Pozbawić dziecko całkowicie iPhona? Wydzielać tylko na określony czas? Chować w bieliźniarce, albo pod materacem laptopa i tablet, gdy synek wraca po szkole do domu? Skąd my to znamy? Co dom, co rodzina – to inny sposób na skłonienie dziecka do czytania. Nawet ambitne jednostki, ba nawet my dorośli, ulegamy zgubnemu nawykowi ciągłego spoglądania na ekran telefonu. Na lekturę książki dziecko czasu a i chęci już zwyczajnie nie ma.
Poddać się bez walki? Jeszcze gorzej! W tej nierównej batalii pewne sukcesy odnoszą rodzice, którzy od wczesnego dzieciństwa oswajali swoje pociechy z książką, czytali im na dobranoc, obdarowywali atrakcyjnymi lekturami, tworzyli w pokoju dziecka biblioteczkę. Zwłaszcza, że na półkach księgarskich mamy ogromny wybór wspaniałych, atrakcyjnie wydanych pozycji. Sukcesy międzynarodowe odnosi Wydawnictwo Dwie Siostry z ich wspaniałą serią Map. W Wielkiej Brytanii dostępne są w każdej księgarni.
.
.
Zaraźliwy bywa przykład. Mama – wielbicielka dobrej literatury – ma duże szanse, by stać się wzorem dla córeczki, która chętniej sięgnie po książkę. Warto podsuwać takie, według których nakręcono popularny, właśnie obejrzany, film, obdarowywać wartościowymi pozycjami z okazji urodzin. Dużo zależy od szkoły, nauczyciela. Znakomitą okazją do wykazania się inwencją twórczą jest World Book Day, czyli po polsku Światowy Dzień Książki. Różnie obchodzony w różnych częściach świata.
Przyznaję, że ten organizowany w londyńskiej szkole mojej wnuczki bardzo mi się spodobał. Kluczem są popularne postaci literackie, spośród których dzieci na lekcji wybierają szczególnie przez siebie ulubione. Gdy wreszcie zapadnie consensus (wiadomo, że niektóre postaci mają szczególne „wzięcie”), dzieci dostają pewien czas na przygotowanie strojów. I jest to wyzwanie dla całej rodziny! Bo sztuką nie jest włożyć strój zakupiony w markecie, ale twórcza stylizacja z posiadanych w szafie elementów garderoby. Im bardziej sporządzona domowym sposobem, tym większa szansa na nagrodę. Widziałam z bliska przed laty ile emocji towarzyszyło tworzeniu stroju pirata dla wnuka. Zaangażowana była cała rodzina: zięć zrobił projekt, ja uszyłam z kawałka białego płótna pelerynę z falbaną, córka skomponowała resztę. Jeszcze tylko zdjęcie na domowej ściance i nasz, wtedy 5-letni Antoni, mógł wyruszyć do szkoły. A tu, przez dobrych 15 minut do pierwszego dzwonka – na boisku szkolnym prawdziwa rewia mody i przegląd postaci, znajomych z lektur dziecięcych: Królewna Śnieżka i Ania Shirley, Pinokio obok Czerwonego Kapturka. Miś Paddington zagaduje Pippi Pończoszankę. I te spojrzenia. Komentarze koleżanek. Potem, już w klasie, okaże się kto zdobył serce jury i nagrodę.
.
Oczywiście, te przebieranki mają tak naprawdę głębszy sens. Dzieci uzasadniają swoje wybory, opowiadają o swoich ulubionych bohaterach, dzielą się wrażeniami. A potem zamawiają często książkę z bohaterem, którego wybrała koleżanka. Tak to działa.
W tym roku moja wnusia Chloe, już 8-letnia, wcieliła się w Mary Poppins. I tym razem udało się skomponować strój domowym sposobem. Peleryna pirata stała się stylowym kołnierzem Mary, kapelusik kominiarczyka – nakryciem głowy niani. Do tego od lat nieużywana, wyciągnięta z czeluści garderoby, torebka mamy, muszka po stroju brata i parasolka z czasów przedszkola. I choć Chloe nagrody w tym roku nie dostała, ma ją u mnie, bo bardzo się w całe przedsięwzięcie angażowała.
.
.
.
A tak na marginesie. Czy nie warto byłoby spopularyzować naszych, polskich bohaterów lektur dla dzieci? To prawda, że nie ma ich w światowym kanonie, że może nie są tak spektakularni jak Pippi czy Ania z Zielonego Wzgórza. Ale przecież są. Proszę bardzo: Pan Kleks, Nel Rawlison z „W Pustyni i w Puszczy”, Koziołek Matołek, śliczna Zosia z „Pana Tadeusza”, Szewczyk Dratewka, Kaczka Dziwaczka, Smok Wawelski. Jakież pole do popisu dla szkół polonijnych. A może już takie Dni Polskiej Książki są celebrowane? Napiszcie o tym. Uzupełnijcie spis bohaterów polskiej literatury dla dzieci o własne typy. Brakuje zwłaszcza tych współczesnych.
Cóż, każdy pomysł jest dobry, by odciągnąć dzieciaki od telefonów.
.
Alicja Filochowska-Pietrzyk
Zdj. archiwum rodzinne