Edyta Lehman
                                                                                    Edyta Lehmann

 

Rozmowa z Edytą Lehmann, lingwistką z Universytetu Harvarda w Cambridge.

Skąd Twoje językowe zainteresowania, czy pochodzisz z wielojęzycznej rodziny? Czy jeszcze w Polsce uczyłaś się drugiego języka?

Edyta Lehmann: Od zawsze interesowałam się obcymi językami. Należę do tej mniejszości, która nie mogła doczekać się rozpoczęcia zajęć z języka rosyjskiego. On mnie zresztą do dziś bardzo interesuje. Jako dziecko uczyłam się też niemieckiego i myślę, że to właśnie wyjazdy na obozy językowe w byłej NRD  – istniało kiedyś takie państwo (śmiech) – bardzo konkretnie uświadomiły mi, jak użyteczna jest możliwość komunikacji w obcym języku i jak bardzo poszerza ona horyzonty. W liceum i na studiach doszły do tego angielski i francuski, no i jako polonistka musiałam nauczyć się łaciny. Później, już jako filolog języków celtyckich, specjalizowałam się w języku irlandzkim.

Jak zawodowe zajmowanie się językiem wpływa na Twoją dwujęzyczność? 

Edyta Lehmann: Rozumiem i doceniam błędy językowe, zwłaszcza te wynikające z mieszania języków.  Z jednej strony, jako nauczyciel angielskiego i irlandzkiego (i jako nie native speaker), znam źródło tych błędów. Z drugiej strony, jako filologa interesuje mnie informacja zawarta w samej istocie błędu, czyli co nam ten błąd mówi o lingwistycznych korzeniach mówiącego. Przykładem, który się tu nasuwa, są oczywiście kalki językowe. Chodzi o sytuację, w której osoba mówiąca w obcym języku „tłumaczy” związki frazeologiczne. Widać to bardzo dobrze w tzw. Ponglishu (polska odmiana języka angielskiego – przyp. red.), gdzie obok spolszczonych angielskich słów mamy też wyrażenia typu „after the birds,” czy „hands are dropping”. Dużo nam to mówi nie tylko o metaforycznej funkcji języków, ale też o kulturze, z której pochodzi dana osoba. Ta skłonność do analizy bardzo denerwuje moje dziecko.

Z innej jeszcze strony, bardzo sobie cenię to, że mogę słuchać wiadomości w wielu językach.

Pracując na Uniwersytecie Harvarda, stykasz się zapewne że studentami i pracownikami naukowymi, dla których dwujęzyczność jest codziennością. Czy jest ona w Twoim miejscu pracy w jakikolwiek sposób celebrowana, podkreślana, doceniana? 

Edyta Lehmann: Większość amerykańskich uniwersytetów stawia sobie za cel osiągniecie różnorodności etnicznej i kulturowej, więc wielojęzyczność aplikującego studenta często dodaje mu punktów.  Nie chodzi tutaj tylko o pełną wielojęzyczność, bo docenia się także fakt, że uczeń uczył się języka obcego w szkole średniej.  I większość studentów pierwszego roku na Harvardzie ma przynajmniej podstawową znajomość jakiegoś języka obcego. Wielu decyduje się na kontynuacje lub naukę nowego języka –  Harvard oferuje zajęcia z ponad 80 języków. Choć może w codziennej pracy nie jest wielojęzyczność specjalnie doceniana, to przynosi ona wymierne korzyści, gdy chodzi o szczególne zadania, jak na przykład kontakt z uniwersytetami z innych krajów czy pomoc studentom, którzy mają problem z językiem angielskim. Celebrowanie języków i kultur narodowych to inicjatywa popularna, ale raczej oddolna. Studenci sami zakładają stowarzyszenia, które dążą nie tylko do celebrowania, ale i do upowszechniania wiedzy o danej kulturze. Od l990 roku istnieje na Harvardzie prężnie działające polskie towarzystwo.

Czy byłaś rzeczniczką dwujęzyczności „od początku”, czy może Twoja postawa w tej kwestii zmieniała się, a jeśli tak, to dlaczego?

Edyta Lehmann: „Od zawsze” zdawałam sobie sprawę z wartości, jako daje możliwość rzeczywistego obcowania z innymi kulturami. Gdy zdecydowałam się na dziecko, wiedziałam, że mogę ofiarować mojemu synowi coś, do czego ja musiałam dochodzić ciężką pracą – naturalną znajomość innego języka. Z jednej strony była to świadoma decyzja, ale z drugiej, po prostu nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że moje dziecko będzie mówiło tylko po angielsku. Mój syn zresztą również „od zawsze” interesował się językami używanymi wokół niego, a jest ich wiele. W tej chwili całkiem nieźle zaczyna sobie radzić z hiszpańskim.

Co jest wg Ciebie najsilniejszym argumentem za pielęgnowaniem polszczyzny przez polskich imigrantów w anglojęzycznym kraju? 

Edyta Lehmann: Korzyści płynące z funkcjonalnej znajomości innego języka można zamknąć w jednym zdaniu: “God does not speak English” (śmiech). Mam tu na myśli nie tylko to, że, choć angielski jest językiem, którym można się porozumiewać w wielu krajach, nie jest jedynym językiem o międzynarodowym znaczeniu. I nie tylko to, że znajomość innego języka pozwala na wyjście z anglosaskiego kręgu kulturowego. Dla mnie najważniejsze jest to, że dzięki znajomości drugiego języka otwieramy się na rzeczy, ktore leżą poza naszym horyzontem, na inność. Jak powiedział Goethe, „Iloma językami mówisz, tyle razy jesteś człowiekiem.” Kiedy mówimy do naszych dzieci po polsku, dajemy im taką właśnie szansę „mnogiego człowieczeństwa”; możliwość spojrzenia na świat przez pryzmat innego języka. Tym samym, jestem o tym głęboko przekonana, rozbudzamy w nich apetyt na poznanie kolejnego języka i otwarcie się na kolejne kultury. Myślę, że taka postawa jest niezbędna do funkcjonowania w naszym zglobalizowanym świecie.

W wykładzie podczas Polish Bilingual Day w Bostonie będziesz dzielić się receptami na dwujęzyczne wychowanie dziecka w USA. Czy możesz zdradzić naszym czytelnikom, jakie było Twoje największe odkrycie w tej materii? 

Edyta Lehmann: W pewnym momencie zdałam sobie sprawę z tego, jak ważne jest stworzenie w miarę możliwości zróżnicowanego środowiska językowego. Mam na myśli wielorakość sytuacji, w jakich moje dziecko będzie miało możliwość, powiem więcej, będzie zmuszone do używania języka polskiego. Choć zawsze mówiłam do mojego dziecka po polsku, czytaliśmy książki, oglądaliśmy filmy i programy telewizyjne, odwiedzaliśmy rodzinę w Polsce i mieliśmy z nią dość częsty kontakt przez Skype, mój syn w wieku około 3 lat zapytał: „Mamo, dlaczego w domu mówimy w tajemniczym języku?”. Stąd właśnie tytuł mojego wykładu podczas Dnia Dwujęzyczności. To pytanie uświadomiło mi, że język nie jest prywatną umiejętnością i że nie można go poznać i rozwijać poza społecznością. Wtedy znalazłam polską szkołę w Bostonie, co dało mojemu synowi okazję do kontaktu z innymi ludźmi mówiącymi po polsku, a co najważniejsze, do interakcji z grupą rówieśników.

Co cieszy Cię najbardziej, jeśli chodzi o postępy Twojego urodzonego w USA, dwujęzycznego syna w nauce języka polskiego? 

Edyta Lehmann: Widzę, że Maks nie tylko docenia swoją dwujęzyczność, ale nawet podkreśla ją i jest z niej dumny. Zwraca się do mnie po polsku w obecności swoich amerykańskich przyjaciół, podkreśla znajomość kultury. Choć bycie gdzieś pomiędzy kulturami jest dla niego naturalne, widzę, że rozumie, że jest to jednak coś wyjątkowego. I myślę, że on tę inność celebruje.

Jak zachęciłabyś innych rodziców do tego, by nie poddawali się w swoich staraniach o zaszczepienie dzieciom miłości do języka, który ma dla nich dużą wartość sentymentalną, a którym w USA nie mówi się na co dzień?

Edyta Lehmann: Z perspektywy czasu widzę, że najtrudniejsze były dla mnie pod tym względem lata przedszkolne mojego syna. Zaczął wtedy budować związki z rówieśnikami i nie chciał odstawać od grupy. Odpowiadał tylko po angielsku; nie chciał, żebym mówiła do niego po polsku w obecności jego koleżanek i kolegów. Ten okres jednak mija i później mamy niesamowitą satysfakcję. Widzimy, że ofiarowaliśmy naszemu dziecku naprawdę bezcenny dar.

Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała: Lidia Russell

Zdjęcia: Lidia Russell

 

Edyta Lehmann, PhD – absolwentka polonistyki na Uniwersytecie Wrocławskim oraz anglistyki na Uniwersytecie w Cincinnati. Stopień doktora uzyskała na Wydziale Literatury i Języków Celtyckich na Uniwersytecie Harvarda, broniąc pracy pt. „Moc słów: mowa kobiet jako siła narracyjna w irlandzkich opowieściach z różnych stuleci”. Jej naukowe zainteresowania oscylują wokół Irlandii – jej współczesnego języka i współczesnej poezji, a także teorii postkolonialnych oraz filmu. Prowadziła wykłady i publikowała prace związane z tematyką postaci kobiecych i ich rolą w literaturze irlandzkiej. Na Uniwersytecie Harvarda prowadziła m.in. kursy poświęcone współczesnemu językowi irlandzkiemu, folklorowi i mitologii, literaturze dziecięcej oraz filmowi polskiemu. Mama 13-letniego Maksa.

Wykład dr Edyty Lehmann z Harvard University – „Mamo, dlaczego w domu mówimy w tajemniczym języku? Perypetie rodzica wychowującego dwujęzyczne dziecko”  – w ramach Polonijnego Dnia Dwujęzyczności, 10 października w Szkole Języka Polskiego im. Jana Pawła II w Bostonie. 

„Jak dzieci wielu z Państwa, mój syn urodził się w Stanach Zjednoczonych, w społeczeństwie dość sceptycznie nastawionym o wielojęzyczności. Ponieważ przez pierwsze lata jego życia byłam jedyną osobą, z którą rozmawiał po polsku, korzystając ze skąpej wówczas literatury fachowej i własnej intuicji stworzyłam plan, który miał mu zapenić jak najczęstszy i jak najbardziej zróżnicowany dostęp do języka polskiego. Podzielę się z Państwem moją strategią i doświadczeniami z perspektywy rodzica i lingwisty.”
W ramach Polonijnego Dnia Dwujęzyczności, 10 października w Szkole Języka Polskiego im. Jana Pawła II w Bostonie odbędzie się również wykład Natalii Banasik z Harvard Graduate School of Education „Po co mi ten drugi język? Czyli co wiemy z badań o korzyściach płynących z dwujęzyczności”. Wykłady rozpoczynają się o godz. 13:30. Na oba wstęp wolny. Zapraszamy!

 

MSZ_logoWydarzenia w ramach I Polonijnego Dnia Dwujęzyczności są współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ramach konkursu „Współpraca z Polonią i Polakami za granicą w 2015 r.”
 

 

Poprzedni artykuł„Optymizm jest wyborem”
Następny artykuł„Dwujęzyczność jest dla człowieka darem, które wzbogaca jego osobowość i całe życie” – inauguracja Polonijnego Dnia Dwujęzyczności w USA

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj