6 marca, br. w hrabstwie Rockland, rozpoczął się cykl spotkań dotyczących poezji współczesnej, szczególnie tej najnowszej. Przyglądałyśmy się twórczości kobiet różnych narodowości, w tym również Polek. Wybrałyśmy ten termin ze względu na mający ukazać się w marcu w Polsce tom poezji “Warkoczami.Antologia nowej poezji” pod redakcją Beaty Guli, Sylwii Głuszak i Joanny Mueller.
Nigdy nie byłam przekonana do nazw typu: blok poezji kobiecej, poezja kobieca. Te określenia kojarzyły mi się ze społecznym schematem i wrażeniem drugorzędności (niezasłużonym) wierszy pisanych właśnie przez kobiety. Czy funkcjonowały latami powiedzenia: poezja męska, blok poezji męskiej? Jeśli nawet, to nieoficjalnie. Ale za to braterstwo zawsze kojarzyło się, poza więzami krwi, z męską lojalnością, przyjaźnią, wspieraniem się. Dlaczego więc nie można by spróbować w ramach siostrzeństwa czegoś podobnego? Wyobraźmy sobie grupę kobiet spotykających się w tym duchu, szukających dla siebie miejsca w jakiejś przestrzeni, przy zainteresowaniach i twórczości literackiej.
Tak powstała idea Wspólnego Pokoju i taki tytuł nosi jedna z części antologii. Wspólnotę można traktować różnie: pragnąc bliskości (Zofia Bałdyga: “podarujmy sobie domy, które mieszczą się w dłoniach”) lub tylko częściowej akceptacji albo wręcz dążyć do zaznaczenia swojej odrębności, we Wspólnym Pokoju i nie tylko.
Wystarczy przytoczyć wiersze Julii Fiedorczuk, Zofii Bałdygi, Joanny Mueller: “To nie tak, jak myślisz, siostro”, właśnie dedykowane mieszkankom Wspólnego Pokoju. “Już samo bycie kobietą to emancypacja” – pisze Joanna Mueller.
Kolejna, ciekawa część antologii nosi nazwę L.O.V.E. Ileż tu odmian miłości i jej braku. Na przykład: “Jestem już zmęczona, więc możesz śmiało zakochać się w jednej z tych pięknych dziewczyn…” Lub: “Nikogo tu nie zapraszam, z nikim sie nią nie dzielę”. Akurat chodzi o moc. To Justyna Bargielska w wierszu “Harfa daje radę“. I zawsze rozglądamy się za miejscem dla siebie: “Jak pójdźka – szukam miejsc, które opuścił człowiek”. To Mirka Szychowiak.
Poza dwoma cześciami antologii wierszy jest ich jeszcze jedenaście, na przykład “Żegnaj, laleczko” lub “Presje” albo “Pochwałą matek”. Strofy, zebrane w tym tomie, dotykają właściwie wszystkich spraw, problemów, sytuacji, z którymi w życiu mogą zetknąć się kobiety. A tytuł “Warkoczami” to sploty różnych dykcji poetyckich, wielogłos utkany z pojedyńczych nici, pasm. Tworzy jedną całość, ale wyraźnie widać swoiste odrębności. W antologii można odnaleźć tematy bliskie kobietom, niezależnie od narodowości, sytuacji społecznej czy politycznej. Miałam podobne myśli, kiedy zaczęłam czytać “Poetki z Wysp” (Brytyjskich) w przekładzie Magdy Heydel i Jerzego Jarniewicza. Te wiersze również zaprezentowałam gościom w Rockland.
Wcześniej, gdy rzadko podróżowałam, miałam duże poczucie odrębności poezji obcojezycznej. Jakiś czas temu moje wrażenia zaczęły się zmieniać. Jednak są chwile, gdy bardzo wyraźnie czuję, że są problemy, wspólne np. dla emigrantek, niezależnie od tego, na jakim kontynencie mieszkają. W tomie “Poetki z Wysp” szczególną uwagę zwróciłam na wiersz Jackie Kay “W moim kraju”. Jerzy Jarniewicz napisał w posłowiu, że te strofy mogłyby stać się mottem antologii. “Skąd pochodzisz?” nie jest pytaniem, a upomnieniem. Sens wydaje się taki: “Wracaj do siebie, to nie jest twój kraj”. Powodem może być inna narodowość, kolor skóry, inny język, przekonania polityczne. Ale można też powtórzyć za Kay : “Stąd – odparłam. Z tych stron”.
Wszystkie wiersze z antologii “Poetki z Wysp” (Brytyjskich) są niezwykłe. Z jednej strony wpisane w konkretny krąg historyczno – kulturowo – językowy, a z drugiej bardzo bliskie wielokulturowym społeczeństwom, jak amerykańskie. Poetki poszukują różnych wyznaczników tożsamości. Jednym z nich mogą być sposoby spięcia kontynentu pochodzenia z kontynentem zamieszkiwania.
Mówi o tym między innymi wzruszajacy wiersz Monizy Alvi “Sari”. Czasem trzeba zmierzyć się z okrutną rzeczywistością, jak Jackie Key w strofach “Moja babka”. Ale można też pożartować, na przykład w wierszu “Dzieje się niejedno” (według Jean Rhys). Albo pobawić się słowami – Jackie Key “Ktoś inny”. Rosemary Tonks czyni wynurzenia na temat Europy. A jakie ma zdanie na temat Rzymu? Hm… O tym i o wielu innych sprawach mówią różnymi głosami kobiety o kobietach i do kobiet. Często bez znieczulenia. O mężczyznach również, na przykład Nuala Ni Dhomhnail: “Stoisz teraz przede mną w samej skórze, z zegarkiem na ręce”(“Sześć poetek irlandzkich” przekład Jerzego Jarniewicza).
“Poetki z Wysp” bardzo zainteresowały gości w Rockland. Jedna z pań powiedziała, że nie spodziewała się tak silnych wrażeń po zapowiedzianych wierszach. Jakby na nowo coś w sobie odkryła. I to wszystko odbywało się w pięknej przestrzeni, pełnej światła, wzajemnej życzliwości i ciekawości. A także wsród pyszności, po które można było sięgać. Wiersze wirowały, oddalały się i powracały. Tak właśnie bywa z poezją.
Jednak nic z tego, co napisałam, nie wydarzyłoby się, gdyby nie wspaniali organizatorzy, którzy wpuścili poezję, wraz z gośćmi, do swojego domu. Kłaniam im się nisko i serdecznie dziekuję.
Irena Biały
Zdjęcia: Zosia Żeleska-Bobrowski