Opasły szczur zatrzymuje się na torach. Patrzy, chyba na nas. Na szczęście, wjeżdża L-ka. Wsiadamy do pociągu i ruszamy z Manhattanu na Brooklyn. Zaczynamy z Kimberly i Natalie „zwyczajną” przygodę, a nie tylko jedziemy na spotkanie.

Metro robi wrażenie nie tylko na dzieciach.
Do dziś pamiętam moją pierwszą jazdę w subway’u, gdy krążyłam pociągami po dolnym Brooklynie.

Opanowanie linii metra jest nowojorczykowi potrzebne jak powietrze do oddychania. Im wcześniej
je opanujesz, tym większy pożytek dla ciebie.

Córki nie jeżdżą metrem na co dzień, bo mieszkamy poza miastem. Ale gdy jest okazją, to daję im posmakować nowojorskiego klimatu.

Jedziemy więc metrem. Gdy w zatłoczonym pociagu robi się luźniej, pojawia się trzech latynosów
w sombrerach. Grają na gitarach. Kimberly i Natalie zadowolone machają nogami i słuchają. Przenosimy się do Meksyku albo Peru. Za przyjemność wypada zapłcić, gdy jeden z latynosów podsuwa nam kapelusz. Kimberly wrzuca dolara. Gitarzyści wysiadają.

Wchodzi mężczyzna w jeansach, które zamiast wisieć na jego biodrach, opadają do połowy uda.
Zielona, zaplamiona kurtka. Na głowie nieład. A zanim ciągnie się odurzający zapach.

Przed nami wyciągnięta, zabrudzona ręka.

Córki patrzą na mnie, to na żebrzącego. Dawać, czy nie dawać, drobne pieniądze? Jak zostaną wykorzystane?
Zawsze mam rozterki. Nie uratują mnie dwie quoterki, a może żebrzącemu uratuję nadzieję w pomoc
od drugiego człowieka?

Córki delikatnie kładą monety na wyciągniętą dłoń. Mężczyzna poruszył wargami. Chyba podziękował
i wysiadł na kolejnej stacji. Z ulgą podziwiamy kolorowe rysunki dzieci na tablicach ogłoszeń.

Ale już pojawia się młody chłopak z pudełkiem batonów Twix i Mars.

– Tylko jeden dolar za batona! Kupując, wspierasz młodych ludzi, którzy nie chcą wylądować na ulicy.

Córki znowu patrzą na mnie pytająco. A ja patrzę na reakcję innych. Dwóch mężczyzn wyjęło banknoty
z kieszeni. Kupują Marsa.

– Tym razem inni pomagają. Nie musimy za każdym razem – mówię.

Nie ma czasu na dłuższe myślenie, bo wjeżdżamy na naszą stację. Wysiadamy na Metropolitan, gdzie jest przesiadka na zielone G. Gdzie znowu będzie kolejna lekcja życia.

Nowojorska sieć. Sieć ludzkich spraw, ponad 4 milionów podróżnych każdego dnia.
Z ulgą wychodzę na ulicę, na świeże powietrze.

Jazda w naszym samochodzie, to dopiero nuda!

Danusia Świątek

Poprzedni artykuł„Dzieci są bezbronne”
Następny artykułFilm „Bloody foreigners – the untold battle of Britain”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj