W dniu 28 kwietnia 2011 r. Sejm przyjął ustawę o wspieraniu i systemie pieczy zastępczej. Ustawa ma przede wszystkim na celu pomoc rodzinom, które mają kłopoty wychowawcze oraz zmienić system opieki nad dziećmi pozbawionymi opieki rodziców. Ustawa wprowadza funkcję tzw. asystenta rodziny, który ma pomagać nie tylko w problemach wychowawczych, ale również w codziennych sprawach.

O rodzinach dysfunkcyjnych, sposobach pracy z nimi oraz roli asystenta rodziny, z Maciejem Kluczykiem, mediatorem rodzinnym i wychowawcą w Domu Dziecka rozmawia Malwina Prus – Zielińska.

Czy według Ciebie coraz powszechniejsze informacje dotyczące tragedii z udziałem najmłodszych członków naszego społeczeństwa to tylko wynik mediów? Osobiście, nie przypominam sobie aż tak ogromnej eskalacji takich informacji w przeszłości…

Wiesz, też często zastanawiam się nad tym, ile w obecnym świecie jest nowych, dramatycznych sytuacji dotyczących tragedii z udziałem dzieci, ile natomiast jest nakręcania przez media sytuacji, nazwijmy to „trochę trudnych”. Będąc pedagogiem – praktykiem (wychowawcą w domu dziecka i mediatorem rodzinnym) uważam, że coraz częściej ludzie nie radzą sobie w życiu.

W mojej ocenie ma to związek z brakiem wzorców, a jeżeli one są, to z brakiem przekazywania ludziom ważnych, fundamentalnych prawd życiowych. Stoję na stanowisku, iż kiedyś ludzie bardziej byli nastawieni aby nieść sobie nawzajem pomoc i wsparcia. Dziś bardziej panuje trend:” żyj jak chcesz, ale swoje problemy rozwiązuj też sam”. Ludzie mniej zaradni życiowo, bez wsparcia innych osób, gubią się i nie radzą ze swoimi problemami. A wtedy, jak wiemy, nie trudno o tragedię.

Co może być winą tych dramatów, system czy ludzie?

Myślę, że tak jeden, jak i drugi czynnik. Ostatecznie to ludzie tworzą system… Kiedyś wielopokoleniowe rodziny mieszkały w jednym domu. Członkowie poszczególnych rodzin porozumiewali się, wspierali się nawzajem. Dzisiaj rodziny się atomizują – mieszkają osobno i tak naprawdę osobno radzą sobie, bądź nie, w życiu.
System jest, funkcjonuje, ale aby mógł spełniać swoje zadanie, jak w każdym innym przypadku, gdzie występują strony – potrzebna jest współpraca. Jeśli jej nie ma, trudno oczekiwać pozytywnych efektów.

Bardzo często ludzie będący odbiorcami usług systemu pomocy społecznej nastawieni są konsumpcyjnie na działalność ośrodków – nie dają nic z siebie. Uwarunkowane jest to w większości przez wyuczone praktyki panujące w rodzinie: „Mama korzystała z pomocy, to i ja będę tak robić”. Aby taka osoba mogła zacząć być kreatywna w swoim życiu, musi chcieć podjąć walkę z sobą. Trudno jest w tak nastawionym do życia człowieku wyrobić chęć do odpowiedzialności za siebie i pozostawienia swoich dawnych przyzwyczajeń. Cieszy mnie to, że kilka miesięcy temu, w końcu powołano do życia funkcję asystenta rodzinnego, który ma w bardzo indywidualny sposób pracować z rodziną.

Czy asystenci rodzinni już pracują z rodzinami?

W tej chwili, choć ustawa weszła w życie, trwa okres przejściowy, kiedy to ośrodki pomocy społecznej mogą zatrudniać na etat asystentów lub korzystać z funduszy unijnych w ramach projektów systemowych. Aktualna ustawa z dnia 28 kwietnia 2011r. o wspieraniu rodziny i systemie pieczy zastępczej określa jak powinno być prowadzone wspieranie rodziny przeżywającej trudności – jest to praca z rodziną i pomoc w opiece i wychowywaniu dzieci. Rodzina może liczyć na wsparcie od instytucji działających na rzecz dziecka i rodziny, placówek wsparcia dziennego oraz rodzin wspierających.

Myślę, że nasze państwo jest bardzo opiekuńcze. Częściej daje rybę, niż wędkę. Choć w działalności ośrodków pomocy społecznej dzieje się lepiej to uważam, że jeszcze dużo jest do zrobienia w kwestii zmiany mentalności beneficjentów pomocy.

Czy pracownik socjalny ma szansę zauważyć wszystkie nieprawidłowości w rodzinie?

Praktyka jest taka, że jeden pracownik socjalny ma pod opieką nawet kilkadziesiąt rodzin. Każda rodzina ma swoje problemy. Nie jest łatwo ogarnąć wszystkie rodziny i rozwiązać wszystkie problemy. Na domiar tego rodziny, jak już wcześniej wspominałem, nastawione są w większości konsumpcyjnie. Niemniej jednak osoba będąca pracownikiem socjalnym ma obowiązek zauważyć deficyty w funkcjonowaniu rodziny i zareagować na nie.

Myślę, że na pomoc pracownikowi wychodzi pewien powtarzający się wzór życia rodziny objętej pomocy. Ten wzór pozwala na wstępne zdiagnozowanie dysfunkcjonalności rodziny. Prawie w każdej rodzinie, którą ma pod opieką, występuje bezrobocie, brak motywacji do poszukiwania pracy. Wyuczona bezradność utwierdza bezrobotnego w poczuciu bezcelowości w poszukiwaniu pracy, bo i tak nie znajdzie. Ten problem uwarunkowany jest niskim lub całkowitym brakiem wykształcenia („Proszę Pana ja i tak nie znajdę pracy, więc po co mam szukać?”, „Opiekuję się dziećmi, więc i tak nie mogłabym pracować”). Kiedy nie ma pracy – nie ma pieniędzy. Dochodzi wtedy do większej nerwowości. Powstaje wiele konfliktów, dla rozwiązania których „uniwersalnym panaceum” jest alkohol. W skutek tego dochodzi do niewystarczającej opieki nad dziećmi, aktów przemocy. Pracownik socjalny jest w stanie zdiagnozować problem. Jednak do wspierania podopiecznych w rozwiązywaniu swoich problemów i monitorowaniu tego w dzisiejszych czasach potrzebna jest jeszcze jedna osoba – np. asystent rodziny.

Czy nie jest tak, że pracownik socjalny ma zbyt dużo obowiązków i przerastają go możliwości czasowe?

Tutaj dotknęłaś uniwersalnej prawdy związanej ze wzrostem obowiązków w etacie. Tak, na pewno pracownik socjalny ma dużo pracy. Wypełnia dużo papierów, formularzy. Ilość podopiecznych rośnie, ich potrzeby również, a czas jest nieubłagany i ucieka. W wielu sferach życia w obecnych czasach następują zmiany, okoliczności wymuszają przemiany w dotychczasowym funkcjonowaniu poszczególnych sektorów. Sektor opieki społecznej nie jest wyjątkiem. Tutaj również okoliczności wymuszają wprowadzenie zmian i usprawnień w działalności. Powstają kluby integracji społecznej – zrzeszające osoby samotne, upośledzone, niepełnosprawne.
W Inowrocławiu powstały mieszkania chronione dla osób samotnych i potrzebujących, które znajdują się w sąsiedztwie ośrodka pomocy społecznej – dokładniej w tym samym budynku, ale na wyższych piętrach. Pracownik socjalny przeprowadzając wywiad środowiskowy, na mocy którego analizuje sytuację rodziny wnioskuje do dyrektora ośrodka pomocy społecznej o przydzielenie rodzinie asystenta rodzinnego.

Czy stanowisko asystenta rodziny może tutaj coś pomóc/zmienić?

W mojej ocenie jest to dobre stanowisko odpowiadające dzisiejszemu zapotrzebowaniu. Asystent, po zapoznaniu rodziny, opracowuje plan pracy z rodziną w kooperacji z pracownikiem socjalnym z ośrodka pomocy społecznej czy z domu dziecka, jeżeli dziecko tam się znajduje. Udziela pomocy w rozwiązywaniu problemów socjalnych, psychologicznych lub wychowawczych z dziećmi. Motywuje członków rodziny do podnoszenia kwalifikacji zawodowych. Będąc asystentem rodziny staram się kształtować prawidłowe wzorce rodzicielskie. Prowadzę zawsze pogadanki i mini warsztaty nt. właściwych postaw rodzicielskich. Kieruję dzieci do świetlic socjoterapeutycznych, staram się zarazić jezainteresowaniami, posyłam na kółka tematyczne, do harcerstwa. Wszędzie tam, gdzie będą miały one możliwość rozwinięcia poczucia własnej wartości, które w ich rodzinach jest bardzo zaniżone.

Średnio przebywam w takiej rodzinie cztery razy w tygodniu po około 2 godziny. Moja praca kończy się wraz z projektem w ośrodku pomocy społecznej, czyli w październiku (rozpoczęła się w lipcu). Rodzina ma świadomość obecności asystenta. Stara się zmieniać na lepsze. Asystent rodziny z kolei monitoruje przez cały czas proces pomocy, prowadzi rzetelną dokumentację pracy z rodziną. W razie jakichkolwiek trudności lub braku współpracy ze strony beneficjenta szybko reaguje adekwatnie do przypadku. Marzy mi się etat asystenta rodziny
i wielomiesięczna praca z rodzinami.

Jaki byłby Twoim zdaniem idealny model opieki nad rodzinami z problemami?

Idealny model opieki? Hmm. A jest taki możliwy…?
W mojej ocenie asystenci rodzinni wypełniają w pewnym sensie lukę w opiece nad rodzinami dysfunkcyjnymi. Gdybym był utopistą oczekiwałbym tego, że rodziny z problemami zechcą naprawić swoje deficyty
i w poczuciu odpowiedzialnego życia prawidłowo wychować swoje dzieci. Ale jestem realistą i uważam, że funkcje ośrodków pomocy społecznej powinny być pogłębione o wprowadzenie paneli warsztatów, np. umiejętności wychowawczych, radzenia sobie z konfliktami, właściwym dysponowaniem czasem. Przy sekcji ds. przemocy w rodzinie przy OPS-ach powinny działać warsztaty treningu zastępowania agresji. Będąc trenerem umiejętności społecznych wprowadzam w swojej pracy jako asystent techniki wzrostu kompetencji społecznych. Wierz mi, że ludzie z rodzin dysfunkcyjnych nie mają pojęcia występowania technik rozwoju umiejętności prospołecznych i ich wymiernych korzyści.

Kto może dać dziecku spokojny, zrównoważony dom, bezwarunkowe wsparcie, miłość i zainteresowanie?

Wiesz, każdy człowiek ma niezbywalne prawo do posiadania potomstwa. Myślę jednak, że kardynalnym przykazaniem rodzica jest wychować dziecko w poczuciu odpowiedzialności za siebie i umiejętności radzenia sobie w sytuacjach konfliktowych. Pracując zarówno w domu dziecka, będąc mediatorem rodzinnym i asystentem oponuję za tym, że wielu rodziców kocha swoje dzieci i chce dla nich dobrze.

Jednakowoż oni sami kiedyś nie mieli wpojonych właściwych wzorców życia i teraz choćby chcieli nie umieją ich przekazać. Istnieją rodziny niewydolne wychowawczo, nie umiejące rozwiązywać swoich problemów i nie radzące sobie z konfliktami, które są naturalnym elementem współżycia w społeczeństwie. Najlepszym miejscem dla prawidłowego rozwoju emocjonalnego, psychicznego i fizycznego dziecka jest rodzina.
Dom dziecka nie jest optymalną formą wychowania dziecka.

Rodzice jeżeli pragną dla swojego dziecka lepszej przyszłości i wyposażenia w podstawowe umiejętności życia powinni przejść cykl warsztatów (adekwatnie do swoich deficytów) i życzliwych osób, które będą wspierać ich w prawidłowym funkcjonowaniu.

Pracując z jedną z rodzin zrobiłem kiedyś dla rodziców i dwójki ich dzieci mini warsztat mocnych i słabych stron. W trakcie zajęć w „kole” przyszedł czas na napisanie 5 pozytywnych cech nt osoby poprzedzającej następną okazało się, że np. matka nie potrafi wypisać 5 przymiotników określających jej syna. Żyją razem pod jednym dachem na pokoju z kuchnią i nie znają się. Wyobrażasz to sobie? Najbliższa rodzina nie umie napisać o sobie nawzajem kilku cech. Od tego momentu zacząłem pracować nad odbudowaniem ich własnej wartości, nad prawidłową komunikacją personalną, nad asertywnością. Jestem w trakcie tej pracy. Efekty są nazwijmy to znośne, ale daleko jeszcze do prawidłowej formy. No, ale żeby przejść 300 mil trzeba wykonać pierwszy krok.

Dlaczego młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, że nie sztuką jest począć dziecko, ale prawdziwym wyzwaniem jest wychować je?

Oj, często zastanawiam się nad tym. Poraża mnie krótkowzroczność młodych ludzi, brak poczucia odpowiedzialności. Jestem osobą wierzącą i praktykującą. Pozwala to mi na spojrzenie na ten problem od strony wiary: niektórzy ludzie dzisiaj nie potrzebują Boga – sami dla siebie są bogiem. Wychodzą z założenia, że jestem kowalem swojego losu. Tak, tylko kowal potrzebuje właściwego rzemiosła, mocnych narzędzi. Kowal bez dobrej szkoły, wsparcia starszego stażem mistrza nie zdziała dużo. Koń na podkowach od takiego kowala częściej będzie pływał, a nie stabilnie stał na ziemi.

Pozwoliłem sobie na taką przenośnię, aby dosadniej zobrazować problem. Dzisiaj wielu rodziców nie przekazuje swoim dzieciom ważnych prawd życiowych, wzorów zachowań. Młody człowiek wchodzący w życie bez wsparcia rodzica nie ujedzie daleko. Pamiętam swoje wcześniejsze lata, kiedy byłem nastolatkiem, dużo rozmawiałem z rodzicami. Tato uczył mnie jak naprawić kran, wyregulować zawias w drzwiach szafy, posiać marchew, „skopać” ogródek. Z mamą przegadałem wiele wieczorów. Nie zapomnę nigdy tych wspaniałych chwil, kiedy z mamą ustawialiśmy radio na I Program Polskiego Radia i audycję wieczór naukowy z Jedynką (lub podobnie). Słuchaliśmy doniesień z pola nauki i sztuki. Rozmawialiśmy o tym i za chwilę poruszaliśmy ważne paradygmaty życiowe. Te rozmowy bardzo mnie ukształtowały. Nie starczy mi życia, aby podziękować rodzicom za dar wychowania mnie.

W kontaktach z dziećmi w domu dziecka, z rodzicami, z nauczycielami podczas warsztatów zawsze poruszam ten wątek. Rozmawiajcie ze swoimi dziećmi, uczcie ich odpowiedzialności za siebie i osoby Tobie powierzone. Wychowując dziecko budujesz dom. Stabilność domu uzależniona jest od trwałości fundamentów. Fundamentem dla dziecka jest nauka, jaką rodzic przekaże.

Z czego wynika fakt braku akceptacji jakichkolwiek wzorców zachowań?

W zeszłym tygodniu byłem na zebraniu dla rodziców w przedszkolu. Choć nie było stosownej uwagi, trójka rodziców przyprowadziła swoje pociechy – domyślam się, że mogły to być dzieci z tegoż przedszkola. Dzieci zaczęły głośno się bawić, krzyczeć, w skutek czego przeszkadzały zarówno prowadzącym zebranie jak i słuchaczom. Reakcje rodziców jeżeli już występowały, były mało dyscyplinujące. Dlaczego rodzic nie był bardziej dyrektywny w stosunku do dziecka? Chcę wierzyć w to, że dziecko zostało zabrane na zebranie, gdyż nie miał kto się nim zaopiekować. Nie mniej jednak odbiorcami treści na zebraniu byli rodzice.

Są rodzice, którzy spychają wychowanie dzieci na przedszkole, szkolę, Kościół. Zapominają, że to na nich spoczywa obowiązek wychowania dziecka. W telewizji obserwujemy wiele programów nasiąkniętych nakręcaniem afer, umedialnianiem niepotrzebnych sytuacji. W Internecie jest ogrom informacji kompletnie nie wspierających rodziców we właściwym wychowaniu dziecka. Przed wielu laty w telewizyjnej 1-nce emitowana była do południa telewizja edukacyjna, gdzie przekazywane były wzniosłe informacje i wzorce. Z anteny telewizyjnej nie tak dawno zniknęły „Moliki”. Młodym ludziom brakuje mentorów, wzorów zachowań. Osobiście wierzę w to, iż wzorce są obecne w naszym życiu, tylko pora już zdjąć ciemne okulary i zacząć odnajdywać postacie, które mogą nas wiele nauczyć.

Co możemy z tym faktem zrobić?

Drodzy rodzice obudźcie się z letargu własnej bezsilności i braku kreatywności. Przyczyniając się do powiększenia swojej rodziny bierzecie na siebie obowiązek wychowania swojej pociechy. Przekazania wartości i wzorów zachowań. Przepraszam za porównanie, ale w Polsce czasem można usłyszeć taki pogląd dotyczący wątpliwości w utrzymanie własnego samochodu. Otóż mówi się „Jeżeli stać Cię na samochód, to będzie stać Cię na jego utrzymanie”. Nie spekulując na temat praktycznego zastosowania tego poglądu, trzymam się tylko werbalnego przesłania i wygłaszam może i dyskusyjny, zmieniony pogląd. Mianowicie „Jeżeli postanawiasz, że chcesz mieć dziecko zastanów się proszę, czy będziesz umiał/ umiała właściwie je wychować.” Zakupiony samochód możesz zawsze sprzedać. W najgorszym przypadku będzie bezczynnie stał na parkingu. Dziecko poczęte zaczyna żyć. Gdy się rodzi niech wzrasta we właściwym środowisku – wspierającym go i kochającym miłością prawdziwą. Niech te słowa będą dla wielu przestrogą, ale nade wszystko polem do przemyśleń.

Bardzo Cię dziękuję i również dołączam się do Twoich życzeń

Rozmawiała Malwina Prus Zielińska

Maciej Kluczyk, mediator rodzinny, na codzień pracuje w Domu Dziecka.
Na naszym portalu również ekspert, który odpowiada na Państwa pytania odnośnie wychowania dzieci i młodzieży, relacji w rodzinie.
Pytania prosimy przesyłać na adres: redakcja@dobrapolskaszkola.com

Poprzedni artykuł„Stony Point Lighthouse czyli czar latarni nad Hudsonem”
Następny artykuł„Co zrobić przed martini?”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj