Joanna Paradis
Johanne Paradis

O dwujęzyczności dzieci cierpiących na zaburzenia językowe i trudnościach związanych z diagnozą u u takich dzieci – opowiada profesor Johanne Paradis z Uniwersytetu Alberty w Edmonton w Kanadzie.

 

Czy uważa pani, że rodzice powinni wychowywać dwujęzycznie dzieci mające zaburzenia językowe ?

Zdecydowanie. 20 lat temu nie było na ten temat żadnych badań, ale teraz jest ich mnóstwo. Pokazują, że nawet dzieci z zespołem Downa, zaburzeniami ze spektrum autyzmu, zaburzeniami językowymi nie mają dodatkowych problemów, kiedy stają się dwujęzyczne. A dzięki utrzymaniu języka dziedzictwa mogą podtrzymywać więzi z rodziną, co w przypadku dzieci z zespołem Downa czy zaburzeniami ze spektrum autyzmu jest kluczowe, bo najbliższa rodzina na ogół jest dla nich opiekunami i najlepszymi przyjaciółmi przez długi czas. Więc problemy z komunikacją z rodziną w ich przypadku są jeszcze większą tragedią niż w przypadku typowo rozwijających się dzieci. Jedna z rzeczy, nad którymi pracuję ostatnio, to przekonywanie logopedów i psychologów pracujących z dziećmi z zaburzeniami, żeby pracowali także z ich rodzicami i wspólnie próbowali wymyślać strategie, jak najlepiej dbać, by  dziecko nie zapomniało swojego języka dziedzictwa. Często rodzicom tych dzieci mówi się, żeby porzucili język dziedzictwa, czasem mówi się „w porządku, możecie mówić do dziecka po polsku”, ale nikt nie udziela im wskazówek, jakie strategie powinni  stosować, żeby pomóc swojemu dziecku cierpiącemu, powiedzmy, na autyzm. Rodzice dzieci z zaburzeniami komunikacyjnymi dostają rady i ćwiczenia, ale na ogół tylko w jednym języku, oczywiście języku większości, na przykład angielskim. Badania pokazują, że rodzice, którzy słabo znają angielski, rzadko skarżą się na niedostateczną pomoc ze strony specjalistów, ale też nie przeprowadzają z dziećmi w domu zalecanych ćwiczeń, bo po prostu nie potrafią, więc terapia przynosi dziecku dużo mniej korzyści, niż mogłaby. Rodzice powinni być w takich sytuacjach adwokatami swoich dzieci, mówić „Nie, nie przestanę mówić do dziecka po polsku, zamierzam uczyć moje dziecko polskiego, proszę mi pomóc wymyślić odpowiednie ćwiczenia, które mogę z nim robić”.

Czy ma Pani sugestie, w jaki sposób równoważyć obecność pierwszego i drugiego języka w terapii? 

W terapii każde dziecko ma indywidualnie opracowany program ćwiczeń, myślę, że rozwiązaniem może być przyjrzenie się ćwiczeniom po angielsku i próba przełożenia ich – ale nie dosłownego przetłumaczenia! – na język polski, z uwzględnieniem językowej i kulturowej specyfiki. Nie jestem logopedą, więc to najlepsza rada, jaką mogę dać. Ale ponad wszystko ważne jest, by dziecko słyszało od nas dużo różnorodnego, bogatego języka. Jeśli idziemy z dzieckiem do muzeum, spróbujmy opowiadać mu o eksponatach po polsku. Jeśli patrzymy nocą na niebo, spróbujmy nazywać gwiazdy i opowiadać o kosmosie po polsku. Tego nie nauczą się w angielskojęzycznej szkole, wiec od nas zależy, czy będą miały tę wiedzę, to słownictwo po polsku.

W mieście, w którym mieszkam, odbywają się dwutygodniowe letnie obozy, w których biorą udział dzieci należące do różnych mniejszościowych społeczności. Nie grają w piłkę, ale uczą się różnych naukowych i kulturowych treści, ćwiczą swój mniejszościowy język. To oczywiście wymaga pieniędzy i organizacji, ale również w szkole można próbować znaleźć przestrzeń na taką edukację – jest naprawdę bardzo ważna.

Wspomniała Pani, że rodzice dzieci z zespołem Downa, spektrum autyzmu lub z innymi trudnościami w uczeniu się nie muszą obawiać się, że podtrzymywanie języka dziedzictwa będzie sprawiało ich dzieciom problemy. A czy są jakieś wyjątki, sytuacje w których rodzice powinni poważnie zastanowić się, czy nie lepiej dla dobra dziecka zrezygnować z języka mniejszości i skupić się na nauczaniu drugiego języka?

Nie. Zarówno ja, jak i moi koledzy robiliśmy badania z udziałem dzieci z zespołem Downa i nigdy nie zetknęliśmy się z sytuacją, kiedy zaburzenie pogłębiało się, gdy rodzice mówili do takich dzieci w języku mniejszości. Jedynym problemem może być podejście dziecka – czasem dziecko odrzuca język mniejszości, nie chce się w nim komunikować. Właściwie to dziecko nie musi mieć problemów z językiem, żeby mieć problem z motywacją do uczenia się języka mniejszości – problem ten dotyczy wszystkich dzieci w tym samym stopniu. Zdarza się, że dziecko czuje się zażenowane, kiedy rodzic zwraca się do niego w języku mniejszości w miejscach publicznych. Tak bywało z moimi dziećmi – zwracały mi uwagę, żebym nie mówiła do nich po francusku w sklepie lub na spacerze, kiedy inni ludzie mogli to usłyszeć.

Przestała Pani?

Nie. Taka asertywność jest kluczowa. Nigdy nie zdarzy się tak, żeby mieszkając w kraju, gdzie mówi się językiem większości, mieć  stuprocentowo mniejszościowe środowisko w domu. Weźmy jako przykład polską rodzinę, żyjącą w Wielkiej Brytanii. W takiej rodzinie będą angielscy znajomi, odwiedzający rodziców lub anglojęzyczni przyjaciele dzieci, wpadający, żeby się pobawić – nie możemy całkowicie kontrolować tego „napływu” drugiego języka w naszym  domowym, z założenia jednojęzycznym, środowisku. Ale myślę, że rodzic powinien trzymać się zasady „pozytywnej wytrwałości”. Żadnych kar za niemówienie w języku mniejszości, ale właśnie pozytywna wytrwałość i konsekwencja w mówieniu w tym języku do dziecka. Miejmy poczucie humoru i pewien dystans do tego, bądźmy „twardzi”, ale z uśmiechem. Twoje dziecko może w pewnym momencie przechodzić przez okres, kiedy nie będzie chciało powiedzieć nawet pojedynczego słowa po polsku przez długi czas, ale jeśli Ty będziesz się w tym języku zwracać do dziecka, w pewnym momencie przejdzie ono nad tym do porządku dziennego – przynajmniej będzie wiedziało, że nie wygra tej „bitwy”, a Ty nie ulegniesz i nie przełączysz na angielski w rozmowie z nim. Nastolatki są w tym przypadku najgorsze, więc jest z nimi trochę więcej trosk. Ale z mniejszymi dziećmi jest mniej problemu – jeśli będziesz się do nich konsekwentnie zwracać w Twoim języku, szybciej przestaną się upierać przy mówieniu w języku otoczenia. Ale wszystko to musi się odbywać w przyjaznej atmosferze. Żaden rodzic nie chce, żeby mówienie w języku dziedzictwa było przez dziecko odbierane jako konflikt, trudność lub – o zgrozo – kara. W przypadku niektórych dzieci próbowanie podtrzymywania języka dziedzictwa może spowodować poważny konflikt i wtedy trzeba pomyśleć o jakichś kompromisach.

Mówiąc o dwujęzyczności i zaburzeniach językowych – czy dzieci dwujęzyczne, u których podejrzewa się zaburzenie mowy, mogą być diagnozowane tylko w jednym języku, np. w języku otoczenia?

Sytuacją idealną jest zawsze diagnoza w obu językach. Niestety jednak rzadko się zdarza, żeby taki warunek mógł być spełniony, zwłaszcza w zróżnicowanych kulturowo społeczeństwach. Często jest tak, że brakuje testów diagnozujących i specjalistów w języku mniejszości. Często więc jedyny język, w którym można dziecko przebadać, to język większości. Wtedy trzeba próbować ten problem „obejść dookoła”. Jedną z rzeczy, którą staram się promować, kiedy niemożliwe jest przebadanie dziecka w jego języku dziedzictwa, jest kwestionariusz dla rodziców, dotyczący rozwoju dziecka w jego pierwszym języku, jego umiejętności i zachowań w tym języku. Niski wynik w takim kwestionariuszu oznacza, że dziecko może być zagrożone poważnymi problemami, a wynik wysoki oznacza, że rozwój dziecka w tym języku jest w normie. Może być on przeprowadzony właściwie w każdym języku – jest neutralny kulturowo.  Często używamy go z pomocą tłumacza i dzięki temu mamy dostęp do historii rozwoju dziecka kiedy nie ma możliwości zbadania go bezpośrednio w języku mniejszości. Jeśli nie mamy możliwości badania w języku mniejszości, musimy zadowolić się informacjami na temat rozwoju pierwszego języka. Takie informacje – zdobyta od rodziców – najczęściej są rzetelne i wiele nam mówią o rozwoju dziecka. Kiedy pytamy rodzica, kiedy dziecko wypowiedziało pierwsze słowo, a w odpowiedzi słyszymy „kiedy miało dwa i pół roku”, od razu zapala nam się czerwona lampka – dzieci na ogół wypowiadają pierwsza słowa w wieku dwunastu miesięcy, więc wiemy, że coś jest nie tak.

A kiedy badamy dziecko dwujęzyczne w języku większości?

Kiedy badamy polskie dziecko po angielsku, a wiemy, że nie miało ono więcej, niż rok kontaktu z językiem większości, to pewne jest, że dziecko wypadnie w takim teście źle. Bardzo ważną kwestią  będzie wtedy interpretacja takiego wyniku. Nie można porównywać go z normami dla dzieci jednojęzycznych bez wzięcia poprawki na sytuację językową dziecka, ponieważ można dojść do wniosku, że dziecko ma poważne zaburzenia. Mógłby tak stwierdzić niedoświadczony diagnosta. Na szczęście diagności nabywają teraz coraz więcej doświadczenia w społecznościach zróżnicowanych kulturowo i mają świadomość, że nie mogą porównywać wyników dzieci dwujęzycznych do norm istniejących dla jednojęzycznych. Ale co jeśli nie możemy użyć norm dla dzieci jednojęzycznych, a chcemy dokładnie opisać rozwój dziecka? Diagnosta może wtedy spróbować zinterpretować wynik dziecka trochę „nieformalnie”, to znaczy założyć tak: „przebadałem już wiele dzieci, wywodzących się z tej samej mniejszości  – na przykład z polskiej – patrzę więc na wynik tego dziecka w języku większości i próbuję porównać go z wynikami innych dzieci z tej samej mniejszości i już wiem – to dziecko radzi sobie zbyt źle jak na półtorej roku kontaktu z językiem angielskim”. Na mojej stronie umieszczone są ogólnie dostępne normy dla języka angielskiego dla dzieci mówiących w różnych pierwszych językach. Diagności mogą więc spróbować przeprowadzić z dzieckiem test w języku dominującym, a następnie porównać wynik do tych norm. Europejska akcja COST, która niedawno się zakończyła, miała za zadanie opracowanie narzędzi do oceny rozwoju językowego dzieci w różnych językach europejskich, co na pewno jest bardzo przydatne dla diagnostów. Wciąż nie wszystkie te narzędzia zostały znormalizowane i odpowiednio przetestowane, ale jest nadzieja, że wkrótce wszystkie będą dostępne.

A czy są jakieś inne, niż kwestionariusz, sposoby oceny umiejętności dziecka w jego pierwszym języku?

Innym sposobem, z którego mogą skorzystać diagności, to pobranie „próbki” języka danego dziecka. Mogą oni nagrać fragment zabawy matki z dzieckiem w ich języku rodzimym, a następnie z pomocą doświadczonego tłumacza, mówiącego w języku mniejszości, przetłumaczyć i spisać taką próbkę. Wtedy osiągamy wgląd w to, w jaki sposób dziecko używa swojego pierwszego języka w warunkach spontanicznych. Dobrą tego stroną jest to, że tacy doświadczeni tłumacze rozumieją  różnice kulturowe między kulturą dominującą, a kulturą mniejszości. Jest to bardzo ważne, ponieważ różne kultury różnią się między sobą tym, w jaki sposób rodzice komunikują się z dzieckiem. Czasem więc taki tłumacz może stwierdzić: „to dziecko nie mówi zbyt wiele, ale nie dlatego, że ma problemy z językiem, tylko z tego powodu, że w jego kulturze mówienie dużo w kontakcie z rodzicem nie jest dobrze widziane lub naturalne”.

Dziękujemy bardzo za rozmowę.

 

Rozmawiały: Zofia Wodniecka, Joanna Kołak i Joanna Durlik

 

Multi Ethnic People's Hands Raised with Speech Bubble

 

godlo_senat z podpisem 1Serwis Wszystko o dwujęzyczności jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Waszawskiego. Utwór powstał w ramach zlecania przez Kancelarię Senatu zadań w zakresie opieki nad Polonią i Polakami za granicą w 2016 roku. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o zleceniu zadania publicznego przez Kancelarię Senatu oraz  przyznaniu dotacji na jego wykonanie w 2016 r.”.

Poprzedni artykuł50 lat minęło – jubileusz polskiej szkoły w Bostonie
Następny artykuł„Jak zmienił się Mieszko, czyli Chrzest Polski w Mahwah, NJ”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj