“Wschód Zachód-Łączy Nas Polska” – III Światowy Zjazd Nauczycieli Polonijnych Ostróda 2012. Korespondencja własna.

Za oknem słońce. Ciepło, prawie jak w lecie. Prawdziwy raj i ulga po kaprysach pogody sprzed ostatnich dni. Słońce skrzy się w wodach ostródzkiego jeziora. Chciałoby się przysiąść i pokarmić gołębie.

Niestety są sprawy ważniejsze. Wyszłam na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza
i rozprostować kości. Na chwilę wyłączyłam się z programu zjazdu. Zmęczyła mnie wypowiedź przedstawiciela Ministerstwa Edukacji Narodowej, który zabrał sporo czasu, nie mówiąc nic konkretnego.

Siedzący obok mnie nauczyciel języka polskiego, założyciel i przewodniczący działającego od 15 lat Towarzystwa Krzewienia Oświaty Polskiej w Danii, reagował emocjonalnie. Wyraźnie nie był usatysfakcjonowany wystąpieniem dyrektora szacownego ministerstwa.

„Chcą z nas zrobić Siłaczki i Judymów, wiemy jak oni źle skończyli i nie chcemy powtórzyć ich losu” – pomrukiwał.

Drugi dzień Światowego Zjazdu Nauczycieli Polonijnych w Ostródzie był czasem intensywnych zajęć praktycznych.

Poza wystąpieniem wspomnianego przedstawiciela MEN i późniejszą prezentacją dorobku szkolnictwa poloninego w Irlandii, pozostałe punkty programu dnia miały charakter warsztatów metodycznych.

Zaprezentowano ideę nowej inicjatywy programowej podjętej przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” we współpracy z warszawską niepubliczną uczelnią Szkołą Wyższą Psychologii Społecznej.

Na zjeździe przedstawiono wizję rocznych studiów podyplomowych dla nauczycieli polonijnych na stałe mieszkających poza granicami kraju. Studia te dotyczyć będą wiedzy z języka, kultury, polityki i gospodarki. Program zaprezentowany na zjeździe nosi nazwę Akademii Polskości.

Rozmowę z profesorem Włodzimierzem Gruszczyńskim, prodziekanem Wydziału Języka Polskiego SWPS, na temat nowego projektu przekażę nieco później. Projekt podobał się środowisku nauczycielskiemu.

Śmieliśmy się do rozpuku, słuchając wypowiedzi prof. Jerzego Bralczyka, ulubieńca mediów. Jego zabawa słowem ubawiła nas do łez. Profesor przekonywał, że polszczyzna ma swój wdzięk. Jego wystąpienie było wspaniałą lekcją kunsztu władania językiem polskim, ukazywaniem jego bogactwa, atrakcyjności, ale także zagrożeń i innych niekorzystnych zjawisk, jakim podlega. Profesor mówił o języku w życiu, w działaniu. Wskazywał na potrzebę wyrażania troski o precyzję wypowiadania myśli. Wreszcie, zachęcał do refleksji nad językiem.

Spoglądam na 20 flag państwowych reperezentujących kraje, z których przyjechali goście na zjazd, obok nich duży kosz biało-czerwonych róż, ustawionych na podium sali widowiskowej zamku w Ostródzie.

Patrzę na zasłuchane twarze, podzielam entuzjazm słuchaczy, ich żywą reakcję, śmiech, brawa.
Są ambasadorami polskości na świecie. A czy wszędzie znajdują uznanie za to, co robią?

Ci na Litwie muszą walczyć o pozycję polskich szkół.
„To my budowaliśmy w Wilnie to wszystko, z czego dzisiaj korzystają Litwini, dlaczego chcą nas pozbawić tego, co zawsze było nasze? Boją się, że polskie dzieci zajdą wyżej, bo zamiast trzech, znają cztery języki obce” – wyrzuca z siebie mieszkanka podwileńskiego miasteczka, w którym mieszkają sami Polacy.

Czy na Białorusii Ukrainie jest łatwiej? O losach rodzin zza wschodniej granicy można byłoby pisać oddzielne historie.

Taka okazja, jakim jest zjazd, sprzyja opowieściom, dzieleniem się przeżyciami, dorobkiem życia, radościami i tym, co smuci.

Rosjanie, mieszkańcy Ukrainy, Białorusi i ci z Syberii, z Tomska i Omska chętnie mówią o sobie.
Są spragnieni rozmów. Do długich podróży przywykli. Ci z Syberii podrózowali do Ostródy trzy doby.

Organizator zjazdu zadbał, żeby trud podróży został zrekompensowany bogatym programem i licznymi atrakcjami. Jedna goni drugą. Wczoraj była wystawna kolacja w dworku i koncert wspaniałego zespołu. Dzisiaj biesiada w sali gotyckiej zamku. Siedliśmy za długimi stołami jak biesiadowało się za dawnych czasów. Podane menu utrzymane było także w dawnym klimacie. Obok stołów, w kąciku na zbitym
z desek stole piętrzyły się wianuszki pachnących kielbas, kusił smalec ze skwarkami, kiszone ogorki, warkocze czosnków i cieszący się niezwykłym powodzeniem, także u pań, domowej roboty samogon serwowany z beczułki.

Wypatrzył go siedzący na przeciwko mnie Polak z Omska na Syberii. Za nim, po ten rarytas ustawiła się kolejka. Nalewano bimber do małych kieliszkow prostu z kranika. Nie lada to była atrakcja. Można było wypić toast za wczorajszych zdobywców złotych medali, ufundowanych przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska. Otrzymały je Anna Dunajewski, założycielka szkoły im. Czesława Miłosza w Chicago, Dorota Andraka z Nowego Jorku, Prezes Centrali Polskich Szkół w USA, Bożena Kamiński, wiceprezes Kongresu Polonii Amerykańskiej oraz Grażyna Michalski, prezes Towarzystwa Oświatowego im. Marii Konopnickiej.

Pani Grażyna medalu nie odebrała, toastu pewnie też nie wypiła, ponieważ wczoraj podczas zwiedzania uczelni w Olsztynie potknęła się i złamała nogę. Miała pecha, ponieważ w tamtym roku na zjeździe
w Ostródzie również miała założony gips.

Jutro wystąpi Bożena Kamiński z KPA, prezentując osiągnięcia oświaty polonijnej w USA.

Bożena Chojnacka

Transmisję Zjazdu „Wschód – Zachód, łączy nas Polska” można na stronach internetowych Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” http://wspolnotapolska.org.pl/transmisja/ lub na stronie interaktywnej telewizji internetowej www.ittv.pl

Poprzedni artykuł„Gdy mama jest w więzieniu”
Następny artykułNew York Film Academy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj