Gdy jest mało czasu na przesiadkę z dziećmi na lotnisku, trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Zwłaszcza we Frankfurcie, gdzie jest ludno i dużo czasu zajmują kontrole paszportów i bagażu.
Zdyszane pędzimy do brambki D05, w terminalu 2.
– Co oni tam robią? – nagle zatrzymuje się Natalie i pyta, wpatrując się w małą, szklaną budkę, tuż obok nas.
– Palą papierosy! – sama sobie odpowiada ze zdziwieniem.
Za szybą przy małym stoliku siedzi mężczyzna i pali papierosy. Przy drugim stoliku para robi to samo.
Tak na widoku. 'Uwięzieni’ palacze. Pociągam nosem i nie czuję zapachu nikotyny.
– Tam musi bardzo mocno pachnieć papierosami– zauważa córka.
Pewnie tak.
– Czy oni nie wiedzą, że papierosy szkodzą? – pyta Natalie.
Niektórzy nie wiedzą, a niektórzy w to nie wierzą.
Niestety.
Pędzimy dalej. Udaje się nam dotrzeć do bramki na czas. Okazuje się, że siedzimy w samolocie w drugim rzędzie od dużego ekranu telewizora. Widok bez zastrzeżeń. Ale mam zastrzeżenia do wyboru filmów. Na jednym z nich kobiety rodzą dzieci.
Krzyczą z bólu. Jednemu z tatusiów nawet dostało się od zwijającej się z bólu żony.
Kimberly i Natalie nie odrywają oczu od ekranu.
Oczy przestraszone.
– Tak bardzo boli, jak rodzi się dziecko? – pytają.
– Czy też uderzyłaś tatusia w szpitalu?
Niby komedia „What to Expect When You’re Expecting” m.in. z Jennifer Lopez i Cameron Diaz. Ale moim córkom wcale nie jest do śmiechu.
Lekcja o porodzie zdarzyła się bez planowania. W banalny sposób. Trzeba przyjąć.
Podróże kształcą i prowadzą do domu.
Jesteśmy u siebie!
Danusia Świątek