To właśnie w okolicach Old York i York Beach skaliste plaże Maine uważa się za najpiękniejsze. Między skałami kwitną przez całe lato dzikie róże, białe i różowe. Spacery klifem to perfekcyjny pomysł na lato dla spragnionych ruchu, wiatru, światła, rozmachu, adrenaliny, a jednocześnie krajobrazowej finezji i urozmaicenia. Malownicze latarnie morskie (na tym wybrzeżu jest ich aż 63) przyciągają dzieci, zakochanych i fotografów. Niektóre z nich, tak jak Nubble Lighthouse w York, nie są dostępne z lądu, ale znajdują się na tyle blisko, że można obejrzeć je sobie bardzo dokładnie i sfotografować bez teleobiektywu.

Stan Maine, położony na granicy z Kanadą, zimny, wietrzny, wyludniony i mocno dziki, ma ponad osiem tysięcy kilometrów plaż i zatok skalistego wybrzeża pełnego rozmaitych skarbów. Choć turystyka to tu dziś biznes numer jeden, Maine wciąż pozostaje, jak głoszą przewodniki, „remarkably undeveloped” i pełen naturalnego splendoru, który przyciągnął tu w 1607 roku pierwszych brytyjskich kolonistów. Można się o tym przekonać nawet w tak turystycznym (zwłaszcza latem) miejscu, jak York.
York Village założono w latach 30. XVII w. Kolekcja historycznych budynków to jeden z powodów, by odwiedzić Old York. Studiowanie nazw okolicznych posesji (bo ich bez wątpienia bogaci właściciele z jakiegoś powodu sądzą, że ich dom stanowi taką indywidualność, iż powinien posiadać imię) to też dobry powód – moje ulubione to „Roaring Sounds” i „Drama Free”. Wyobrażam sobie, że za potrzebą ochrzczenia swojego białego zameczku nad Atlantykiem wolnym od dramatyzmu kryje się życie pełne mrocznych tajemnic… lub co najmniej paru harlequinowych wątków. Jeśli nie lubimy seafood albo po amerykańsku opalonej drewnem pizzy, najeść się najlepiej przed podróżą. Jeśli nie przepadamy za tłumem, proponuję ubrać się ciepło (wieje tu naprawdę porządnie) i przyjechać do York w maju.
Na małym półwyspie, z którego przez atlantycką „zatoczkę” pooglądać można najchętniej fotografowaną w Nowej Anglii latarnię morską Nubble Light, przycupnął Welcome Center – sklepik z pamiątkami i słodyczami i minicentrum turystyczne. Latarnia i Sohier Park, którego jest ona częścią, utrzymują się m.in. z dochodów, jakie przynosi ta sprzedaż pamiątek. Sprawiam komuś prezent – mały picturebook dla dzieci o muszlach pt. „Seashells. Treasures from the Northeast Cost”. Nie ma fabuły, są za to delikatne realistyczne rysunki wszelkiego rodzaju muszli, ze szczegółowymi opisami żyjątek, dla których były one domem. Autorka, Joanne Roach-Evans z Massachusetts, pracowała nad tą cienką książeczką latami, zbierając i katalogując muszle z całego wschodniego wybrzeża. Kieszonkowy przewodnik opowiada o muszelkach ze skał w Maine i z piaszczystych wydm Cape Cod, aż po Long Island. Książkę warto nabyć, bo na pewno sprawdzi się jako edukacyjny dodatek do nadmorskich wycieczek z dziećmi i ozdoba letniej muszelkowej kolekcji.
Latarnia Nubble na Półwyspie Neddick ma swoje opowieści, jak na przykład ta o dwójce dzieci latarnika z lat 60., które tato codziennie rano pakował w kosz i tak transportował przez wodę do szkoły, oraz stałych gości, jak na przykład często tu fotografowana przepiękna biała śnieżna sowa. William Davies Sohier, bostoński prawnik, od którego nazwiska Sohier Park wziął swoją nazwę, sprzedał cztery akry ziemi z Nubble Light w 1929 roku York Beach Village Corporation za sumę jednego amerykańskiego dolara.
Wizerunek latarni z York doczekał się wręcz międzyplanetarnej sławy – jest wśród zdjęć wysłanych poza System Słoneczny przez NASA w sondzie Voyager II w 1977 r.
A skoro już jesteśmy w York, zachęcam także do wizyty w lokalnej piekarni, bardzo dobrze znanej w Massachusetts z chlebów sprzedawanych już nie tylko na Farmers Markets, ale i w wielu marketach – „When Pigs Fly”. Twórca piekarni, z York, nadał jej ową nazwę, ponieważ wyżycie z pieczenia naturalnych chlebów wydawało mu się równie niemożliwe, jak zobaczenie latających świń. I tak oto niemożliwe stało się rzeczywistością. Polecam tzw. niemieckie precle z solą z Maine – prawdziwy skarb.
Tekst i zdjęcia: Lidia Russell

