Meet-Your-NeighborsZaciekawiła mnie akcja społeczna „Sąsiad na widoku” w Bydgoszczy, w ramach której mieszkańcy czterech ulic Śródmieścia odwiedzali się
w swoich domach i rozmawiali przy integracyjnym grillu. Udaną akcję wymyśliła animatorka kultury Paulina Braun,  o happeningu rozpisywała się rowniez Gazeta Wyborcza.

Dobrze, że ktoś wpadł na ten pomysł i pociągnął za sobą innych. Niedobrze, że sami ludzie nie starają się poznać sąsiadów. Prywatność i pewna anonimowość są też potrzebne, ale człowiek garnie się do drugiego człowieka. Dobrze wiedzieć kto mieszka obok naszego domu czy mieszkania, a już zwłaszcza, gdy mamy małe dzieci. Nie koniecznie musimy z każdym zaprzyjaźniać się, ale stosunki sąsiedzkie są potrzebne. Rzecz naturalna. Rzecz ludzka.

Nie jestem oficjalną animatorką kultury, ale uznałam, że w Ameryce, gdzie wysoko ceni się prywatność, zapoznam się ze wszystkimi sąsiadami na naszej ulicy. Gdy wprowadziliśmy się do  obecnego domu, rozprowadziłam nasze listy „Hello Neighbors” do wystawionych przed domami skrzynek pocztowych.
Napisałam w nich kilka zdań o naszej rodzinie.

– To ty napisałaś do wszystkich listy? – następnego dnia zawołał na mój widok listonosz.

– Skąd wiesz?

– Tylko  w twojej skrzynce nie było listu – odparł rezolutnie. – Taki u was obyczaj w Polsce?

– Nie, to mój obyczaj.

Listonosz pokręcił głową.

– Zobaczysz, że nikt nie zareaguje ze sąsiadów. Ludzie nia mają czasu. Założysz się? – zapytał.

– Założę.

– O lody waniliowe?

– OK.

Po tygodniu od rozniesienia listów, zastałam na schodach przed domem dorodną tuję w donicy. Miała przyczepioną karteczkę.

„Drodzy sąsiedzi, witamy na naszej wspaniałej ulicy! Na razie nie mamy czasu spotkać się z wami, ale może
w przyszłości poznamy się. Życzymy szczęścia w nowym domu.

B & D, dom #21

Pojawiła się też sąsiadka z bukietem słoneczników w ręku. Podrzucono nam torbę z zabawkami.

Po miesiącu wiedziałam już, że na naszej ulicy mieszka dwóch kręgarzy, ginekolog, sejsmolog, muzyk, sprzedawca egzotycznych przypraw dla zwierząt, właściciel firmy specjalizującej się w tępieniu gryzoni, dwóch prawników, agent ubezpieczeniowy, weterynarz i nauczycielka. Jest ośmioro dzieci, włącznie z naszymi. Sześć kotów. Trzy psy. Są dwie lesbijki i jeden homoseksualista. Dwie Angielki. Jedna Kubanka. Reszta to Amerykanie urodzeni w Ameryce, a nie naturalizowani.

Obecnie, po 9 latach, z niektórymi sąsiadami spotykamy się na świątecznych i urodzinowych przyjęciach.
Jedna sąsiadka została moją koleżanką. Tak, listonosz zgodnie z umową, zafundował mi lody.

Jak dobrze mieć sąsiada!

Danuta Świątek

Poprzedni artykuł„Za czym w Polsce tęsknie najbardziej?” – konkurs portalu DobraPolskaSzkola.com
Następny artykuł„Dwujęzyczność to styl życia”

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj