DSC_0966

Nie poznałam jeszcze polonijnego nauczyciela, który powiedziałby, że w swojej pracy trafił na idealny podręcznik. Nie jest to niczyja wina. Ani autorów – że nie tworzą ideałów, ani nauczycieli – że nie doceniają największych wysiłków tychże autorów.

Przyczyna jest inna. Idealnego podręcznika dla polonijnego ucznia uczęszczającego na zajęcia grupowe
w polonijnej szkole najprawdopodobniej nie da się stworzyć. O ile w statystycznej klasie w Polsce mamy do czynienia z uczniami o zróżnicowanych zdolnościach i poziomie wiedzy, w szkole polonijnej mamy do czynienia dokładnie z tym samym, a na dokładkę z kwestią nierównych kompetencji językowych.

Polonijny nauczyciel przekraczający we wrześniu próg klasy, w której wszystkie dzieci mówią, piszą i czytają po polsku na tym samym poziomie, może uważać się za wielkiego szczęściarza. Większość musi zmierzyć się
z sytuacją, w której wita ich klasa złożona po części z uczniów władających polskim w sposób porównywalny do rówieśników w Polsce, a po części z dzieci, którym trzeba tłumaczyć na język angielski (lub inny) znaczenie połowy komunikatów padających w czasie lekcji. Debata edukatorów i rodziców nad tym, czy nie byłoby
z większym sensem i pożytkiem grupować uczniów wedle ich rzeczywistych kompetencji, jak jest to przyjęte na kursach języków obcych dla dorosłych, jest – podejrzewam – tak stara, jak polonijna szkoła, a przy tym nie ma widoków, by się szybko skończyła.

Problem bowiem w tym, że dzieci to nie dorośli, a w grę wchodzą całkiem inne motywacje do nauki, inny rodzaj emocji, nawet cele. Prosty przykład – nie trzeba być jasnowidzem, by wiedzieć, że dziewięć na dziesięć nastolatków odmówi siedzenia w jednej ławce z siedmiolatkiem i czytania z elementarza o przygodach Asa, nawet jeśli ich umiejętności są na takim właśnie poziomie. Wybór, przed jakim byśmy stanęli, to nauka (jakkolwiek niedoskonała) i jej brak (na skutek odmowy dziecka). Uwzględniamy to i właśnie dlatego przydzielamy nastolatki kilka klas wyżej i po prostu liczymy na to, że nauczyciel „jakoś sobie z tym problemem poradzi”.

Polonijni nauczyciele – do was kieruję te słowa – jesteście bohaterami, od których często oczekujemy ni mniej nie więcej tylko czynienia cudów! Żeby tak się stało niezbędne są wam pomoce dydaktyczne i o nich będzie tu dzisiaj mowa.

Mam przed sobą nowe podręczniki autorstwa pani Jolanty Fiszbak dla klas piątej i szóstej szkoły polonijnej pt. „Trylogia polonijna”. Jak sygnalizuje tytuł są to podręczniki do nauki aż trzech przedmiotów naraz: polskiego, historii i geografii. W skład zestawu dla każdej klasy wchodzą jednocześnie trzy książki: podręcznik z czytankami i po dwa zeszyty ćwiczeń.

Czy „Trylogia polonijna” pomoże polonijnemu nauczycielowi sprokurować cud?
Nie mam wątpliwości, że przynajmniej jeden – na pewno. Autorka podręczników postawiła przed sobą
– i świetnie wywiązała się z tego zadania – cel, by stworzyć podręczniki nie tylko nowe, ale także nowoczesne, angażujące ucznia na wiele sposobów: nie tylko poprzez słowo, ale i ilustracje, zdjęcia – w tym obfitość reprodukcji najważniejszych polskich dzieł sztuki i architektury, do tego testy, ciekawostki, łamigłówki.

Przede wszystkim mamy podręcznik nowocześnie skonstruowany, opracowany w sposób zalecany przez współczesnych specjalistów w dziedzinie dydaktyki językowej dla dzieci i młodzieży. Osią tej konstrukcji jest grono głównych bohaterów, rówieśników ucznia, którzy wraz ze swymi rodzinami i przyjaciółmi z czytanki na czytankę i z lekcji na lekcję prowadzą dziecko ścieżkami swego codziennego życia, obyczajów, tradycji. Świat przez nich przedstawiony to przede wszystkim świat dziecka i ucznia, stąd łatwo o emocjonalną identyfikację z ich problemami, przygodami i zainteresowaniami.

Opowiadania pisane są żywym, codziennym językiem, mnóstwo w nich dialogów i scenek sytuacyjnych obfitujących zarówno w popularne związki frazeologiczne jak i powiedzenia, które trafiły do języka polskiego w ostatnich latach, jest więc pewność, że uczeń przyswaja sobie język w jego współczesnej, aktualnej postaci. Uzupełnieniem opowiadań jest cała gama innych pozycji literackich: najpiękniejszych wierszy ze sztambucha znany polskich poetów, bajek, legend, a nawet teatrzyków do szkolnych inscenizacji. Nauczyciel borykający się ze wspomnianymi wcześniej nierównościami językowymi u uczniów, na pewno też doceni pomysł autorki, by wyposażyć podręcznik w teksty adresowane do dzieci bardziej „chętnych” (autorka nazywa je właśnie: „dla chętnych”), dzieci, które są w stanie i chcą przeczytać oraz dowiedzieć się „więcej” niż przewiduje to podstawa programowa realizowana w podręczniku.

Udany jest także wybór i prezentacja tekstów historycznych i geograficznych. W ciągu dwóch lat uczeń zapozna się z najważniejszymi wydarzeniami w historii Polski: od organizacji pierwszych osad na przykładzie Biskupina poprzez początki i chrzest państwa polskiego, a dalej panowanie najważniejszych w dziejach kraju królów i ich osiągnięć aż do czasów Jana III Sobieskiego. Materiał geograficzny zapozna ucznia z podstawą geografii Polski – od położenia, poprzez miejsce na mapie Europy i świata, po omówienie najważniejszych krain geograficznych, roślinności i zwierząt występujących na terenie Polski. Nie brakuje materiałów adresowanych do ucznia „chętnego” – haseł i pojęć, których w przeciwnym razie musiałby szukać oddzielnie w literaturze fachowej lub encyklopediach.

Jestem zwolenniczką traktowania języka polskiego u polonijnego dziecka jako „języka obcego” i stosowania
w jego nauczaniu analogicznych metod. Podoba mi się więc w „Trylogii polonijnej” i koncept umieszczania przy tekstach słowniczka polsko-angielskiego, i nowoczesnych testów sprawdzających rozumienie przyswajanych przez ucznia treści. Zwłaszcza, że od strony merytorycznej, „Trylogia polonijna” to podręcznik wymagający, czyniący założenie, iż uczeń będzie nie tylko nabierał „biegłości” w posługiwaniu się językiem polskim w mowie
i piśmie, ale jednocześnie będzie systematycznie wzbogacał i urozmaicał swoje polskie słownictwo. Zeszyty ćwiczeń oferują bogaty wybór zadań i prac domowych nastawionych na poszerzanie kompetencji gramatycznych i leksykalnych.

Wreszcie, choć zakładamy, że większość uczniów szkół polonijnych posiada w domu choć jednego rodzica, dla którego polski jest językiem macierzystym lub rodzinnym (np. dziecko polskich emigrantów) i który może nadzorować u dziecka naukę polskiej wymowy, dołączone do książek płyty CD z nagraniami wierszy i piosenek są bez wątpienia potrzebnym uzupełnieniem. Dają możliwość nauki w każdej wolnej chwili, nawet pod nieobecność (a czasem opory) rodzica.

„Pomysłem było stworzenie (…) podręcznika bogatego w wiedzę o Polsce, przyjaznego dziecku, krzewiącego wartości narodowe i chrześcijańskie. Przede wszystkim jednak miał to być podręcznik rozwijający znajomość i umiejętność posługiwania się językiem polskim” – napisała we wstępie Pani Jolanta Fiszbak. Konsekwentnie ten cel zrealizowała.

Czego w „Trylogii polonijnej” brakuje? Jako matka polonijnych dzieci, która przetestowała na nich i sobie niejeden podręcznik do nauki polskiego, widzę brak tego, czego brakuje mi wszędzie: obecności w podręczniku polonijnego dziecka i jego własnego, polonijnego świata.

Nie jest to żaden merytoryczny defekt „Trylogii polonijnej”, nie o to chodzi. Autorka dokonała wyborów, które podpowiadała jej fachowa wiedza i doświadczenie zawodowe w większości wyniesione z pracy z uczniami języka polskiego na terenie Polski. Bohaterowie mieszkający w Polsce i opowiadający polonijnemu dziecku o Polsce to wielka wartość – docelowo zależy nam przecież na tej wiedzy, to klucz do zrozumienia języka, kultury, tradycji. Moja własna intuicja i doświadczenia jako matki dwujęzycznych dzieci pozwalają mi jednak widzieć kwestię „doboru” treści w podręczniku do nauki języka polskiego nieco inaczej. W galerii postaci chętnie zobaczyłabym bohaterów, choćby tylko drugoplanowych, z naszego własnego, polonijnego podwórka. Dzieci, jak te, które sięgają po podręcznik – dwujęzyczne, posługujące się językiem polskim w swoich domach, ale o wiele rzadziej poza nimi, pokazujące w jakich sytuacjach używają języka polskiego najczęściej i najchętniej, a do tego jakie mają relacje ze swymi polskimi rodzicami, rodzeństwem, a nawet i z anglo- (lub inno-) języcznymi przyjaciółmi ze szkoły i osiedla. Jak wreszcie w ich emigranckich rodzinach wygląda w praktyce celebracja polskich świąt i tradycji?

Dzieci lubią utożsamiać się z literackimi bohaterami, odnajdować w ich światopoglądzie i otoczeniu odbicie własnego świata. Wpływ takiej identyfikacji na edukację potrafi być ogromny. Wiem z własnego doświadczenia, że kolejna czytanka o Zuzi z Polski maszerującej po szkole na obiad do babci wzbudza w moich córkach raczej smutek, niż zainteresowanie. Babcie w realiach społeczności, w jakiej żyjemy – jako mieszkańcy USA – nie są elementem naszej codzienności. Podobnie współżycie z sąsiadami z bloku czy zabawy na „podwórku” – o czym traktują opowiadania w tak wielu polskich podręcznikach i powieściach dla dzieci autorstwa polskich pisarzy. Podkreślę to jeszcze raz – przemawiają przez mnie wyłącznie doświadczenia z własnego pola „bitwy” o postępy w nauce polskiego u moich córek. Wiem, że z radością i entuzjazmem powitałyby podręcznik, z którego, prócz przyjaciół z Polski, przemawialiby do nich także rówieśnicy z polonijnej szkoły, zakotwiczeni na co dzień tak jak one w dwóch językach, kulturach i sferach obyczajowości.

Wierzę, że taki podręcznik na pewno któregoś dnia powstanie, rzucam tutaj wyzwanie wszystkim autorom zainteresowanych stworzeniem takiej książki, a jeszcze lepiej – serii książek edukacyjnych. Tymczasem zachęcam wszystkich rodziców i nauczycieli do sięgnięcia po „Trylogię Polonijną”, a jednocześnie do rozwinięcia dyskusji na temat naszych polonijnych, podręcznikowych potrzeb i pomysłów na to, jak jeszcze bardziej można by te podręczniki zbliżyć do „ideału”.

Eliza Sarnacka-Mahoney

Jolanta Fiszbak:
„Trylogia polonijna dla klas piątych”, wyd. i dystrybucja Nicolaus Copernicus School of Polish Language, Chicago, Illinois, USA 2010
„Trylogia polonijna dla klas szóstych”, wyd. i dystrybucja Emilia Plater School of Polish Language, Schaumburg, Illinois, USA 2010

Jolanta Fiszbak – doktor językoznawstwa, adiunkt w Zakładzie Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej na Uniwersytecie Łódzkim. Jest autorką m.in. publikacji z zakresu językoznawstwa historycznego, językoznawstwa stosowanego, dydaktyki języka polskiego oraz dydaktyki języka polskiego jako drugiego, kultury języka i edukacji regionalnej. Czynnie współpracuje ze szkołami, instytucjami kulturalno-oświatowymi i animatorami życia polonijnego. Obecnie pracuje nad nową, poprawioną wersją podręczników dla szkół polonijnych. Będą one nosić tytuł Żyć z ludźmi i ze światem… Wszystko, co najważniejsze. Celem tych podręczników jest – poza ukazaniem polskich korzeni – również integrowanie środowisk polonijnych.

Poprzedni artykuł„Bardzo lubię polska paradę!” czyli najmłodsi na Paradzie Pułaskiego 2013
Następny artykuł„Dziękuję, że jesteś wspaniałym dzieckiem!”

1 KOMENTARZ

  1. Witam,
    myślę, że autorka tego artykułu myli zasadność podręcznika edukacyjnego z ksiażką dla dzieci czy młodzieży. Zastanawia mnie, na ile dziecko kojarzyłoby i zespalało w całość fakty z podrecznika jako powieści młodzieżowej, gdzie cytuję ; „W galerii postaci chętnie zobaczyłabym bohaterów, choćby tylko drugoplanowych, z naszego własnego, polonijnego podwórka. Dzieci, jak te, które sięgają po podręcznik – dwujęzyczne, posługujące się językiem polskim w swoich domach, ale o wiele rzadziej poza nimi, pokazujące w jakich sytuacjach używają języka polskiego najczęściej i najchętniej, a do tego jakie mają relacje ze swymi polskimi rodzicami, rodzeństwem, a nawet i z anglo- (lub inno-) języcznymi przyjaciółmi ze szkoły i osiedla…” skoro zajęcia odbywają się raz w tygodniu. Podręcznika nie czyta się jak książki codziennie. Jest to raczej pomoc edukacyjna, która wprowadza dzieci/młodzież do rozwoju dalszych kompetencji jezykowych oraz przygotowuje do pracy z ćwiczeniami. Mniemam, że autorce artykułu chodziło zatem o teksty przewodnie w podręczniku, w których to wystąpią dzieci polonijne. Nasuwa się tylko pytanie dość zasadnicze. Czy w podręczniku przystosowanym do zajęć sobotnich zmieszczą się opowieści dzieci polonijnych z całego świata? Czy tylko z wybranych? Jeżeli z wybranych, to w takim razie nie pozostaje nic innego aby nauczyciele sami opracowywali krótkie teksty edukacyjne w danym państwie.
    Pozdrawiam.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj