Annick De Houwer
Annick De Houwer

Im lepiej dzieci dwujęzyczne mówią w obydwu językach, tym szczęśliwsi są wszyscy dookoła – mówi profesor Annick De Houwer, językoznawczyni z Uniwersytetu w Erfurcie (Niemcy).

W jednej ze swoich ostatnich prac piszesz o harmonijnym rozwoju dwujęzycznych i dobrostanie dzieci dwujęzycznych. Co oznaczają te terminy: rozwój harmonijny i dobrostan?

ADH: Zacznę może od dobrostanu, ponieważ to on stanowi trzon moich badań. Mówiąc „dobrostan” nie mam na myśli sytuacji ekonomicznej, na przykład dostępu do wystarczającej ilości pożywienia. Interesuje mnie dobrostan społeczno-emocjonalny, czyli – potocznie mówiąc – poczucie szczęścia. Mnie szczególnie interesuje dobrostan dzieci, które dorastają w dwujęzycznym środowisku. Dobrostan wiąże się z naszym ogólnym nastawieniem emocjonalnym do świata To poczucie szczęścia, o którym mówię, wcale nie oznacza nieustającego stanu euforii. To, co uznajemy za „szczęście” zależy zresztą od wielu czynników – chociażby od nas i od kultury, w której żyjemy. Dlatego wolę posługiwać się terminem „dobrostan” niż „szczęście”.

Czy dzieci dwujęzyczne mają większy problem z osiągnięciem dobrostanu niż jednojęzyczne?

ADH: Wiele dzieci wielojęzycznych boryka się z różnymi problemami właśnie ze względu na swoją dwujęzyczność. Jednak w badaniach wolę skupiać się na pozytywach niż na negatywach. Zamiast analizować problemy, wolę szukać czynników pozwalających osobom dwujęzycznym stać się szczęśliwszymi. Nazywam to „harmonijnym rozwojem dwujęzycznym”. Oczywiście to, że wyróżniam rozwój „harmonijny” oznacza, że musi też istnieć – w kontraście do niego – rozwój nieharmonijny. Myśląc o harmonii, mam przed oczami rodzinę zadowoloną z dwujęzyczności swoich dzieci i zastanawiam się, jakie czynniki są za to odpowiedzialne.

A co to za czynniki?

ADH: Jedną z najważniejszych kwestii jest to, czy dzieci dwujęzyczne faktycznie mówią w obydwu językach. Brzmi to zaskakująco? Moje badania pokazały, że około jedna czwarta z nich jest w stanie mówić tylko w jednym. Badania te prowadziłam w Europie, ale inny zespół pracujący w USA doszedł do podobnego wniosku.  Jeszcze inny – z Australii – pokazał, że 25 proc. tamtejszych dzieci, które wychowują się dwujęzycznie i mają kontakt z językami aborygeńskimi, posługuje się tylko angielskim!

Dlaczego jest to sytuacja niepożądana?

ADH: Zarówno dla dzieci, jak i dla rodziców wzajemna komunikacja jest kluczowa dla potrzymania więzi. Wszyscy rodzice chcieliby, żeby ich dzieci mogły się porozumieć z nimi w ich języku! I w dodatku mają do tego pełne prawo! Postanowiłam sprawdzić, jakie emocje towarzyszą europejskim rodzicom, których dzieci nie mówią ich językami. Nie mają oni poczucia bliskości ze swoimi dziećmi. Mówią do nich w jednym języku, na przykład po polsku, a dziecko odpowiada w innym – dajmy na to – po angielsku. Oczywiście, można się w ten sposób skutecznie komunikować, jeśli tylko się obie strony się rozumieją wzajemnie. Jednak rodzice generalnie źle się z tym czują. Jeśli się ten stan się przedłuża, rodzice coraz rzadziej decydują się używać w kontakcie z dziećmi swojego języka. To z kolei szkodzi dzieciom, które nie mając kontaktu z polskim, nie mogą później komunikować się np. z babcią czy innymi krewnymi, którzy mówią tylko po polsku. Mało kto to dostrzega, ale ta sytuacja jest bardzo trudna dla dzieci. Utrata języka jest dla nich bardzo bolesna. Być może będą mogły się go nauczyć w przyszłości, nie wykluczam tego, ale i tak strata języka niesie morze negatywnych emocji.

Dlatego czynne mówienie w obydwu językach jest kluczowe dla harmonijnego rozwoju dziecka dwujęzycznego i jego dobrostanu. Badacze w USA znaleźli podobny efekt u rodzin latynoskich, w których rodzice mówili do nastoletnich dzieci po hiszpańsku, a one odpowiadały im po angielsku. Wielu z nich nie miało poczucia, że jest autorytetem dla swoich dzieci. Młodzież za to czuła się emocjonalnie odsunięta od własnych rodziców. To bardzo niekorzystne dla relacji rodzinnych, które przecież stanowią fundament funkcjonowania człowieka. Co gorsza, istnieją również dowody na to, że dzieci, które nie mówią w języku swoich rodziców, mają większe szanse stać się przestępcami.

Wracając do małych dzieci, badania w USA prowadzone na wielu różnych populacjach, nie tylko latynoskich, ale też na przykład chińskich, pokazały, że im lepiej dzieci mówiły w obydwu swoich językach, tym szczęśliwsi byli wszyscy dookoła. Im lepiej dzieci znały obydwa języki, tym miały lepsze relacje z otoczeniem. Ale uważam też, że nie tylko mówienie w dwóch językach jest ważne. Ważne jest też, żeby mówić w nich jak najlepiej!

Dobrze, a co w takim razie mogą zrobić rodzice dzieci dwujęzycznych? Zgaduję, że powinni jakoś zachęcać  je do używania obydwu języków…

ADH: Po pierwsze, wiemy z badań z udziałem dzieci jednojęzycznych, że to szalenie ważne, żeby rodzice mówili do dzieci dużo, jak najwięcej. Mówić do dzieci można np. jadąc samochodem. „O, co to jest?! Widziałaś to?” – zadawać dzieciom jak najwięcej pytań, żeby zachęcać je do mówienia. Lepiej zadawać pytania niż odpowiadać na nie. Warto też dać im czas na zastanowienie się na odpowiedzią. Dzieciom dwujęzycznym warto niekiedy podpowiedzieć słowo w drugim języku. Np. jeśli dziecko polsko-włoskie chodzące do włoskiej szkoły po powrocie do domu chce opowiedzieć o jakiejś szkolnej sytuacji, ale nie zna polskiego słowa, można mu pomóc, mówiąc „o, pewnie chodzi ci o…”. Dzieciom trzeba dawać narzędzia do posługiwania się językiem. Nigdy natomiast nie można karać za używanie lub nieużywanie go. Dzieci można zachęcać, ale przenigdy nie karać!

Ale jak sprawić, aby dzieci mówiły w konkretnym języku?

ADH: Z malutkimi dziećmi nie ma problemu – kiedy zaczynają mówić, odpowiadają w tym języku, którego się najwięcej w niemowlęctwie nasłuchały; albo w dwóch językach, jeśli oba były w ich otoczeniu. Niektóre dzieci mogą robić jeszcze inaczej i używać tych słów, które jako pierwsze przyjdą im na myśl. Rodzice przeważnie się bardzo cieszą, że ich dzieci mówią, nawet gdy mieszają języki. Więc przez pierwszych parę miesięcy nie ma tym się co przejmować. Ale później warto zacząć zwracać uwagę na to, którego języka używa dziecko. Jeśli ma tendencję do mówienia np. tylko po włosku w polskiej rodzinie, warto mówić na przykład „ojej, nie rozumiem, co chciałeś powiedzieć?”. Albo powtórzyć dziecku jego wypowiedź po polsku: „czy chodziło ci o to, że…?”. Oczywiście lepiej nie mówić „powiedz to po polsku!”; choćby dlatego, że tak małe dzieci mogą w ogóle nie wiedzieć, co to znaczy „po polsku”.

Dobrze używać z dziećmi tak zwanej „strategii jednojęzycznego dyskursu”. To mądre określenie na prostą regułę: jeśli w jednej rozmowie używam z dzieckiem jednego języka, niech wszystko, co mówimy będzie właśnie w tym języku. To oczywiście nie znaczy, że jako rodzice zawsze musimy używać tego samego języka. Możemy na przykład mówić po polsku w domu, a po włosku poza domem.

Jeśli natomiast chcemy wspierać rozwój dziecka w danym języku, lepiej posługiwać się w jednej rozmowie właśnie tym jednym językiem. Bądźmy przykładem dla naszych dzieci. Jeśli mamy silne poczucie, że warto przekazać nasz język dziecku, warto się wysilać. Ale nie musimy robić tego sami! Możemy na przykład zaprosić do pomocy babcię w Polsce – przez skypa, przez telefon. W naszych czasach to akurat bardzo łatwe. Ale przede wszystkim trzeba uważnie słuchać dziecka, szanować je, nigdy nie karać za używanie „tego drugiego” języka, bardzo dużo rozmawiać, i czytać wspólnie książki, przynajmniej od momentu, kiedy dziecko kończy cztery miesiące. Musimy czytać książki z dziećmi! Jeśli chcemy przekazać polski – po prostu musimy z nimi czytać po polsku. Jestem pewna, że istnieją doskonałe książeczki dla dzieci także po polsku.

 

 

 

MSZ-logo-300x225Serwis „Wszystko o dwujęzyczności” jest dostępny na licencji Creative Commons znanie autorstwa 3.0 Polska. Pewne prawa zastrzeżone na rzecz Uniwersytetu Warszawskiego. Utwór powstał w ramach projektu finansowanego w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.” realizowanego za pośrednictwem MSZ w roku 2015. Zezwala się na dowolne wykorzystanie utworu, pod warunkiem zachowania ww. informacji, w tym informacji o stosowanej licencji, o posiadaczach praw oraz o konkursie Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”.

 

Poprzedni artykułOpowiadanie na Wielkanoc: Historia wierzby płaczącej
Następny artykułWielkanocne pisanki warte miliony. Historia jaj Faberge.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj