Rocznice skłaniają do refleksji i dlatego tym razem, do rozmowy zaprosiliśmy panią Kingę Kapołkę, prezesa Zarządu Szkoły im. Juliana Ursyna Niemcewicza w Plainfield, NJ, która niedawno uroczyście obchodziła 20-lecie istnienia.

Pani Kinga jest mamą 25-letniej Dominiki, 23-letniego Patricka, 15-letniej Olivii i 13-letniego Erica, o których mówi, że są przyczyną jej największych radości i dumy. A mąż Stanisław (Staszek) służy nieustanną pomocą, wsparciem i otuchą we wszystkich przedsięwzięciach.

Z wykształcenia jest biochemikiem i pracuje dla Siemens Healthineers. Z polską szkołą jest związana od 8 lat, chociaż zna też początki placówki, bo wtedy jej starsze dzieci również chodziły do tej szkoły. A jej rodzina należy do parafii, przy której działa szkoła i zawsze uczestniczyła w wielu wydarzeniach.

xxx

Wasza szkoła jest całkowicie oparta na wolontariacie. Nikt nie dostaje wynagrodzenia i rodzice nie płacą czesnego. Czy Pani zdaniem może to być sekretem waszego sukcesu tak dobrze rozwijającej się szkoły?

Uważam, że nasza szkoła, będąc taką unikatową pod względem wolontariatu i rozpoczynająca 20 lat temu jako rodzina, bo było wtedy tylko kilka rodzin kiedy powstawała, pozostała przy wzorcach rodziny. Czyli cokolwiek robimy tutaj, to robimy dla nas, naszych dzieci i naszej szkolnej rodziny. Myślę, że bardzo nas to wiąże. Dążymy do tego, aby wszyscy czuli się tutaj swobodnie, a przede wszystkim, aby czuli się jak w domu.  Uwagę na to zwraca dyrektor szkoły Beata Benewiat.

Co szczególnie jednoczy rodziców w szkole, by wspólnie działali?

Takim wzorcem dla nas do działania jest obecnie nasza pani dyrektor, ona ma w sobie tyle energii i zapału, że rozpala wszystko dookoła. A przede wszystkim nie boi się wyzwań i ciężkiej pracy. Pierwszy opiekun szkoły, ksiądz Jan Krzysztof Lebdowicz, zapalił w nas tę iskierkę, aby tworzyć i działać, i nie myśleć o tym, że może się nie udać, ale zawsze mieć na horyzoncie cel godny osiągnięcia. Te dwie osoby mnie osobiście nauczyły dwóch ważnych rzeczy, aby być wyrozumiałym i pokornym na sytuacje innych. Ze swojej strony jestem bardzo wdzięczna moim poprzednikom, założycielom i byłym dyrektorom za ich wkład w budowę tej szkoły, bo każdy z nich zostawił tutaj cząstkę siebie, taką swoją cegiełkę, która tworzy dzisiaj nasz gmach polskości, wspólnoty i rodziny. Myślę również, że największym naszym spójnikiem jest dobro dzieci i tu wszyscy zawsze zgodnie wkraczają do akcji, nasze wspaniałe grono pedagogiczne, nasz zarząd i nasi niezastąpieni rodzice. Dzieci są najważniejsze, a nasz sukces jest tylko wtedy możliwy, kiedy wszyscy razem współpracujemy.

W ostatnich pięciu latach więcej uwagi zwraca się na rolę rodzica w sukcesie szkoły. Powstał konkurs „Polonijny Rodzic na 6″, by motywować rodziców do działania i przedstawiać rodziców, którzy inspirują. Nasz portal publikuje liczne artykuły i wywiady z rodzicami. Czy czuje Pani, że rola rodzica zostaje słusznie zauważona i doceniona?

Tak, konkursy, dyplomy i wyróżnienia to świetny pomysł, aby docenić pracę rodziców, bo są oni nieodzownym składnikiem sukcesu każdej szkoły polonijnej. Bez ich wkładu w życie szkoły wiele rzeczy nie byłoby możliwych.  

Uważam, że to bardzo ważne, aby ich doceniać i bardzo mi się to podoba, że zaczynają być zauważani. Myślę, że to bardzo motywuje, nie tylko obecnych rodziców, ale i ich nowe pokolenie, którzy również dostrzegają potrzebę takiego zaangażowania i pomocy w polskiej szkole. Wiem, że rodzice nie robią tego dla rozgłosu, ani pochwał, ale uważam, że podziękowanie i docenienie tych rodziców buduje, dlatego bardzo podoba mi się co publikuje portal www.DobraSzkolaNowyJork.com  My również ze strony naszego zarządu staramy się nigdy o tym nie zapominać. Z doświadczenia wydaje mi się, że taka rodzicielska pomoc w polskiej szkole zbliża również rodziców do dzieci i pomaga dostrzec różne potrzeby, z którymi dzieci borykają się w szkołach polonijnych. A poza tym myślę, że dzięki temu, że spotykamy się w szkole, czy w przygotowaniu różnych wydarzeń i imprez, nawiązują się między nami, rodzicami, nowe znajomości i przyjaźnie, które potem pozostają na długie lata, czego sama doświadczam każdego dnia.

Co najbardziej utkwiło w Pani pamięci z życia szkoły?

Bardzo trudno wybrać tylko jedną rzecz, która utkwiła w pamięci z życia naszej szkoły, ponieważ tu ciagle coś się dzieje, ale może wspomnę o rzeczach, którymi próbujemy urozmaicić i wzbogacić życie  szkolne. Są to nasze pikniki, które organizujemy już od kilku lat z okazji Dnia Dziecka i zakończenia szkoły. Są one zawsze wesołe, pełne zabaw i konkursów, w których biorą udział wspólnie dzieci i dorośli i zawsze wszyscy świetnie się bawią. Jasełka to następne coroczne wydarzenie, które jest wspaniałe i niepowtarzalne, szczególnie te, w których występują rodzice obok swoich pociech. To wielka radość widzieć jak dzieci się cieszą, bo tworzą coś z rodzicami i tak przyjemnie widzieć, ile zadowolenia i dumy przynosi występowanie rodziców w przedstawieniu ze swoimi dziećmi. To prawdziwa uczta dla duszy.

O czym marzy prezes zarządu szkoły?

Moim marzeniem jest, aby ta szkoła rozwijała się coraz bardziej i aby doczekała  się chwili, kiedy w jej murach będą się uczyły dzieci naszych dzieci, bo to testament tego, że to co wszczepiliśmy w nasze pociechy, owocuje. To oznacza, że dzisiejsze młode pokolenie rozumie i docenia jak ważne są korzenie i zachowanie naszego dziedzictwa, a znajomość języków bardzo ubogaca.

Wielkie gratulacje!

.

Rozmawiała: Danuta Świątek

Zdjęcia: archiwum rodzinne

Poprzedni artykułKto uczy się polskiego w Hunter College?
Następny artykułOderwij się od ziemi!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj