Lato z biwakiem to nasza rodzinna tradycja! Moi rodzice biorą mnie pod namiot od najmłodszych lat. Nasz coroczny i rodzinny wyjazd nad jezioro jest zawsze pełen przygód. Właśnie w następnym tygodniu wybieramy się na biwak do Pensylwanii. Już nie mogę się doczekać!

Jestem dziewczyną, która kocha naturę. Uwielbiam jazdę na rowerze, spacery i spędzanie czasu na podwórku. Kocham świeży zapach lasu i górskie widoki. Od dziecka wspinam się po drzewach  i buduję szałasy. Lubię sporty wodne i łowienie ryb. Poprawia mi to humor, relaksuje i odrywa od codzienności. W takich miejscach czuje się wolna. Może właśnie dlatego uwielbiam biwaki nad jeziorem – są dla mnie magiczne.

.

.

Niektórzy z moich znajomych nigdy w życiu nie byli pod namiotem i nie widzą w tym nic ciekawego. Przeraża ich brak wygód, brak zasiegu do telefonu i różne owady, które mogą się wkraść do namiotu. Wolą spędzić w lesie jeden dzień i wrócić wieczorem do domu, aby spać we własnym łóżku. Na pewno jest mniej wygody na biwaku niż w domu. Trzeba spać na materacu w małym namiocie i nie ma ubikacji i prysznica. Zdanym jest się na pogodę. Może padać deszcz, być za gorąco, czy za zimno i można trafić na burzę. Ale właśnie o to chodzi! Biwak odrywa nas od codziennego życia, łączy z naturą. Mamy więcej czasu dla siebie i nie musimy myśleć o codziennych problemach. Uciekanie przed oberwaniem chmury, granie w karty w namiocie, kiedy leje deszcz przez cały dzień, będzie mile wspominane. Biwak nie obejdzie się bez ciekawej przygody. Czas tam spędzony przybliża nas do ludzi, z którymi jesteśmy i do samych siebie. 

.

.

W Polsce zwykle jeżdżę na biwaki na Mazury. W Stanach jeżdżę z rodzicami i znajomymi pod namiot do Pensylwanii, New Jersey i Nowego Jorku. Wyjazd pod namiot w Ameryce jest trochę inny niż w Polsce. W Polsce jest mniej reguł. Jest bardziej dziko, często sąsiedzi z pola obok przyjdą, by się zapoznać i porozmawiać. Ludzie dzielą się jedzeniem i się zaprzyjaźniają. Dzieci tworzą swoją grupę, bawią się razem, a dorośli dbają o wszystkie dzieci, nie tylko swoje. Wszyscy na polu biwakowym są jak jedna wielka rodzina. W Stanach jest totalnie inaczej. Ośrodki biwakowe są pilnowane i bardziej zorganizowane. Każdy trzyma się swojego pola i nie zaczepia obcych. Jedną frustrującą rzeczą jest to, że ośrodki mają wyznaczone miejsce do pływania. To znaczy, że nawet jeśli ma się pole i namiot przy wodzie, nie można w tym miejscu pływać. Czuję się swobodniej w Polsce. Jest tam przyjazna i zrelaksowana atmosfera. Wieczorem ogniska się palą dookoła całego jeziora. Wszyscy siedzą razem dużą grupą. Śpiewa się piosenki, słychać gitarę, opowiada się historie i żarty aż do trzeciej w nad ranem. Miejsce wydaje się wręcz magiczne. 

Wczesnym rankiem o czwartej czy piątej budzą się ci, którzy chcą popływać w jeziorze, na łowienie ryb, czy na podziwianie wschodzącego słońca. Nad jeziorem panuje cisza i spokój. Gładka woda jest lustrzanym odbiciem nieba. Poranne powietrze jest świeże i ostre. Lubię wtedy siedzieć na pomoście z wędką w ręce. W Polsce zwykle łowię płotki i okonie, a w Stanach łowię bass, sunfish i szczupaki. 

.

.

Od ósmej rano każdy już się powoli budzi. Śniadanie jest zrobione na kuchence turystycznej. Chodzimy do lasu, zbieramy dzikie jagody i drzewo na ognisko. Gramy często w chowanego, a także w podchody. Większość czasu jednak spędzamy w wodzie. Z rozbiegu zeskakujemy z pomostu, pływamy na dmuchanych materacach, kajakach, żaglowce, czy na motorówce. Często karmimy podpływające kaczki i łabędzie. To są przepiękne ptaki, ale straszne, bo potrafią syczeć  jak węże. Miałam z nimi parę razy do czynienia. Zbliżyłam się za blisko i od razu tego pożałowałam. Łabędź napuszył się i rozłożył szeroko skrzydła. Wychodząc z wody, chciał mnie zaatakować. Teraz wiem, że lepiej jest podziwiać je z daleka. 

.

.

Pamiętam również dzień, kiedy wyszłam rano na podwórko i dosłownie wszędzie były żaby. Musiałam uważać przy każdym kroku, by na nie nie nadepnąć. Takie małe żabki, wielkości kciuka. Łapaliśmy je przez cały dzień.

Duszą każdego biwaku jest ognisko. Nie ma nic przyjemniejszego niż wpatrywanie się w te hipnotyzujące płomienie, gdzie iskry strzelają w czarne niebo. Nic też nie pobije podpieczonego boczku, kiełbasy, ziemniaków czy chleba. Ktoś zawsze przyniesie marshmallows i każdemu palce się kleją. Po całym dniu pełnym wrażeń, kiedy ognisko już wygasa, wracam zmęczona i śpiąca do namiotu. Z uśmiechem na twarzy wślizguję się do namiotu i wtulam się w swój śpiwór, to jest błogie uczucie. 

Polecam wyjazd pod namiot ze znajomymi lub rodziną. Ta przerwa od codzienności jest naprawdę potrzebna. Gdziekolwiek spędzimy wakacje, zawsze będą jakieś przygody i wspomnienia. Mało ludzi ma szansę wyjechać pod namiot i jeszcze mniej ma możliwość doświadczyć prawdziwego polskiego biwaku. Mam szczęście, by przeżywać wakacje w dwóch  krajach, na różny sposób.

.

Julia Mieszkowicz

Zdjęcia: archiwum rodzinne autorki

Poprzedni artykułRatunku! Ludzie w wodzie!
Następny artykuł„Przyniosłem szczęście babci Marysi!”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj