IMG_0592

Byliśmy na wakacjach na Kaszubach. Moja przyjaciółka i jej chłopak zaproponowali, żebyśmy pojechali na jeden dzień do Sowińskiego Parku Narodowego zobaczyć ruchome wydmy. Zgodziliśmy sie. Pojechaliśmy we czwórkę. Zabrał się z nami jeszcze mój kuzyn. Świeciło słońce, na niebie ani jednej chmurki.

Po dość szybkiej jeździe samochodem dotarliśmy na miejsce. Biegiem puściliśmy się na plażę. Kąpaliśmy się w morzu, opalaliśmy się. I patrzyliśmy na ruchome wydmy.
Chłopcy zaproponowali, żebyśmy porobili sobie zdjęcia. Dla śmiechu kuzyn wziął mnie na barana. Jola i Maciek robili zdjęcia.

Nagle Jola wskoczyła na barana Maćkowi i powiedziała, żebyśmy zaczęły bitwę. My miałysmy się mocować, a chłopcy mocno nas trzymać, dopóki jedna z nas nie zrzuci drugiej.
Nie bardzo chciałam, bo Jola jest ode mnie starsza i silniejsza, a Maciek wyższy od Bartka, silniejszy i też starszy. Oni zaczęli się ze mnie tochę naśmiewać, że taka ze mnie królewna, więc się zgodziłam. Jeszcze nie chciałam dlatego, że mój kuzyn nie jest dżentelmenem i przy pierwszym zachwianiu pewnie by mnie zrzucił.

Przyjaciółka chwyciła mnie za ramiona, troche się mocowałysmy, ale ona była wyżej i silniejsza. Odchyliłam się, Bartek też i żeby samemu nie upaść, strząsnął mnie na piasek. To była chwila. Zawirowało mi przed oczami, zobaczyłam z bliska żółte ziarenka i już leżałam twarzą w piasku. A oni się śmiali.

Jakoś nie mogłam wstać. Piasek miałam wszędzie. Pod powiekami, w ustach, w nosie, we włosach. Nie uderzyłam się mocno, ale to wszystko było nieprzyjemne.

Usłyszałam: O, nasza królewna pewnie się obraziła. Ha, Ha. Marysia, a może dobrze ci na tym piasku, bo nie wstajesz!

Leżałam dalej. Jakoś nikt mi nie pomagał wstać. W końcu Jola wpadła na pomysł, żeby dać mi się zrewanżować. Ona miała siedzieć na barana u Bartka, a ja u Maćka. Jak się nie zgodziłam, to znowu zaczęli się śmiać. Potem pomogli mi wstać i dali spokój. Nawet byli mili. Poszliśmy na rybę z frytkami, a potem na gofry. Cała trójka ciągle się śmiała, ale tak w ogóle, nie to, że ze mnie.

Nikt nie pomyslał, jak ja się czułam. Nie płakałam, bo może jeszcze bardziej zaczeliby się cieszyć. A to przecież moja rodzina i przyjaciółka. W końcu zaczełam udawać, że nie jest mi przykro. Spotkaliśmy się z koleżankami i kolegami, i humor mi sie polepszył.

Myślałam, że mi przejdzie. W dobrych humorach już wszyscy wróciliśmy do domu. Do końca pobytu na Kaszubach wszystko było normalnie. Próbowałam z nimi porozmawiać o tej sytuacji w Ustce, ale chyba nie bardzo zrozumieli albo udawali.

Wakacje się skończyły, a ja jednak ciagle o tym myślę. Jakoś nie mogę zapomnieć. Może powinnam jeszcze raz z nimi porozmawiać? Nie bardzo wiem co zrobić.

Waham się.

Maria Litwin, 17 lat, Warszawa, Polska
Zdjęcia: Maria Litwin

IMG_1101

IMG_1099

IMG_1098

Poprzedni artykuł“W Moss – nawet przyroda jest po polsku”
Następny artykuł„Zabierz dziecko na koncert organowy”

1 KOMENTARZ

  1. Twoje zdjęcia znad Bałtyku, Marysiu, są tak urokliwe, że chciałoby się tam zaraz pojechać!

    Zaś w tekście opisalaś bardzo ciekawą sytuację w grupie nastolatków. Udało Ci się uchwycić i opisać skomplikowane relacje miedzy młodymi ludźmi z perspektywy wrażliwej dziewczyny.
    Twoja opowieść to interesująca lektura dla dorosłych, nie mówiąc o młodzieży.
    Moje gratulacje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj