Od lewej Mariola Ciesielska i Agata Pietrzak
Od lewej Mariola Ciesielska i Agata Pietrzak

Rozmowa z 21-letnią AGATĄ PIETRZAK, uczennicą Studium Medycznego im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, która pierwszy raz przemierzyła na nogach 350 km z Bydgoszczy na Jasną Górę. Pielgrzymowała z Grupą Akademicką Przezroczysta w dniach od 21 do 31 lipca.

Dlaczego wybrałaś się na pielgrzymkę na Jasną Górę?

Trudne pytanie. Niektórzy idą z ciekawości i chcą sprawdzić siebie i swoją wytrzymałość fizyczną. W moim przypadku wiele przyczyn się nałożyło. Ukryte intencje i chęć poznania siebie. Nie wiem, czy bym się zdecydowała na tak długą wędrówkę, gdybym nie znała innych młodych ludzi, którzy szli w pielgrzymce.

Właśnie, z kim dzieliłaś trudy i radości pielgrzymkowe?

Nasza grupa to byli głównie młodzi ludzie czyli studenci i uczniowie, albo już absolwenci szkół, a także jeden nauczyciel. Najmłodsza była 6-miesięczna Marysia, a najstarszy uczestnik liczył 60 lat. Miałam przyjemność również pchać wózek, w którym leżała zadowolona Marysia. Zżyłam się ze wszystkimi uczestnikami, bo także pełniłam funkcję flagowego grupy i byłam zastępcą kwatermistrza.

Czyli możesz podzielić się z nami sekretami organizacyjnymi. Czy ludzie chętnie was przyjmowali na noclegi i karmili? Jak jest obecnie ze staropolską gościnnością?

Różnie. Ale wszystko zależało od warunków w jakich mieszkali gospodarze i czy byli zajęci robotami na polach. Na ogół pomagali pielgrzymom. Nie narzucaliśmy się gospodarzom. A ci, którzy nas przyjmowali na nocleg, także częstowali kolacją. Podczas marszu we wsiach czekali na nas ludzie z poczęstunkami, które wykładali na białych obrusach. Nie brakowało nikomu ani zupy, ani ciasta. Niektórzy wystawiali miski z wodą, żebyśmy mogli się ochłodzić w upale. Pewna gospodyni nawet zrobiła nam pranie i je wysuszyła, i uprasowała. A my w zamian zabraliśmy spisane na kartkach intencje tych, którzy nam pomogli na Jasną Górze.

DSC06149grupa

Byłaś członkiem umownej grupy Klubu bez wydanego grosza. Co to znaczyło w praktyce?

Czyli na samej pielgrzymce przez 11 dni nie wydałam ani jednego grosza na jedzenie i spanie. Wcale nie było to takie trudne. Ludzka życzliwość nas karmiła i przenocowała. Wpisowe na pielgrzymkę wynosiło 99 zł plus 5 puszek konserw i 3 słoiki dżemów.

Czy pielgrzymowanie oznaczało wyłączenie się z życia w Internecie i z Facebooka?

Nie. Używaliśmy sieci do dodania nam siły w czasie marszu. Codziennie było głośne czytanie pozdrowień
z e-maili dla pielgrzymów. Słuchaliśmy muzyki z głębszymi przemyśleniami, nie zawsze religijnymi. Byliśmy nowoczesną, pielgrzymkową grupą, która nawet podczas marszu robiła gimnastykę poranną.

Pielgrzymka zakończona i jakie są twoje doświadczenia?

Bezcenne! Gdy idzie się tyle kilometrów to można docenić piękno przyrody i piękno życia. Wspaniała szansa,
by cieszyć się widokami pól ze zbożami i kwiatami. Można nauczyć się cieszyć małymi rzeczami jak np. po całym dniu fajnie jest umyć się w łazience i odpocząć. Poznałam życzliwość obcych ludzi. Wzmocniłam też moje związki z przyjaciółmi na pielgrzymce i ubogaciłam moją duchowość. Mój starszy brat Tomek zaręczył się na Jasnej Górze z Marysią. Babcia, mama i kuzynka wyszły na trasę pielgrzymkową z kanapkami i wodą, by wesprzeć nie tylko mnie, ale wszystkich w grupie. Pielgrzymka połączyła moją rodzinę.

Wybierzesz się na pielgrzymkę w przyszłym roku?

Oczywiście! Chociaż nadal mam pęcherze na stopach, ale to nie jest ważne. Pęcherze znikną, a ja mam dużo siły duchowej na cały rok.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiala: Danuta Świątek

Poprzedni artykuł„Wojtki przyleciały!”
Następny artykułPow – wow w Bear Mountain, New York

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj