– Jak ty masz dobrze w tej Polsce! – wzdycha koleżanka Polka, która mieszka w Nowym Jorku i dzwoni do mnie, żeby dowiedzieć się co dzisiaj robimy. Koleżanka nie była w kraju 7 lat.

– Najpierw wybrałyśmy się na dożynki, gdzie przyniesiono artystyczne wieńce – opowiadam. – Z kłosów zbóż ułożono obrazy, baranki, gołębie, bukiety. Niektóre wieńce robili artyści. Dziewczynki nie mogły oderwać od nich oczu. Na kazaniu modlono się nawet za nas, Polaków mieszkających za granicą, żebyśmy nie zapomnieli polskiej mowy i tradycji.

– Naprawdę?

– A potem poszłyśmy na dożynkową biesiadę. Częstowano chlebem ze smalcem i kiszonymi ogórkami. Zjadłam dwie kromki, tak mi smakowały. Była też kaszanka i kiełbasy. Kimberly objadała się drożdżowym plackiem.

– Też bym tak chciała – jęknęła mi do ucha koleżanka. – A teraz co robicie?

– Idę zerwać śliwki z drzewa, bo przyszła sąsiadka w potrzebie. Otwarcie twierdzi, że bez nich nie będzie miała ulgi w toalecie.

– Ale numer! – śmieje się koleżanka. – Tego mi brakuje! – woła do słuchawki.

Mnie też. Dlatego z dziećmi przyjeżdżam do Polski. Ładuję swoje akumulatory. Otwieram szeroko oczy i rejestruję obrazy z życia na co dzień. Polskie obrazki wpuszczam do pamięci córek i przywiązuję je do tego kraju. Liczę, że będą tęsknić nie tylko za polskimi śliwkami.

Danusia Swiatek

Poprzedni artykułNotatki z drogi: Zambia. Cz. 3
Następny artykuł10 najbrzydszych budynków w Nowym Jorku

1 KOMENTARZ

Skomentuj Aneta Anuluj odpowiedź

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj