Do naszej redakcji dochodzi na żywo relacja fotograficzna z Żywej Drogi Krzyżowej w Linden, NJ, w trakcie samego zdarzenia. Maria Paździor-Marchwiński fotografuje przygotowania i przebieg tego wyjątkowego wydarzenia. Ewa Wiśniewska przekazuje informacje. Obserwujemy w Nowym Jorku na bieżąco jak posuwają się uczestnicy Żywej Drogi Krzyżowej.
W rolę Jezusa wcielił się Kamil Belling, seminarzysta z archidiecezji Newark, obecnie na II roku teologii w Wyższym Seminarium Niepokalanego Poczęcia NMP w Seton Hall University, NJ.
„Po raz drugi doznaję tego wyjątkowego przeżycia” – mówi seminarzysta w rozmowie telefonicznej, podczas charakteryzacji, nad którą pracowała przez dwie godziny Lucyna Barczak.
„Efekt charakteryzacji jest taki, że niektórym ludziom przechodzą ciarki po plecach od samego patrzenia” – stwierdza Maria Paździor-Marchwiński.
„Moje wcielenie się w rolę Chrystusa jest głęboką formą modlitwy” – wyznaje Belling.
Pomysłodawcą Żywej Drogi Krzyżowej jest ks. Ireneusz Pierzchała, proboszcz Parafii Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i Archidiecezjalnego Sanktuarium Świętego Jana Pawła II w Linden. To była pierwsza Żywa Droga Krzyżowa w Linden, a czwarta w karierze księdza.
W tegorocznej drodze krzyżowej uczestniczyło 80 aktorów – amatorów z parafii. W grupie tej znalazło się 50 dzieci z Polskiej Szkoły im. Karola Wojtyły i uczniowie uczęszczający na religię przy parafii. Wszystkich uczestników tego wielkopostnego wydarzenia ocenia sę na kilkuset.
„W momencie przybijania Jezusa do krzyża musiałam zamknąć oczy” – mówi Agnieszka Czajkowska, wicedyrektor szkoły, która wspólnie z Ewą Wiśniewską i Aleksandrą Szefke wyreżyserowały Żywą Drogę Krzyżową. – „Wprost niewiarygodne do jakiego okrucieństwa zdolny jest człowiek” – dodaje Czajkowska.
„Dzisiejsze duchowe przeżycie dało mi siłę do podejmowania kolejnych wyzwań, które staną na mojej drodze życia” – mówi Szefke.
Stroje powstały dzięki zaangażowanej grupie ludzi w parafii Św. Michała w Lyndhurst, NJ, gdzie poprzednio pracował ks. Ireneusz.
„Wiele wcześniejszych lęków i obaw, czy pogoda dopisze, czy sprzęt nie zawiedzie, czy scena z ukrzyżowaniem Jezusa wyjdzie, czy ściągając ciało Jezusa z krzyża, oddamy głębię tej sceny, czy płacz kobiet będzie naturalny i całe mnóstwo drobniejszych spraw, na tyle zdominowało mój umysł, że nie potrafiłam przeżyć tego w sposób duchowy, bo wciąż kontrolowałam przebieg rozgrywanych akcji” – mówi Ewa Wiśniewska. – „Wielka ulga po zakończeniu i radość, że się udało” – dodaje.
Po tak udanej Żywej Drodze Krzyżowej z pewnością można spodziewać się kolejnej w przyszłym roku.
Danuta Świątek
Zdjęcia: Maria Paździor-Marchwiński
Video: Jacek Marchwiński