Trzydziestoczteroletnia PEGGY NOONAN trafiła do Białego Domu bez protekcji i znajomości.
Uważała, że jest stworzona do pisania przemówień dla prezydenta Ronalda Reagana. Uwielbiała go jako przywódcę i szanowała jako człowieka. Jej konserwatywne poglądy pokrywały się z poglądami Reagana. Wcześniej przez 10 lat pracowała dla dużej sieci radiowej CBS jako komentator. Gdy dowiedziała się,
że w Białym Domu potrzebują speechwritera, zgłosiła się natychmiast.
Z powodzeniem przeszła przez sito rozmów kwalifikacyjnych.
Fakt, że pracowała w mediach, okazał się poważnym utrudnieniem. Obawiano się, że przyjdzie na krótko,
by zebrać informacje, a potem napisze książkę dla zdobycia rozgłosu. W końcu jednak Peggy Noonan przekonała podejrzliwych urzędników, że ma uczciwe zamiary. I że naprawdę chce pisać tylko przemówienia dla prezydenta.
Gdy 2 kwietnia 1984 roku zaczęła swoją karierę w Białym Domu, była jedyną kobietą w zespole ludzi piszących prezydentowi przemówienia.
Ktoś szybko wpadł na pomysł, by ze względu na płeć przenieść ją do biura Pierwszej Damy Ameryki, Nancy Reagan. Noonan kategorycznie zaprotestowała. Ustawicznie podkreślała, że jej marzeniem życia jest pisanie przemówień dla głowy państwa. Zaskoczeni przełożeni próbowali ją przekonać, by zmieniła zdanie.
Gdy uparcie obstawała przy swoim, ustąpili.
INNA
– Weszłam w środowisko, w którym całą władzę w rękach mieli mężczyźni. Kobiety pracowały co najwyżej
w charakterze sekretarek – opowiada Noonan, drobna blondynka.
Od początku w Białym Domu uważano ją za odmieńca, inną. Kiedyś sekretarka spytała szeptem: – Dlaczego ubierasz się tak niekonwencjonalnie? To prawda, Peggy zamiast kostiumu nosiła długie, czarne spódnice
i bluzki. Miała też długie, rozpuszczone włosy, podczas, gdy reszta kobiet strzygła się na krótko. W Waszyngtonie nowego przybysza przy każdej okazji wypytuje się o ukończoną szkołę. Gdy odpowiadała, że jest absolwentką wydziału dziennikarstwa Fairleigh Dikinson w New Jersey, ze strony rozmówcy następował na ogół komentarz: nigdy o takiej uczelni nie słyszałem. Noonan odpowiadała pytaniem: czy powinnam się z tego powodu wstydzić? Oczywiście, że nie – pośpiesznie dodawano i ucinano temat.
– W tym środowisku trudno nawiązywały się przyjaźnie. Nie dlatego, że ludzie nie byli życzliwi. Po prostu prowadzili odmienny tryb życia – wspomina. – Wszyscy w moim wieku mieli już własne rodziny i dzieci. Ja byłam samotna i nieśmiała. A kiedy jestem onieśmielona, wyglądam nijako. Zresztą niektórzy w moim towarzystwie, jak dziś się dowiaduję, też czuli się nieśmiało. Zwyczajny paradoks!
BĘDĘ ZAWSZE PAMIĘTAĆ
Pracę zaczynała stosunkowo późno, bo o 9.30 (inni już o 7.30). Ale za to do domu wracała dopiero o 10.00 wieczorem. I tak przez 6 dni w tygodniu. Dostała swoje małe biuro.
– Kochałam je, choć miałam w nim stary fotel i odrapaną szafę – wspomina.
Godzinami siedziała przy tym biurku i czytała tomy przemówień byłych prezydentów. Analizowała teksty. Rozbierała na części zdanie po zdaniu. Doszukiwała się stylu i charakteru każdego prezydenta. Jej bezpośredni szef decydował, kto z grupy i na jaki temat będzie pisał przemówienie.
Przygotowanie ważnego wystąpienia zajmowało jej na ogół dwa tygodnie. Na krótsze dostawała nie więcej niż kilka dni. Pisała paląc papierosy, aż od dymu kręciło się w głowie.
Każde przemówienie poprawiała niezliczoną ilość razy. Ale zanim trafiło na biurko prezydenta, było czytane przez około 50 osób. Gdy dotyczyło np. stosunków z Rosją, sprawdzali je specjaliści z Departamentu Stanu.
Gdy prezydent miał mówić o gospodarce, swoje uwagi nanosili ekonomiści.
Szukano błędów rzeczowych, statystycznych i dopisywano najnowsze informacje dotyczące danej kwestii.
Spekulowano jakie będą reakcje społeczeństwa. Po czym, na koniec, przemówienie wracało do Peggy Noonan. Jego ostateczna wersja była wyrazem kompromisu między stronami, i najważniejsze, musiała być zaaprobowana przez szefa ds. przemówień. Wreszcie tekst dostawał prezydent. W górnym, prawym rogu, każdej strony stawiał inicjały RR (Ronald Reagan) na znak, że przeczytał. Gdy Noonan po raz pierwszy otrzymała pisemną pochwałę od prezydenta, krótkie ‘very good’, kartkę z ową oceną przykleiła do bluzki i przez cały dzień nosiła z dumą.
POTRZEBNY JEST DOBRY NAUCZYCIEL
Pamięta doskonale, że pierwsze przemówienie, które napisała dla prezydenta, było wygłoszone w ogrodzie Białego Domu z okazji wyboru Nauczyciela Roku. Doświadczeni speechwriters żartowali, że to tylko ‘ogródkowe bzdurki’, a nie poważna sprawa. Dla Noonan było to jednak wielkie przeżycie. Od swojego szefa dostała tylko jedną radę – prezydent nie lubi używac sformułowania „Nigdy nie zapomnę”, a zamiast tego mówi „Będę zawsze pamiętać”. Noonan wiedziała także, że w ogrodzie będzie ciepło i prezydent wygłosi mowę na stojąco.
Zatem przemówienie powinno trwać nie dłużej niż pięć minut. Napisała prosto i od serca o tym, jak bardzo
w życiu ucznia potrzebny jest dobry nauczyciel. Reaganowi jej tekst spodobał się do tego stopnia, że co było rzadkie, nie zmienił w nim ani jednego zdania. Gdy prezydent wygłaszal przemówienie, serce waliło jej z całej mocy. – To było dziwne uczucie, słuchałam przecież własnych słów, które wypowiadał inny człowiek. Sam prezydent Stanów Zjednoczonych.
– Pisanie przemówień jest niemałą sztuką – mówi Noonan. – Zwłaszcza dziś, gdy największym problemem
w Ameryce jest samotność. Świetne przemówienie przywódcy daje ludziom namiastkę żywego kontaktu, przełamuje ich izolację.
Dlatego tak bardzo zależało Noonan, by każde przemówienie było specjalne, by łapało człowieka za serce.
W trakcie pisania przemówień wyobrażała sobie, że jest dzieckiem. Oto siedzi przy stole z rodzicami
i sześciorgiem rodzeństwa. Wszyscy są zajęci swoimi myślami.
Aby przyciągnąć ich uwagę, przez dłuższą chwilę musiała obymyślić co powiedzieć, jakich anegdot użyć i jak zaplanować najlepszy moment. Ta umiejętność, zdaniem Noonan, pozwoliła jej zostać pisarką.
POZNAWANIE PREZYDENTA
Gdy rozpoczynała pracę w Białym Domu, myślała, że prezydenta pozna osobiście i będzie pisała przemówienia odpowiadające jego osobowości i stylowi.
Okazało się to złudne, prezydenta widywała rzadko. Przez pierwsze miesiące jej kontakt ograniczał się jedynie do pomachania ręką, gdy z daleka pozdrawiał pracowników.
Narzekała więc głównie na brak kontaktów z człowiekiem, dla którego pisała przemówienia. Wreszcie doszło do spotkania całej grupy speechwriters i głowy państwa. Przedstawiono ją krótko:
„Peggy Noonan, jedyna kobieta w zespole”. Przypomina sobie, że Reagan ‘grzecznie’ słuchał i kiwał głową.
Speechwriters swoje przemówienia pisali na miejscu, w Białym Domu. Uważano, że nie ma potrzeby, by podróżowali z prezydentem i przysłuchiwali się reakcjom ludzi na wygłaszane teksty. Ale Peggy Noonan uparła się po raz kolejny i po kilku miesiącach dopięła swego. Pierwsza podróż z prezydentem odbyła na pokładzie słynnego samolotu Air Force One do Alabamy, by spotkać się ze studentami. Zamiętała ich wielki entuzjazm.
To utwierdziło ją w przekonaniu, że dobrze wykonuje swoje zadanie.
REZYGNACJA
A jednak Noonan odeszła z Białego Domu. Jak to często bywa, bezpośrednim powodem był konflikt z szefem, zazdrosnym o jej sukces.
To był trudny moment w jej zawodowym życiu. W prywatnym także szykowały sie zmiany, była w drugim miesiącu ciąży. Zdecydowała więc, że będzie odpoczywać. Ale szybko zaczęły nadchodzić propozycje pracy od polityków. Senator Ted Kennedy chciał, by napisala książkę o jego przodkach. Noonan postanowiła jednak, że napisze własną książkę, a w niej opowie o sobie i Białym Domu.
Zaczęła nad nią pracować. Ale przyszło zaproszenie do pracy w kampanii wyborczej ówczesnego wiceprezydenta George Busha. Przyłączyła się do zespołu biura przemówień na początku 1988 roku.
Gdy Bush objął urząd w Białym Domu, w styczniu 1989 roku, uznała swoja misję za zakończoną. Wróciła do pisania książki.
Powstał bestseller (przez 4 miesiące nie schodził z listy najpopularniejszych książek wg prestiżowego dziennika the New York Times) pt. „Co widziałam w czasie rewolucji. Życie polityczne w czasach Reagana”.
Książka rozeszła się w milionowych nakładach. Recenzenci chwalili ją za szczerość i trafne oceny.
PRACUJĄC W RZĄDZIE
– Jeśli przyłączysz się do rządu, spokojnie rób swoje. Gdy musisz odejść, odejdź bez dramatów i zacznij robić coś zupełnie innego. Pamiętaj, nie zakochaj się w polityku. To przyniesie wielkie rozczarowanie – mówi dziś
i nie wdaje się w głębsze szczegóły. Pisanie przemówień nauczyło ją pracować w bardzo wymagającym środowisku. Nauczyła sie ogromnej dyscypliny i odpowiedzialności za każde słowo.
POKONAĆ STRACH
Trudno uwierzyć, ale Peggy Noonan, która napisała setki przemówień, sama panicznie bała się przemawiać publicznie. Gdy ukazała się jej pierwsza książka, wydawca zobowiązał ją w kontrakcie do spotkań autorskich. Podjęła kolejne wyzwanie. Mając 40 lat po raz pierwszy stanęła przed grupą ludzi i przemawiała.
Po pierwszych wystąpieniach zrozumiała, że jeśli zapomni się o strachu i skoncentruje na tym, co chce się przekazać, człowiek staje się lepszym mówcą. Koniecznie trzeba posłużyć się zręcznym dowcipem i ‘gadać’ nie dłużej niż 20 minut. W ciągu ostatnich kilku lat Noonan wygłosiła ponad 400 różnych przemówień.
Byłam na jednym z nich. Kiedy w zimowy wieczór promowała swoją książkę pt. „Zwyczajnie mówiąc” w największej księgarni na Manhattanie Barnes & Noble, przyszedł tłum ludzi. Noonan spóźniła się prawie pół godziny, ale nikomu do głowy nie przyszło, by odejść. Cierpliwie czekano na cenioną pisarkę. Pojawiła się zadyszana
i nawet w tak krępującej sytuacji poradziła sobie wyśmienicie.
– Przepraszam za spóźnienie, ale miałam ciekawe przeżycie jadąc na spotkanie z wami. Na autostradzie pędziła ciężarówka, z której wypadły magazyny. Samochody zaczęły się zatrzymywać, a kierowcy wertować kartki. Okazało się, że to był najnowszy numer „Playboy’a” – tłumaczyła. Sala ryknęła śmiechem.
Noonan mówiła cicho, ale wyraźnie i powoli.
– Gdybym nie pisała przemówień dla prezydenta Reagana i Busha, nie byłabym w stanie napisać najnowszej książki. To przemyślenia i rady wynikłe z doświadczenia wielu lat pracy. Często znajomi dzwonią do mnie
i proszą o rady dla siebie i też swoich przyjaciół, jak mają przemawiać na biznesowym spotkaniu lub zjeździe absolwentów szkoły. Postanowiłam więc napisać książkę dla wszystkich, którzy chcą sprawnie i zrozumiale komunikować się z drugim człowiekiem.
Publiczność długo oklaskiwała Noonan.
Potem dwukrotnie spotkałam prywatnie Noonan, by napisać tekst o niej. Zawsze pilnowała swojej prywatności. Nie chciała rozmawiać o swoim dziecku, rodzinie.
Ujęła mnie swoim ciepłem. Przeczytałam wszystkie jej książki.
Zawsze będę o niej pamiętać.
DANUTA ŚWIĄTEK
Mila Pani Danusiu, jak po angielsku brzmi tytul tej ksiazki „Zwyczajnie mówiąc”? Dziekuje.