czytanie.dzieckuSłownictwo dzieci dwujęzycznych często jest „nierówne”, czyli w pewnych obszarach bogatsze, a w innych uboższe. Związane jest to
z funkcjami, do jakich dziecko wykorzystuje dany język
i okolicznościami, w jakich go zwykle używa. 

Weźmy dla przykładu dziecko wychowywane metodą ML@H,
w której język mniejszościowy, czyli
w naszym przypadku polski, używany jest w domu,
a większościowy
(u nas angielski) poza domem.
Ich słownictwo dotyczące gotowania i sprzątania oraz relacji rodzinnych będzie znacznie bogatsze w języku polskim niż angielskim. Natomiast, szczególnie jeżeli nie chodzi po polskiej szkoły, słownictwo związane
z życiem szkolnym i nauką będzie bogatsze w języku angielskim. Dziecko takie nie będzie znało angielskiego odpowiednika słowa „sitko” czy „zmiotka”. Natomiast słowa szkolne typu „playtime” (przerwa) czy „rectangular prism”(prostopadłościan) może znać tylko po angielsku.  

Natomiast dziecko wychowywane metodą OPOL będzie lepiej znało słownictwo domowe w języku matki, gdyż to z nią najczęściej gotuje i wykonuje inne domowe czynności. Natomiast, jeżeli zwykle pomaga tacie w myciu czy naprawianiu samochodu, to słownictwo z tą tematyką związane będzie bogatsze w języku taty.

Funkcjonalne zróżnicowanie słownictwa to zjawisko w dwujęzyczności najzupełniej normalne i występuje
u niemal wszystkich osób dwujęzycznych bez względu na ich języki. Warto jeszcze wspomnieć, że dwujęzyczność jest zjawiskiem dynamicznym również pod względem zawartości słownika w obu językach.
W zależności od sytuacji życiowej w danym momencie słownik w jednym z języków może stawać się bogatszy,
by po jakimś czasie nieco ubożeć wraz z przejmowaniem dominacji przez drugi język. I właśnie w dominacji tkwi klucz do rozwijania dwujęzyczności dziecka. Jeżeli właściwie rozpoznamy, który język jest dominujący
u naszego dziecka, czyli który język dziecko zna lepiej i woli używać, możemy nasze wysiłki skierować na język zdominowany, by wspomóc jego rozwój. 

W słabszym języku ogólne słownictwo dziecka będzie uboższe i będzie wymagało naszej uwagi. Książki są najlepszym narzędziem do wzbogacania słownictwa. Wspólne czytanie zawsze będzie rozwijało słownik dziecka, szczególnie, gdy będziemy co chwilę zatrzymywać się i wyjaśniać dziecku nowe znaczenia.
Są takie pozycje na polskim rynku wydawniczym, które chciałabym do rozwijania polskiego słownictwa szczególnie polecić. Dziś pierwsza z nich.

234„Czego tu brakuje” autorstwa Elżbiety i Witolda Szwajkowskich, Wydawnictwo Harmonia zawiera ilustrowane i rymowane zagadki przeznaczone dla dzieci w wieku 3-5 lat. 

Odgadnięcie zagadki polega na odnalezieniu i nazwaniu brakującego elementu na obrazku, np. dziurki w igle, guzików w koszuli, klamki w drzwiach. Oto przykład:

W drzwiach tych nie brakuje zamka, 
lecz podziała się gdzieś…  

Wspólne przeglądanie tej książeczki rozwija nie tylko słownictwo, ale także ćwiczy spostrzegawczość, koncentrację uwagi i logiczne myślenie. Przy okazji jest to też świetna zabawa, gdyż codzienne przedmioty pozbawione niewielkiego, lecz niezbędnego dla ich funkcjonowania elementu stają się śmiesznie bezużyteczne. Zabawy tego typu powszechnie wykorzystuje się w praktyce logopedycznej (zestawy typu „What’s Wrong?”), ale fantastycznie nadają się również do codziennej zabawy w domu. Ponadto same obrazki
w książeczce można wykorzystywać do rozwijania słownictwa w każdym innym języku, mówiąc np.: Jak po angielsku nazywa się brakujący element na tym obrazku?
Zapraszam do przejrzenia tej pozycji tu: https://issuu.com/wydawnictwoharmonia/docs/czego_tu_brakuje/10?e=0

Miłej zabawy 🙂

Aneta Nott-Bower
Zapraszamy na strone autorki: http://bilingualhouse.com/

Poprzedni artykuł„Polska szkoła niszczy dzieci?”
Następny artykuł„Czy plecak może zaszkodzić?”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj