14672833_10211017916631024_1006361886_o

 

Scroll down for English version of the interview

Natalia Wróbel jest polsko-amerykańską malarką z Cambridge, Massachusetts. Wystawiała swoje obrazy w galeriach na całym swiecie, w tym w Bostonie i w Nowym Jorku. Urodziła się w USA. W jej studio rozmawiamy o jej polskich korzeniach i inspiracjach. Pięć obrazków i wierszy autorstwa Natalii będzie można zobaczyć podczas Polonijnego Dnia Dwujęzyczności w Bostonie, w którym Natalia nie może osobiście wziąć udziału, ponieważ aktualnie podróżuje po Polsce. 

Z pamiętnika Natalii:

„Największą wartością podróży jest to, jak wpływa ona na moje artystyczne impulsy, sposób, w jaki patrzę na rzeczywistość i na moje poczucie koloru. Nie mogę nie inspirować się otoczeniem – krajobrazem, architekturą, naturą i przemianami światła. Odkrycia i doświadczenia z podróży przenikają do mojej pracy, czy to w sposób peryferyjny, czy na poziomie świadomym.”

Lidia Russell: Na swojej stronie www wspominasz o polskim pochodzeniu. Czy to konieczne? Jesteś artystką urodzoną w Stanach Zjednoczonych. Tutaj skończyłaś szkoły artystyczne i stałaś się znaną w środowisku malarką. Tu z powodzeniem sprzedajesz obrazy i masz wystawy.

Natalia Wróbel: Sztuka jest przedłużeniem doświadczenia artysty. Jestem polską Amerykanką pierwszej generacji i to rzuca światło na moją perspektywę i źródło moich doświadczeń i inspiracji. Oboje moi rodzice wyemigrowali do Stanów Zjednoczonych; mój tato wyjechał w latach 70. w poszukiwaniu „amerykańskiego snu”, a mama we wczesnych latach 80. Zdecydowała się zostać po ogłoszeniu w Polsce stanu wojennego. Poznali się już tutaj. Dorastaliśmy z moim rodzeństwem, mówiąc w domu po polsku i kultywując polskie zwyczaje. Moi dziadkowie ze strony mamy, Jerzy i Zofia, mieszkali z nami w czasie roku szkolnego, w Kalifornii, a potem moje rodzeństwo i ja wyjeżdżaliśmy na całe lato do Polski, by spędzać tam czas z dziadkami i kuzynostwem. Wakacje w Polsce – wtedy miałam najwięcej czasu, by zajmować się sztuką. Rysowałam portrety członków rodziny, malowałam zabudowę warszawskiego Starego Miasta, zbieraliśmy z braćmi szyszki w polskim lesie i budowaliśmy rzeźbiarskie instalacje na działce u dziadków i nad jeziorami na Mazurach. Polska była miejscem, gdzie mój twórczy duch miał czas i przestrzeń; gdzie czułam twórczą wolność. Bycie Amerykanką o polskich korzeniach to podstawa tego, kim jestem dziś jako artystka i osoba.

 

14725237_10211017914550972_145878934_o

 

Twoje obrazy czasem mają nawet polskie tytuły – a brzmią one nieco nostalgicznie – dlaczego? Na przykład “Pokój dla Zofii”…

NW: Moja babcia ma na imię Zofia… Była wtedy chora. Jest najsilniejszą kobietą jaką znam. W swojej pracy staram się utrwalać na płótnie przeszłe czy teraźniejsze proste momenty, które zdarzają się codziennie. Ich jasność staje się widoczna tylko wtedy, jeśli poświęcimy chwilę, by je dostrzec. Wiele z moich prac  zainspirowały podróże po Polsce i czas z rodziną. Polska to, jak obie wiemy, kraj o bogatej i złożonej historii. Bardzo mocno oddziałały na mnie historie moich dziadków i członków ich rodziny, zarówno z czasów wojny, jak i sowieckiej okupacji. Ich wytrzymałość, upór, siła, humor i szlachetność są dla mnie wielką inspiracją. Czuję także nostalgię za tą dawną, bogatą, wielokulturową Polską. Moi dziadkowie zabierali nas w podróże przez cały kraj; duże miasta i małe miasteczka. Zwiedzaliśmy Polskę pociągiem i ukochanym błękitnym Mercedesem (rocznik 1981) mojego dziadka, weterana Armii Krajowej, który dziś ma prawie 90 lat i już nie może prowadzić. Ten samochód pamięta tyle podróży: wizyta w Malborku, bitwa pod Grunwaldem, plaże w Sopocie, Gdyni i Gdańsku, kopalnie soli w Wieliczce, stragany w Zakopanem. Dobrze pamiętam lody z babcią, z Zielonej Budki, moje ulubione. Babcia woli Grycan. I spacery po mieście, przyglądanie się obrazom lokalnych artystów. Pamiętam nawet, jak raz babcia pozwoliła mi wybrać obraz podczas pewnego festiwalu artystycznego na wsi i kupiła mi go, bym mogła zabrać go ze sobą do Stanów. Może nawet nie wiedziała, jak bardzo pomaga mi w mojej artystycznej podróży. Nasze wakacje były pełne takich przeżyć, zdrowe i bogate – i ukształtowały nas w dużym stopniu.

Wciąż dość często odwiedzasz Polskę. Czy te podróże wciąż są inspirujące? Czy miałaś w Warszawie to poczucie, że była ona niegdyś „miastem ruin”, jak na tym filmie z Muzeum Powstania Warszawskiego?

NW: Kiedy dorastałam, odwiedzałam Polskę co lato. Teraz jestem tu cztery razy do roku. To niezmiernie ważne, by spędzać czas z pokoleniem, którego wiedza o przeszłości i mądrość są inne od naszej. Czuję też namacalnie tę historię, o której rozmawiałyśmy, kiedy spaceruję po Warszawie czy podróżuję pociągiem przez kraj. Tak, w Warszawie widzisz na każdym kroku te wszystkie pomniki. A kiedy podróżuję poza stolicę i patrzę na pola zboża i maków, brzozowe zagajniki, czuję iskrę czegoś, co trudno oddać w słowach. To nostalgiczne, romantyczne, melancholijne uczucie doświadczenia w  tym momencie, w teraźniejszości, wszystkich tych opowieści, wśród których dorastałam i historii, której się uczyłam. Czuję też dumę i nadzieję związaną z ludźmi, których to dotyczy. Wszystkie te sentymenty odnaleźć można w mojej pracy, dosłownie i przyobleczone w kształty.

Kiedy jestem w Polsce, piszę wiersze i prozę poetycką i maluję małe obrazki, które pokażesz podczas Dnia Dwujęzyczności w Bostonie, notując inspiracje, które przywiozę ze sobą do Stanów i przeniosę na większe płótna. Pracuję też aktualnie nad projektem  pokazującym opowieści z Powstania Warszawskiego poprzez obrazy. Nie tak wiele osób wie o Powstaniu Warszawskim.

 

14697145_10211017905310741_437760438_o

 

Nie tutaj.

NW: Właśnie. Więc przez ostatnie cztery lata podróżowałam do Polski, by odwiedzać dziadków, ale także – by rozmawiać z weteranami Armii Krajowej i przeprowadzać z nimi wywiady. Mają tyle opowieści, które obawiam się, że możemy bezpowrotnie utracić, jeśli nie poświęcimy czasu na to, by o nie zapytać. W czasie sowieckiej okupacji przyznanie się do bycia członkiem polskiego ruchu oporu było niemal równoznaczne ze śmiercią, więc tak wielu musiało zabrać opowieści o bohaterstwie i odwadze do grobu. Od czasów “Solidarności” Wałęsy i upadku komunizmu trwa przywracanie tej historii. Jestem także w kontakcie z Muzeum Powstania Warszawskiego, które ma niezwykłe archiwum tysięcy wywiadów z ludźmi takimi, jak moja babcia i jej brat, Romek, którzy przeżyli Powstanie Warszawskie jako dzieci. Ten projekt jest moją wielką pasją i chcę podzielić się tymi inspirującymi historiami poprzez moją sztukę.

Bardzo ładnie mówisz po polsku, jak uczyłaś się polskiego? Czy uważasz, że dwujęzyczność pomaga artyście?

NW: Mimo że urodziłam się w Kalifornii, polski był moim pierwszym językiem. Moja mama jest lingwistką, zna kilka języków. W domu mówiliśmy po polsku i jako dziecko uczęszczałam do polskiej sobotniej szkoły w USA. Myślę, że dla artysty dwujęzyczność jest ważna. Ponieważ moje malarstwo powiązane jest z pisaniem, czuję się tak, jakbym miała do dyspozycji wiele słowników, dzięki którym ukażę specyfikę uczuć i idei, które usiłuję sportretować – polski, angielski i język sztuki.

Czy mogłabyś coś powiedzieć o źródłach swojego malarstwa? Czy świadomie zdecydowałaś się odejść od malarstwa figuratywnego i poświęcić abstrakcji?

NW: Tworzę od dziecka. Najpierw, rzeczy oparte na obserwacji: malowałam I rysowałam portrety, architekturę, naturę, krajobrazy. W miarę upływu czasu, o ironio, po gruntownym treningu w analitycznym rysunku i malowaniu przedmiotów, we Włoszech, zaczęłam eksperymentować z abstrakcją. Bardziej zaczął interesować mnie sam proces i wizualne kontrasty – obszary atmosferyczne versus nakreślone znaki, ciemność i cień w opozycji do rozświetlenia, piaszczysta faktura versus gładkość, i to, jak owe wizualne aspekty rozciągają się na epistemologię i służą za przenośnię w wyrażaniu znaczenia. Bardzo zaangażowałam się w teorię koloru, harmonię i kompozycję i japońską filozofię Wabi Sabi, gdzie honoruje się niedoskonałości i przypadki w sztuce jako wręcz nieodzowne. Abstakcyjne malarstwo ma zdolność do przedstawienia wizualnego rzeczy nienamacalnych, niedotykalnych. Niematerialne zamienia w materialne i obejmuje wielorakość doświadczeń. Uwielbiam to, jak w malarstwie abstrakcyjnym przekroczyć można czas i przestrzeń, przedstawiając coś, jako pozostające zarówno w ruchu, jak i w spoczynku. Abstrakcja daje nieskończone możliwości.

Duchowość nie jest popularnym tematem sztuki nowoczesnej… a jednak Twoje obrazy są, jakby to powiedzieć, “zanurzone” w niej. Czy jesteś osobą religijną, „duchową”? Czy praktykujesz w jakiejś szczególnej tradycji?

NW: Tak, powiedziałabym, że jestem. Wierzę w Boga i uważam malowanie za akt czci, czasem modlitwy, zawsze medytacji. W moim studio kultywuję intencjonalność i mindfulness i cieszę się wdzięcznością i tajemnicą wokół. Wychowywana byłam w wierze katolickiej, a przez lata odnalazłam głęboką mądrość w wielu duchowych tradycjach – dzięki rozmowom z ludźmi z różnych tradycji, lekturom związanym z duchowością, medytacji i praktyce jogi. Głęboko inspirują mnie wiersze Mary Oliver, Rainera Marii Rilkego i Rumiego, z których każdy przekazuje w swoich utworach duchową energię, zakorzenioną w świecie fizycznym i kontempluje większą prawdę. Wreszcie, uważam malowanie za swoją formę medytacji w ruchu, mój czas kultywowania wdzięczności i szacunku dla tej samej większej prawdy.

Chciałabym pokazać ci jedną z moich prac, z podróży do Tybetu.

 

14724023_10211017906230764_1442398901_o

 

Byłaś w Tybecie?… To podróż moich marzeń.

NW: Tak, byłam tam w czerwcu. To było bardzo inspirujące – zobaczyć ten kraj i doświadczyć tempa życia ludzi tam. Mam na myśli to, że oni się modlą, medytują nieustannie. Kontrast pomiędzy cicho modlącymi się Tybetańczykami a realiami życia tu w Stanach – zobaczenie tego było fascynujące. Tak więc ta praca powstała z wrażeń z historii, które słyszałam czy czytałam i z podróży: miejsc i krajobrazów. Przyroda, jedzenie, dźwięki, ludzie – to wszystko dostarczyło mi mnóstwa inspiracji. Tybetańczycy modlą się w niezwykły sposób, poprzez pokłony. I kraj jest tak wysoko w górach, że są tam chmury. I te wszystkie kolory flag. Jest tu więc kombinacja wszystkich tych wrażeń.

Czy masz mistrzów, którym chciałabyś pokazać swoje obrazy?

NW: Masz na myśli żyjących czy artystów z przeszłości? Jeśli żyjących, bardzo chętnie pokazałabym moje prace moim ulubionym mistrzom takim, jak Jack Whitten, Mark Bradford, Cecily Brown, Pat Steir, Anslem Keifer and Gerhard Richter. Jeśli mogłabym zaprosić do swojego studio dowolnych mistrzów z przeszłości, byłoby wspaniale zaprosić na takie przyjęcie Gustava Klimta, Vincenta Van Gogha (moich ulubionych), Egona Schiele, Fridę Kahlo, Dorotheę Tanning, Joana Miro, Antonio Gaudiego, Michała Anioła, Leonarda Da Vinci, Johannesa Vermeer, Caravaggia, Wilfreda Lam, Arshile Gorky’ego, Willema De Kooninga i Richarda Deibenkorna. Wiem, że lista robi się groteskowo długa, ale cóż – zapytałaś!

Tak – i jestem pod dużym wrażeniem! Także dlatego, że jesteś drugą osobą, którą znam, która słyszała o Arshile Gorkym. Widziałam jego wystawę w Galerii Tate w Londynie kilka lat temu i zarówno jego życie, jak i malarstwo zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Jaka jest wg Ciebie rola sztuki w dzisiejszym świecie?

NW: Sztuka daje nam możliwość zatrzymania się i refleksji nad doświadczeniem. Zachęca do głębokiej kontemplacji. Myślę, że w dzisiejszym świecie, gdzie wszyscy jesteśmy ciągani we wszystkich możliwych kierunkach, a jako społeczeństwo jesteśmy bardzo rozproszeni i odwrażliwieni, sztuka jest czymś niezwykle żywotnym. Przypomina nam o naszej wrażliwości, oferuje cudowność, ciekawość i może być platformą dla społecznego i politycznego aktywizmu.

Czy mieli na Ciebie wpływ jacyś polscy artyści? 

NW: Inspiruje mnie wielu polskich poetów. Moi ulubieni to Adam Zagajewski, Wisława Szymborska i Czesław Miłosz. Kocham Szopena i słucham w studio jego muzyki na pełny regulator. Jest jak ogień i sprawia, że serce bije mi mocniej. Uwielbiam też Orkiestrę Syrena z Ireną Szczepańską, Mieczysławem Foggiem i tym podobnymi. Ta muzyka przenosi mnie w ich czas i sprawia, że nostalgia i melancholia, o których rozmawiałyśmy, są niemal namacalne. Z wielkich polskich malarzy podziwiam Wojciecha Kossaka za enegię jego pociągnięć pędzla, a Jana Matejkę za ambicję. Bardzo cenię pracę i misję współczesnego fotografa Kacpra Kowalskiego.

Dziękuję za zaproszenie do studia i rozmowę!

 

Rozmawiała: Lidia Russell

Więcej:  

http://nataliaswrobel.com/home.html

 

14672650_10211017922791178_632946613_o

 

Poland is where my creative spirit run free

 

Natalia Wrobel is Polish-American painter from Cambridge, MA. She was born in the US and exhibited worldwide, including Boston and New York. At her art studio we discussed her Polish heritage and inspiration. Natalia’s five little pieces and poems will be on display during Boston’s Polish Bilingual Day. She can’t participate in person, because right now she is travelling through Poland.

Thoughts From Natalia’s Journal:

“The most valuable element of traveling is how it affects my art impulses, mental framework and color sense. I can’t help but be inspired by my surroundings – the landscapes, architecture, nature, and different permutations of light. Explorations and travel experiences find their way into my work, either peripherally or consciously.”

Lidia Russell: On your website you mention your Polish origin. Is it necessary for an artist to do that? You were born in the US. Here you graduated from art schools and became accomplished painter; here you sell your art successfully and have art exhibitions.  

Natalia Wróbel: Art is an extension of the artist’s experience. Being first generation Polish-American illuminates a more complete picture of my perspective and source of life experience and inspiration. My parents were both immigrants to the US; my dad defected in the 70’s to pursue the American dream, and mom immigrated in the early 80’s, and stayed when martial law was announced. They met here. We grew up speaking Polish at home and practicing Polish customs. My grandparents on my mother’s side, Jerzy and Zofia, lived with us during the school year in California and then my siblings and I would visit Poland for the entire summer to spend time with our grandparents and cousins. Summers in Poland were when I had the most free-time to pursue art – drawing portraits of family members, painting Stare Miasto buildings, and picking lush moss and pinecones in the Polish forests with my brothers and building nature installation sculptures at my grandparent’s dzialka and at lakes in Mazury. Poland is where my creative spirit had the time and space to run free. Being Polish-American is foundational to who I am as an artist and as a person.

 

14647185_10211017916471020_1166474969_o

 

Your paintings sometimes even have Polish titles – and they sound a bit nostalgic – why is that? E.g. “Pokój dla Zofii”.

NW: My grandmother’s name is Zofia. She was ill at that time. She’s the strongest woman that I’ve ever known. In my work, I strive to paint the simple moments that occur every day, whether present or past, their brilliance illuminated only if you take time to notice them. Many of my pieces are inspired by time with family and travelling in Poland, a place with rich and complex history, as we both know well. I am deeply affected by the stories of my grandparents and their family members and friends, during the war, and after during Soviet occupation. Their endurance, attitude on life, perseverance, strength, humor and grace, inspire me greatly.  I also feel a nostalgia for this rich, multi-cultural Old Poland. My grandparents would take us all over the country, big cities and small towns alike. We toured via train and by my Dziadek’s beloved baby blue Mercedes (1981). My grandfather is almost 90, an Armia Krajowa veteran, and can no longer drive. That car holds so many memories: the castle at Malbork, the Battle of Grunwald, the beaches in Sopot, Gdynia, and Gdansk, music festivals, museums in Krakow, the salt mines in Wielicka, markets in Zakopany… I vividly remember eating ice cream with my grandmother, from Zielona Budka, my favorite. Babcia prefers GrycanJ, and walking the town squares looking at art by local artists. I remember my grandmother even letting me pick a painting at one countryside folk culture and art festival, and bought it for me to bring home to my family in the US. She unknowingly, encouraged me on my art journey. Our summers were very wholesome and very rich, and they shaped who we became.

You still visit Poland quite often. Are they still inspirational journeys? Have you had in Warsaw this feeling that once it was “the city of ruins”, like in a movie from Warsaw Uprising Museum?

NW: Growing up, I would visit Poland every summer. Now it’s three to four times a year. It is vitally important to spend time with a generation that holds the wisdoms of the past. I also feel this palpable sense of history that you and me talked about, when I walk around Warsaw, and tour the country by train. Yes, in Warsaw you can see all these monuments of war times on every step. And travelling outside of the capitol, looking out into fields of wheat and red poppies, with birch forests in the background, gives me a spark that is hard to explain in words. It’s a nostalgic, romantic, and melancholic feeling of putting together the stories I’ve grown up hearing, the history I’ve learned, and coupling these with the present moment. I also feel a hope and pride in the persevering people. All of these sentiments find their way into my work, literally and figuratively. While visiting Poland, I write poems and short prose and paint small works, which you will take on display for Polish Bilingual Day, soaking up inspiration, and bringing it with me to my studio in the US to translate into larger, human-scale canvases.

I am also working on a project to illuminate the stories of the Underground Resistance and the Warsaw Uprising through paintings. Not so many people know of the Warsaw Uprising if they are not Polish.

Not here.

Righ, so for the past four years, I have been travelling to Poland to visit my grandparents, but to also sit in on Armia Krajowa veteran meetings and interview the veterans. They have so many stories to share that I fear will be lost if we don’t take the time to ask and share. During Soviet occupation, admitting that you were in the Polish Resistance was a near death sentence, so many were forced to take their stories of bravery and sacrifice to their graves. Since the Walesa’s Solidarity movement and the fall of communism, there has been a massive resurgence in piecing together this vital history.  I am also in contact with the Warsaw Uprising Museum, which has a remarkable oral history archive of thousands of interviews with people, like my grandmother and her brother, Romek, who survived the Warsaw Uprising as children. I am passionate about this new project and look forward to sharing these inspiring stories through my art.

 

14646648_10211017882430169_1875260493_o

 

You speak very good Polish, how did you learn it? Do you think that bilingualism is helpful when being an artist?

NW: Even though I was born in California, Polish was my first language. My mother is a linguist, she speaks several languages. We were raised speaking Polish at home and I attended Polish Saturday school as a child. I do think bilingualism is important for an artist. Since writing is so connected to my painting, I feel like I have multiple vocabularies to tap into to illuminate the specificity of the feelings and ideas I am striving to portray – Polish, English, and the language of art.

Could you say something about the roots of your art?  Was it a conscious decision of yours to devote to abstract rather than figurative painting?

NW: I’ve been making art since I was little. At first, based on observation: paintings and drew portraits, architecture, and nature landscapes. Over time, ironically, after advanced training in analytical and figure object drawing in Italy, I started experimenting with abstraction. I became more interested in the painting process and in visual dualities- atmospheric areas vs. delineated marks, light vs. dark, shadow vs. illumination, gritty vs. smooth, and how these visual aspects extend into epistemology and serve as metaphors for meaning.  I became deeply engaged with color theory, compositional harmony, and the Japanese philosophy of Wabi Sabi, where imperfections and accidents are honored and necessary in art. Abstraction has the capacity to visually portray intangibles, making the immaterial material and embraces the multitude of experience. I love how it transcends time and space, portraying images as both still and in motion. It gives infinite possibilities for expression.

Spirituality isn’t a popular subject of modern art… and yet your paintings are so to say „immersed in it”. Are you a spiritual person? Do you practice in any particular tradition?

NW: Yes, I would say I am. I believe in God, and consider painting to be an act of reverence, at times a prayer, always a meditation. In my studio I cultivate intentionality and mindfulness, and revel in gratitude and the mystery around us. I was raised Catholic, and over the years have found deep wisdom in many spiritual traditions through conversations with people from different spiritual backgrounds, reading spiritual texts, meditating and practicing yoga. I am deeply inspired by the poems of Mary Oliver, Rainer Maria Rilke, and Rumi, who all channel a resonant spiritual energy in their work though rootedness in the physical world and the contemplation of a greater truth. Ultimately, I consider painting to be my form of moving meditation, my time to cultivate gratitude and honor this same great truth.

I want to show you one piece, it is from my journey to Tibet.

 

You were in Tibet?… It’s my dream journey.

NW: Yes, I was there in June. And it was so inspiring to see this country and to witness the speed of people there. I mean, they’re praying, meditating their whole time. It’s fascinating to see this contrast between Tibetan people, peacefully praying and our reality of life. So, it is based on either an impression from a story, something that I’ve heard or read, or a travel: places and landscapes. I had so much inspiration from a landscape, from the food, from a sound, from people. They have amazing way of praying. Going up and down. It’s so high in the air, so there are clouds there, and all the colors of their flags. So it was this combination of all of these impressions.

Do you have masters you’d like to show your paintings to?

NW: Do you mean living or deceased? If living, I’d love to show my work to Jack Whitten, Mark Bradford, Cecily Brown, Pat Steir, Anslem Keifer and Gerhard Richter, my favorite living masters. If I could invite any past masters into my studio, I’d love to have a party in my studio and invite Gustav Klimt, Vincent Van Gogh (my favorite), Egon Schiele, Frida Kahlo, Dorothea Tanning, Joan Miro, Antoni Gaudi, Michelangelo, Leonardo Da Vinci, Johannes Vermeer, Caravaggio, Wilfredo Lam, Arshile Gorky, Willem De Kooning, and Richard Deibenkorn. I know that’s a ridiculously lengthy list, but hey, you asked!

Yes – and I’m impressed! Also because you’re the second person I know which have ever heard about Arshile Gorky. I’ve seen his exhibition at Tate Gallery in London and I was greatly impressed by his life and work. What – for you – is the role of art in today’s world?

NW: Art offers an avenue to take time to reflect on experience. It encourages deep contemplation, a time to make connections. I think art is vital in today’s world, where we are pulled in every direction and where as a society we are deeply desensitized and distracted. It reminds us of our sensitivities, sparks wonder, curiosity, and offers a platform for social and political activism.

Did you ever feel influenced by any Polish artist? 

NW: I am greatly inspired by many Polish poets. My favorites are Adam Zagajewski, Wislawa Szymborska, and Czeslaw Milosz.  I love Chopin, and listen to his music on full blast in my studio. It gives me fire and a beat in my heart.  I also love the Orkiestra Syrena, with artists Irena Szczepanska, Mieczyslaw Fogg, and the like; their music brings me back in history and makes this nostalgia and melancholy we spoke of a nearly palpable feeling.  Of the classic great Polish painters, I admire Wojciech Kossak for the energy in his marks and Jan Matejko for his ambition. I also love the work and mission of contemporary photographer Kacper Kowalski.

Thank you for inviting me to your studio and for this conversation.

More:

http://nataliaswrobel.com/home.html

 

Poprzedni artykuł„Aby dziecko dobrze bawiło się ucząc polskiego”
Następny artykułBartłomiej Gajowiec „Stawy w AIKIDO”

1 KOMENTARZ

  1. Bardzo ciekawy artykul. Zawsze cieszy mnie gdy czytam o osiagnieciach naszej mlodziezy i o tym, ze Polska jest dla nich bliska. Zycze tej mlodej osobie powodzenia.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj