PSTRYK MYK to kwartalnik dla dzieci w wieku od 7 do 12 lat, które czytają po polsku. Powstał w Brukseli w 2016 roku jako projekt pro bono. Danuta Świątek rozmawia z jego redaktor naczelną Małgorzatą Marmurowicz.
Jak narodził się pomysł kwartalnika?
Przez kilka lat pracowałyśmy z Justyną Kuklo, prywatnie także moją przyjaciółką, z polskimi dziećmi, prowadząc zajęcia jako nieformalna grupa artystyczna KIWI – no need to fly just imagine (www.kiwi-art.be). Z tej pracy i obserwacji naszych młodych uczestników w 2014 roku narodziła się książka „A w moim mieście jest inaczej”(http://w-moim-miescie.blogspot.com/p/projekt.html), która miała pomóc przyjeżdzającym do Belgii dzieciom w adaptacji w nowym miejscu i zmniejszać stres związany z przeprowadzką do innego kraju. Bo przecież mały człowiek, który został wyrwany ze swojego środowiska, zmaga się nie tylko z problemem przystosowania się do nowych warunków i sytuacji, ale także z problemem językowym. Wielokulturowość Belgii, z którą stykają się dzieci już w pierwszych dniach swego pobytu, może wywołać strach i wycofanie. Edukacyjna funkcja książki znalazła wyraz w podkreśleniu wielokulturowości i przedstawieniu kraju w pozytywnym świetle, taka książka-harmonia o różnicach między Polską a Belgią. Różnicach, które inspirują! Ale i o podobieństwach.
Ale wracając do PSTRYKA, praca przy książce dała nam ogromną satysfakcję, ale też uświadomiła, że istnieje zapotrzebowanie na wychodzącą regularnie publikację wśród coraz większej liczby dzieci polskich emigrantów, które urodziły się lub wychowują się za granicą, czasem pochodzą ze związków mieszanych, słabo znają język polski lub nie znają go wcale.
W 2015 roku doszło do kolejnego przełomowego spotkania – z prezeską „Stowarzyszenia edukacyjnego taka to IDEA”, działającego w Brukseli, Ewą Zajdel-Syryczyńską. Zaczęłyśmy wspólnie pracować nad zdobyciem funduszy. Pisałyśmy projekty, pukałyśmy do wielu drzwi. W końcu się udało! W grudniu 2016 roku ukazał się pierwszy numer PSTRYKA MYKA. Premierę świętowaliśmy hucznie z dzieciakami w polskiej ambasadzie w Brukseli, która także wsparła projekt. Razem „Z taką to IDEĄ” stworzyliśmy dwa świetne numery. Kolejne numery wydajemy już jako Stowarzyszenie Trzy Pestki (www.3pestki.org).
Ile w sumie PSTRYKÓW wydałyście?
Pięć, czyli łącznie 13 000 egzemplarzy PSTRYKA MYKA, który został rozdystrybuowany głównie wśród dzieci polonijnych w Belgii i Luksemburgu. Numer 4., dzięki współpracy z Polską Księgarnią Internetową, trafił także do dzieci na całym świecie, od Polski, przez Francję, Niemcy, Wielką Brytanię, Norwegię, Islandię po Stany Zjednoczone Ameryki, czy Kanadę. Wciąż dostajemy wiele mejli od zainteresowanych pismem rodziców i nauczycieli z różnych miejsc na świecie. Piszą, że PSTRYK jest fajny i chcą, by wychodził także u nich. Utwierdziło nas to w przekonaniu, że nie ma takiego czasopisma dla dzieci polonijnych, że może powinnyśmy wyjść poza Belgię i Luksemburg. Niemniej dystrybucja takiego pisma na świecie to niełatwa sprawa. Myślę, że potrzebowałybyśmy bardzo dużego wsparcia nie tylko finansowego, ale także logistycznego. Kogoś, kto podjąłby się wyzwania dystrybucji. Marzy nam się taka osoba, która zdjęłaby z nas ten ciężar. Jest nas po prostu fizycznie za mało, by zajmować się tworzeniem pisma od podstaw, jego promocją i dystrybucją w świecie. Póki co rozprowadzamy go metodą zupełnie chałupniczą. PSTRYKI w Belgii i Luksemburgu są rozwożone do szkół przez zaprzyjaźnionych rodziców, a do innych krajów wysyła je z Polski moja mama. Tak być nie może na dłuższą metę. Nie ukrywam, że to najsłabszy element naszej PSTRYKOWEJ układanki.
Czy wzorujecie się na jakimś magazynie, czy też PSTRYK MYK nadal się „rodzi” w miarę jak reaguje czytelnik?
Gdy zabierałyśmy się do pracy, szukałyśmy innych nam podobnych. Nie znalazłyśmy jednak żadnego polonijnego kwartalnika dla dzieci. Oglądałyśmy też zagraniczne pisma dla młodych czytelników. Australijski BIG Magazine, angielski ANORAK, czy amerykańska Lotta bardzo nam się podobają, co prawda nie miałyśmy ich w rękach, ale widziałyśmy pojedyncze strony w internecie. Wyglądają świetnie!
Ostatecznie PSTRYKA wymyśliłyśmy sobie same, nie wzorujemy się na żadnym magazynie. Wciąż go wymyślamy, ulepszamy, staramy się, by był coraz ciekawszy i piękniejszy. Bo strona wizualna PSTRYKA jest dla nas równie ważna jak merytoryczna. Czyli przygotowanie charakterystycznych już dla PSTRYKA pięknych ilustracji, a także gier, konkursów, zabaw, zagadek. Cała oprawa typograficzna i graficzna pisma to ważny jego element. Co warte podkreślenia, magazyn wydawany jest na papierze wysokiej jakości, miłym w dotyku i niezwykle wytrzymałym, który przetrwa niejedną podróż w plecaku czy worku na zajęcia sportowe. To dla nas istotne, by kształtować gusta młodych ludzi. Dzieci także lubią rzeczy ładne. Chcemy, by PSTRYK był pismem, które odciągnie je od telewizora, tabletu czy komórki, musi być więc naprawdę intrygujący, by zechciały go otworzyć i wciągnąć się w świat nauki i zabawy, jaki im proponujemy.
Kto go redaguje?
Większość redakcji stanowią dorośli. Póki co przynajmniej. Chętnie oddamy jednak pałeczkę młodszym redaktorkom i redaktorom.
Na stałe współpracuje z nami pięcioro dzieci, część z nich znamy jeszcze z czasów KIWI, gdy chodziły do nas na zajęcia. Cudownie jest obserwować, jak rosną i się rozwijają. Mamy Alinkę, naszą podróżniczkę, Olafa, fana sportu i kina, Taszę – świetną rysowniczkę komiksową, Martę ilustratorkę i od niedawna siedmioletnią Nadię, która ilustruje artykuły swojego brata Olafa. W PSTRYKU pojawiają się także dzieci ze szkół z Belgii i Luksemburga, które odpowiadają na pytania w sondzie lub o swojej polonijnej szkole, a także czytelnicy, którzy piszą o swoich pasjach. Na przykład Emil, który z całą swoją rodziną napisał świetny materiał o żeglarstwie.
Kto dobiera tematy? W jakim stopniu młodzi ludzie mają wpływ na zawartość magazynu?
Zastanawiamy się zawsze z Justyną i innymi współpracownikami nad tematami. Wymyślamy temat numeru i potem idziemy tą ścieżką. Nie zawsze tak było, pierwsze numery nie były takie spójne. Najmłodsza redakcja ma całkowitą swobodę w doborze tematów. Wiedzą, jaki jest temat numeru, mogą się nim zainspirować lub nie. Jakiś czas temu zrobiłyśmy także ankietę wśród polonijnych dzieci w szkole w Luksemburgu, by wiedzieć, co im się podoba najbardziej, co chciałyby znaleźć w PSTRYKU. Czy język nie jest dla nich zbyt trudny na przykład.
O czym piszecie?
Mamy w PSTRYKU różne działy, z numeru na numer powstają też nowe. Dział Przyszłościowo – w każdym numerze pojawiają się wywiady z gośćmi numeru w cyklu artykułów „A gdy dorosnę, zostanę…” i „Człowiek z pasją”, którzy opowiadają o swoich pasjach i pracy. Podpowiadają, jak zostać np. pszczelarzem, architektem, sędzią, autorką komiksów, czy dziennikarzem ekologiem.
Czy mogą do was pisać dzieci z USA?
Oczywiście, każde dziecko chcące dla nas pisać jest mile widziane. Powiem więcej, w związku z moją przeprowadzką do Stanów, pomyślałyśmy z Justyną, by może zrobić numer o ptakach, które migrują daleko, daleko, by dotrzeć do odległych ciepłych miejsc i tam przezimować. Temat migracji jest nam bliski, można go świetnie rozwinąć, opowiadając także o ptakach. Co więcej, wykorzystać fakt, że tu jestem i zaprosić do współpracy dzieci z polonijnych szkół w USA.
Czy planujecie kwartalnik dwujęzyczny, po polsku i angielsku?
Nie, nie mamy takich planów. Cele PSTRYKA są inne. Wspieramy czytanie po polsku, chcemy wzmocnić więzi dzieci z Polską, ale jednocześnie chcemy, by czuły się obywatelami świata bez względu na to, w jakim kraju żyją. Zależy nam na aktywizowaniu dzieci do wyrażania się po polsku, np. do współpracy z nami, zachęcamy do dyskusji na tematy trudne, z którymi są konfrontowane.
Założeniem PSTRYKA jest by był on po polsku i poszerzał polskie słownictwo. Natomiast przy wielu artykułach w magazynie znajduje się słowniczek w 4 językach: angielskim, niemieckim, francuskim i niderlandzkim.
Czy macie stałą redakcję – siedzibę, czy też jest to projekt społeczny?
Nie mamy stałej redakcji. Jest to zdecydowanie projekt społeczny, w który zaangażowani są nasi przyjaciele i rodzina, a także nowe osoby, które do nas piszą, że chcą się stać częścią PSTRYKOWEJ ekipy. W związku z tym, że wyjechałam z Belgii, kolejny – 6. numer – będziemy robić z Justyną nie przy wspólnym stole w salonie, jak to bywało, ale całkowicie online. Mam nadzieję, że wyjdzie równie ciekawy. Tym bardziej obecność polonijnych dzieci z USA jest bardzo mile widziana.
Kto was wspiera?
Od wielu lat zarówno jeszcze jako KIWI, a teraz jako PSTRYK wspiera nas polska ambasada w Brukseli. Dwa razy do roku piszemy projekty polonijne. Nie zawsze dostajemy granty, ale często się udaje. Mamy też polskich przedsiębiorców w Brukseli, którzy znają nas od lat i wspierają nasze działania edukacyjne wśród polonijnych dzieci. Przy okazji promocji PSTRYKA pojawili się też rodzicie, którzy udzielają nam wsparcia finansowego. Teraz także można wesprzeć projekt PSTRYK MYK, wpłacając darowiznę na konto naszego Stowarzyszenia Trzy Pestki. Tak zbieramy grosz do grosza i próbujemy wydać kolejny numer. Fakt, że nie mamy stałego źródła finansowania jest dość frustrujący, bo zewsząd płyną słowa uznania i zachwytu PSTRYKIEM, a my nie wiemy, czy wydamy kolejny numer. Póki co mamy finanse na wydanie jesienno-zimowego numeru, ale jakie będą losy kolejnych, nie jestem w stanie przewidzieć.
Czy docieracie do wszystkich szkół w Belgii i Holandii?
Tak, w Belgii docieramy do wszystkich szkół. Jak pisałam, pomagają nam w tym rodzice dzieci. Pulę PSTRYKÓW dostają także polskie konsulaty w Brukseli i Luksemburgu. Oczywiście nie mamy funduszy, by wydrukować tyle PSTRYKÓW, by każde polonijne dziecko go dostało, ale każda szkoła w zależności od liczby dzieci dostaje od 30 do 350 egzemplarzy każdego numeru. Gdy szkoły z innych krajów piszą do nas, organizujemy wysyłkę indywidualną. Często szukamy kogoś, kto je może przewieźć, by uniknąć bardzo wysokich kosztów transportu.
Jakie są plany na najbliższy rok?
Będziemy próbowały wydać kolejne numery, może uda nam się nawiązać współpracę z kimś, kto pomógłby nam w promocji PSTRYKA, w logistyce czy dystrybucji. To wciąż obszary, które mamy najsłabiej zorganizowane. Może PSTRYK wpadnie w ręce kogoś, kto będzie chciał finansować jego powstawanie. Ach to byłoby wspaniałe! Tak jak wspominałam, to projekt pro bono, narodził się z potrzeby serca. W zasadzie prowadzimy go z Justyną we dwie i nie jesteśmy w stanie wszystkiego we dwie zorganizować, tym bardziej, że oprócz PSTRYKA mamy swoje prace i życie rodzinne. Może uda się nawiązać współpracę z polonijnymi szkołami w Stanach i drukować PSTRYKA tutaj, kto wie. Myślimy także o kolejnej części przygód Marysi i Franka w Brukseli, a także o podobnych przygodach dzieci polonijnych w Ameryce. Bardzo chciałybyśmy pozostać z Justyną w tematach wydawniczych. Wydawanie PSTRYKA, a także mądrych i pięknych książek dla dzieci to nasze wielkie marzenie.
Dziękuję za rozmowę i nasz portal Dobra Polska Szkoła jest już gotowy do współpracy z Wami!
Rozmawiała: Danuta Świątek
Zdjęcia: Archiwum PSTRYKA MYKA