Wakacje spędzone w Polsce pozwolą polskim dzieciom mieszkającym za granicą poznać żywy język, dadzą okazję do konwersacji, a także dostarczą motywacji do mówienia po polsku na kolejny rok.
Ala z rodzicami i dwójką młodszego rodzeństwa przez sześć lat mieszkała w Londynie, gdzie dzieci chodziły najpierw do angielskich przedszkoli, później szkół. Na początku rodzice planowali prowadzić polskojęzyczny dom i zwracali się do nich tylko po polsku, ale stopniowo, w miarę jak dzieci nasiąkały angielskim, rodzina zaczęła przestawiać się na „tryb dwujęzyczny”. Przewaga angielskiego rosła. Pod koniec pobytu na Wyspach rodzeństwo rozmawiało ze sobą wyłącznie po angielsku, nieszczególnie miało też ochotę zwracać się do rodziców po polsku. Angielski stawał się powoli dominującym językiem dla całej rodziny. Tak było przez 10 miesięcy w roku. Sytuacja zmieniała się jednak w czasie corocznych wakacji w Polsce, które dzieci spędzały u dziadków. Mama Ali nie ma dziś wątpliwości, że to właśnie wakacje spędzone w kraju sprawiły, że jej dzieci po powrocie na stałe do Polski były w stanie szybko zaaklimatyzować się w nowym-starym miejscu zamieszkania i w miarę bezboleśnie wdrożyć się w polski system edukacyjny (a przy okazji wyraża żal, że nie była na tyle konsekwentna, by wymagać od swoich dzieci, aby w londyńskim domu mówiły po polsku). Spotykam się z Alą w 10 miesięcy po jej powrocie z Londynu. W czasie naszej długiej rozmowy płynnie formułuje zdania po polsku, rzadko brakuje jej słów, a wypowiedzi są bardzo rozwinięte i bogate jak na ośmiolatkę; braków w polszczyźnie nie słychać również u jej młodszego rodzeństwa.
Przypadek Ali pokazuje, jak ważne mogą być wyjazdy do Polski dla dzieci, których rodzicom z różnych powodów nie udaje się prowadzić konsekwentnie strategii „w naszym domu mówimy po polsku”. Wakacje w Polsce przysłużyć się mogą także rodzinom systematycznie dbającym o domową polszczyznę; wyjazd może wznieść znajomość tego języka na wyższy poziom. Jak więc zorganizować wakacyjny wyjazd, żeby stał się dla dzieci okazją do mówienia po polsku i zmotywował je do dalszej nauki tego języka?
Modele statków
Amerykańska dziennikarka Jane Merrill opisuje w książce Bringing up Baby Billingual wakacje we Francji, jakie zorganizowała dla swoich córek, uczących się języka francuskiego. Paryski „grand tour”, jak sama nazwała swoje przedsięwzięcie, był przemyślanym w najdrobniejszych szczegółach językowym kursem, w czasie którego liczne przyjemności związane z pobytem w Paryżu obowiązkowo łączyły się z okazją dla dzieci do mówienia po francusku. Wycieczki do muzeów, spacery po sklepach, wizyty w restauracjach były tak zorganizowane, żeby dziewczynki spontanicznie używały słów i zwrotów, których wcześniej się nauczyły w szkole. Np. przed wizytą w parku Tuilleries, gdzie dzieci puszczają w sadzawce modele statków, mama nie poskąpiła pieniędzy na piękny żaglowiec, który stał się obiektem zainteresowania bawiących się wokół dzieci. Zabawa małych Amerykanek modelem statku zaowocowała wieloma kontaktami z francuskimi rówieśnikami.
„Otworzyć” szkołę na miesiąc
Aby wakacje przyniosły dzieciom językową korzyść, wcale nie trzeba jechać do miasta, które oferuje tyle atrakcji, co Paryż. Niekoniecznie trzeba też wydawać mnóstwo pieniędzy na drogie modele statków. Wystarczy pobyt w niewielkim miasteczku, pod jednym jednak warunkiem – zostanie on tak zorganizowany, aby dzieci miały możliwie dużo kontaktów z żywym językiem. I dlatego warto wcześniej – podobnie jak zrobiła to Jane Merrill – zastanowić się, jakie działania podjąć, aby dzieci wdawały się w interakcje z otoczeniem i nie miały pokusy używania języka, w którym łatwiej im się wysłowić.
Pomysłów może być wiele. Rodzice mieszkającej w USA siedmioletniej Erin pojechali z córką na dwa miesiące do Nikaragui, do rodzinnego miasteczka mamy dziewczynki. Udało im się tam zebrać grupę kuzynów Erin i „otworzyć” na miesiąc szkołę zamkniętą na czas wakacji. Miejscowy nauczyciel, za niewielkim wynagrodzeniem, zgodził się poprowadzić w tym czasie dodatkowe lekcje, w których uczestniczyła Erin i jej kuzyni. Kuzyni powtórzyli i ugruntowali sobie materiał przerobiony w ciągu poprzedniego roku, a Erin miała okazję uczestniczyć w lekcjach prowadzonych po hiszpańsku, czyli w języku, który poznawała wcześnie wyłącznie w kontekście domowym w czasie rozmów z mamą.
Kurs językowy pod okiem kuzynów
Efekty mogą być jeszcze lepsze, gdy nauka będzie się odbywała w sytuacjach niestandardowych, w warunkach, które niekoniecznie będą kojarzyły się z siedzeniem w szkolnej ławce. Bo – jak wiadomo – nauka języka jest najbardziej efektywna wówczas, gdy odbywa się jakby mimochodem, a uwaga dzieci zwrócona jest ku innym sprawom. O ile więc tylko to możliwe „zapiszmy” nasze pociechy na całodobowy kurs językowy pod okiem kuzynów, dzieci przyjaciół czy sąsiadów w Polsce. Fora internetowe, na których rodzice dwujęzycznych dzieci wymieniają się doświadczeniami aż roją się od historii pokazujących, że już kilka godzin w rówieśniczym środowisku potrafi „odblokować” język, którego używania jeszcze kilka dni wcześniej dziecko odmawiało z zaciętym uporem. Oczywiście optymalnie byłoby, gdyby jedynym wspólnym językiem całej gromadki był polski, ale nawet jeśli mieszkające w Polsce dzieci uczą się angielskiego, wzajemne douczanie się języków też może być bardzo korzystne dla obu stron (miało to miejsce w przypadku Ali i jej kuzynów).
Warto też stwarzać dzieciom okazje do mówienia po polsku z dorosłymi spoza najbliższej rodziny. Z jednej strony po to, by dziecko miało okazję osłuchać się z tzw. idiolektem (czyli indywidualnym językiem, charakterystycznym dla danej osoby) innym niż używany w jego rodzinie, z drugiej strony nauczy się słownictwa, z którym nie zetknie się przy stole zastawionym smakołykami, jakie przygotowała stęskniona za wnukami babcia. Dlatego warto pozwolić im samodzielnie zamówić lody czy kupić wymarzoną zabawkę, co nieuchronnie będzie wystawiało je na kontakt ze sprzedawcami, kelnerami itp. Nic tak nie dodaje dzieciom motywacji do używania języka, jak obdarzenie ich odpowiedzialnością – powierzenie im jakiegoś zadania, którego wykonanie było dotąd przywilejem osób starszych, a przy okazji będzie wymagało użycia polszczyzny. Dzieciom będzie imponowało, gdy będą towarzyszyły (pod naszą nieobecność) naszym angielsko- lub francuskojęzycznym znajomym przy zwiedzaniu Krakowa czy Warszawy, służąc za tłumaczy i przewodników.
Współczesne problemy po polsku
Dodatkowo, pobyt w kraju daje dzieciom niepowtarzalną okazję poznania szerokiego kulturowego kontekstu polszczyzny. Zwiedzając zabytki z dziećmi (nieco starszymi) można sprawić, że zaczną one postrzegać polski jako język wielkich królów, znanych na całym świecie naukowców i artystów. Na pewno powiązanie poznawanego języka, ze słynnymi postaciami z przeszłości pomoże im poczuć rodzaj dumy związanej z możliwością czerpania z bogatego dziedzictwa kulturowego i będzie pomagało budować motywację do używania polskiego po powrocie do domu. Jednak dla równowagi trzeba pozwolić dzieciom odkryć, że polszczyzna to język, w którym można omawiać również bardzo współczesne problemy. Planując zwiedzanie grobów królewskich na Wawelu, warto na przykład zarezerwować sobie czas w ramach tego samego pobytu na odwiedzenie Centrum Nauki Kopernik.
Ważne jest też zachowanie motywacji do dalszej nauki i używania języka po powrocie. Mniejszym dzieciom można na przykład przywieźć z polski maskotkę-pamiątkę, z którą koniecznie trzeba będzie zawsze rozmawiać po polsku, bo Smok Wawelski przecież nie rozumie np. po angielsku, a do pluszowej foki z Helu na próżno mówić po francusku. Dzieci w wieku szkolnym warto zachęcić, by na powakacyjnych lekcjach w szkole opowiedziały o swoich polskich wakacjach. Atrakcyjne wspomnienia przekazywane kolegom pomogą im poczuć się pewnie i poczuć się dumnym ze swojego pochodzenia. Kto z obcojęzycznych kolegów najlepiej powtórzy trudne polskie słowa. Szczebrzeszyn? Gołoborze? A może gżegżółka? A wieczorem o szkolnych sukcesach będzie można opowiedzieć – przez skype’a – babci i kuzynce, oczywiście po polsku.
Joanna Durlik
Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.“ realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”