitalu Pediatrycznym w Bielsku-Białej, do których chodzi jako wolontariusz fundacji Zaczytani.org. Fundacja od 2013 roku promuje czytelnictwo i otwieranie bibliotek na oddziałach szpitalnych. Od dwóch lat wolontariusze fundacji  codziennie czytają książki i prowadzą bajkoterapię w szpitalach.

Beata Jaczewska prowadzi blog wierszowankimalowanki.blogspot.com, jest autorką książki „Wierszowanki – przytulanki, czyli bajeczki nie tylko na dobranoc”. Mieszka w Bielsku-Białej, z wykształcenia jest biologiem. Ma syna Maksymiliana, który w tym roku skończy 18 lat, a ich wspólną pasją są wędrówki po górach.

Zachęcamy do czytania jej wierszy i bajek, szczególnie teraz, gdy szkoły są zamknięte w wielu krajach świata.

xxx

Ukazała się pani najnowsza książka pt. „Wierszowanki – przytulanki, czyli bajeczki nie tylko na dobranoc”. Czy to książka z bajkami kiedyś pisanymi dla syna?

Do książki wybrałam 11 dłuższych bajek. Część z nich pisana była dla syna, kiedy był mały (np. „Mały miś”), część na różne prośby, a część spontanicznie (np. „Uparta chmurka”). Wszystkie teksty mają charakter edukacyjny i poznawczy. Idealnie nadają się jako bajki na dobranoc, gdyż pozbawione są elementów przemocy i agresji. Większość historii kończy się morałem, a część podpowiada jak radzić sobie z emocjami.

Książka jest dostępna w formie papierowej oraz jako e-book, w księgarniach internetowych, na przykład tutaj: https://www.gandalf.com.pl/b/wierszowanki-przytulanki/, lub tu: https://www.motyleksiazkowe.pl/literatura-dziecieca/29687-wierszowanki-przytulanki-czyli-bajeczki-nie-tylko-na-dobranoc-9788365482396.html

Czy „testowała” Pani swoje bajki i wiersze na synu?

Do tej pory sporo bajek, które piszę, najpierw daję do przeczytania synowi i mężowi, którzy są surowymi krytykami. W 2004 roku nawiązałam współpracę z jednym z wydawnictw, w wyniku której powstało pięć książeczek. Tak, te książeczki „testowałam” na moim synu, który przyjął wierszyki bardzo dobrze, a ilustracje, które znalazły się w historyjkach go zachwyciły. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale dziś okazuje się, że mnóstwo znajomych mojego syna wychowało się na tych bajeczkach.

„Uprzejmy zając” 

Żył gdzieś samotnie uprzejmy zając,

który życzliwy był wszystkim wokół,

mówił dzień dobry, w pas się kłaniając,

nie chciał nikomu sprawiać kłopotu.

A to zakupy przyniósł sąsiadce,

a to nakarmił kotka czy pieska,

przejść pomógł po chybotliwej kładce,

odwiedził misia, który sam mieszkał.

Gdy było trzeba z dziećmi się bawił,

zimą tym słabszym narąbał drzewa,

gdy się coś psuło – chętnie naprawił,

smutnym – wesołe piosenki śpiewał.

Wszyscy zająca bardzo chwalili

i korzystali z jego pomocy,

czasem o pomoc sami prosili,

w dzień, po południu, a nawet w nocy.

Nikt nie zapytał nigdy malucha,

czy sam niczego nie potrzebuje,

nikt nie powiedział mu choć do ucha:

„Brawo, kochany! Bardzo dziękuję.”

„To oczywiste” – każdy uważał.

„Pomoc zająca mi się należy.”

I choć zwierzaczka nikt nie obrażał

czy to wystarczy? No, bądźmy szczerzy!

I wtedy nadszedł dzień wyjątkowy:

dopadł zajączka humor paskudny,

to był dla niego czas całkiem nowy,

był ciut płaczliwy, trochę marudny.

Nie biegł z pomocą dziś do każdego,

bo nie miał siły ani ochoty,

siedział sam w domu. Dziś dzień dla niego,

nie szukał sobie żadnej roboty.

Nastrój zajączka trwał tydzień cały,

jadł słodkie ciastka i pił kakao,

aż się zwierzątka opamiętały:

„Co z pomocnikiem się naszym stało?”

Ktoś w drzwi zapukał, zając otworzył

i grzecznie wpuścił gościa do domu.

W mig przybyszowi ładnie wyłożył:

„Nie chcę pomagać już tu nikomu.

Ja jestem miły, pomocny, grzeczny,

a wy się nawet nie uśmiechacie,

czy to pochmurny dzień, czy słoneczny.

Wolę więc siedzieć we własnej chacie.

Nie chcę zaszczytów, ani zapłaty,

tylko uśmiechu trochę wzajemnie,

to dobre słowo czyni bogatym.

Tak, to niewiele, a jest przyjemniej.”

Gość sobie poszedł trochę zmartwiony

i zaskoczony sprawy obrotem

do swych sąsiadów ruszył zdumiony.

Zaraz opowiem, co było potem.

Wszyscy zaczęli się zastanawiać

może faktycznie są trochę oschli?

Może świat trzeba zacząć naprawiać?

Zgodnie do wspólnych wniosków już doszli.

Każdy obiecał, że się postara,

uśmiech na buzi mieć choć przez chwilę,

bo to recepta na smutki stara.

Tyle wystarczy. Albo aż tyle…

I od tej pory żyli przyjemniej

zając i jego sąsiedzi mili,

dbali o siebie wszyscy wzajemnie,

odtąd dla siebie życzliwi byli.

Bycie życzliwym nic nie kosztuje,

to zwykła troska i dobre serce;

ale przed chandrą świetnie ratuje –

wystarczy uśmiech, czasem nic więcej.

Sporo przed nami dni bardzo zimnych,

bo pora roku niesprzyjająca,

bądźmy życzliwi dzisiaj dla innych,

darujmy sobie troszeczkę słońca.

(A to moja prywatna prośba o uśmiech i życzliwość dla drugiego człowieka.)

Publikuje pani wiersze i bajki rymowane od 2016 roku. Skąd pomysł na bloga?

Rymowanki i wierszyki zaczęłam pisać na studiach, czyli ponad 20 lat temu. Na początku były to wierszyki na pocztówkach z wakacji, czasem rymowanki dla znajomych, wierszyki na urodziny itp. Kiedy urodził się mój syn, czytaliśmy codziennie, często we trójkę. Pochłanialiśmy ogromną ilość książek. Wierszyki okazały się nieocenione, gdy syn zaczynał mówić. Gdy po raz nie wiem który wyrecytowaliśmy „Lokomotywę”, oboje z mężem stwierdziliśmy, że potrzebujemy czegoś nowego. I tak się zaczęło. Właściwie cały czas coś pisałam, ale większość do tak zwanej „szuflady”. Skąd pomysł na bloga? W 2016 roku chciałam wreszcie podzielić się tym co robię, a także zmobilizować się do regularnego pisania i kontaktów z ludźmi – w końcu potrzebuję ilustracji do moich tekstów. Było to związane też z wydaniem kolejnej książeczki.

Wiersze i bajki to świetny materiał na lekcje w szkole. Dar pisania wzbogaca nauczyciela. Byłaby pani zapewne ciekawym nauczycielem.

Z wykształcenia jestem biologiem. Przez kilka lat pracowałam jako nauczyciel, jednak to nie było to. Nie mam chyba w sobie tej pasji, którą emanowali moi ukochani nauczyciele. Obecnie prowadzę z mężem rodzinną firmę i nie ma ona wiele wspólnego z dziećmi i nie wiąże się w żaden sposób z bajkami. A jednak rymowanki są dla mnie tą odskocznią, której potrzebuję.

Czy czyta pani swoje bajki i wiersze w szkołach?

Zdarzało mi się czytać moje bajki lub prowadzić spotkania dla dzieci w szkole lub kawiarni. Obecnie czytam również moje teksty dzieciom w szpitalu, do których chodzę jako wolontariusz fundacji Zaczytani.org. Najczęściej czytam bajkę o dwóch krówkach, którą dzieci bardzo lubią. Łatwo jest później rozmawiać z dzieckiem o nastawieniu do świata (pesymizm, optymizm), zilustrować swoje nastawienie i dojść do wspólnych wniosków. Dzieci w szpitalu uwielbiają wizyty wolontariuszy, choć często początkowo przekonać je trudno do oderwania się od telefonów czy tabletów.

Czy konkursy, w których pani bierze udział są też dla okazją do nowych kontaktów i może wspólnego pisania z innymi osobami?

Biorę udział w konkursach między innymi po to, by sprawdzić czy to, co piszę podoba się innym. Jest to także wyzwanie, bo zwykle na konkurs muszę napisać bajkę lub wierszyk na konkretny temat. Wymaga to sporo czasu, by wyszukać informacje, poznać temat i dopiero ułożyć historię. Oczywiście, nowe kontakty są nieocenionym dodatkiem do takich konkursów. A bywają naprawdę zaskakujące. Czasami zawiązują się znajomości, które służą nam do tworzenia wspólnych projektów. Obecnie po raz kolejny biorę udział w takim właśnie projekcie: Akcja BookSzpan. Z kilkoma osobami spotykam się, by razem stworzyć książkę dla dzieci, jednocześnie pomagając zwierzętom i organizacjom opiekującym się nimi.

Czy pani napisze bajkę lub wiersz dla polonijnych dzieci?

Bardzo chętnie. Już dziś zaczynam pisać.

A jaki jest pani ulubiony poeta?

Od dziecka uwielbiałam rymowane bajki Igora Sikiryckiego, takie jak „Przygody rycerza Chwalipięty”, „Stara kuźnia”, a także Ewę Szelburg-Zarębinę i jej „Idzie niebo ciemną nocą”. Lubię je do dziś za rymy, humor i lekkość opowieści. 

Dziękuję za rozmowę i czekamy na wiersz dla polonijnych dzieci, który opublikujemy na naszym portalu!

.

Danuta Świątek

Zdjęcie: archiwum rodzinne

Poprzedni artykułiPhone kontra książka. Pomoże Mary Poppins i Pippi?
Następny artykułRefleksje w czasach zarazy
Danuta Świątek
Redaktor naczelna portalu. Dziennikarka prasowa. Adiunkt w Hunter College w NYC. Lauretka Nagrody im. Janusza Korczaka (2022) i Nagrody Marszałka Senatu w konkursie „Polki poza Polską” (2023). Wyróżniona Medalem KEN za pracę w polonijnych szkołach. Absolwentka Columbia University w NYC. Była korespondentka „Życia Warszawy” i „PANI” w Nowym Jorku. Współpracowała z amerykańską edycją „BusinessWeek” i „Working Mother”. Autorka książek m. in. “Kimberly”, „Kimberly jedzie do Polski” i współautorka „Przewodnika po Nowym Jorku”. Koordynatorka akcji „Cała Polonia czyta dzieciom” w USA. Terapia reminiscencyjna jest jej wielką pasją. Kontakt: DanutaSP@outlook.com

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj