W USA domy opieki dla starszych (nursing homes) są obecnie gorącym tematem w mediach, bo aż 20 procent zgonów z powodu COVID-19 odnotowano właśnie w tego typu ośrodkach (Wall Street Journal). Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w Europie jest jeszcze gorzej, bo prawie do 50 procent zgonów na koronowirusa doszło w domach opieki dla starszych! Opieka nad ludźmi z różnymi chorobami, kruchymi, wymaga szczególnej troski, zwłaszcza w czasach pandemii.
Rozmawiamy z Beatą Jaczewską, właścicielką domu opieki „Magnolia” w Wilamowicach, 15 km od Bielska-Białej, gdzie nikt z mieszkańców i personelu nie zachorował i wszyscy czują się dobrze. Obecnie w „Magnolii” mieszka 9 seniorek w wieku od 80 do 96 lat i czują się jak u siebie w domu.
.
W mediach huczy od liczby zakażonych wirusem w domach dla seniorów. A jak czują się seniorzy i pracownicy w Waszym domu?
Obecnie wiele placówek opiekuńczych zmaga się ze skutkami pandemii. U nas jest spokojnie. Prawie dwa miesiące temu wprowadziliśmy zakaz wszelkich odwiedzin. Jest to z pewnością ogromny dyskomfort dla rodzin naszych mieszkańców, jednak wszystko to dzieje się dla ich bezpieczeństwa. Staramy się minimalizować zagrożenie z zewnątrz. Żyjemy rozważnie i dużą uwagę przywiązujemy do bezpieczeństwa. Póki co, jest dobrze. Mam nadzieję, że tak pozostanie i przetrwamy ten czas bez kłopotów.
Czy wśród Waszych seniorów są osoby, których bliskie rodziny mieszkają poza Polską?
Tak, mamy osoby, których rodziny mieszkają za granicą, np. w Kanadzie, Niemczech, Francji i Wielkiej Brytanii. Przyjmujemy osoby z całej Polski. Czasami to rodzina ma do nas blisko, by przyjeżdżać w odwiedziny, czasami senior mieszkał w okolicy, nie ma reguły.
Czy z każdą rodziną jesteście w kontakcie?
Z każdą z rodzin jesteśmy na bieżąco w kontakcie. Kontakt z rodzinami zza granicy mamy zwykle mailowy lub telefoniczny. Zdarzały się rozmowy za pomocą Skype’a.
Obecnie w Waszym domu mieszkają tylko kobiety.
W tej chwili mieszkają u nas tylko kobiety, ale to nie jest reguła. Jeśli mamy wolne miejsce w pokoju dwuosobowym, w którym aktualnie mieszka kobieta, nie możemy dokwaterować jej mężczyzny. Ale był czas, kiedy prawie połowa mieszkańców to byli mężczyźni, obecnie też jesteśmy na to przygotowani.
Skąd się wzięła ‘magiczna’ liczba 9 seniorów w Magnolii? Czy to jakiś limit, kierowany przepisami?
Tak. Każdy dom opieki w Polsce musi mieć pozwolenie od wojewody i zostać wpisany do ewidencji placówek. To wiąże się ze spełnieniem pewnych wymogów, takich jak np. brak barier (progi, schody), minimalna powierzchnia pokoju, dostęp do węzłów sanitarnych, itp. Przede wszystkim chodzi o komfort mieszkańców. Wiele osób szukając miejsca dla swoich bliskich nie zdaje sobie z tego sprawy, a warto o to pytać. Nam zależy na tym, by każdy miał warunki, by godnie żyć. Specjalizujemy się w długich pobytach, chcemy by nasz dom był bezpiecznym i wygodnym domem naszych mieszkańców.
.
.
Z fotek na Waszej stronie wynika, że w „Magnolii” zamieszkał również kot. Czy potrzebne jest dla niego specjalne pozwolenie?
Kot jest nasz „prywatny”, Oskar. Przyjeżdża z nami czasami do pracy, zwłaszcza wtedy, gdy wiemy, że przez kilka dni nie damy rady wrócić do domu. Pozwolenia na pobyt kota w domu nie jest potrzebne, choć panie z Sanepidu nie pozwalają mu przebywać w kuchni. Mieszkańcy i klienci bardzo dobrze reagują na kota – zawsze wzbudza sensację.
Skąd pomysł na dom opieki dla seniorów i jego nazwę?
Pomysł dojrzewał przez kilka lat, zanim w ogóle zaczęliśmy go realizować. Był efektem rodzinnej burzy mózgów, a jednocześnie spełnieniem marzeń mojego męża o prowadzeniu własnej firmy.
Krzew magnolii zawsze mnie zachwycał i marzyłam o takim we własnym ogródku. Po rozważeniu wielu opcji wybraliśmy więc magnolię jako nasz znak rozpoznawczy.
Kto był dla Pani wzorcem do naśladowania, a ile było z własnych marzeń w tym projekcie?
Na początku bardzo pomogła nam teściowa, która jest pielęgniarką i ma ogromne doświadczenie. Dzięki jej radom byliśmy w stanie stworzyć plan dnia, który po drobnych korektach funkcjonuje do dziś. Jednak bardzo wielu rzeczy uczymy się sami. Taką wiedzę ciężko jest znaleźć w książkach, tu liczy się doświadczenie. Obecnie oboje z mężem cenimy sobie komfort pracy „u siebie”. Oznacza to zwykle o wiele więcej czasu spędzanego w firmie niż można, by sobie wyobrazić, pracujące weekendy, często brak możliwości wspólnych wyjazdów na dłużej niż kilka dni i czasu pracy 24 godziny na dobę. Tak, zdarza się, że w środku nocy któreś z nas jest zmuszone pojechać do pracy, bo coś się akurat wydarzyło. A jednak dzięki temu sami tworzymy standard opieki, jaki nas satysfakcjonuje i nie musimy przekonywać zwierzchników do własnych pomysłów.
.
.
Co jest największym wyzwaniem w prowadzeniu domu opieki dla seniorów?
Chyba nadal nastawienie samych zainteresowanych rodzin potencjalnych pensjonariuszy. Wielu ludzi wciąż uważa, że lepszym rozwiązaniem jest to, by ich bliska osoba mieszkała sama (bo na pewno świetnie sobie radzi), niż „oddanie jej”. To przerażające, bo często seniorzy nie są w stanie przygotować sobie samodzielnie jedzenia, nie pamiętają, że powinni zjeść lub wypić odpowiednią ilość płynów. Często nie wyrażają swoich potrzeb, gdyż przyzwyczaili się do tego, że muszą sobie radzić sami, lub uważają, że niczego im nie potrzeba. Większość rodzin nie ma pojęcia jak prawidłowo zaopiekować się osobą zniedołężniałą lub dementywną, nie wie nawet skąd zaczerpnąć taką wiedzę. Taka opieka, wbrew pozorom, nie jest łatwa i wymaga sporych umiejętności.
Dlatego też często pani wyjeżdża na dokształcające konferencje?
Staram się jak najczęściej wyjeżdżać na kongresy i szkolenia. Z wykształcenia jestem biologiem. Czasami zabieram ze sobą kogoś z pracowników. Zwykle są to konferencje płatne, finansujemy je sami. Żeby zapewnić seniorom odpowiednią opiekę, trzeba posiadać ogromną wiedzę, dlatego też szkolę się cały czas. Interesują mnie zarówno kongresy medyczne, związane z otępieniem, Alzheimer, czy innymi problemami neurologicznymi, a także szkolenia i kursy pielęgniarskie – moja ulubiona tematyka to leczenie ran.
Ilu macie pracowników?
Mamy cztery opiekunki, pracujemy też sami, choć bardzo się staramy, by był to raczej nadzór – wtedy mniej rzeczy umyka i łatwiej wyłapać potencjalne zagrożenia. Lekarz przychodzi tak często, jak jest potrzebny, jesteśmy w stałym kontakcie. Podobnie pielęgniarka. Jednocześnie pracują u nas osoby wykształcone kierunkowo – ratownik, pielęgniarka- co bardzo ułatwia właściwą opiekę.
.
.
Wasze seniorki chyba uwielbiają terapie zajęciowe? Na zdjęciach widziałam papierowe cudeńka, stworzone ich rękami.
Zajęcia prowadzi jedna z opiekunek, która poza swoimi dyżurami przyjeżdża do mieszkańców. To nie tylko zabawa, to również pewnego swego rodzaju terapia zajęciowa. Czasem powstają kwiaty, zwierzęta lub inne prace, a czasami nasi pensjonariusze rozwiązują testy umiejętności poznawczych, ćwiczą podpis lub proste czynności codzienne.
Urozmaicacie seniorom życie na co dzień też poprzez kontakty z dziećmi.
W naszej miejscowości jest przedszkole prowadzone przez siostry zakonne. Dzieci przychodzą do nas zwykle dwa razy w roku przed Świętami Wielkiej Nocy oraz przed Bożym Narodzeniem. To wielkie przeżycie dla obu stron.
Odwiedzają nas też czasami uczniowie z pobliskiej szkoły podstawowej, także w okolicach świąt. Zwykle z kolędą przychodzą również członkowie regionalnego zespołu pieśni i tańca. Gościliśmy harcerzy, którzy przeprowadzili warsztaty.
Jesteśmy otwarci na wszelką współpracę, bo to pięknie urozmaica codzienne życie naszych mieszkańców.
Czy spisuje pani historie życiowe seniorów?
Nie, ponieważ to raczej przywilej rodziny. Lecz oczywiście w związku z tym, że każda z osób mieszkających u nas ma za sobą ciekawą historię, zdarza się nam słuchać przeróżnych opowieści. Kilka lat temu, kiedy mieszało u nas więcej pań z samych Wilamowic, odwiedzał je członek zespołu regionalnego, by spisywać słowa i wyrażenia z języka wilamowskiego, który jest etnolektem (gwarą) używanym wyłącznie w tej miejscowości.
.
.
Posiłki są bardzo ważne w domu opieki. Kto u Was gotuje?
W naszym domu całe życie toczy się wokół posiłków. Jest ich pięć. To troszeczkę podstępne, bo do każdego z posiłków podawany jest napój, by w ten sposób „przemycić” odpowiednią ilość płynów przyjmowanych przez seniorów.
Jadłospis jest zaakceptowany przez dietetyka. Staramy się, by posiłki nie były zbyt wymyślne tylko raczej takie zwykłe, domowe. Z doświadczenia wiemy, że starsi ludzie niekoniecznie lubią kulinarne eksperymenty. Gotuje najczęściej mąż. Jest świetnym kucharzem.
Macie ogródek. Czy Wasi seniorzy mogą też sadzić rośliny?
Nasi mieszkańcy przebywają w ogródku kiedy tylko pozwala na to pogoda. Nie ma znaczenie czy jest wiosna, lato, czy zima. Dbamy o to, by każdy, kogo jesteśmy w stanie wyprowadzić lub wywieźć pobył codziennie choć przez chwilę na świeżym powietrzu. Aktualnie nasi mieszkańcy nie pracują w ogródku, wiąże się to z ich stanem i chęciami. Ale powygrzewać się w wiosennym słońcu lubi prawie każdy.
Czy są plany na powiększenie „Magnolii”?
Nawet nie tylko plany! Jesteśmy w trakcie budowy drugiej części budynku, która docelowo będzie połączona z tym istniejącym. Ale to długofalowa inwestycja. Na kilka najbliższych lat.
Dziękuję za rozmowę i życzę zdrowia!
.
Danuta Świątek
Zdjęcia: archiwum Domu „Magnolia”
Bardzo ciekawy artykuł o domu opieki „Magnolia”. Czuć w nim prawdziwie domową atmosferę. Nie za dużo pensjonariuszy, piękne otoczenie oraz śliczny kotek.