Z Maksem, tegorocznym absolwentem Szkoły Języka Polskiego im. Jana Pawła II w Bostonie, i jego mamą spotykamy się w porze lunchu w doskonałej polskiej restauracji Cafe Polonia w Bostonie, by porozmawiać o amerykańskim projekcie naukowym Maksa, dotyczącym dwujęzyczności, o jego wakacjach w Polsce oraz o nauce języków. Mama Maksa zamawia pierogi, ja naleśniki, a Maks barszcz. Zanim zaczniemy wywiad, rozmawiamy przez chwilę o Europie, z której właśnie wrócili. Maks, jak przystało na współczesnego nastolatka, pokazuje mi nagranie z polskiej części tegorocznych wakacji w swoim telefonie. Na filmiku polski dziadek z wprawą podrzuca na patelni naleśniki, aż się obrócą. Podobno dziadkowi udało się nauczyć wnuka tej sztuki!

Lidia Russell: Dzień dobry, cześć! W ilu językach potrafisz to powiedzieć?

Max Shriver: Dzień dobry, cześć – w trzech? Czterech?… Po polsku – dzień dobry, po angielsku – Good Morning, po hiszpańsku – Buonas Dias, po niemiecku – Guten Morgen, po włosku – Bon Giorno… ale rozmawiać mogę po angielsku, po polsku i teraz uczę się intensywniej hiszpańskiego i tak trochę umiem się w nim dogadać.

Super. Który z tych języków jest dla Ciebie najtrudniejszy, a który najłatwiejszy i dlaczego?

MS: Najtrudniejszy jest hiszpański, bo tak naprawdę uczę się go ostatnie dwa lata. Zacząłem jedenaście lat temu, ale to nie była nauka na dobrym poziomie. Najłatwiej, myślę, jest mi mówić po angielsku, bo z angielskim mam najwięcej do czynienia; mieszkam w Stanach i urodziłem się tutaj. Ale co roku latamy do Polski!

Czyli język polski lokuje się tak pośrodku. A czy masz już poczucie, który język jako język jest trudny albo łatwy? Nie dla Ciebie, tylko w ogóle.

MS: Myślę, że angielski jako język jest najłatwiejszy, jak się go już nauczysz, a hiszpański, myślę, jest najtrudniejszy, bo ma trudną gramatykę. Jedno słowo, na przykład „biegnę”, może być używane w wielu różnych sytuacjach. I żeby skonstruować zdanie ja, jako uczeń hiszpańskiego, muszę pomyśleć, zanim je powiem.

Musisz przetłumaczyć je sobie najpierw?

MS: Właśnie. I myślę, że hiszpański jest bardzo trudny do nauczenia się dla kogoś, kto mówi po angielsku i po polsku, bo on po prostu jest bardzo inny. Wymowa jest prawie taka sama, jak w polskim, więc to mi pomogło, ale myślę, że gramatyka jest trudniejsza.

…niż polska?!

MS: No nie wiem… wszyscy mi mówią, że polski to jest trudny język do nauczenia się, ale myślę, że kiedy uczysz się języka, jak masz dwa lata czy jak jesteś bardzo mały, to o wiele łatwiej się go nauczysz.

A w ilu językach czytasz?

MS: Czytam w dwóch tak, że mogę sobie przeczytać książkę, a po hiszpańsku też mogę czytać, ale jedna strona może mi zabrać piętnaście minut, więc w tym języku czytam bardzo wolno.

Co czytasz po polsku?

MS: Czytam książki. Chciałbym zacząć czytać artykuły, bo chciałbym nauczyć się o polskich politykach. Ostatnio nie czytam tyle, ile byłoby dobrze, ale lubię czytać.

Wiem, że przyniosłeś ze sobą jakieś polskie książki. Co poleciłbyś swoim rówieśnikom jako lekturę na końcówkę letniego sezonu?

MS: Mam tu jedną książkę po polsku, a drugą po angielsku, bo zdecydowałem, że jak mówimy o dwujęzyczności… Przez wiele lat czytałem taką serię książek pt. „Magiczne drzewo” Andrzeja Maleszki. Można ją czytać od może 12 roku życia?

Mama Maksa: Ty zacząłeś ją czytać sam, gdy miałeś dziesięć lat i rosłeś razem z bohaterami tych książek…

MS: Tak, to było bardzo fajne. Całą serię polecam. A tę książkę kupiła mi ciocia, nazywa się „Instytut szyfrów”, przeczytałem już jakieś 20 stron. To jest science fiction, ale też trochę fantasy i opowieść przygodowa. A ta druga książka, po angielsku, to jest coś podobnego do Sherlocka Holmesa. Agata Christie.

Jeśli lubisz kryminały, to ja Ci polecam coś oldschoolowego – polskiego autora kryminałów Joe Aleksa. Za pseudonimem kryje się ponoć świetny tłumacz anglojęzycznej literatury Maciej Słomczyński. Powiedz, co takiego szczególnego jest w książkach, które zdecydowałeś się polecić?

MS: Ta seria, „Magiczne drzewo”,  jest o trójce polskich dzieci. I wiesz, bardzo podobało mi się to, że tu, w Stanach, miałem kolegów z polskiej szkoły, ale nie poznałem, jak to byłoby być dzieckiem w Polsce. I dzięki tym książkom trochę nauczyłem się, jak by to było. Myślę, że to mi się najbardziej spodobało.

Akcja tych książek dzieje się w polskich realiach?

MS: Tak, ale znowu – są tu elementy fantastyczne i science fiction.

W tym roku skończyłeś naukę języka polskiego w sobotniej szkole w Bostonie. Czy zamierzasz poznawanie tego języka kontynuować i jak?

MS: W stu procentach mam taki zamiar. Na pewno będę czytał, oczywiście polskie książki, ale też chciałbym, choć nie wiem, jak często będę mógł, wrócić czasem do polskiej szkoły, żeby pomagać, bo myślę, że taka styczność z językiem jest bardzo ważna.

Masz polskie koleżanki i kolegów, z którymi utrzymujesz kontakt?

MS: Mam, niektórych z klasy, Adama i Daniela, oczywiście – i myślę, że będziemy mieli kontakt.

Polskie filmy?

MS: Tak, oglądam, czasem sam, a czasem z rodziną. Pytam innych, jakie są fajne polskie filmy i szukam też po internecie, które filmy po angielsku mają polskie napisy albo dubbing. Jak widzę jakiś nowy film, to myślę, że fajnie byłoby go zobaczyć po polsku. Tym sposobem słyszę polski i uczę się słów, których nie używamy, bo tu, w Stanach, rozmawiam po polsku z kolegami z polskiej szkoły i z mamą. Nie mam innych polskich kontaktów, więc nauczyłem się bardzo dobrze opowiadać, jak coś z mamą robimy w kuchni czy jak idę spać, ale w niektórych innych sytuacjach mam problem z słownictwem.

Co w nauce polskiego jest dla Ciebie najprzyjemniejsze?

MS: Najprzyjemniejsze chyba jest to, że mogę rozmawiać po polsku z rodziną, z mamą i z rodziną w Polsce. I że czuję, że mógłbym podróżować do Polski i po Polsce sam i rozmawiać z innymi ludźmi. Najprzyjemniej jest, jak nauczę się jakiegoś nowego słowa czy jak zdaję sobie sprawę z tego, że mógłbym do Polski polecieć sam i tam żyć.

Czy zdarzyły Ci się takie sytuacje w Polsce, że byłeś gdzieś zupełnie sam?

MS: Tak, pojechaliśmy kupić nowe ubrania i ja chodziłem sam po sklepach i rozmawiałem z ludźmi, którzy tam pracowali.

Mama Maksa: Może tylko dodam, że Maks uwielbia kupować w Polsce ubrania i chodzić na zakupy sam. W tym roku to było w Galerii… Maks, możesz opowiedzieć o butach!

MS: Na początku trochę się stresowałem, bo tak naprawdę pierwszy raz chodziłem po wszystkich sklepach zupełnie sam i wiem, że to brzmi trochę głupio… ale poszedłem kupić sobie buty i w końcu ich nie kupiłem, ale jakieś trzydzieści minut rozmawiałem z panem sprzedawcą. Rozmawialiśmy o modzie, o Stanach i to było bardzo fajne. I o rozmiarach też, bo miałem z tym problem, bo oczywiście w Europie mają inne rozmiary niż tu i musiałem wyjaśnić, że nie jestem z Europy i właściwie stąd się wywiązała cała rozmowa. Od tego czasu już w ogóle nie mam oporów, żeby rozmawiać w sklepie po polsku.

A co jest w nauce polskiego najtrudniejsze?

MS: Muszę trochę pomyśleć… Najtrudniejsze nie jest to, jak rozmawiam z kimś, piszę coś albo coś czytam, ale jak uczyliśmy się tych… jak one się nazywają… przypadki?

Cóż, kiedy się ma mamę polonistkę…

MS: Właśnie. To chyba było najtrudniejsze, bo nie codziennie robi się coś takiego. Ja używam tych przypadków, kiedy mówię, ale jak mam powiedzieć po kolei, to jest inaczej.

Dla Polaków w Twoim wieku to też jest trudne. To może poprosimy teraz Maksa, żeby odmienił przez przypadki… żartowałam! Maks, mógłbyś podać po jednej rzeczy, która bardziej podoba Ci się w Polsce i w Stanach?

MS: W Polsce podoba mi się to, że jest bardzo dobre jedzenie i ludzie zwracają większą uwagę na czas spędzony z rodziną, taki, że się siedzi razem i rozmawia o różnych rzeczach. A w Stanach na przykład bardzo poboba mi się to, że nikt nie pali.

Wiem, że przygotowywałeś w swojej amerykańskiej szkole projekt o dwujęzyczności. W jednym zdaniu: dlaczego warto być dwujęzycznym?

MS: Myślę, że to brzmi trochę jak oczywistość, ale myślę, że to naprawdę świetnie móc rozmawiać z ludźmi z dwóch różnych krajów, kultur, bo można wtedy nauczyć się o wielu innych rzeczach. Gdybym mówił tylko po angielsku, to nauczyłbym się tylko o wszystkim, co jest w Stanach. Rozumiesz? Ale teraz mówię po polsku i trochę po hiszpańsku, więc otwierają mi się drzwi do różnych kultur i do innego życia.

Powiedz może więcej o projekcie, który robiłeś, skąd wziął się pomysł i jak wyglądała realizacja?

MS: W amerykańskiej szkole Montessori w ósmej klasie musisz przez cały rok pracować na jednym projekcie. To się nazywa capstone project. Pokazujesz w nim wszystko, czego się nauczyłaś. Ten projekt to ma być coś, co jest ci bliskie, więc ja zrobiłem dwujęzyczność. Na początku chciałem poszukać informacji o dwujęzyczności u dzieci, ale jak szukałem, to dowiedziałem się nowych rzeczy i pomyślałem sobie, że jak ktoś jest dwujęzyczny jako dziecko, to oczywiście potem staje się starszym człowiekiem i mój projekt zmienił się w takie opracowanie o wielojęzyczności. Ale wszystko, co pisałem, było o ludziach, którzy uczyli się dwóch języków, jak byli dziećmi. To też pokazało, jak dorasta dziecko, które mówi w dwóch językach.

Brzmi bardzo ciekawie. Jak już zrobiłeś ten projekt, to jaką przybrał on formę?

MS: Tak naprawdę to miało dwie formy. Było to wypracowanie na chyba dziesięć stron. Ja znalazłem wszystkie informacje i zrobiłem przez Skype wywiad z Natalią Banasik, która jest specjalistką od dwujęzyczności i z panią z Poznania, która też się zajmuje dwujęzycznością. Szukałem informacji też na Internecie. A jak już napisałem to wypracowanie, to musieliśmy też zrobić prezentację przed rodzicami, nauczycielami i częścią uczniów – nie wszystkimi, bo nie mamy tyle miejsca, ale było to ze 100 osób. Robiliśmy to bez pomocy, to znaczy nie mieliśmy notatek ani prezentacji w Power Poincie, więc musieliśmy sami powiedzieć wszystko, co chcieliśmy na ten temat powiedzieć. Trwało to około dziesięciu minut.

Jak się udało? Byłeś zadowolony? Jakie były reakcje Twoich kolegów i koleżanek?

MS: Byłem bardzo zadowolony, ale było też trochę śmiesznie, bo niektórzy z moich kolegów tak jakby się obrazili, bo myśleli, że ja mówiłem, że jak ktoś nie jest dwujęzyczny czy wielojęzyczny to jest gorszy…

A Ty tylko mówiłeś, że jak jest dwujęzyczny to jest lepszy?…

MS (śmiech): Właśnie. Bo tak jest. Jak ktoś mówi w dwóch językach to lepiej niż jak tylko w jednym. W Stanach jest tylko 21 proc. ludzi, którzy mówią więcej niż w jednym języku. A na całym świecie 60 proc.

Były jeszcze jakieś inne komentarze?

MS: Tak, moi nauczyciele myśleli, że to była bardzo fajna prezentacja. Jedna moja nauczycielka jest dwujęzyczna, mówi po hiszpańsku i po angielsku i ona myślała, że to było bardzo interesujące, ale inny nauczyciel, który mówi tylko po angielsku, też tak myślał.

A czy coś byś w tej prezentacji dziś zmienił?

MS: Gdybym miał więcej czasu, ale nie mogłem, bo czas prezentacji był ograniczony, to bym napisał więcej na niektóre tematy, na przykład o Alzheimerze i demencji starczej mogłem napisać tylko stronę.

Czy możemy pokazać jakieś streszczenie Twojej prezentacji?

MS: Tak, oczywiście. Oto ono:

Praca miała odpowiedzieć na pytanie, jakie są korzyści płynące z wielojęzyczności.

Badałem następujące pola: 

a. wpływ na zdolność uczenia się,

b. wpływ na możliwość znalezienia pracy,

c. wpływ na mózg z medycznego punktu widzenia,

d. co ma wpływ na to, który język jest dominujący,

e. mówienie w języku mniejszości.

Z moich badań dowiedziałem się, że ludziom wielojęzycznym łatwiej się skoncentrować, łatwiej się uczą innych języków, osiągają lepsze wyniki w szkole  i mają lepszą znajomość swoich języków niż monojęzyczni. Łatwiej im też znaleźć pracę i lepiej zarabiają, zwłaszcza w wielojęzycznych środowiskach. Okazuje się też, że później zaczynają się u nich demencja i choroba Alzheimera, a gdy już na te choroby cierpią, to uszkodzenia fizyczne mózgu są mniejsze u nich niż u jednojęzycznych i zachowują oni lepszą formę psychiczną (wydajność) dłużej. Środowisko ma duży wpływ na to, który język jest dominujący, a także wiek, w którym zaczęło się mówić w danym języku. Duży wpływ ma to, jak często używa się języka. Jeśli ktoś nie mówi w danym języku przez trzy tygodnie, to zaczyna go zapominać!

Kiedy szukałeś informacji, czy trafiłeś na coś, co Cię naprawdę zaskoczyło?

MS: Tak, na przykład dowiedziałem się, że w wielu miejscach ludzie, którzy są dwujęzyczni, zarabiają więcej i łatwiej im znaleźć pracę. Myślałem, że to było bardzo interesujące. Tak jest na przykład w Kanadzie i we Francji. W Stanach też, ale też przeczytałem, że tu wiele osób pisze, że nauczyło się hiszpańskiego w szkole, ale tak naprawdę nie umieją dobrze mówić w tym języku. Myślę, że wpływ na umiejętność znalezienia pracy ma też to, że ludzie, którzy mówią w dwóch językach od dziecka, mogą się lepiej koncentrować i nie tylko. Są też lepsi w innych rzeczach. To pomaga Ci też, jak masz sześć czy siedem lat – łatwiej się uczysz. Mi też na przykład pomogło uczyć się hiszpańskiego – moi koledzy mają problem z wymową i zawsze mówią po hiszpańsku z akcentem, więc trudniej jest ich zrozumieć, a ja nie mam takich problemów. Myślę, że tu poczułem tę różnicę.

Jaką masz radę dla swoich koleżanek i kolegów, którym czasem zupełnie się nie chce uczyć tego drugiego języka? Przecież jest tyle innych ciekawych rzeczy, które można robić zamiast uczyć się polskiego. 

MS: Chyba dwa lata temu podeszła do mnie mama dziecka z polskiej szkoły, to był chłopak i on chyba miał osiem lat czy dziewięć i nie pamiętam, jak się nazywał, ale nie chciał chodzić do polskiej szkoły. Więc jak ja mógłbym z kimś takim znowu porozmawiać, to powiedziałbym mu, że rozumiem, bo oczywiście ja też tak mam. Chodzę do polskiej szkoły, więc mam szkołę przez sześć dni w tygodniu i czasem myślę sobie, że w tą sobotę byłoby fajnie pochodzić sobie z kolegami czy coś takiego, ale w tych momentach myślę też po prostu, że to naprawdę świetnie umieć mówić w dwóch językach, bo można podróżować, a Polska to też trochę twoja ojczyzna i kultura i myślę, że to byłaby strata, jak masz szansę nauczyć się dwóch języków, by to odrzucić, bo chcesz pójść do kina. Wiesz, to po prostu głupie. Dwujęzyczność pomaga ci na tyle sposobów, prawie we wszystkim. Czasem rodzice, jak ich dziecko nie chce chodzić do szkoły, mówią „Nie, masz chodzić i koniec”. Ja myślę, że byłoby o wiele lepiej wyjaśnić dziecku, od małego, że to jest naprawdę ważne wykorzystać tę szansę, jak ją masz, bo wielu ludzi jej nie ma, a chcieliby mieć. Jak rozmawiałem przed moją prezentacją z ludźmi, którzy pracują w mojej szkole, to wielu mówiło „Tak, kiedyś w szkole uczyłem się drugiego języka, ale myślałem, że to było głupie. Teraz żałuję.” Dwujęzyczność naprawdę ci w życiu pomoże. Ona już pomaga ci rozwijać mózg, inaczej patrzeć na różne rzeczy. Pomaga w znalezieniu dobrej pracy. Może kiedyś w przyszłości twoja żona będzie Polką i nie spotkałbyś się z nią, gdybyś nie mówił po polsku? A jak rzucisz polski, to się okaleczysz. Przepraszam, że tak emocjonalnie i że chyba ze trzy razy powiedziałem to samo, ale myślę, że to bardzo ważne.

Czy sam przeszedłeś w swoim życiu jakiś kryzys, jeśli chodzi o naukę języka polskiego?

MS: Tak naprawdę to nie ja przeszedłem przez to, ale moja mama (Mama Maksa jest filologiem polskim, ale również filologiem angielskim i zawodowo funkcjonuje wyłacznie w języku angielskim – przyp. LR). Kiedyś w ogóle nie mówiłem po polsku – może był to rok, a może dwa lata. Myślałem, że to było dziwne, bo moi koledzy nie mówili po polsku i myślałem, że ja byłem dziwny, bo mówiłem po polsku. To był kryzys, bo ja wtedy nienawidziłem polskiego i chciałem być taki jak wszyscy, normalny. I to było świetne, co zrobiła moja mama – że ona tak naprawdę zawsze mówiła do mnie po polsku.

Dziś nie czujesz się już dziwny?

MS: Nie. Wiem, że wielojęzyczność jest super. Mam w Stanach kolegów, którzy mówią też po grecku, po hiszpańsku, po polsku, ale nawet gdybym ich nie miał, to i tak cieszyłbym się, że ja mówię po polsku. Byłem w Polsce wiele razy i wiem, że tam wszyscy mówią po polsku; że istnieje cały polski świat.

Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

Rozmawiała: Lidia Russell

Zdjęcie: Lidia Russell

 

Poprzedni artykułZakochana w Gorganach
Następny artykułBabcia Bożenka: Nie ma jak u mamy

2 KOMENTARZE

  1. Byl jednym z moich uczniow 🙂 I kiedys wspomnial na lekcji o swoich badaniach wokol wielojezycznosci 🙂 Traktowal je bardzo powaznie. Z kolega z klasy przygotowali tez fajny dwujezyczny artykul o byciu dwujezycznym do naszej szkolnej gazetki przy okazji relacji z ubieglorocznego Polonijnego Dnia Dwujezycznosci w Bostonie. Tak naprawde o wielu dzieciach z polskich szkol w USA mozna powiedziec, ze sa szczegolnie pracowite, odwazne, zdyscyplinowane – ida niejako „pod prad” w swojej monolingual culture. Nawet jesli na lekcjach wydaja sie czasem calkowitym zaprzeczeniem swoich zalet 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj